- Tak, prawda to. Dzięki Celestiumowi wielu kultystów zostało zniszczonych. To jednak wciąż za mało, aby go o służbę takiemu... - szukał właściwego słowa starając się zrozumieć motywacje kultu chaosu niszczącego wyznawców innych chaosytów. - dziwnemu... bóstwu posądzać bez dowodu. Taki Malal zdaje się być wielce mściwym bóstwem... Jak inaczej nazwać takie... - znowu zabrakło mu precyzyjnego określenia na jakie... - niepojęte niszczenie chaosu. Przed wyruszeniem do Nuln, aby was odnaleźć, powtarzał mi kilkakrotnie, że zemsta nie może być przeznaczeniem. A Malal to... niszczyciel - spojrzał na Petera, który przybliżył im wszystkim wiedzę o zapomnianym kulcie. - I... chyba mściciel? Wszak wojnę przeciw tylko konkretnym siłom chaosu prowadzi.
Celestium długo budował swą pozycję na dworze. W jego działaniu i planowaniu nie dostrzegał Marval bezkompromisowej destrukcji wyznawanie której zburzyłoby mu już dawno karierę. Nie byłoby mu wcale łatwo ukrywać się tak dobrze i tak długo w takiej filozofii obliczonej na ślepe niszczenie, a która jednocześnie latami buduje i umacnia reputację, sojusze, wpływy i zaufanie. Bynajmniej pasował do człowieka zagubionego w czymkolwiek, wszak nazbyt trafnie odgadując to co ukryte w gwiazdach... Im więcej słuchał i myślał na temat astrologa, tym mniej rozumiał, a wątpliwości miał co większe wobec każdego wariantu. Nie ukrywał, że niezwykle go to irytowało.