Wybity. Bark. Rwał bólem. Szlag.
Słuchając o mięsorodniach Japończyk wyobraził sobie wyczesaną rzeźnię gdzie wchodzi pełnowartościowy japoński mężczyzna, a wychodzi potwór z monstrualnym Shèngjié de chéngyuán. Straszna wizja.
Przy miejscowym watażce Setsoru przyjął taktykę japońskiego pracownika niższej rangi. Innymi słowy, pokłonił się nisko uśmiechając jak małpa.
Porucznik. Brzmi nieźle. Oczywiście wypadałoby znać swe kompetencje nim zacznie się nadużywać przywilejów. Spokojnie.
Pomyśleć, że Setsoru zjawił się tu by odnaleźć winnych morderstwa japońskich agentów specjalnych. Wyglądało na to, że sprawa była o wiele większa. O tyle, że po powrocie awans może się trafić. I premia. I podwyżka. Wypchać się każ ze swoim porucznikiem. A tak w ogóle, niech żyje Japonia!
Póki co trzeba przyjąć miejscową pomoc medyczną. I odziać stosownie.
Setsoru czekał już tylko na chwile spokojnej rozmowy z towarzyszami. Ustalić co dalej. Zadać kilka pytań, choćby o miejscowe realia.
Co dalej - zobaczymy.
__________________ Myśląc nigdy nie doszedłem do żadnych wniosków.
Ale to nie powód by nie myśleć.
Zdrajca, obciąć mu jajca! Tchórz, wsadzić mu nóż! Kiep, pałą przez łeb!
Hejt? Kijem przez grzbiet. |