Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2021, 19:41   #23
Sorat
 
Sorat's Avatar
 
Reputacja: 1 Sorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputację
W pierwszej chwili Oriana drgnęła, jej oczy rozszerzyły się z zaskoczenia i takie pozostały przez dłuższy moment, gdy mrugała jakby nie do końca wierząc w to, co widzi. Posiadała wiedzę teoretyczną na temat tego, co teraz da się spotkać na terenie dawnych Stanów Zjednoczonych, widywała nawet podczas tej podróży małe demony grasujące gdzieś w oddali drogi i szybko znikające za zderzakiem pickupa. Wcześniej również widywała z daleka powojenne anomalie, lecz nigdy nie spotkała anioła… a teraz jeden z nich znajdował się tuż obok, górując nad ludzką gromadą która wtargnęła na podległe mu włości. Opieka owa mogła co prawda nosić przeróżne znamiona, czy to dobrowolne, czy narzucone, lecz w osadzie panował chociaż teoretyczny spokój. Brakowało rozerwanych, zdefragmentowanych resztek ciał przysypanych popielnym piachem, w powietrzu nie unosił się żelazisty odór posoki. Lekarka widziała dziecko, co już samo w sobie stanowiło pewien wyznacznik i gwarant hipotetycznego bezpieczeństwa - czegoś, o czym lwia większość rozsianych po Pustkowiach osad mogła tylko pomarzyć.
- Witaj - wreszcie dobre wychowanie przełamało zastój i dziewczyna dygnęła lekko, zadzierając wysoko głowę, bo sięgała istocie trochę powyżej pasa więc aby nawiązać kontakt wzrokowy należało się postarać.
- Mam na imię Oriana, to mój brat Lucas - wskazała blondyna obok i przeniosła dłoń do tyłu - Towarzyszymy Klarze, Jamesowi i Bobowi w podróży. Proszę się nie obawiać, nie przybyliśmy tu szukać zwady. Daleko nam do gwałtowników i rabusiów, nie skrzywdzilibyśmy nikogo stąd, nawet jeśli nie znajdowaliby się pod protekcją kogoś tak nobliwego i wyjątkowego jak ty, aniele. - pozwoliła sobie na szybki uśmiech - Za nami daleka droga, Lucas mówi prawdę. Chcieliśmy zapytać czy miejscowa społeczność nie udzieli nam noclegu oraz czy nie zechce wymienić się zapasami. Ponadto jeśli w osadzie znajduje się ktoś potrzebujący konsultacji medycznej chętnie sprawdzę czy mogę mu jakoś pomóc, jestem lekarzem. Do tego Bobby jest mechanikiem, istnym cudotwórcą. Możemy sobie pomóc wzajemnie - zrobiła krok do przodu - Nawiązać nić współpracy ku obopólnej korzyści, o ile nie będziesz miał nic przeciwko.

- Hmmm… - Anioł założył rękę na rękę, po czym lustrował wzrokiem Orianę z góry do dołu. Jego spojrzenie zdawało się wprost przenikać w ciało dziewczyny, aż poczuła mrowienie na karku.
- Możecie nocować w ratuszu. A handel ma być bez oszustw - Powiedział w końcu, spoglądając i na Lucasa.
Serce lekarki zgubiło rytm i dałaby sobie uciąć rękę, że również parę uderzeń. Czuła jak na przedramionach jeżą się jej wszystkie włoski, a na twarz i dekolt wpełza blady rumieniec. Obserwacja przez skrzydlatą istotę wywoływała niepokój, lecz nie należał on do wrażeń zakrawających o strach. Odkaszlnęła w rękaw, aby ukryć zmieszanie.
- Dziękujemy - nawet w jej własnych uszach głos brzmiał obco, nisko. Odpowiedziała aniołowi podobnie wnikliwą obserwacją, a oszczędny do tej pory uśmiech poszerzył się odrobinę.
- Czy wielkim nietaktem i nadużyciem gościnności będzie prośba o swobodne przemieszczanie się po całej osadzie? Chyba, że macie tu strefy jedynie dla autochtonów… poza tym jak w razie potrzeby się z tobą skontaktować? - za późno ugryzła się w język.

Lucas nie powiedział nic bo i nie miał nic do dodania. Oriana poradziła sobie bardzo dobrze i był z niej dumny. Dziewczyna nie straciła języka w gębie na widok bądź co bądź nietypowy i niebezpieczny. Uświadomił sobie, że ciekawi go intencja anioła. Faktycznie chronił tych ludzi dla ideałów czy był w tym ukryty cel? Druga możliwość wydawała się Lucasowi o wiele bardziej prawdopodobna. Będą musieli się pilnować i pewnie nici ze wspaniałej kąpieli z Orianą. Choć nie zamykał sobie tej drogi. Może będę jeszcze sprzyjające okoliczności.
- Dziękujemy nie sprawimy kłopotu. - skinął głową z szacunkiem Ismaelowi. - Czy są jacyś chorzy którym mogłaby pomóc Oriana? - powtórzył tak naprawdę pytanie dziewczyny ale było to ich atutem więc warto było to podkreślić. Może magia anioła nie była w stanie pomóc każdemu o ile taką miał…
Klara na wszelki wypadek siedziała cicho i nadal w aucie, za żadne skarby nie chcąc wtrącać się teraz w dyskusję. Anioł robił wrażenie, ale widziała już takie. I to w akcji. Ten widok pogrążał ją we wspomnieniach i tęsknocie za siostrą.
James również nie zabierał głosu w dyskusji, jaka toczyła się między tamtą trójką. Ale i tak miał się na baczności, bowiem Anioły nie cieszyły się najlepszą reputacją.Ten co prawda zachowywał się poprawnie, ale pozory mogły mylić.

Dominion wysłuchał kolejnych słów Oriany i Lucasa, po czym… dziwnie odchrząknął, i wzruszył krótko, i obojętnie ramionami. Następnie zaś strzelił skrzydłami, i wzbił się w powietrze. Odleciał łukiem ponad ulicami i budynkami, i po chwili wylądował na dachu jakiegoś okazałego budynku, gdzie po chwili zniknął w jego środku… i tyle.

Towarzystwo znowu zostało same, ale kilku ludzi powychodziło ze swoich kryjówek, nadal trochę podejrzanie przyglądając się przybyszom. Jeden czy drugi, trzymali na ramieniu jakąś strzelbę, jednak wrogiego zachowania nie było. Najwyraźniej, po skończonej scence z aniołem, miejscowi zaczynali wracać do swojego zwyczajowego trybu dnia?

- Może tam jest ten ratusz? - James cicho odezwał się do Klary.
Rozmowy z mieszkańcami chwilowo pozostawił w rękach Lucasa i Oriany.

Oriana odetchnęła dyskretnie, zamykając na chwilę oczy. Gdy je otworzyła zniknęło zmieszanie, a powróciły wesołe błyski.
- Chyba… nie poszło tak źle - posłała Lucasowi ciepły, radosny uśmiech, wyciągając do niego rękę, a potem zerknęła na pickupa.
- Chodźcie, sami będzie wiedzieć jakie ceny są opłacalne i czego potrzeba na dalszą drogę. Prócz paliwa oczywiście.
James uchylił drzwi samochodu.
- Dzień dobry! - powiedział. - Ratusz to który budynek? - spytał. - Z kim możemy porozmawiać na temat jedzenia czy paliwa?
Jakiś zagadnięty facet spojrzał dziwnie na Jamesa, wskazał dłonią kierunek, gdzie właśnie poleciał i wylądował anioł, po czym wzruszył ramionami, i naj(nie)normalniej w świecie sobie polazł...
- Dzięki - rzucił za nim James, zastanawiając się, czy się cieszyć z tego, że miał rację co do położenia ratusza, czy też przejmować faktem, iż będą mieli na karku Anioła, którego obecność - teoretycznie - zapewni im bezpieczeństwo ze strony mieszkańców osady.
 
__________________
Hypocrite.
Lunatic.
Fanatic.
Heretic.
Sorat jest offline