Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2021, 18:17   #22
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Praca zbiorowa :)

Gdy wszyscy pasażerowie znaleźli się w fordzie, James usiadł za kierownicą. Ruszyli do totalnej pipidówy, zabitej dechami. Paru miejscowych na ich widok, przyspieszonym krokiem opuściło główną ulicę… nie było to nic niezwykłego.

Po ulicy przebiegł i jakiś kundel, co było dobrym znakiem. Jeśli były tu psy, to nie było tak tragicznie, odnośnie żywności. Jakaś kobieta wzięła szybko swoje dziecko na ręce, po czym ona również umknęła do jednego z budynków. To także zaliczało się jako dobry omen, w podobnych kategoriach, co psiaki.

No cóż, ale miejscowi czmychnęli do wnętrz budynków, pewnie teraz się towarzystwu przyglądając zza firanek, czy i przez jakieś szpary…

James zatrzymał samochód na skraju drogi i wyłączył silnik. Obrócił się i spojrzał na Lucasa.
- Chyba pora, byś użył swych oratorskich talentów i przekonał ich, że nie chcemy nikogo okraść, zabić czy porwać - powiedział.

- Ani zgwałcić - zakończył wyliczankę Jamesa Lucas. - Jasne już się robi. Postaram się ogarnąć temat ekspresowo, żebyśmy nie stali tu za długo.
Lucas wysiadł z auta. Prosząc o to samo Orianę. O ile on nie miał wyglądu zakapiora o tyle ona była ładną młodą dziewczyną. Jeśli ktoś się im przyjrzy, zwiększało to szanse na określenie ich jako “odrobinę mniej podejrzanych”. Lucas mógłby teraz pukać od domu do domu czy kombinować w inny sposób. Uznał jednak, że bezpośrednie i proste rozwiązanie trafi od razu do odpowiedniej ilości uszu. Wskoczył na pakę pickupa przyłożył ręce do boku ust tworząc z nich tubę dla wzmocnienia efektu i krzyknął na całe gardło.
- Mamy pokojowe zamiary, przyjechaliśmy pohandlować! - jasne wszyscy tak mówią pomyślał Lucas od razu ale i tak nie mógł powiedzieć nic innego.
- Mamy też lekarza i nie pogardzimy noclegiem w godnych warunkach! - lekarza to nie to samo co konował, znachor czy inny szaman. Gładki wyraźnie podkreślił ich główny atut. Dobrego lekarza a za takiego miał Orianę potrzebowało każde zadupie a mało które miało.
- Pogadajmy jak ludzie! - zakończył.

Medyczka w tym czasie stała z uprzejmym uśmiechem przyklejonym do twarzy i delikatnie pomachała do kryjących się w najbliższym budynku ludzi.
- Przybywamy w pokoju - mruknęła cicho pod nosem, starając się wyglądać najbardziej sympatycznie jak się dało, chociaż nie do końca wiedziała jak jej idzie. Niegroźny, nieuzbrojony kurdupel strachu raczej nie wzbudzał. Co pewien czas dyskretnie zerkała na Gładkiego, a natrętne myśli o kąpieli powracały niczym bumerang. Cieszyłaby się, gdyby blondynowi udało się wygadać im porządny nocleg, lecz najbardziej marzyła o umyciu się. I piwie, zimnym.

James nie wychodził z samochodu. Rozglądał się za to, wypatrując potencjalnych napastników. To, że osada wyglądała na spokojną i bezbronną, nie świadczyło o niczym. Pozory, o czym nieraz się przekonał, mogły mylić.
Klara tak samo jak James nie wychodziła z auta, obserwowała jednak czujnie otoczenie, głowa do ingerencji w razie czego. Jej dłonie jakoś z automatu znalazły się blisko broni, której mimo to nie wciągała.
- Oby mu się udało - szepnęła, a że była tylko z Jamesem, to zapewne do niego.
- Ma dar przekonywania - odparł James. - Jeśli tutejsi nie są przez kogoś zastraszani, to powinno mu się udać.

- Pohandlować? A czym? - Rozległ się męski głos z jednego z budynków - My niewiele mamy… a zresztą najpierw musicie pogadać z Ismaelem…

Coś nagle przeleciało wysoko ponad budynkami, po czym prosto na ulicy, przed Lucasem i Orianą, o jakieś pięć metrów przed nimi, wylądował cholerny anioł! Miał ponad dwa metry wzrostu, jednak dużo brakowało do iście wielkich rozmiarów Seraphów.


- Kim jesteście, i czego tu chcecie? - Przemówił Dominion, przyglądając się uważnie całemu towarzystwu - Ci ludzie są pod moją opieką.

- No i jest Ismael… - Rozległ się ponowny głos, ukrytego rozmówcy w budynku.

Dobry Anioł to martwy Anioł - tę ideę od ładnych paru lat wyznawało wielu z tych, co przeżyli pojawienie się Aniołów i Demonów.
James miał uczucia i doświadczenia mieszane, ale osobiście wolałby, by Ismaela tu nie było. To jednak nie zależało od niego. Pozostawało czekać.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 02-02-2021 o 18:23.
Kerm jest offline