Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2021, 02:47   #312
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację


Leiko jak w odurzeniu szła przez poranne mgły rozpływające się po lesie. Niewiele zostało w jej pamięci szczegółów tego, którymi ścieżkami nocą dostała się do strumyka i teraz przede wszystkim kierowała się przeczuciem w poszukiwaniu swoich towarzyszy. Przeczuciem, które było teraz przygłuszone i w każdym innym lesie skończyłoby się zagubieniem wśród drzew. Jednak znajdowała się w siedlisku tsuchigumo. Kierowała się więc śladem pajęczaków, skupiając się przede wszystkim na swoich własnych myślach, z których nadal nie potrafiła się uwolnić. Miała nadzieję, że Kojiro i Sakusei zaspokoili ciekawość małej miko co do wczorajszych wydarzeń. Ona.. ona nie była pewna, czy miałaby teraz siły i cierpliwość sprostać jej dziecięcym ekscytacjom.

Sen nie przyniósł odpoczynku. Czuła się jak widmo. Nie jak zmysłowa zjawa przyprawiająca mężczyzn o gorączkę, a widmo samej siebie, pusta skorupa ładnego ciała. Pochłonięta esencja demonów wyleczyła jej rany, lecz nie mogła ukoić zbolałej duszy. Miała trudności ze zrozumieniem swoich uczuć i obrazów zobaczonych w koszmarze.
Słabość, kiedy nie była użyteczna w osiągnięciu jej celu, należało ukrywać przed innymi. Nie przyznawać się do niej, być silną i opanowaną. Słabość była tylko przeszkodą. Tak ją uczyła Ma.. Mateczka. Hai, Mateczka. Leiko była grzeczną i posłuszną córką..
Niespodziewany grymas przeciął jej twarz nim ukryła go pod fałszywym, lecz pięknym uśmiechem. Jednak przyjmując nawet najbardziej urokliwy uśmiech nie potrafiła sprawić, aby sięgnął on również jej oczu. Te pozostawały zasnute posępnymi chmurami smutku za utratą czegoś obcego i.. zarazem boleśnie bliskiego.

Ten nastrój podzielała Pajęczyca pozostająca w ludzkiej postaci i stroju łowczyni. Wyglądało na to, że również była opleciona mrocznymi myślami jak chmurami. Rozkojarzona stała pośród swoich pobratymców, którzy w większości byli w bardziej owadziej formie. Prostymi gestami wydawała im proste polecenia: Idź tam, pilnuj tu, obserwuj ten obszar.
Dopiero po dłuższej chwili zauważyła Leiko i skinęła dłonią ku niej.

Łowczyni spod ociężałych powiek zerknęła na Pajęczycę obawiając się, że za jej gestem kryją się kolejne przysługi bądź ponure wieści z Shimody. Aczkolwiek marny nastrój nie przyzwalał kobiecie na ignorowanie gospodyni.. a już szczególnie tak potężnej gospodyni z własną armią reagującą na jej skinięcie palcem.

-Ohayō gozaimasu, Sakusei-san -przywitała ją uzbrajając się w uśmiech i podchodząc bliżej. Powiodła spojrzeniem po dzieciątkach Pajęczycy zarobionych jak.. tak naprawdę to bardziej jak mrówki niż pająki -Pracowity poranek?

- Bardzo niestety. Starszyzna wzywa mnie do siebie. Nie będę mogła udać się z tobą po twojego młodzika. Ale nie zapomniałam o mojej przysłudze.
- odparła z uśmiechem Sakusei kryjąc za nim podobne zmęczenie.- Dam ci małego przewodnika, jak i yojimbo i tragarza w jednym, więc pewnie poradzisz sobie beze mnie z tym zadaniem?

-Tak sądzę. Przy okazji rozejrzę się po tym, co jeszcze zostało z Shimody, mnichów i łowców
-jak również Leiko będzie mogła przeszukać pole bitwy za swoją zaufaną parasolką. Wprawdzie odebrana widmowym strażnikom broń okazała się wczoraj niezastąpiona w walce z białowłosym, lecz nawet taki skarb nie potrafił odwzorować użyteczności parasolki obciągniętej demoniczną skórą. Metalowe płyty były zbyt ciężkie, zbyt.. ordynarne.

-Starszyzna wzywa Cię ze względu na Shimodę? -zapytała łowczyni splatając ręce na piersi i przyglądając się Pajęczycy - Ale Twój udział w zrujnowaniu intrygi mnichów nie powinien być dla nich problemem, ne?

- Iye.
- zaprzeczyła Sakusei kręcąc głową.- Nie jest… bardziej martwi ich to ile istnień zostało poświęconych by rozwiązać ten problem. I pewnie będą chcieli zakończyć nasz udział w tej intrydze. Shimoda jest już za nami. Niech śmiertelnicy zapobiegną katastrofie. W końcu siedmioro oczu po to właśnie jest, ne? By nie dopuścić przebudzenia siedmiookiego… to nie nasza sprawa.
Westchnęła ciężko dodając.- Tchórze mogą wykorzystać sukces w Shimodzie do zwinięcia sztandarów i odwrotu.

- Być może powinnaś powiedzieć starszyźnie, że to pokolenie Siedmiu Oczu jest jeszcze niedoświadczone i nieświadome obowiązków płynących z tego dziedzictwa krwi. Nie każde z nas wierzy legendzie, a jedno wręcz jest jednym z mnichów..
-w głosie mówiącej Maruiken pobrzmiewały nuty zawstydzenia za swe „rodzeństwo”, za siebie samą. Bo czyż i ona sama nie powątpiewała w prawdziwość legendy? Czyż wyuczone przez nią chłodne i logiczne podejście do życia nie czyniło tych opowieści byle.. bajkami snutymi dzieciom przed snem?
-Sama tylko z Ayame-chan nie zdziałałabym wiele w Shimodzie. A dzięki Twojemu wsparciu nie dostąpiłyśmy przymusowego i krwawego zaszczytu zostania.. ah.. „czempionami uwięzionego bóstwa” - słowa Gozaemnona odbiły się echem w jej ustach, które rozchyliła w gorzkim uśmiechu zdradzającym jej myśli.

- Postaram wdusić w gardła tych zaskorupiałych głupców trochę słów prawdy, acz… nie liczę na zbyt wiele. Oni chętnie zrzucają odpowiedzialność na kogoś innego. Dlatego to ja tu dowodzę, a nie jeden ze starszych.- odparła ironicznie Pajęczyca i sięgnęła palcem po insekta siedzącego na pobliskim liściu.




Czerwonego pająka z odwłokiem w kształcie strzałki. Coś szepnęła do niego, gdy ten chodził po jej dłoni.

- Schowa się gdzieś w twoim rękawie, a gdy będziesz potrzebowała pomocy. Powiedz cicho: “Akai sukenifā, pokaż mi kierunek w którym mam iść.” Wtedy on wejdzie ci na nadgarstek i odwłokiem pokaże kierunek w którym trzeba się udać, by dotrzeć do kokonu z twoim towarzyszem broni.- wyjaśniła podając Leiko jednego z jej pomocników.

-Akai.. suken..ifā -powtórzyła bardzo powoli łowczyni, kiedy obserwowała pajączka znikającego w szerokim rękawie swojego kimona. Może kiedyś taki widok będzie dla niej czymś naturalnym, jednak bezwiedne wzdrygnięcie jej ciała świadczyło o tym, że jeszcze nie nadszedł ten dzień.
-Mam nadzieję, że Ayame-chan będzie miała jeszcze siły i.. chęci leczyć kolejnego z moich yojimbo -westchnęła cicho nie do końca będąc zadowoloną z tego, jak bardzo musiała polegać na pomocy swych różnych, barwnych sojuszników -Czy pozostali też już się obudzili? Liczyłam na spotkanie się z nimi przed wyruszeniem do Shimody.

- Hai… twój yojimbo medytuje w pobliskim gaju
- rzekła uprzejmie Pajęczyca, gdy Leiko odruchowo zerknęła za siebie słysząc szelest i widząc “zagrożenie”, które niemal z kocią gracją znalazło się za nią.

Duży i masywny samuraj w czarnej zbroi, uzbrojony w dwie katany i o “twarzy” zakrytej złowieszczym menpō w kształcie czaszki. Zielonkawe spojrzenie zerkające przez otwory maski świadczyły o tym że oblicze ukryte za menpō nie jest ludzkie.
Łowczyni cofnęła się dwa kroki przed tą potężną masą.. na pewno zbroi, nie była pewna co do istnienia pod nią prawdziwych mięśni. Postawność samuraja robiła wrażenie, szczególnie w połączeniu z jego zwinnym i bezszelestnym poruszaniem się. Milczenie też miało swe zalety.

- To jest Sofun. Nie mówi, ale za to słucha i wykonuje polecenia. On ci pomoże przynieść kokon i w razie czego wspomoże w walce. Prawda Sofun?- zapytała pytaniem, a samuraj skinął głową potwierdzając słowa swojej pani.

-Ah.. szkoda, że wczoraj nam nie towarzyszył. Nie pogardziłabym dodatkową parą ostrzy w walce z białowłosym - stwierdziła nasycając spojrzenie tą tajemniczą siłą na dwóch nogach, kolejną sztuczką wyciągniętą z rękawa Sakusei -Sofun, tak? Idź poczekać na mnie na krańcu lasu wychodzącego na Shimodę, niedługo po Ciebie przyjdę.
Po wydaniu tego polecenia rozejrzała się po ich najbliższym otoczeniu, nim ponownie zwróciła się do Pajęczycy -Którędy powinnam iść do gaju?

Sofun skiną głową i ruszył wykonać polecenie, a Sakusei dodała z uśmiechem. - Cóż poradzić. On i jego bracia nie zdołali się przebić na czas do świątyni. Jego potężna siła nie wystarczyła, by mógł przekroczyć kekkai porozstawiane przez mnichów, a nam zależało na czasie, ne?
Po czym wskazała dłonią kierunek.- Wśród pajęczyn znajdziesz wijącą się w górę ścieżkę. Na jej końcu będzie polana i chatka. Twój yojimbo medytuje tam i pilnuje spokoju żony daimyo. Mnisi odurzali ją opium przez wiele tygodni. Miko twierdzi, że miną godziny nim dojdzie do siebie.

-Hai, hai
-pokiwała głową Maruiken, po czym dodała z uśmiechem -Będę niecierpliwie czekała, aby usłyszeć o Twoim spotkaniu ze starszyzną, Sakusei-san.
Tymi słowami pożegnała się z Pajęczycą i ruszyła na poszukiwanie wspomnianej przez nią ścieżki.

Leiko była dzieckiem miasta, z łatwością odszukiwała się w labiryntach wąskich, prawie identycznych uliczek i ten talent niestety nie przekładał się na obeznanie wśród drzew, krzewów i skał. Dlatego pomoc Sakusei raz jeszcze okazała się być niezwykle pomocna, a idąca w ślad jej słów Maruiken znów wpadła w mroczną toń swych myśli.

Żona daimyo była cennym i niespodziewanym znaleziskiem, lecz.. nie była jej siostrzyczką. I sama ta myśl wypełniała łowczynię goryczą, żalem oraz.. trudną do uzasadnienia nieprzychylnością względem uratowanej kobiety. To nie dla niej narażała życie swoje i swoich sojuszników.
Pewną niepewność wzbudzała też w Leiko relacja pomiędzy nią i roninem. Czyżby po takim czasie, po tym wszystkim czego klan dopuścił się wobec niego i jego rodziny, Kojiro nadal czuł na sobie obowiązek dbania o Kashiko-hime? Ah.. przecież młodszy Sasaki nie mógł być na tyle lekkomyślny i śmiały, aby chodzić na schadzki z żoną samego daimyo, prawda?

Korzystając z kolejnej chwili samotności kobieta pozwoliła sobie na cięższe westchnięcie. Dłonią rozmasowała jeden z odrętwiałych barków.

Być może będzie miała okazję się przekonać. Na razie jednak wąska ścieżka wśród labiryntu pajęczyn prowadziła ją ku leśnej przesiece. Wycięta przez drwali polana posłużyła miejscowym do pozyskiwania drewna z lasu. Być może było to mieszkanie cieśli podczas zimowych miesięcy, gdy stawianie domów było niemożliwe? Może. Obecnie chatka zaczęła się już nieco rozsypywać i z pewnością nie zapewniała wielu wygód.
Jej tygrys już uporządkował swoją garderobę i siedział przed wejściem do chatki z obnażoną kataną na kolanach.

Przyglądała mu się z ukrycia zarośli i pajęczyn porozwieszanych na gałęziach drzew. Niewielu mężczyzn wyglądałoby tak dobrze po otrzymaniu podobnych ran, wielu z pewnością nie przeżyłoby takiego spotkania z białowłosym. Ale Kojiro już wiele razy pokazał, że nie jest byle zwykłym roninem. Duch raz jeszcze wymknął się śmierci, ku zadowoleniu samej łowczyni. Niepotrzebnie się martwiła. Przynajmniej ten jeden raz.

Dopiero po dłuższej chwili wychynęła z leśnej gęstwiny i otulona czerwienią kimona nieśpiesznym krokiem zbliżała się ku niemu.

- Czy muszę najpierw pokonać strażnika w pojedynku, aby dostać się do wnętrza chatki? -zapytała przywołując na wargi jeden z tych swoich pięknych, wyćwiczonych uśmiechów.

- Iye. Aczkolwiek nie ma tam nic ciekawego do zobaczenia. Ona śpi i będzie jeszcze cały dzień spać.- odparł z uśmiechem Kojiro przesuwając spojrzeniem po Leiko.- Miło cię widzieć w zdrowiu i jak zawsze zachwycająco piękną. Takiej pokusie ciężko się oprzeć… czyżbyś próbowała mnie odciągnąć od obowiązku? Bo obawiam się, że mógłbym ci ulec.

-Iye
-odparła szybko i zadziwiająco stanowczo łowczyni. Czyżby wczorajsze wydarzenia i dzisiejszy koszmar wpłynęły nawet na jej czerpanie przyjemności z towarzystwa ulubionego kochanka? Odpowiedź pojawiła się zaraz w dość figlarnej postaci -Sam powiedziałeś, że nie muszę Cię wyzywać na pojedynek.. a zatem nawet i na ten najprzyjemniejszy, z którego oboje wyszlibyśmy zwycięsko, ne?
Palcami musnęła swoje wargi rozchylone w uśmiechu. Następnie po uprzednim skromnym zagarnięciu kimona otulającego swe uda, kobieta przykucnęła blisko przed siedzącym roninem.
-Ale cieszy mnie, że mała miko wróciła Ci siły, Kojiro-san -szepnęła przyglądając się jego twarzy wolnej od grymasów bólu.

- Trzeba przyznać, że bez jej pomocy nie wróciłbym do pełni sił tak szybko.- przyznał Sasaki z uśmiechem. A następnie zaczął głośno rozważać.- Jakie masz dalsze plany? Nadal trzymają w niewoli bliską ci osobę. Może przebywać w stolicy, ale… daimyo ma kilka zamków do swojej dyspozycji. A i klasztor czterdziestu i czterech jest dobrze ufortyfikowany.
Zatem uważnie słuchał jej rozmowy z białowłosym, zapamiętał i.. nie zamierzał tego ukrywać. Przedziwnie było słuchać Kojiro mówiącego o jej siostrzyczce. Czuła się obnażona bardziej niż kiedy stawała przed nim całkiem naga i bezbronna.

-Nie wiem co się teraz wydarzy. Jeśli klan dowie się, że to ja jestem odpowiedzialna za zrujnowanie ich planów i za tą rzeź w Shimodzie, to mój powrót do Miyaushiro będzie.. trudny -opuściła ciężkie powieki, aby ukryć przed mężczyzną emocje nazbyt wyraźnie odbijające się w jej złocistych oczach -Siostrzyczka wpadła w ich ręce z mojego powodu i mnisi wiedzą, że jej szukam. Wątpię, aby porzucili dalsze próby schwytania mnie, więc mogą ją ukryć jeszcze głębiej za zamkowymi murami lub.. wykorzystać ją do zastawienia kolejnych sideł.

- Łowca który na ciebie zapolował… nie żyje. Gozaemnon też. Nie żyje nic co mogłoby opowiedzieć mnichom o tym co się stało w jaskini, ne?
- zapytał retorycznie Kojiro i zamyślił się rozważając. - Jasnowłosy ogr widział wchodzące osoby. Ale widział wchodzącą mniszkę i związanego oraz pobitego “więźnia” o twoim wyglądzie. Niemniej, jeśli ona przeżyła, to będą wiedzieli że nie weszła wtedy do świątyni. A skoro ona była kłamstwem, to jej więzień w twojej postaci… prawdopodobnie też.

-Hai, masz rację. Muszę tylko mieć wiarygodną historię dla mojego zniknięcia na resztę nocy..
-stwierdziła Leiko, dla której snucie fałszywych opowieści o sobie i swym życiu było czymś jak najbardziej naturalnym. Tak jak równie naturalnym było zrzucanie masek oraz ucieczka, co teraz niestety nie wchodziło w grę -Jednak czy cokolwiek powstrzyma mnichów przed wysłaniem za mną kolejnych swych bestii? Jeżeli posunęli się do schwytania mojej siostrzyczki tylko po to, żeby sprowadzić mnie na ziemie klanu, to... -westchnęła cicho, dłonią przetarła czoło przymarszczone od wewnętrznego zdenerwowania -..to są bardziej uparci i bezwzględni niż sądziłam.

- Są też skryci. Wszak nie zaatakowali cię otwarcie i cóż… gdyby cię porwał jakiś potwór podczas rytuału w Shimodzie, to przecież nie można winić o to mnichów, ne ? Oni się z Oni nie zadają. Widziałaś kiedykolwiek jakieś Oni w pobliżu mnichów?
- przypomniał jej z lisim uśmieszkiem Kojiro. - Bardzo dbają o pozory, co oznacza że nie czują się pewnie… jeszcze. Gdy spróbują cię porwać, to z pewnością ukradkiem i podstępnie.

Łowczyni gwałtownie otworzyła oczy i skupiła spojrzenie na wargach mężczyzny wykrzywionych w uśmieszku.
-To nie jest pocieszająca myśl, Kojiro-san - mruknęła z wyrzutem, choć ta uraza zniknęła tak szybko jak się pojawiła -Mnisi już pokazali, że nie potrzebują wysyłać za mną demonów, skoro mają te swoje bestie ukryte za maskami samurajów klanu. A Miyaushiro jest duże, łatwo tam zniknąć z pomocą kolejnego Gozaemnona.

- Będą mieli jednak utrudnione zadanie, jeśli będą chcieli to zrobić cicho.
- odparł pocieszająco Kojiro.- No i nie wiedzą o mnie. Ja też tam będę… w cieniach uliczek.

-Hai, hai. O ile tylko nie będziesz zajęty pilnowaniem innej kobiety, ne?
-odparła łowczyni unosząc wysoko jedną brew, kiedy zza głowy ronina zerknęła na chatkę. Następnie podniosła się z niewygodnej pozycji i wygładzając kimono na swych udach, powiedziała -Idę jeszcze się zobaczyć z małą miko, a potem wracam do Shimody po rannego Płomyczka. Kto wie, może przy okazji taka wizyta przyniesie jakieś odpowiedzi.

- Iye. Sakusei obiecała ją ukryć i ufam, że dotrzyma obietnicy. Moja obecność mogłaby przyciągnąć ciekawskie oczy i zbyt luźne języki. Będzie bezpieczniejsza bez mojej opieki.
- odpowiedział Kojiro usypiając nieco jej zazdrość.- Zostanę tutaj do czasu, aż się obudzi, by potem wyjaśnić jej sytuację.

-Być może zdąży się obudzić do mojego powrotu
-odparła tylko Leiko. Dla niej użyteczność wyciągniętej z jaskiń kobiety przyjmowała formę informacji, które tamta mogła posiadać jako żona samego daymio Hachisuka. Żyjąc tak blisko niego i jego doradców, musiała posłyszeć choćby strzępki rozmów dotyczących ich intryg. Musiała zobaczyć coś wartego uwagi.. albo kogoś. Tylko kąski sekretów mogłyby uczynić porażkę Maruiken znośniejszą.
Spoglądając z góry na siedzącego mężczyznę, zapytała -Wiesz gdzie znajdę małą miko i jej opiekuna?

- W świątyni ukrytej w jaskini, tyle że… nie można do niej wejść z bronią. Kami tamtego miejsca, wedle Korogi, nie lubią broni i obrażone mogą odmówić pomocy przy uzdrawianiu.
- wyjaśnił młody lord Sasaki.

-Arigatou - po tym podziękowaniu łowczyni uśmiechnęła się jeszcze do mężczyzny, nim odwróciła się i ruszyła w stronę ściany drzew.

Idąc nie mogła się oprzeć ponuremu wrażeniu, że gdyby tylko Kami raczyli zwrócić swe spojrzenia na Shimodę, to znaleźliby w niej poważniejsze powody do obrażenia się na śmiertelników niż broń wnoszona do świątyni w lesie. Bo czyż stojąca w sercu Shimody świątynia też nie była poświęcona bóstwom? Gdzie zatem kara wymierzona w mnichów i samurajów, którzy zbezcześcili to święte miejsce?
Może Kitsu Ayame znałaby odpowiedź na to pytanie?
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem