Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2021, 10:59   #45
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację

Zachęcony postawą króla i zadowolony z końca ceremoniału Rogacz również nałożył sobie słuszną porcję mięsiwa, kawał słonego ciasta do maczania w sosie i z przyzwyczajenia jakieś warzywo. Sięgnął też po dzban i zaczął sobie nalewać jednak tknięty jakąś myślą, lub może nakryciem swej miłej sąsiadki zmitygował się i mruknąwszy coś, zaproponował jej nalanie napitku. Dopiero potem nalał sobie i wręczył dzban Zwinnorękiemu.
- Biesiady… - mruknął cicho do podziwiającego oparcie krzesła, chłopaka. Wszystkie krzesła były z wysokimi oparciami. Żółtawe końskie popiersia po obu stronach każdego patrzyły na siebie, lub odwrócone były łbami za zewnątrz.
Humoru mu jednak obyczajność tak suto zastawionego stołu królewskiego nie ważyła nijak. Zaraz też odezwał się głośno.
- Troje nas jest tu dziś z tamtej szóstki. Zatem każde chyba winno po słowie choć opowiedzieć. Yaraldiel? Byłaś na dworze pierwsza. Zaczniesz?

Elfka spojrzała najpierw na Cadoca. Skinęła doń głową i zwróciła spojrzenie swych niebieskich oczu na króla.
- Pozwolę sobie więc nie tylko zacząć, ale i później dokończyć opowieść, gdyż przynoszę wieści od niejakiego Imhara Donośnego, o którym jeszcze w tej historii usłyszymy - powiedziała spokojnie, sięgając po kilka owoców.
Yáraldiel opowiedziała sam początek historii, zostawiając najciekawsze kąski dla Cadoca oraz Eiliandis. Mówiła łagodnym tonem, rzeczowo, nie odbiegając od tematu, ani też nie koloryzując. Opowiedziała o tym jak natknęli się na opuszczone gospodarstwo, w którym bezskutecznie poszukiwali jakichś poszlak, by niedługo później znaleźć ich aż nadto w drugim gospodarstwie.
- Mężczyzna umierał, niewiele mogliśmy dla niego zrobić, prócz obietnicy pomsty na bestii, która wybiła jego przyjaciół. - Tutaj ton głosu elfki stracił na łagodności, kiedy opowiadała o tym epizodzie. Stał się poważny i smutny. Zamyśliła się, co było znakiem dla kolejnej osoby, by przejęła opowieść.

Rogacz w trakcie powieści doceniał smak upolowanego przez króla dzika. Nie codzienną strawą było dla niego mięsiwo a już w szczególności tak mistrzowsko wypieczone, czy jak w przypadku wołowiny, zamarynowane. Spojrzał w kierunku Eiliandis gdy elfka wspomniała jaskinię na pogórzu i pohamował nieco apetyt. Zapowiadało się, że czasu będzie dość, a poza tym taka bliskość takich osób jak królewska para sama w sobie była swoistego rodzaju ciekawą strawą dla człowieka, który Wielkość poznał miarą Czarodzieja.
- Nie było czasu grzebać zmarłych - ponownie zerknął w kierunku Gondoryjki, która wonczas pokazała siłę swojego głosu - Ale skryliśmy ciała i pognaliśmy śladem bestii. Wyraźne na świeżym śniegu tropy powiodły nas w górę w głąb jaru, który zwą Przeklętym Wąwozem. Miejsce to… - Cadoc zawahał się i skrzywił - Wejścia strzegły stare rzeźby. A niektórzy z nas głos z głębi słyszeli. Ja niczego. Dopiero później. Nie zaszliśmy jednak daleko gdy wyszli nam na przeciw łowcy z klanów. Pod wodzą Imhara Donośnego. I oni przyszli tam śladem potwora. Nie tylko ludziom z nizin dał się on bowiem we znaki. Wspólnie ruszyliśmy ku jaskini. Nie jedyni jak się okazało. Ulfur ze swoimi ludźmi też przybył. Krwi Dunlandczyków jednak łaknął on tego dnia bardziej niż trollowej. Chciał byśmy z panią Eiliandis uderzyli na nich… - Zawahał się. Skrzywił na wspomnienie tamtej chwili. Chciał ponownie pochwalić przed królem swą towarzyszkę podróży… Słowa jakoś przestały mu się układać. Sam nie wiedział czemu. Potrząsnął więc jak pies głową i uśmiechnął się nieprzyjemnie - Tom mu powiedział, co o nim myślę. I szybko pożałowałem, bo już i mnie w swych planach dołączył do Dunlandczyków. Już się do walki z nim sposobiłem, której niesposób było wygrać. Gdy pani Eiliandis jako smardów z kijkami nas zrugała, że obu poszło w pięty. A i ludzi jego wstyd jakiś ogarnął, że tak krwi łaknęli. Więcej nie rzeknę jednak. Niech ona mówi.

Gondoryjska uzdrowicielka odstawiła kielich.
- To plugawe miejsce ze swoimi podszeptami sączącymi jad w duszę nie tylko na ulfurowych źle podziałało. W zaroślach kryła się jeszcze jedna osoba żądna krwi, ale i ona zdołała się opanować. Choć nie podążyła za nami do leża trolla. A i my sami, co ze wstydem przyznaję daliśmy ujście temu jadowi, choć tylko słownie. Koniec końców razem z Ulfurem na bestię ruszyliśmy. On niestety pierwszy w starciu padł dając innym szansę na zadanie ciosów - tu Eiliandis jak mogła najdokładniej opisała całą walkę. - Decydujący cios zadał Rhuné syn Rhudela. Jego włócznia utkwiła w cielsku bestii - urwała nagle opowieść i rozejrzała się po sali jakby szukając młodego syna Rohanu. Nie było go niestety między nimi. - I to był koniec - dodała by zwieńczyć swą część opowieści.

Zwinnoręki nie skorzystał jak dotąd ze specjałów królewskiego stołu. Odebrał wprawdzie z rąk Rogacza podany sobie dzban i napełnił kubek - rozlewając przy okazji nieco złocistego trunku na deski stołu, które to marnotrawstwo ciemnowłosy góral skwitował zauważalnym zmarszczeniem brwi - ale jego talerz pozostał pusty. Zawieszając wzrok na twarzach kolejnych mówców, chłonął opowieść, czasem poruszając bezgłośnie ustami, jakby powtarzał zasłyszane słowa czy imiona.
Książę Theoden zadbał by Gléowyn nie brakło niczego, podając napitek i jadło. Dziewczyna podziękowała cicho, by nie przeszkadzać Bractwu w opowiadaniu. Słuchała uważnie historii, skubiąc od czasu do czasu jakiś kąsek z talerza. Nie zwracała jednak uwagi na to co jadła. W myślach układała już melodię i dobierała rymy do swojej ballady.

Po ostatnich słowach Gondoryjki nastała cisza przerywana jedynie trzeszczeniem gnata w szczękach dużego psa, który leżał w cieniu tronu.
- Piękna i smutna to historia. - przemówił Thengel. - Choć dobrze się skończyła, to nie bez najwyższej ofiary Ulfura. Oddać życie w obronie współbraci to rzecz chwalebna. Jeszcze raz wam dziękujemy. Wielu naszym poddanym i ukochanym koniom na pogórzu oszczędziliście okrutnego losu. Mądrość zwyciężyła nad nienawiścią. - uśmiechnął się w kierunku uzdrowicielki. - W jedności siła! - z uznaniem popatrzył na Cadoca wznosząc kielich i upił spory łyk.
- Kim była tajemnicza osoba, o której wspomniałaś pani Eiliandis? - zagadnęła Morwen. - I jaką rolę odegrała w Przeklętym Wąwozie? O nikim innym w raporcie rządcy nic nie słyszeliśmy wcześniej.
- Nikt o niej nie wspominał ponieważ nie odegrała żadnej roli w Przeklętym Wąwozie. Odeszła gdy my ruszyliśmy wspólnie na bestię. Ciężko jest ubrać w słowa uczucia jakich doznaliśmy w leżu trolla. Więc pewnie i owa osoba, mając uraz do Ulfura, musiała poddać się temu uczuciu. Niestety nie pamiętam kim była. Wykrzyczała swe miano i urazy, ale ciężko było to usłyszeć.- Też jej imienia nie pamiętam. - wtrącił Cadoc, który być może łacniej ową nieznajomą zapamiętał przez jej kibić. Albo nietypową dla słomianowłosych czarną czuprynę - O ile w ogóle dane mi było je słyszeć. Ale pamiętam, że i ona przyjęła kościaną mapę od Twego rządcy, królu. Może on będzie wiedział.
Thengel pokiwał głową, choć myślami chyba był gdzie indziej.

 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem