Lucas chwycił rękę Oriany i delikatnie ją pogłaskał własną dłonią.
- Nie bądź taka skromna zyskałaś uznanie dla takiej zgrai jak nasza w oczach Anioła - zażartował telepata.
- Poszło więcej niż dobrze. - uśmiechnął się do Oriany w wyrazie szczerego uznania.
- Czas zrobić z tego użytek - powiedział jeszcze cicho a potem wrócił do zadania.
- Chcemy pohandlować i mamy medyka - krzyknął dalej stojąc na pickupie.
- Zapraszamy chętnych do rozmów. - nawoływał spodziewając się, że przybysze tacy jak oni to nie lada atrakcja. Była to też taka sama okazja do handlu dla ich grupy jak i miejscowych.
- Może naprawdę uda się załatwić gorącą kąpiel - medyczka mruknęła i z niewinną miną wpakowała się z powrotem na pakę.
- A co niby macie na ten handel, i co wy byście chcieli? - Odezwał się do Lucasa jakiś typek.
Klara nadal nie wtrącała się do rozmów w ogóle nie wychylając się z auta.
Lucas z kolei zaczął wychwalać co mają a nie było tego aż tak wiele.
- Trochę broni a mianowicie Uzi z 14 pestkami i rewolwer Smith&Wesson trzydziestke ósemke z kilkoma kulkami, dwa noże, kastet. Rano będzie jeszcze radio i cztery baterie. - wyliczał skrupulatnie Gładki. - Coś pokazać? Ponadto jak macie rozładowane baterie i źródło prądu to mogę wam je podładować ładowarką. Świadczymy też usługi medyczne. No i moglibyśmy okolicznym bandytom dupę skopać ale to zdaje się już macie ogarnięte - przy ostatnich słowach Lucas skinął głową w niebo. - Żarcie i paliwo zawsze w cenie na wymianę.
- Czyli w sumie nic konkretnego na handel… - Facet wzruszył ramionami - Może jedynie te usługi waszego lekarza by były interesujące…
Nieduża, czarnowłosa dziewczyna rozłożyła trochę bezradnie dłonie.
- Niestety nie jesteśmy karawaną kupiecką, a jedynie grupą przejezdnych… stąd posiadany przez nas asortyment dedykowany na handel nie jest zbyt okazały, jednak dodatkowa amunicja zawsze stanowi dobry zamiennik i gwarant bezpieczeństwa osady. Wyjmując czynnik anielski... - na chwilę jej spojrzenie uciekło do ratusza. Drgnęła i wróciła uwagą do miejscowego - Wciąż jako społeczność musicie zdobywać pożywienie, bądź odganiać bezpańskie drapieżniki. Szczególnie zimą. - kontynuowała, uśmiechając się uprzejmie i całkiem sympatycznie. Podobno brak medyków dawał się odczuć jeszcze przed wojną, a po jej zakończeniu osiągnął katastrofalne rozmiary, uderzając przede wszystkim w ludność małych miejscowości, odciętych od większych aglomeracji. Istniały kolosalne dysproporcje między Pittsburgiem, a przemierzaną aktualnie częścią kraju.
- Jeśli chodzi o usługi lekarskie… wiele terenów pozostaje teraz bez fachowej opieki medycznej, często w promieniu dziesiątków kilometrów nie ma wykwalifikowanego lekarza, więc skoro już się pojawiłam obiecuję zrobić co w mojej mocy, aby państwu pomóc. Czas, niestety, mamy mocno ograniczony, dlatego będę niezwykle zobowiązana jeśli zgodzi się pan trzymać pieczę nad płynnością naszej współpracy - w jej głos wdarła się powaga, choć wciąż minę miała uprzejmą i troskliwą - Podszedł pan do nas, przemawia w imieniu tutejszej społeczności… musi być pan zaznajomiony z waszą kondycją zdrowotną. Schorzenia dróg oddechowych, przewodu pokarmowego, gościec,choroby odzwierzęce, biegunki, choroby tarczycy, świerzb, wszawica? Czy wśród najmłodszych występują zmiany krzywiczne i… - nabrała powietrza, a potem wypuściła je powoli. Nawet nie wiedziała kiedy zaczęła nadawać z częstotliwością karabinu. Westchnęła cicho.
- Przepraszam, mam na imię Oriana. Niezwykle się cieszę mogąc pana poznać - skinęła głową miejscowemu - Chętnie was przebadam, a jeśli to nie problem zacznę od dzieci i tych najbardziej potrzebujących. Jeśli macie tutaj kogoś kto umie pisać proszę go zawołać. Ciężko teraz o środki farmakologiczne, ale zioła radzą sobie całkiem nieźle jako zamienniki. Podyktuję wam zbiór uniwersalnych receptur na najczęstsze schorzenia i jak to dawkować.
Facet wpatrywał się w Orianę, wylewającą z siebie ocean słów, z coraz bardziej rozdziawioną gębą. W końcu zamrugał ślipiami.
- Znaczy się… ty? Ty jesteś lekarzem… aha. Dobra… to na razie… - Kiwnął głową, po czym ruszył się z miejsca, by odejść w swoją stronę.
- Rozumiem więc, że mogę liczyć na pana pomoc. Doskonale - dziewczyna schowała rozbawienie za standardowym uśmiechem - Proszę kierować potrzebujących do ratusza. Ewentualnie, gdy ktoś jest niemobilny, liczę na wskazanie odpowiedniego domostwa.
-Zna się na robocie od dziecka ojciec ją do tego przyuczał. - Lucas zaskoczył z pickupa do gościa gdy tylko zobaczył jego szok i chęć podania tułów. - Więc kopara ci opadnie jak zobaczysz efekty. Młoda ma prawdziwy talent i wiek nie ma tu nic do rzeczy. Leczy ludzi od dawna. - podkreślił Lucas
- Macie chorych skoro pytałeś o medyka. Lepsza okazja wam się nie trafi. - zakończył.
- Pogadam z pozostałymi! - Odparł na odchodne facet.
Medyczka podeszła do Lucasa, obejmując w pasie ramieniem.
- Dajmy mu czas, nic na siłę - wyszeptała z ufnym uśmiechem - Zobaczmy czy w tym ratuszu znajdzie się miejsce, gdzie da się chwilę odpocząć… bez świadków. Oni w tym czasie przemyślą kto i jakiej pomocy potrzebuje.
Lucas na gest Oriany zareagował uśmiechem obejmując ją jako wyższy na wysokości ramienia.
- Za nami długa drogą to bardzo dobry pomysł. - odpowiedział cicho. - James już się zbiera, wsiadamy.