Dyskusję przerwał trzask drewna i odpadające ze sklepienia kawałki skał. Ziemia zadrżała, a Hans aż przysiadł walcząc o utrzymanie równowagi. Po chwili dał się słyszeć głośny huk, stłumiony przez ziemię oddzielającą ich od powierzchni. I cisza. Dzwoniąca w uszach cisza.
Hans od razu przypomniał sobie wieszczy z Pfeildorfu zapowiadających uderzenie dwuogoniastej komety. Pamiętał poprzednie noce, gdy wpatrywał się w nią. Z każdą nocą coraz większą. Nie wierzył wieszczom, jak i nie wierzył w spadające drzewa i pomioty chaosu. A przecież widział je niedawno. Ale kometa? Niemożliwością. Hans miał wątpliwości, i to jakie. Nie chciał wychodzić na zewnątrz. Obawiał się co może tam zastać. Dlatego też skupił się na pozostałych drzwiach.
Każde z drzwi miały na framugach wyryte symbole. Skupił się na znakach które wydały mu się znajome. Khazalid. Odcyfrował napis “Powiedz (...) i wejdź”. Stara jak świat zagadka. Nawet się nie zdziwił widząc ją w klasztorze. Zbliżył dłoń do run. Poczuł delikatne wibracje. Magia.
Skupił się starając sobie przypomnieć jakie to było słowo.
Muflon, melon? Nie, coś w tym guście.
- Mellon. - rzekł cicho Hans i nic się nie stało.
- No kurwa. - podrapał się po nosie i splunął.
- Akcentu pewnie zabrakło czy co. - zastanawiał się na głos, gdy w tem dostrzegł na drzwiach rycinę przedstawiającą długouchego. Brakujący puzzel wskoczył na miejsce.
- Mellon. - rzekł w eltharinie, pamiętając o akcencie. I znów nic się nie stało.
Hans ścisnął pięści w złości i zaczął brać zamach gdy runy ożyły. Zaczęły emanować jasną poświatą. Drzwi z cichym kliknięciem odskoczyły ukazując tunel.
Spojrzał po towarzyszach i uśmiechnął się krzywo.
- Tam na górze zdrowo jebło, niezdrowo jest teraz wyłazić. - rzekł spokojnie. Odwrócił się i pchnął uchylone drzwi. U zwieńczenia tunelu zapaliło się światełko. Postąpił kolejne dwa kroki w głąb i został nagrodzony rozbłyskiem kolejnego.
- Za tu tu wygląda bezpiecznie. Chodźcie. Ostatni zamyka! - zakomendował Hans i ruszył w głąb witany kolejnymi rozbłyskami.