Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2021, 21:09   #82
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Bartosz:
- Ciekawa odpowiedź. Jak wielu tak uważa tam skąd pochodzisz? - zapytał głos wciąż nie prezentując żadnych emocji. W tym momencie osiłek poderwał się i zaczął uciekać w kierunku Hoer. Postać z pałką w pierwszym momencie jakby rzuciła się do gonitwy, ale zamarła w pół kroku. Wyprostowała się i zaczęła rozglądać. Zdjął kaptur, ale pod nim była głowa owinięta czarną szmatą zasłaniającą wszystko oprócz oczu. Skóra jego była granatowa, choć... to mogła być po prostu jakaś farba lub tatuaż. Oczy lekko połyskiwały w ciemności - efekt ten był widoczny dopiero po zdjęciu kaptura. Zwróciłeś uwagę, że postać miała zatrważająco mały nos - prawdopodobnie rojlige.

Następnie postać zabrała swojego jeńca i oddaliła się na północ. Nawet jakbyś chciał podążać za nim to coś cię blokowało. Prawdopodobnie odległość od miejsca, gdzie straciłeś przytomność. Wciąż czułeś wzrok swojego niewidocznego rozmówcy.
- Kto stworzył ludzi w waszym świecie? - rozmówca oczekuje konkretnej odpowiedzi i jeśli będziesz kluczył i opowiadał o różnych możliwościach to dopyta w co ty wierzysz.

Jednocześnie masz wrażenie, że wszystko to jest zaaranżowane tak, aby przeciągnąć twój pobyt w tej "wizji". Jednak czemu? Twój rozmówca - chyba - nie był wszechpotężny, a jeżeli umiał czytać w twoich myślach to nie dawał tego po sobie znać.

Daniel:
Było bardzo źle. Stan fizyczny większości z tych ludzi pogarszał się z każdą mijającą sekundą. Tak jakby coś odbierało im życie po wykrzyczeniu jakichś straszliwych treści do uszu. Większość wyglądała na przerażonych, inni nie wiedzieli co się z nimi dzieje, a byli i tacy, którzy nijak nie wyglądali - jakby byli bardziej martwi niż żywi. Fydlon nie wymagał zbytniej uwagi. Wymamrotał tylko imię rudowłosej dziewczyny, którą i tak zamierzałeś zająć się zaraz po nim.

Początkowo zabrałeś się do tego ratowania jak przystało na osobę obeznaną z szeroko pojętą nowoczesną medycyną, ale ku twojemu zdziwieniu stan zdrowia dziewczyny polepszył się dzięki samej twojej obecności. Rozejrzałeś się po "chorujących". Byli wśród nich starzy i młodzi. Kobiety i mężczyźni. Wszyscy przyszli powitać was, choć przecież nie wiedzieli kim jesteście. Na Ziemi gnałaby ich w przeważającej części ciekawość, ale tu... czułeś, że byli dla was życzliwi, a gonitwa za sensacją nie jest ich domeną (a przynajmniej nie większości z nich). W momencie rozpętania się wichury wciąż chcieli uczestniczyć w powitaniu, a nie wracać do domów zabezpieczyć swój dobytek.
- Nie ocalisz ich wszystkich. - powiedział głos po polsku, który przyprawił cię o ciarki. Był beznamiętny. Tak jakby referował niepodważalny fakt. - Twój kolega nie chciał dokonać wyboru kto ma żyć, a kto ma umrzeć. Jesteś od niego silniejszy? Dokonaj wyboru, a większość, może wszyscy, przeżyją. Odmów wyboru, a większość umrze, a może wszyscy umrą. - nikt inny nie słyszał tego głosu, choć to nie była żadna telepatia, a przynajmniej tak ci się wydawało. Podobnie byłeś pewien, że to nie jest działanie żadnego translatora i to nie jest głos Filipa Siano. [listę obecnych powinienem dokończyć jutro]

Gwybed:
[czekamy na Aleksandra i Mirosława; skontaktuję się z nimi na PW]
 
Anonim jest offline