Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2021, 09:05   #123
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Alan + Amanda, cz.1

Kiedy weszli do domku Wiaderny od razu zamknął za sobą drzwi. Zobaczył, że Amanda drży, nie zastanawiając się więc rozpiął i ściągnął bluzę a potem zarzucił ją na jej ramiona. Blondynka starała się uśmiechnąć w podzięce, choć nie wyszło jej to zbyt pozytywnie. Wyglądała jak zlepek nieszczęść i utraconych nadziei, jak drobna i bezbronna dziewczyna, która w takim świecie nigdy nie miałaby szans na przetrwanie w zdrowiu. Jej wyraz twarzy łamał mu serce, chciał ją przytulić, ale wiedział, że jeśli to zrobi może już jej nie wypuścić, zdradzić się, że zależy mu na niej bardziej niż powinno. Mimo tego nie mógł się powstrzymać, żeby dotknąć jej twarzy. Chciał, żeby na niego popatrzyła, choć bał się, co może wyczytać w jego oczach.

- Amanda….To co się tu dzieje, mnie przerasta a ty znowu mnie uratowałaś. Teraz już wiem, że jesteś moim talizmanem. Wcale nie miałem ochoty iść ratować Mateusza, bałem się, bo wiedziałem, że to pułapka. To dzięki tobie uczę się jak być lepszym człowiekiem. Wybacz mi, że chciałem zostawić z tym wszystkim samą. To co mówiła Katia…nie jesteś słaba. Jesteś wytrwała i niestrudzona i masz coś czego ona nigdy mieć nie będzie. Kochasz ludzi, widzisz w nich dobro i siłę, nawet jeśli nikt inny tego nie zauważa. Sprawiasz, że stają się lepsi. Dziękuję ci za to, że jesteś…że cię poznałem. Poznałem tak naprawdę.– ostatnie słowo chłopak zaakcentował - Chciałem żebyś o tym wiedziała. Cokolwiek się stanie, nie poddawaj się, dobra?

Wycofał się bo stała za blisko, zdecydowanie za blisko. Podszedł do plecaka, żeby wyciągnąć butelkę, ale wtedy sobie przypomniał co się z nią stało. Westchnął ciężko. Na stoliku, który wcześniej uszkodził zauważył radiomagnetofon. Na jego twarzy pojawił cień uśmiechu. Mateusz go jednak przyniósł zanim poszedł do składziku i…

Chłopak cały czas czuł ciężar wydarzeń, ale nie chciał przy Amandzie pokazywać, że wciąż to wszystko przeżywa, że musi to jakoś przetrawić, doprowadzić się do porządku. Usiadł przy stole, świńskie gazetki Mateusza odłożył na podłogę by dziewczyna ich nie zauważyła, a potem włączył przycisk play w radiomagnetofonie, mając nadzieję, że to nie będzie muzyka Agaty.
Zastanawiające było to, w jaki sposób się do niej zwracał. Zwykł używać innego języka na co dzień, ale w sumie to nie on jedyny doznał tak gwałtownej zmiany. Nie ominęło to też Amandy, która z ukrywanym zadowoleniem naciągnęła jego bluzę bardziej na ramiona. Wciągnęła powietrze, po raz pierwszy chyba skupiając się tak na jego zapachu. W szkole zawsze trzymała dystans, patrzyła na niego z wyraźną niechęcią. Widać było zawsze, że jest dla niej irytującym, nowobogackim bachorem, który dostał pod nos wszystko, a teraz tylko się żalił, jak to mu źle w życiu. Tak kiedyś go widziała. Dziwiło ją, że teraz potrafiła dostrzec więcej. Żałowała, że tak późno.

- To miłe, co mówisz - odparła ściszonym głosem.
Na blondynkę działało jak magnes, gdy mężczyzna przyznawał, że dzięki niej może być lepszym człowiekiem. Chciała zmieniać ludzi i wyciągać z nich to, co najlepsze. To samo próbowała będąc z Mateuszem i choć ten się starał, w ostateczności ją zawiódł. Alan mógł być inny, mógł być lepszy. Widziała w nim, że tego chce. Być może miała na niego wpływ i będzie potrafiła nie zmienić go, a po prostu udowodnić, że ma w sobie o wiele więcej niż pokazuje.
Wciąż czuła w gardle ucisk, zupełnie jakby miała się zaraz rozpłakać. Drobną rączką przetarła niezdarnie policzki i skórę pod oczami. Chciała zetrzeć jak najwięcej rozmazanego tuszu. Miała tylko nadzieję, że nie pogorszyła sprawy, nie miała pod ręką lusterka.

- Wbrew temu, co tutaj się dzieję, cieszę się, że mogłam wydobyć z ciebie to, czego sam wcześniej nie dostrzegłeś - westchnęła widząc jak siada przy stole i włącza radiomagnetofon. Pociągnęła nosem podchodząc do chłopaka i stanęła na wprost niego - W sumie to ja też nie, totalnie - spróbowała się zaśmiać i choć wyszło jej to marnie, nadało ciszy pomieszczenia jakiejś nutki pozytywności. Była słabo wyczuwalna, jednak zawsze to zmieniało klimat, nawet jeśli w jednym procencie, to zawsze coś.

- Nie masz alkoholu, pamiętałam. Julia ma, w naszym domku, jeśli naprawdę to jest to, czego potrzebujesz… - zagaiła z troską w głosie. Niemal wyciągnęła dłonie przed siebie, aby choć na chwilę przeczesać jego jasne włosy, jakby ten dotyk miał go jakoś uleczyć. Zawiesiła jednak ręce tuż pod swoimi piersiami i splatając końcówki palców zaczęła bawić się zadbanymi paznokciami. Czuła się lekko bezradna.

Alan sam teraz nie wiedział czego potrzebuje. Przed momentem chciał po prostu się znieczulić, ale teraz…Widział, że Amanda nie powinna zostać teraz sama, że ktoś powinien się nią zatroszczyć, tak jak ona próbowała troszczyć się o innych. Julka i Jacek skupili się na Katii, Agata gdzieś zniknęła, Mateusz, Adrian i Ali…Zostali więc sami i z jednej strony Alan cieszył się, że ma ją tak blisko siebie, że jego życie się jeszcze nie skończyło i dostał kolejną szansę by nacieszyć się jej towarzystwem, z drugiej wiedział przecież do czego to może doprowadzić. Myśl, że w jakiś sposób mógłby ją skrzywdzić była nie do zniesienia. Jej głos był kojący a jej nagły niespodziewany śmiech sprawił, że sam nieznacznie uniósł kąciki ust. Nie mógł na nią patrzeć, bo była obłędnie piękna, teraz to widział. Zawsze mu się podobała, była śliczna i gdyby nie Mateusz pewnie by ją w końcu poderwał, a potem zostawił. Teraz nagle wszystko, jej błękitne oczy, dołeczki w policzkach gdy się uśmiechała, zadarty nos, kształtne usta, to wszystko wydawało wyraźniejsze, pełniejsze, bardziej intensywne. Gdyby zatrzymał na niej wzrok na dłużej pewnie by na chwilę przestał oddychać, więc rzucił jej tylko przelotne spojrzenie, nie chcąc się zdradzać ze swoimi emocjami. Rozpaczliwie starał się to wszystko schować w głąb siebie, tłumić, bo im bardziej wprawiała go w zachwyt tym bardziej się bał, że to dla nich obojga skończy się czymś strasznym. Gdy podeszła do stołu poczuł że domek stał się klaustrofobiczne malutki, a on nie ma dokąd uciec.

- Chyba dam radę bez alko. Znowu mógłbym zrobić coś głupiego, a dosyć mam wrażeń na dzisiaj – odpowiedział starając się by zabrzmiało to beznamiętnie. Gdy weszli do domku w emocjach powiedział chyba za dużo, ale pomyślał, że ona tego potrzebuje. Musiał się bardziej pilnować. Dla swojego i jej dobra.
– Po prostu posiedźmy chwilę i pogadajmy – zaproponował – Wiesz…zapomnijmy o tych wszystkich popierdolonych czarownicach i smokach. Niech znowu będzie chociaż trochę normalnie.

Zgodnie z propozycją Amanda usiadła na krześle obok. Jej wzrok przez pewien czas zaczął błądzić po pomieszczeniu. Było tutaj wyjątkowo spokojnie, że pragnęła, aby czas się zatrzymał na zawsze.
- A co głupiego już zrobiłeś? - zapytała chcąc pociągnąć rozmowę. Miała jednak wrażenie, że jest mdła i bezemocjonalna, a jej słowa puste. Zaczęła odruchowo kręcić blond loczek na wskazujący palec dłoni, zapominając, że miała na nich resztki zaschniętej krwi Aaliyi. Jakoś ruch ten ją uspokajał

- Alan… Wtedy, co Katia leczyła ci nogę… No wiesz, straciłeś przytomność i… - dziewczyna westchnęła uciekając wzrokiem gdzieś w kąt - ...Na pewno wszystko w porządku? Zauważyłam, że twoje paznokcie, wtedy… Jakby odebrała ci energię i jakbyś miał umrzeć, ale jednak jesteś i chyba z nogą też ok… Po prostu nie wiem. - dziewczyna wyraźnie się zmieszała, w jej głosie słychać było niepewność i rezygnację. Dopiero po chwili potrafiła spojrzeć na Alana. Jego osoba w tej chwili, jakkolwiek ją pocieszała, tak po prostu. Byciem.

Chłopaka przeszedł dreszcz. Jak miał jej to powiedzieć? Spojrzał na swoja uleczoną nogę i zastanawiał się czy to wszystko warte było tej ceny. W końcu odważył się spojrzeć na nią dłużej niż przelotną chwilę.
- To nie był zwykły rytuał – zaczął ostrożnie - Ona mnie przeniosła w inne miejsce.
Nie wiedział czy da radę ciągnąc temat, bo nagle jego żołądek znów skuł lód, jak wtedy gdy usłyszał jak szatan w ciele Mateusza próbował opętać Amandę.
- Spotkałem tam kogoś…i ten ktoś…podpisałem z nim pewną umowę. Żeby was chronić. Ale chyba nic z tego nie wyjdzie. Dlatego gdy to zrozumiałem, chciałem się poddać…Ta umowa mnie zobowiązuje do pewnych rzeczy i zgodziłem się na to, ale teraz wiem, że nie potrafię. Nie wiem jakie będą konsekwencje.
Chłopak zauważył, że Amanda przygląda się jego czarnym paznokciom.
- To efekt uboczny tego rytuału – wyjaśnił – Jestem teraz naznaczony. Tak jak Katia i Sebastian. Dlatego ona mówiła do mnie te wszystkie rzeczy. Wydaje jej się, że…

Wiaderny nie miał siły dłużej mówić i ciężko westchnął. To wciąż bolało a gdy przypominał sobie co zrobił czuł jakby coś rozrywało go od środka.
- Hej, nic nie szkodzi - Amanda chwyciła go za rękę, którą chyba probował ukryć i pogładziła kciukiem wierzch jego dłoni - Nie musisz mówić, jest okej - starała się posłać pocieszający uśmiech, ale nie była do końca pewna, czy jej się to udaje. Ktoś jej kiedyś powiedział, że byłaby dobrą psychoterapeutką, jednak sama nie wiedziała, czy to prawda. Po prostu nie lubiła sprawiać komuś ból, jeśli ta osoba na to nie zasłużyła. Nie sądziła, żeby Alan próbował ich skrzywdzić. Jeśli popełniał błędy, to tylko dlatego, że każdy je popełnia. Po prostu nie każdy chciał je zrozumieć lub… Niektóre były nieodwracalne.

- Alan, w porządku. Razem jakoś sobie poradzimy ze wszystkim.
Mimo całej tej tragedii, Amanda wiedziała, że zależy jej na Alanie. Jakkolwiek teraz głupie by się to wydawało, nie chciała go opuszczać. Czuła też, że razem są silniejsi, że tworzą na tyle zgrany duet, że są w stanie poradzić sobie z większością problemów, wymyślić coś i na koniec nawet pomóc innym z klasy. Być może mogliby znowu zaryzykować, jak wtedy w starciu z Katią i coś wygrać. Gdyby się udało… To była jedyna szansa. Amanda nie chciała ryzykować życia każdego, w tym Alana. Jednak nie czuła, aby samodzielnie potrafiła cokolwiek zaradzić. Wiaderny działał na nią jak akumulator. Czuła, że stać ją na więcej.

- Cieszę się, że nie jestem całkiem sama, że mimo tego wszystkiego… Nie straciłam ciebie, Julii… Nie mam nawet za bardzo kogo już wymieniać - momentalnie posmutniała opuszczając wzrok. Wciąż jednak trzymała jego rękę. Ten dotyk był na tyle przyjemny, że uznała go za naturalny w tej sytuacji. Jakby od zawsze pasował i zawsze powinien istnieć.

- Nie uważasz, że Katia… Jest jakby lepsza? Wiesz… Nie chcę poruszać jej tematu, jeśli cię złości, ale chyba potrafi więcej niż ja czy Jacek… Ktokolwiek. - blondynka nie chciała wprost przyznać, że pyta tak naprawdę o to, czy Katia nie jest od niej lepsza. Pod każdym niemal względem. Mimo iż na początku Alan powiedział jej tyle miłych rzeczy i nie wyglądało na to, aby uważał Ceyn za choćby bardziej atrakcyjną, to Pony czuła dziwną potrzebę dopytania. Choć przez chwilę czuła błahość codziennych problemów, nie walki z nadnaturalnymi zjawiskami. Miła odmiana, nawet jeśli chodziło o głupią rywalizację między dziewczynami. Nagle też odkryła, że uwielbia na niego patrzeć.

Alan popatrzył na drobną dłoń Amandy, chciał ją puścić, ale to było ponad jego siły. Czuł się z tym dobrze, pragnął więcej, choć miał świadomość że to niemożliwe. Jej dotyk przeszywał go dreszczami, a jednocześnie sprawiał ból, bo wiedział, że to tylko przelotna chwila. Nie mógł jej okłamywać. Oddała mu tyle dobroci, zatroszczyła o niego, choć to on powinien przecież jej bronić przed tym całym złem, które się tu wydarzyło. Czas przestać chować za plecami innych, poczuć ciężar swych decyzji.
- Amanda…żeby umowa się dokonała, będę się musiał przespać z Katią
Nigdy wypowiedzenie jednego zdania nie kosztowało go tyle sił. Zakręciło mi się w głowie, zaschło w gardle, odczuwał fizyczne objawy wyrzutów sumienia.
- Gdy się przebudziłem chciałem w niej dostrzec człowieka, nawet jej współczułem bo straciła brata a jej siostra walczyła o życie. Ale potem zobaczyłem jak ona was traktuje. Nie mogę z kimś takim….
To był tylko jeden z powodów, z drugim Alan postanowił się nie zdradzać. Gdy po przebudzeniu dotarło do niego w końcu, że Amanda jest kimś więcej niż tylko koleżanką było już za późno by się z wszystkiego wycofać. Pozostawało ponieść konsekwencje. Gdzieś w głowie Wiadernego, w tym miejscu, z którego sączył się czasem jad złości i gniewu kiełkowała myśl, że Katia Ceyn mu się podoba fizycznie jako dziewczyna, jako kobieta. To było najbardziej w tym wszystkim przerażające.

Amandzie zrobiło się go szkoda. Pewnie normalna dziewczyna zaczęłaby fukać, oburzyłaby się i krzyczała, ale Amanda… Nie potrafiła spojrzeć na to tak egoistycznie. Pewnie gdyby była facetem, to zapytałaby “W czym problem? Idź i poruchaj jak dają za darmo!”, no, ale nie była.

- Jeśli ta umowa naprawdę jest ważna, jakakolwiek by nie była, to chyba… Nic złego. W sensie, nie namawiam cię, tylko po prostu, sam wiesz. Mało to który po prostu zalicza i odhacza z listy laski ze szkoły? Albo poznane gdzieś w klubie? Ja doceniam to, że się szanujesz jako facet i po prostu cię to brzydzi, ale jeśli chodzi o moje zdanie to… - dziewczyna westchnęła potężnie, aż pod wpływem podmuchu zawirowała jej grzywka. Zakręciła niebieskimi oczkami jakieś koło i spróbowała się uśmiechnąć pocieszająco, ponownie patrząc na Wiadernego. Nie puściła jego ręki.

- Też wydaje mi się wstrętna, jeśli cię to pocieszy. Na twoim miejscu by mi nie stanął, kręci mnie czyjaś osobowość bardziej niż wygląd dlatego… - Sabotowska zawiesiła na moment głos. Parsknęła krótko, a jej głowa zawisła w dół. Potrząsnęła nią, wprawiając włosy w ruch. Chyba się zakłopotała? Być może zaśmiała.

-... Głupie, że o tym mówię i to teraz, jakby miało to znaczenie, poza tym wszystko co się wydarzyło… Chciałam powiedzieć, że dlatego nie spałam z Mateuszem. Starałam się dostrzec w nim dobrego i bystrego człowieka, ale za każdym razem gdy próbowałam to jedynie mi udowadniał, że jest pusty jak dzban - zaśmiała się spoglądając gdzieś w górę, w róg pokoju. Jej oczy jakby na chwilę się zaszkliły - Potem dawałam mu kolejną szansę, bo naprawdę chciałam wierzyć, że może być lepszy. Wiesz, Mati był jaki był, ale i tak go lubiłam. - wzruszyła ramionami. Potarła wargi o siebie, czując suchość w ustach.
- Mimo tego, co ludzie o nim sądzili, nie był potworem. I myślę, że ty jako jedyny tutaj mnie zrozumiesz. Był naszym przyjacielem. Wydaje mi się, że gdyby był teraz z nami, na pewno by nas pocieszał swoim optymizmem. Totalnie tak by było.

Alan przypomniał sobie co Szatan mówił o Mateuszu. Jak przybrał jego wygląd. Nie wierzył w to co mówił na jego temat, jego przyjaciel nie mógł być potworem, gdyby tak było, Amanda by coś dostrzegła i to go uspokoiło, jej wspomnienie zmarłego kumpla dodało mu otuchy. Przytaknął na jej słowa z uśmiechem. Poczuł ulgę, kiedy wyjawiając prawdę o Katii nie zwyzywała go od najgorszych, ale jej zachowanie stało się bardziej nerwowe. Nie dziwił się. Ceyn była potworem, zabiła ich przyjaciela, chciała zabić go i Amandę oraz wszystkich, którzy w jej mniemaniu brali udział w śmierci brata.
- Tak… wcześniej nie miałbym z tym problemu, znasz moją reputację – westchnął – Ale tak wiele się zmieniło i nie chcę być takim kolesiem.

Widząc, że Amanda chwilowo nie patrzy wbił wzrok w jej twarz. Chłonął i napajał się tym widokiem. Była w niej idealna harmonia delikatnego, ujmującego piękna i wspaniałej duszy. Gdy zdmuchiwała grzywkę z czoła była rozbrajająco urocza. Był bliski tego, by powiedzieć jej prawdę, dusiło go to od środka. Mocniej ujął jej dłoń, przełknął ślinę.
- A Mateusz był mega szczęściarzem, chciałbym kiedyś poznać kogoś tak fajnego jak ty. Raczej mi się to nie uda, ale zrobię wszystko, żebyście wrócili do domu. Niczego tak nie pragnę, jak, żebyś była bezpieczna, Mati też by tego chciał. Pokazałaś mi jak stać się lepszym i nigdy ci tego nie zapomnę. Zamierzam potraktować Katię tak jak ona potraktowała nas. Odszczeka wszystko co powiedziała na twój temat. Chowa się za swoimi mocami ale tylko to ją wyróżnia Amanda. Poszłaś ratować Mateusza, nieuzbrojona wiedząc, że możemy iść w pułapkę, a ona nazwała cię słabą. Nie daj sobie wmówić, że jesteś gorsza, bo przerastasz ją pod każdym względem. Jesteś odważna, inteligentna i… bardzo ładna.

Wiaderny wypowiadając ostatnie słowo zaczerwienił się, nie pamiętał, kiedy ostatnio mu się to zdarzyło. Dziewczyna uśmiechnęła się ciepło na te słowa. Alan próbował się ratować, puścił jej dłoń czując jak spala się ze wstydu. Po raz pierwszy od czasu kraksy autokaru znów poczuł jak zwyczajny nastolatek.
- No nie w takim sensie, że mi się podobasz… nie podrywam cię… nie o to chodzi. No ale żaden facet nie przejdzie obok ciebie obojętnie i jakbyśmy się nie kumplowali to bym na pewno do ciebie startował.

- Brzmi jakbyś sugerował, żebyśmy przestali się kumplować
- blondynka nie potrafiła zdjąć lekkiego uśmieszku z twarzy. Alan jej schlebiał i to bardzo, a jego zmieszanie było zbyt urocze, aby mogła przejść obok niego obojętnie
- Czyli nie mam u ciebie szans, bo mnie lubisz, tak? - dopytała zadzierając nosa - Jak cię wyzwę od Księcia Wędlin lub Króla Baleronu to zacznę być bardziej w top pięć, czy może na top dwa wskoczę na twojej liście lasek, do których mógłbyś startować, bo nie jesteście kumplami, a ona cię tak bardzo wkurza, że aż masz ochotę jej dogryźć? - zaśmiała się krótko i wychyliła bliżej niego, nie odrywając spojrzenia od jego zmieszanych oczu.

Alan poczuł jak robi mu się coraz cieplej, czy ona… czy to jakiś sygnał, czy chciała mu coś zasugerować? Serce znów zabiło szybciej, gdy nagle rozbroiła go epitetami, których nie spodziewał się usłyszeć. Roześmiał się szczerze i serdecznie, właśnie tego teraz potrzebował po tym pojebanym dniu, żadnej wódy, żadnego snu, tylko jej towarzystwa, jej uśmiechu i tego w jaki sposób potrafi wprawić go w zakłopotanie.
- Po raz pierwszy nie wiem co powiedzieć… zniszczyłaś mnie tym Królem Baleronu. Takiego dissu jeszcze nie słyszałem. Na mojej czarnej liście masz dożywotnio honorowe pierwsze miejsce Sabotowska.

- Zawsze marzyłam o wspięciu się na podium - odparła dumnie, podpierając się łokciami o blat stołu.


Alan w końcu przestał się śmiać i zauważył, że mu się przygląda. Chyba czekała na odpowiedź, prowokowała i bawiła tym jak jest zmieszany.
- Gdybyś się chciała ze mną umówić nawet bym się nie zastanawiał. Jestem idiotą, ale nie aż takim.

Próbował wytrzymać jej spojrzenie. Musiał się upewnić, czy to co usłyszał to tylko jego urojenia i źle odczytany sygnał.
- Ale łatwo - skomentowała z zadowoleniem uśmiechając się półgębkiem jak jakaś cwaniara, która właśnie przechytrzyła kogoś o wyższym stopniu zaawansowania podrywu.
- Czyli jesteśmy umówieni? Czuję teraz większą motywację, aby opuścić Rowy i przez długi czas już nie wyjeżdżać z Warszawy - Blondynka przewróciła oczami i odgarnęła kosmyk jasnych włosów za ucho. Słodki uśmiech niemal nie schodził jej z twarzy, nie mogła też przestać patrzeć na chłopaka. Tyle lat obok siebie, a dopiero teraz odkrywała jego prawdziwe oblicze - Tu jest do dupy i to tak totalnie, nie? Jeny, najgorsza wycieczka ever

Była taka urocza. Rozbrajająco urocza. Nagle zapomniał o tych wszystkich pojebanych rzeczach, które ich spotkały, zrobiło się wreszcie choć trochę normalnie, tak jak być powinno. Miał dość czarownic latających na miotłach, macek i smoków ziejących ogniem. Nie bał się już patrzeć jej w oczy, chciał, żeby wiedziała jak na niego oddziałuje, choć czuł, że nie powinien tego robić. Ale nie mógł inaczej, potrzebował jej i miał nadzieję, że ona potrzebuje jego. Czuł, że razem mogą spalić tą wioskę go gołej ziemi, zrobić tym wieśniakom drugą Hiroszimę, zostawić po sobie popiół i zgliszcza i odejść razem w stronę zachodzącego słońca.

- Teraz mówisz tak, ale potem możesz zmienić zdanie. Ostrzegam, że tak łatwo nie odpuszczę – mrugnął nie przestając się uśmiechać. Spojrzał na swoje czarne paznokcie – Ja też mam dość tej wiochy. Wyglądam teraz jak biedniejsza wersja Wakfielda. Jak jakiś zjebany Robert Pattison. Nawet już trochę gadam jak on. Nawet jak uda nam się wrócić, to w Chrzcicielu mam przesrane. Będziesz się chciała umawiać ze szkolnym frajerem?

Amanda nagle wycofała głowę i zwinęła usta w wąską kreseczkę. Jej czoło zmarszczyło się, a oczy wylazły niemal jak u żaby.

- Coo? Jak to z frajerem? Niby czemu miałbyś się nim stać, przez te pazury? Spokojnie, coś wymyślę, pomaluje się jakoś czy coś - westchnęła przechylając głowę w bok jakby rozmyślając. W końcu wyjęła swój telefon, położyła go na stole aby nie przegapić żadnej wiadomości, może będzie się działo coś ważnego. Wyjęła też kopertę, którą dostała w autobusie.
- Chodź, sprawdzimy sobie co to za karty się nam ładują przy dupie. Będzie fajnie, wybadamy co znaczą, Robal miał taką książkę… Marta mi opowiadała - dziewczyna wyjęła swoją kartę z koperty. Papieżyca. Uniosła brew.




- Oho, jakaś świętojebliwa. Ale mi cisną - wstała na szybko od stołu i rzuciła się do torby Adriana, z której wyjęła książeczkę i wróciła na swoje miejsce - Obczajam ten szajs, a ty pokaż swoją. Rozjebie mnie jeśli jest karta rzeźni lub polędwicy - zaśmiała się kartkując śmieszną książkę o ezoteryce.
Alan kolejny raz słysząc złośliwe nawiązania do rodzinnego biznesu parsknął śmiechem. Spojrzał na swoją kartę z powątpiewaniem.




- Ten pajac to niby ja? Ktoś tu się chyba mocno przestrzelił – stwierdził po czym oddał Amandzie swojego tarota – Dobra, sprawdź co tam o mnie piszą
- Dobra, to czytam - Amanda odchrząknęła - Karta Wisielca oznacza zastój, brak działania. Jest symbolem medytacji i rozmyślań, duchową izolacją od świata i skupieniem się na własnym wnętrzu. Czasem bywa kojarzona z człowiekiem rozmyślającym nad własnymi problemami. Wyraz twarzy postaci na karcie pozwala też interpretować ją jako symbol błogości i zadowolenia z ustabilizowanego życia - brew blondynki poszybowała ku górze
- Czujesz się błogo? - przerzuciła spojrzenie na Alana i uśmiechnęła się cwaniacko.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline