Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2021, 08:35   #86
Leb Harr
 
Reputacja: 1 Leb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputację
Krasnolud wycofał się jako ostatni, ale to co widział wystarczyło mu aż nadto. Człeczyny, jak zawsze pełne obawy o swoje cenne życie. Nawet ten wygadany ojciec, który winien strzec swe szczenięta, pierwszy pomknął w głąb dającego nadzieję na ocalenie tunelu. Jakie to było podłe. Jakie … ludzkie.

Bigdebin nie miał wątpliwości co do tego, że zejście w głąb lochów jest drogą do ocalenia. Choć pod ziemią czuł się jak w porzuconym przed laty domu, te tutaj kamienie dotknięte były klątwą. I choć precyzja spasowania kamieni potwierdzała opowieść klanową, że to krasnoludy budowały te lochy. Krasnolud schodził uważnie wypatrując znaków cechowych i innej, umykającej ludziom symboliki. Kto jak kto, ale on z całą pewnością mógł rzec o sobie, że jest w domu.

- Właściwie... skoro już tu jesteśmy to w głębszych podziemiach moglibyśmy dotrzeć do legendarnych skarbów jakie tutaj przez wieki uzbierano... podobno strzeże ich potężna magia...- Krasnolud zszedł w samą porę by usłyszeć ludzkie bajanie o niebotycznych skarbach i złocie skrytym w głębi lochu. Co z nimi było nie tak, że żądza złota gnała ich w niegościnne dla nich przestrzenie? Byli tacy słabi, co zresztą pokazali umykając na widok byle bestii, które chciały wydrzeć im serca. Bigdebin słuchając mimochodem ludzkiego biadolenia i niestworzonych opowieści o skarbach rozglądał się czujnie po katakumbach. Od czasów jego dziada nie postała tu krasnoludzka noga. On był pierwszym potomkiem rodu Durendin, który tu wkroczył. Do domu.

-...Tylko trza patrzeć pod nogi by się nie wjebać w jakaś dziurę. Kleryki często chytrze bronią dostępu do swoich katakumb... - ten przynajmniej się orientował w istnieniu potencjalnego zagrożenia. Bigdebin ukontentowany oględzinami wyjść i ścian podszedł do rozmawiających ludzi. Wiedział, że musi ich stąd wyprowadzić, bo siedząc tutaj i węsząc byli zagrożeniem. Dla skrytej w mroku przeszłości.

-...tam na dole podobno są niebotyczne skarby... - Krasnolud odchrząknął i splunął na ziemię. Z pogardą. Skarby, złoto, klejnoty. A to ich, krasnoludów posądza się o żądzę bogactwa. Smutne oczy spoczęły na ludziach. Wiedział, że ciężko mu będzie ich przekonać, ale musiał spróbować.

- Tam na dole czeka was śmierć. Wszystkich. Mnie może też. To miejsce jest przeklęte. Jeśli chcecie ujść z życiem, szukajmy wyjścia. I lepiej się pospieszmy, tamci na górze nie będą czekać. - Jakby na potwierdzenie słów Bigdebina z góry dał się słyszeć huk, jakby ktoś walił w klapę. Krasnolud miał nadzieję, że ludzie zrozumieją, iż muszą uciekać a nie brnąć w lochy. Przecież byli tacy... słabi. Nieprzygotowani. Wystarczyło by zgasić latarnię by pogrążeni w mroku oszaleli ze strachu. A to był tylko przedsionek piekła jaki ich mógł spotkać w podziemiach.
 
Leb Harr jest offline