Sigimund & Eryk
Eryk stłumił w sobie chęć walenia miotaczem na około siebie ...
Słowa Sigmunta wydawały się tłumić agresje wskazując jednocześnie całkiem niezły sposób wyjścia z opresji ...
Zielony całkiem nieźle radził sobie w ciemnościach statku a jego zręczność pozwalała na ciuchy rechot pobłażliwości z ogromnego marina ...
Płomienie wydobywające się z miotacza Marina rozświetliły spore pomieszczenie .
Eryk mógł zobaczyć wnętrze statku .
Wydawało się ze cały statek to jedna wielka kabina ... z tyłu niczym otwarte palenisko widać było generatory i silnik który pozwalał na dotarcie statku aż tutaj ... Dalej znaczna cześć pomieszczenia była pusta ... metalowe zaczepy ( w jednym z takich magnetycznych zaczepów utkwił topór Eryka ) , Były dwa miejsca na pojazdy .
Dwa wielkie fotele ( naprawdę wielkie , najprawdopodobniej jeden z orków pilotujących statek był prawie dwa razy większy od człowieka ... ) oddzielone były od „przedziału garażowego „ rzędem stojaków ( najprawdopodobniej było to miejsce gdzie leżało bron podczas lotu ) .
Na ścianach , nieregularnie rozwieszone były stalowe siatki ... można było przypuszczać ze właśnie w owych siatkach reszta orkow przyleciała tutaj .
Całe pomieszczenie wypełnione było orczymi odchodami które mieszały się ze sporej wielkości górka nieco zepsutego mięsa ... Zapewne mięso było prowiantem orczej bandy ...
To wszystko w pierwszej chwili zobaczył Eryk ... a częściowo tez stojący na zewnątrz statku Sigmund .
Jednak bardziej interesowało go to czy ogień z miotacza dosięgnie małego kurdupla ...
Po chwili ... Eryk mógł uśmiechnąć się z zadowoleniem ...
Struga ognia którą plunął flamer dosiegnęła niewielką postać ...
Przeraźliwy kszyk wypełnił pomieszczenie ... {płonący stworek rzucił się najpierw w kierunku wyjścia ...
Jednak gdy spostrzegł stającego w wyjściu Sigmunda celującego w jego stronę z pistoletu gwałtownie zmienił kierunek ( przy okazji unikając pistoletowe strzały Marina ) i pędził w stronę stojaków na bron ... jednak najwidoczniej obrażenia zadawane przez płonący wciąż ogień były na tyle poważne ze mały grethien padł w połowie drogi ... pozbawiony przytomności ...
Ogień płonął jeszcze żywo ... kończąc uśmiercanie zielonego .... |