Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2021, 16:59   #85
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Sven chciał ostro przypierdolić swojemu synowi za gadanie głupot, ale powstrzymał się. Na wychowanie przyjdzie jeszcze czas o ile te dziatki w ogóle wyjdą z tego żywcem, a jak dotychczas na to nie zanosiło się. Z dotychczasowych wydarzeń dziwiło jedynie Svena, gdzie podział się ten czarownik co to go spotkali w lesie, a potem tak sobie przechadzał pod klasztorem jakby nic go nie mogło ruszyć.

Do tego po wizerunku przemienionych znać było, że koszmar z lasu rósł w siłę, a oni tylko bardziej zmęczeni robili się tym całym bieganiem, walczeniem i czym tam jeszcze jego towarzysze z przypadku nie wymyślali. Svenowi zdawało się, że kilku z nich rozdziawiło japy na widok truposzy to też ku pokrzepieniu serc powiedział:
- Tylko niech nikt tutaj nie przestraszy się. Wszyscy pewnie słyszeli o Nubisie Nekromancie, który władał tym budynkiem zanim wypalono jego sługi, a on sam stracił żywot na stosie. To było dawno temu, a zakonnicy zarzekali się, że żadnych śladów po tamtych wydarzeniach nie było w tych murach. Zakon dbał o zaklęcia ochronne rzucane - jak mi mówiono - na wszelki wypadek jakby jakiemuś truposzowi przyszło do głowy ruszyć choćby palcem. - po czym kazał swoim dzieciom nie zbliżać się do żadnego truposza. Tak na wszelki wypadek. Samemu też o to dbał, bo przecież te kurewstwa w każdym momencie mogły ożyć! Przy okazji odwracał uwagę od niedyskretności swojej "pociechy".

Poza tym Semen zdawał się słusznie mówić, więc Sven mu tylko przytaknął i oczekiwał aż ktoś pójdzie pierwszy. Sven dbał jedynie, żeby nie iść ostatni. Ogólnie tak jak przeprawiał się przez rzekę wcześniej to było optymalnie: Semen z przodu, Bombastus z tyłu. Teraz była ich większa grupa, ale lepiej było trzymać się środka stawki.

Jednocześnie na posadzce Sven dostrzegł jakieś dziwne znaki, ale zupełnie nie potrafił ich odcyfrować. Niektóre z nich były ogromnymi (jak na to miejsce) symbolami, a inne były wpisane niby to drobnym druczkiem w te duże. Zwrócił na nie uwagę Bombastusa (i pozostałych z obecnych).
- Właściwie... skoro już tu jesteśmy to w głębszych podziemiach moglibyśmy dotrzeć do legendarnych skarbów jakie tutaj przez wieki uzbierano... podobno strzeże ich potężna magia, może ta sama, która chroniła mury przed zielonym koszmarem... nie znam się na magii, ale skoro ta jest osłabiona to może zdołamy dotrzeć i do skarbu i jeszcze znaleźć jakiś sposób na ochronę przed potwornościami. Wyjście w tym momencie na pole jest ryzykowne... choć ja to ani na wojaczce, ani na magii to nie rozeznaję się, więc zdaję się na was jak zdecydujecie, bo ja rozdzielać się nie zamierzam...

Po czym dodał ciszej:

- Choć na pieniądzach to znam się, a tam na dole podobno są niebotyczne skarby, których jednak nikt nie umiał wyciągnąć... - w przypadku odmowy towarzystwa Sven będzie zawiedziony, ale nie zamierzał protestować. Szkoda byłoby umrzeć w tych przeklętych lochach... z drugiej strony... tam na serio były niebotyczne skarby. Złoto, diamenty, magiczne uzbrojenie... wszystko co pozwoliłoby kupić sobie nawet tytuł hrabiowski dla kilku osób i jeszcze starczyłoby dla kolejnego - a może dwóch! - pokoleń. A co tam marzenia o hrabiostwie! Napchanie sobie kieszeni diamentami mogło w odpowiednim miejscu zapewnić dostatnie, kupieckie życie dla wielu pokoleń.

Szkoda nie wykorzystać takiej okazji. Ale nie. Trzeba być poważnym. W pojedynkę Sven mógłby jedynie zginąć w tych podziemiach. Szli albo wszyscy albo nikt.
 
Anonim jest offline