Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-01-2021, 14:48   #119
Brilchan
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Po śmierci pani Ani - przy karetce.

Łukasza lekko zamurowało. Idąc do ośrodka spodziewał się pentagramów, ogni piekielnych, ale na pewno nie Czarnego konia przecinającego ludzi na pół! Momentalnie zapomniał o swoim plecaku, nie było w nim nic, co by mu pomogło w walce z tym czymś. Czyżby znowu, co poganie, co te wiedźmy? Poklepał się po kieszeniach, Łzy Marty - Anioła były na swoim miejscu, tylko jak ich użyć. Drugą ręką wyjął scyzoryk i otworzył ostrze. Stosunek wielkości Łukasza ze scyzorykiem do jeźdźca na koniu był jak pigmeja do zawodnika sumo. A stosunek sił Zielińskiego do napastnika? Ta różnica była jeszcze większa...
-, Co powiecie na kradzież karetki i jazdę do ośrodka? I to biegiem.
- Biegnijcie! Ja spróbuje go spowolnic. - Powiedziała Olga wyjmując kilogram soli i usypala wokół siebie krąg. Wygrzebała krucyfiks z plecaka. Zamknęła oczy modląc się.
- Panie Boze prose pomoz mi uratowac kolegow i skopac tylek zlu. Oddaje Tobie swoje zycie. Amen. - Powiedziała i wyciągnęła z plecaka butelkę po ludwiku z woda święconą. Odbezpieczył plastikowy Dziubek. Była gotowa na ostateczne starcie z końskim przeznaczenie.
Otworzyła oczy.
- No dawaj ogieze!
- Rozbiłem się dzisiaj dwa razy, nie wsiadam do pojazdu mechanicznego, bo, te kurwy chyba rzuciły klątwę na wszystko, co jest nie z czasów króla ćwieczka! Zresztą Koń i tak by pewnie dogonił i rozczłonkował ambulans - Powiedział Adam puścił dłoń Feliksa i zaczął przedstawienie.

Łukasz chwilę się zawahał, nie wierzył w powodzenie Olgi, a Adam…
Ringing of Division Bell has begun
Zmienił Plan:
- Olga! Jestem z tobą! - Rozejrzał się za jeźdźcem i za tą cholerną dziewczynką. Czy to pod wpływem impulsu, a może wpływ i zdecydowanie Olgi sprawiły, że i Łukasz poczuł zew krwi? Skoro zabicie wiedźm ich czasowo uratowało, to może… popatrzył na królika i mocniej ścisnął scyzoryk. Jak to jest jakiś pogański bożek, to nie będzie miał łatwo?

Przy czym Łukasz nigdy nikogo nie zaszlachtował.
- Olga, daj tą wodę - zamierzał jeszcze skropić nią scyzoryk. Ale czy to pomoże?

Olga rzuciła butelkę po ludwiku
- Palec Marty tez chcesz? - Zapytała dla pewności.

-, Co do?! - Wyrwało się Mai, na widok tego, co zrobił jakiś szaleniec na koniu. Zupełnie nie było czasu na myślenie o tym, ale to nawet lepiej, może przynajmniej obejdzie się bez psychiatry.
Krawiec w przeciwieństwie do reszty nie planowała niczego i tylko zareagowała na nową sytuację. Z Dobrawą w ramionach przeniosła się w bok, stojąc tuż obok ambulansu i używając samochodu, jako osłony przed jeźdźcem. Musiała tylko trzymać się i Dobrawę tak, aby auto stało między nimi i napastnikiem, a powinny być względnie bezpieczne.
- Dzwońcie po policję! - Rzuciła ogólnie, nie wiedząc, do kogo konkretnie miałaby się teraz zwrócić o pomoc.
- Nie, daj wodę - Łukasz polał przez dziubek ostrze i oddał butelkę - a policja.... Na nich bym nie liczył.

Po ataku na panią Anię koń stanął dęba. Głośno zarżał. Kaptur zsunął się z twarzy jeźdźca. Wnet wszyscy ujrzeli nastolatka, którego mniej lub bardziej kojarzyli sprzed Plebanii. Ratsław, choć chyba tylko Olga znała jego imię. Zdawał się jednak jakiś inny. Wokół niego była zupełnie inna aura nie z tej ziemi. Ciężko było powiedzieć, z czym mogła być związana. Zdawała się gorąca, gęsta… Wzywała ich krew, poruszała osoczem w ich ciałach. Tuż po zabiciu pani Ani Ratsław odjechał prosto w drzewa. Dobrawa - teraz już wolna - przytuliła się do Mai.
- Mój brat mnie uratował przed wstrętną satanistką! - Powiedziała do dziewczyny. - Maju, uciekajmy do obozu. Tam Ratsław do nas dołączy.
Tymczasem z mroku wychynął Jeździec.
Ruszył prosto na Olgę, ale wyminął ją. Może nie chciał zabijać dziewczyny, choć zdawało się to mało prawdopodobne, gdyż z Anią nie miał takiego problemu. Czyżby krąg soli pomógł? Albo krucyfiks? Ominął również Adama. Ruszył na Łukasza. Czarna lanca była w niego wycelowana. Łukaszowi udało się odtrącić ostrze swoim sztyletem, owinął również biczem ramię Ratsława. Ten syknął, ale nie zraniło go to. Woda święcona najwyraźniej była zbyt słaba… Impet odrzucił Zielińskiego na bok. Uderzył boleśnie o ziemię. Jego głowa walnęła o kamień. Przeżył, ale poczuł potężne zawroty głowy. Potrzebował sekundy, zanim odzyskał władzę nad sobą.
Maja tymczasem nie dowierzała własnym oczom i uszom.

Tymczasem Ratsław ponownie zniknął pośród lasu…
- O Jezuuu - Łukasz jęknął. Przed sobą widział światło latarni. Przed sobą? Obrócił głowę - Ała - rękę pomacał głowę. Leżał na ziemi… żył…, ale to się mogło zmienić. Ostrożnie obrócił się na brzuch, potem na kolana i opierając się o słupek barierki powoli wstał, najpierw niepewnie, potem, jako tako stabilnie. Lekkim slalomem przeszedł do karetki, lekko nieprzytomnym wzrokiem spojrzał na tą małą kurwę:
- Brat ty jędzo?
- To mój brat! - Odkrzyknęła Dobrawa. - I lepiej uważaj! Bo jak mi zrobisz krzywdę, tak jak twoja mistrzyni chciała, to też ci zrobi kuku - dodała.
Następnie schowała się za Maję.
-Kogo nazywas satanistka Ty maly kulwisonie! - Warknęła Olga, ale póki, co nie wylazła z kręgu. Dobry krag nie jest zły.
-Zaatakowaliscie Piotrka jak biedak chcial sie odlac! Splugawilscie kosciól czarcie syny. - Dziewczyna splunęła krwią.
- Olga, to nie pomoże - Maja zaapelowała o spokój. Odwróciła się do dziewczynki i kucnęła, aby spojrzeć jej w oczy.
- Dobrawo, nikt tutaj nie chce cię skrzywdzić - zapewniła. Miała dodać, że pani Królik też nie chciała, ale uznała, że lepiej nie wykładać wszystkiego na raz.

- Haha moc Broadwayu i Boga BITCH! Suck on that! - Adam krzyknął za chłopakiem.

Po chwili podszedł w kierunku karetki chciał wskoczyć do środka i poszukać jakiegoś żelu powinni mieć coś co używają przy defibrylacji a przy braku pewności czy dostatnie swój bagaż będzie potrzebował czegoś do realizacji planów z Feliksem… Nie jeszcze nie teraz! Wciąż byli w niebezpieczeństwie! Zanim zaczął szabrować karetkę odezwał się do młodej
- Słuchaj dzieciaku jak ci tam było? Dobrawa? Wiem, że jesteś jakoś powiązana z tą magią pogańską, ale nie chce robić krzywdy dzieciom, więc mnie nie zmuszaj dobra? Nie zamierzam ci grozić, ale jeśli twój królik rzuci mi się do gardła albo, jeżeli ty zaczniesz świecić oczami i wyciągać magiczne laleczki paraliżujące będę musiał się bronić jasne? - Próbował spokojnie tłumaczyć dziecku.
- Wypraliście mózg mojej dobrej koleżance Marcie nie chce żeby jej się coś stało, ale skoro jest szczęśliwa żrąc ziemniaki na potęgę i pokonując cukrzycę dzięki mocy waszego bóstwa to nie będę stawał na przeszkodzie jej szczęściu, choć odbieracie ją rodzinie kocha, co nie jest miłe, ale jest prawie dorosła niech robi, co chce… Dobrawo chce cię puścić wolno żebyś przekazała ode mnie bratu informacje zgoda? Tak naprawdę, nie wiemy, co się tutaj dzieje my nie jesteśmy Satanistami Cyan to tylko mój nauczyciel historii z mojego liceum to, co się stało z tymi waszymi Babami to przykry wypadek jak wjechaliśmy do Rowów to dopadły nas koszmary mnie doprowadzały do szaleństwa prawie, próbowałem wyjechać z Rowów, ale rzucili na nas klątwę, że nie możemy stąd odejść… Słuchaj nie chciałem robić krzywdy twoim babkom, ale oszalałem przez waszą magię, jedną zabił przypadek, drugą zabił Anioł osoba, która sprowadziła Anioła już nie żyje, podobnie jak mój kolega, ale ja nie mam z twoim bratem ani z twoim bożkiem kosy! Nie dołączę się do waszej sekty, bo nie lubię ludowych klimatów, ale chce żebyście sobie żyli, bo Marta Perc was potrzebuje żeby być szczęśliwą jasne? Ja po prostu chcę pójść do tego jebanego obozu i zmusić historyka żeby zdjął z nas jebaną klątwę jasne mała? Jeżeli twój brat chce mordować historyka to droga wolna! Szkoda, trochę, bo przystojny chłopak zaprosiłbym go na kawę, ale w sumie mam narzeczonego… W każdym razie przekaż mu dzieciaku, że nie mam nic do niego to, co stało się na Plebanii było tragedią. Jeżeli dacie radę zdjąć tą cholerną klątwę to jeszcze dzisiaj wyjdę z waszych Jebanych Rowów na piechotę i więcej mnie tutaj nie zobaczycie wrócę sobie do Ameryki a w czcicie wasze Bożki przedchrześcijańskie po krzakach nic mi do tego róbcie, co was czyni szczęśliwymi mała! - Zakończył z uśmiechem

Dobrawa zamrugała kilka razy. To było dużo słów. Wychynęła zza Mai.
- Masz ładne włosy - powiedziała. - Takie kolorowe. Mogę dotknąć? - Zapytała.
- Możesz, jeżeli obiecasz mi na Trójgłowa, że nie chcesz mi wyrwać włosów żeby potem rzucić na mnie klątwę?
Feliks zerknął na Łukasza, który nie bał się podejść do dziewczynki.
- Trzymaj się stary - szepnął. - Ten jeździec pewnie zaraz wróci… - zawiesił głos.
Słysząc jednak słowa Adama, zerknął w jego stronę.
- Masz narzeczonego…? - Zawiesił głos.
Dobrawa pokręciła głową na słowa Adama.
- Nie, po prostu wyglądasz jak tęcza - uśmiechnęła się lekko do Wakfielda
Adam uśmiechnął się i ukucnął przy dziewczynce i pozwolił się pogłaskać.
- Widzisz zaufam ci nie musimy być wrogami wszyscy coś dzisiaj straciliśmy chyba przez Cyjanów?
Uśmiechnął się do Feliksa.
- Too soon or too much ? Wolisz fuckbuddies? Wybacz, Feliks, ale zaraz możemy umrzeć rozumiem, jeżeli nie chcesz etykiet i do niczego cię nie będę zmuszać, ale po tym, co mi powiedziałeś nasz status publiczny chyba nie jest taki ważny? Szczególnie, że i tak nie będziesz dillował, kuuu…- Chciał przekląć, ale doszedł do wniosku, że już dość naprzeklinał przy dziecku, więc w ostatniej chwili zmienił słowo - Kurka Wodna za dużo gadam masz jakieś Valium czy coś na wyciszenie? Albo ty ratownik! Weźcie mi coś dajcie, bo zwariuję...

- Żadnego Valium - odpowiedział Feliks. - Musisz być w pełni przytomny, inaczej będzie nam dużo ciężej… Nie będę mógł zaopiekować się tobą, jeśli po drodze zaśniesz i stoczysz się do rowu… i nie, to nie miał być żart w związku z tym, że jesteśmy w Rowach - przewrócił oczami. - Po prostu, jeśli masz odwagę, żeby przy innych nazywać mnie swoim narzeczonym, to powinieneś również ją mieć, aby po poprosić mnie o bycie twoim mężem. Nie w ten sposób wyobrażałem sobie moje zaręczyny - mruknął pod nosem.
Ratownik leżał nieprzytomny w kałuży moczu. Chyba widok pani Ani kompletnie zmiótł go psychicznie. A w każdym razie widok jej śmierci.
- Felix Darling I don’t want to get totally hammered just a little something, something, to Take the edge off… Serio, tam na Plebanii mało nie uciekłem w las, czuje, że odpływam, dobrze wiesz, że nie jestem stabilny psychicznie, not throwing stones Sweetie but you did not help, cały czas czuje, że moja psychika zaraz się roztrzaska, jeżeli czegoś nie wezmę stracę rozum i albo zacznę zabijać albo ucieknę w las i do końca życia będę robił komedie Del Arte dla wiewiórek! Ten słowotok, to też jeden z objawów, dwa razy wydawało mi się, że jestem na scenie, odklejam się od rzeczywistości I need help STAT!- Powiedział a w jego oczach można było zobaczyć Paniczny strach.
Tymczasem Dobrawa również się odezwała.
- Gdybyście nie byli satanistami, to, dlaczego zniszczyliście naszą barierę! - Powiedziała dziewczynka i wydęła usta. - Bez was żaden satanista nie byłby w stanie nigdy trafić na nasze pomorskie ziemie! - Spojrzała oceniająco na Adama i wyciągnęła rękę. Chyba chciała go popatać po głowie, nawet, jeśli gniewnie.
Adam podsunął jej swoją głowę. Dziewczynka wreszcie je pogłaskała. Spojrzała na swoją dłoń, ale z żalem spostrzegła, że nie pozostały na niej tęczowe drobinki. Następnie przeniosła wzrok na Maję. I Olgę. One też miały takie piękne, kolorowe włosy.
- Też takie chce - mruknęła pod nosem.
- Dobrawo przysięgam ci na moją nieśmiertelną duszę, moje tęczowe włosy i co tylko jeszcze chcesz, że nie mam zielonego pojęcia, o czym, mówisz! Jesteśmy uczniami liceum Św. Jana Chrzciciela mieliśmy tu przyjechać na wycieczkę szkolną. Kiedy wjechaliśmy na teren Rowów zaatakowała nas wasza magia a jak chciałem się stąd wynieść okazało się, że zabije nas klątwa na tych kartach - Wyciągnął swoją kartę Losu żeby jej pokazać?

Dobrawa wydęła usta.
- Od wieków prawdziwie wierząca osoba innego wyznania nie mogła wejść na teren Pomorza - powiedziała. - Nie mieliśmy tu nigdy żadnych Ceynów, żadnych satanistów - dodała dziewczynka. - Ale to wy i przez wasz autobus bariera runęła. Babcia mi to wyjaśniała, ale ja to słabo rozumiem. Marta lepiej wyjaśniłaby wszystko - mruknęła pod nosem. - Chodziło coś o to, że taka mieszanka osób najróżniejszych, najmocniejszych wyznań wbiła się klinem w miejscowość i udało jej się naruszyć porządek Trzygłowa. W kupie siła - dodała. - Babcia dodała, że to niemożliwe, aby przypadkiem był taki skład autobusu. Żeby tyle różnych, wręcz idealnie dobranych osobowości znalazło się w jednym miejscu i czasie. I to akurat w naszych Rowach! Ciężko uwierzyć, że nie zgodziliście się na plan Satanistów! Musieli wyszukać takie potężne jednostki jak wy. Nie uwierzę, że zrobili to bez waszej zgody. I niczego nie zauważyliście - dziewczynka wydęła usta.
- Te twoje babcie też nas chciały zabić bez naszej zgody. Jest tak samo zła jak twój cholerny brak i te jędze! - Dopiero teraz Łukasz zauważył, że dłoń, którą wcześniej dotykał czachy ma we krwi. Dotknął ponownie, chyba już przestawało krwawić - Ała.
-, Kiedy chciały was zabić? - Zapytała dziewczynka. - Poza tym to wy nas najechaliście. Nie odwrotnie.
- No to mówię ci, że my nikogo nie najechaliśmy! To miała być wycieczka szkolna! Jeżeli faktycznie nas dobrali do jakiś satanistycznej orgii to nic o tym nie uprzedzali - Powiedział Adam i zaczął się zastanawiać, że w sumie satanistyczna orgia to nie najgorszy pomysł… Nie chcąc dostać wzwodu przy dziecku porzucił te rozmyślania i znów zaczął gadać:

- Dobrawo, czy gdybym był Satanistą to czy uratowałby mnie anioł? Czy modliłbym się do Boga, który jest wrogiem szatana?
- To niewiele lepiej - odpowiedziała Dobrawa. - Ratsław mówi, że Chrześcijaństwo zniszczyło Polskę w 966 roku, a ja mu wierzę. Bóg, Szatan, jeden pies - powiedziała i wydęła usta. - Jak jesteście skoliga… skoli… jak jesteście przyjaciółmi i z jednym, i z drugim, to podwójnie źle! - Dziewczynka zdawała się na skraju płaczu.
- Skoligaceni, czyli złączeni, połączeni w jakimś związku chyba tak to się mówi? Słuchaj przed przyjazdem tutaj ja byłem ateistą. Nie wierzyłem w żadne religie, no, ale jak twoja Babcia dosłownie wydusiła ze mnie duszę, przybył Anioł żeby mi tą duszę wrócić do ciała to się zaczyna wierzyć. Wybacz mi, ale mnie nie obchodzi Polska i jej los. Szczerze mówiąc, nienawidzę tego kraju i tej całej chłopsko - wiejskiej stylówy. Nie dołączę do waszej sekty, ale nie chce być waszym wrogiem, bo Marta Perc to moja dobra koleżanka, jest najwyraźniej z wami szczęśliwa, a ja chcę żeby była szczęśliwa. Twój brat jest przystojny a z ciebie miłe dziecko nie zamierzałem cię najeżdżać ani psuć twojej bariery ktoś mnie wykorzystał. - Próbował wyjaśnić.

- Felek, Sinnerman, grajku na tamburynie, odpal jakieś towar na wyciszenie, bo za dużo gadam - Potrząsnął głową i parsknął jak koń. Spróbował skupić się na zgubionym wątku podstawił kartę tarota przed twarz Dobrawy.
- Te karty zobaczyliśmy, dopiero jak próbowaliśmy wyjechać z Rowów w tej karetce, koperty, w których nam je dano zapłonęły magicznym ogniem i nagle zrozumiałem jakoś podświadomie, że jeżeli nie wrócimy do Rowów to umrę. Mówisz, że silne osobowości są potrzebne? Cóż, to by tłumaczyło, dlaczego Cyan został nauczycielem w liceum ciężko znaleźć kogoś z wyraźniejszymi osobowościami niż hałastra w naszej budzie! - Roześmiał się.

Miał wrażenie, że zdecydowanie za dużo gada, niech się inni wypowiedzą, bo chyba był zbyt intensywny dla małej (Jak zresztą zawsze i dla wszystkich) wskoczył, więc do wnętrza karetki szukać żelu i jakiś środków na uspokojenie, jeżeli przy okazji uda mu się rozszabrować jakieś leki, kurtki, opatrunki czy te ostre narzędzia, co uszkodziły Panią Anię podczas powrotu do Rowów to też weźmie. Chuj wie, co się może przydać tej szalonej nocy
“Seksu z księdzem nie, dragów nie, uspokajaczy też nie! Serafin mi świadkiem, że przez tego Felka oszaleję! Pies ogrodnika! ” - Narzekał w myślach Wakefield.

Olga słuchała i uszom nie wierzyła.
- Splugawiliscie kosciół poganskie satany i pzysla za to kara, proste jak but. A teraz z laski swojej spadajcie do wasych zawsonych nor lizac rany. My idziemy zabic ludzi od kart. Ludzi ktorzy nas tu uwiezili, powyrzynamy ich wsystkich z boska pomoca. Bo jestesmy jak ci piepseni swieci. Amen! - Powiedziała twardo Olga obserwując las i karetkę. Koń mógł wrócić w każdej chwili muszą być na to gotowi.

Wnet pogańska muzyka zrobiła się głośniejsza. Coś zaszumiało w leśnej gęstwinie. Tętent kopyt. Miarodajny, rytmiczny. Przypominał wskazówki zegara, które nieubłaganie podążały po tarczy. Aby dotrzeć do ostatecznej godziny. Ostatniej sekundy wszystkich zebranych…
Ratsław ruszył na Olgę, jednak na drodze stanął mu Feliks.
- Nie pozwolę ci! - Wrzasnął gniewnie.
Ale nie miał, co dokładnie zrobić, w jaki sposób zatrzymać jeźdźca. Ten wbił lancę boleśnie w jego ramię. Popłynęła struga krwi. Następnie przejechał dalej i dziabnął w bok Maję.
Dobrawa stała oniemiała. Nie chciała, nie spodziewała się tego.
- Ratsław?! - Zapytała. - Przestań, Ratsław!
Ale ten zniknął pomiędzy drzewami…
Choć zdawało się, że wnet powróci.
- Adam, opatrunki! - Krzyknął Trzebiński. - Ambulans! Błagam!
Wykrwawiał się.
- Nie, nie, nie - Dobrawa kręciła głową.
 
Brilchan jest offline