28-01-2021, 19:15
|
#374 |
Administrator | Traivyr (co przyznawał sam przed sobą) do najpilniejszych słuchaczy wykładów na temat krain geograficznych nie należał, ale mapę Golarionu widział nie raz i nie dwa, a wskazać na niej Taldor, Opparę czy nawet Zimar potrafił wskazać może nie z zamkniętymi oczami, ale bez wahania.
Znalezienie odpowiedniego miejsca to jednak było za mało, nie wystarczyło bowiem wskazać jaśniejący punkt na wirującej na suficie kuli a potem w jakiś sposób ów punkt zakleić.
Czy zniszczenie znajdujących się na podłodze glifów cokolwiek by dało? Być może, ale Traivyr był przekonany, że łatwiej byłoby zrównać z ziemią całą wieżę, niż unicestwić pulsujące od magii znaki. Pozostawało do zrobienia tylko jedno - przeryć się przez stosy ksiąg i znaleźć odpowiednie zaklęcie.
Powiadają, że szczęśliwi czasu nie liczą, ale Traivyr nie potrafiłby powiedzieć, ile godzin zajęło odszukanie odpowiedniego zwoju, odnalezionego w końcu przez Astrid. Mieli szczęście, ale Traivyr i tak nie był pewien, czy próba zamknięcia portali przyniesie upragniony efekt. W końcu tworzenie portali nie było zaklęciem, jakie na prawo i lewo rzucali początkujący magowie. A nieudane zaklęcie mogło mieć opłakane skutki.
Problem na tym polegał, iż w pobliżu nie było innego maga.
- Na wszelki wypadek odsuńcie się nieco - powiedział, stając przed wyrysowanymi na podłodze magicznymi symbolami. Raz jeszcze dokładnie przyjrzał się tekstowi zapisanemu na zwoju, a potem odczytał zaklęcie.
I srodze się zawiódł, bowiem nie zdarzyło się nic. Obrazująca Golarion kula kręciła się pod sufitem, punkty na kuli jaśniały jak wcześniej. Z rosnącym rozczarowaniem wpatrywał się w glob, gdy nagle zgasło jedno światełko, potem drugie. I kolejne...
- Tak, po wszystkim - przytaknął słowom Astrid, po czym wziął ją w ramiona, parę razy obrócił dokoła siebie, a potem pocałował, nie zważając na licznych świadków.
- Udało się nam - powiedział, spoglądając na pozostałych.
Widać było, że Nadya nie do końca była szczęśliwa. I nawet jej się nie dziwił, jako że wieczna zima stale panowała w Irrisen, a Nazhena z pewnością była mściwa.
- Nie zostawimy towarzyszy broni w potrzebie - powiedział za siebie i Astrid. |
| |