Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-02-2021, 19:20   #97
Leb Harr
 
Reputacja: 1 Leb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputację
Lochy bronią się same. To nie była złota myśl Bigdebina, tylko odwieczne powiedzenie krasnoludów. Tyle, że nie dotyczyło takich sytuacji. Ale jest co jest. Tak jak przewidywał ludzka żądza bogactwa wpędziła ich w tarapaty. A „Żelazna Dłoń” podejrzewał, że to dopiero początek problemów. Tak myślał, kiedy zasunęły się kamienne drzwi odcinając im drogę odwrotu. Teraz już nie mieli wyjścia. Krasnolud chętnie ruszył by przodem z tamtej strony spodziewając się teraz największego zagrożenia, ale ludzi gnała wizja rychłego bogactwa. Z tym nie miał zamiaru się ścigać.


Kiedy dotarli na skrzyżowanie krasnolud dostrzegł opis korytarzu na nadprożach. Nawet przeczytał ludziom jak zostały opisane. By mogli społem podjąć decyzję gdzie iść dalej, zawsze co kilka głów to nie jedna a Bigdebin nie czuł się na siłach prowadzić człeczyny po tych sztolniach. Podziemia były wiekowe, jego przodkowie porzucili je dawno. Wiele spraw mogło ulec zmianie. Na przykład ten opis korytarzy. Krasnoludy nie miały w zwyczaju tego czynić. I nawet użyty do opisu język nie zwiódł Bigdebina. To nie była krasnoludzka robota. Nim jednak zdążył podzielić się ze swoimi przypadkowymi towarzyszami swoim odkryciem pojawili się strażnicy lochów. Czego można było się spodziewać dużo wcześniej.


Zranione nagłym atakiem wyszczerbionym, widmowym ostrzem ramię przeszyła mu fala bólu, ale ten był dobry. Ból oznaczał życie. Krasnolud zerwał z pleców tarczę i osłaniając się nią postąpił krok za odepchniętymi widmami. Tym samym chroniąc stłoczone za nim człeczyny. Które i tak z tego co słyszał, miały co robić.


- Durendin! - ryknął w głos atakując płaskim cięciem, szerokim na tyle, by uniemożliwiało widmom zbliżenie się doń. To była jednak tylko taka zmyłka. Zaraz po szerokim cięciu poszedł cios sztychem, spod tarczy i znów uderzenie umbem. I kolejny cios. Co jak co, ale walka była żywiołem Bigdebina i krasnolud postanowił drogo kazać sobie zapłacić za przelaną krew.




K100: 21, 92, 17, 73, 50
 
Leb Harr jest offline