- Jedno z tych drzew spadło ci chyba głowę, człeczku. Przez to niedomagasz. - krasnolud zaparł się pod boki mierząc gadułę ciężkim wzrokiem. - Co chcesz z dwoma lampami iść w głąb lochu? A jak zgasną to czym będziesz świecił? Przykładem? Jak ci żarcia braknie a braknąć może, którego pierwszego zjecie? Twoje szczenięta są najsłabsze, więc chyba na nie los padnie. Liny? Wody zapas? I mówię o zwykłym penetrowaniu jaskiń. A tam na dole nie czekają na ciebie i twoich pobratymców nietoperze. To przeklęty loch zabezpieczony przed laty przed niepożądanymi gośćmi. A wcześniej była tu nasza sztolnia. Słyszałeś chyba o krasnoludzkich pułapkach? Będziesz szedł pierwszy, czy kogoś poślesz i znów skryjesz się za innych plecami? Złoto cię mami. Nie dajcie mu się omamić wszyscy. Idąc w dół zginiemy.
Ciężka plwocina wylądowała na ziemi, u stóp gaduły omamionej bogactwem. Bigdebin zaś spoglądał na resztę wyczekująco. Miał nadzieję, że ich przekonał. |