Serethys Arthmynowi jakoś nie przypadła do gustu, ale jej słowa spodobały się zaklinaczowi jeszcze mniej.
- Chodźmy zatem najpierw do karczmy - zaproponował Arthmyn. - A potem powinniśmy rozejrzeć się po mieście. Może uda się nam odkryć przyczynę tych niepokojów.
Pewne podejrzenia miał, ale wolał ich nie ujawniać przed kimś, kto był ślepo oddany lordowi D’Leone. |