Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2021, 20:20   #90
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Daniel zmarszczył jeszcze bardziej brwi mocno niezadowolony ze słów bytu... podjęli decyzję za nich?

- Jakiej decyz... - powiedział, ale przerwał mu ruch Bartosza. Podskoczył nerwowo... a świadomość obecności znikła jak amfora.

Czuł to w powietrzu... ten dziwny, kwaśny zapach... kwas? Spojrzał po ludziach i nagle zrozumiał w swoim przerażeniu, a jego oczy zrobiły się wielkie jak spodki. To wszystko był arsen. Bezzapachowy arsen...

Rzucił się w kierunku aparatury, kiedy Bartosz coś ględził o szałwi...

- To arsen, kurwa! - rzucił pośpiesznie w kierunku jedynych przytomnych ludzi. Bartosza i Fydlona. - Szybko! Bartosz! Zablokuj drzwi by były otwarte i pomóż mi odciągnąć wszystkich ludzi co są blisko słupa do drzwi. Potem resztę! Najpierw ci w stanie krytycznym! Fydlonie! Otwórz i zablokuj wszystkie okna! Na ościerz! Arjczal! Pomóż z ludźmi! Szybko!

Naciągnął rękaw płaszcza na dłoń i szybko zdjął kolbę z kwasem by odłożyć ją na jeden ze stojaków. Chwycił pierwszą lepszą rzecz która by się nadawała na zatyczkę do niej i uszczelnił naprędce wylot. Chwycił nóż i wetknął za pas spodni i rzucił do odciągania ludzi do drzwi.

- Szybko! - ponaglił starca i towarzysza drogi. Miał mało czasu... jak się leczyło zatrucie arsenem za cholerę nie pamiętał... ale świeże powietrze i filtr na drogach oddechowych z mokrej szmaty powinien wielce pomóc.

- Wielebny! Okna, a potem wodę! Możemy ich jeszcze uratować! Na pierdoloną szałwię przyjdzie czas potem jak już zabezpieczymy zatrutych przed pogorszeniem zdrowia, a nawet rychłą śmiercią! Róbcie co każę! Ruchy!


Taki był plan. Prosty. Okna i drzwi otwarte by wywietrzyć, pociąć swój dres nożem na pasy i zwilżyć w wodzie by zrobić prowizoryczne filtry najbardziej poszkodowanym i spróbować jakoś ustabilizować ich... samo wywietrzenie pomieszczenia powinno wielce pomóc!

Kocimiętka wiedział, że czas działał na jego niekorzyść... choć miał podręcznik medyczny w swojej torbie... mógł go przewertować dopiero po udzieleniu pierwszej pomocy i wstępnej stabilizacji swoich pacjentów. Czuł, że w niektórych przypadkach resuscytacja oddechowo-krążeniowa może być ponurą koniecznością. Kurwa! Tak mało czasu!

Nie myślał nawet teraz o tym, że w dziwny i niewytłumaczalny sposób stan zdrowia Goćczy ulegał poprawie od samej jego obecności. Miał ten przebłysk, nikłą świadomość niezrozumiałego, ale zepchnął ją na bok. Teraz był potrzebny lekarz... a nie... cudotwórca! Kombinować z tym będzie przy tych w najgorszym stanie później... no, ale... nie żeby to było możliwe w jego świecie! No, ale skoro Kaleka chodzi to może i on... no bez jaj! Tylko jak?!

Działał w zorganizowanym, lekko panicznym pośpiechu, ale zdecydowanie nie w panice. Jeszcze miał trzeźwy umysł. Jedyne co go nieco przerażało, to to, że był jeden, a rąk do pomocy było mało... był jedynym jako tako wykwalifikowanym człowiekiem... i do tego zaledwie pierdolonym aptekarzem!
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline