Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2021, 13:05   #960
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Odchodząc z Przełęczy Galeb rzucił jeszcze okiem na zajmujących ją Imperialnych. Oddziały lekkiej piechoty z przewodnikami zbliżały się na pozycję którą dotąd zajmowały krasnoludy i nie wyglądali jakby chcieli się tylko przywitać. Runiarz tylko pilnował się by nie dostać przypadkiem bełta lub kuli w plecy. Choć nie miał naocznego potwierdzenia to był pewien że Imperialni będą winić krasnoludy za cały konflikt. Ludzie zawsze obwiniali tego kogo mieli pod ręką - Wernicky im się wymknął, więc wina spadnie na Gustava. Tak… dowódca Granicznych miał rację że ktoś musi za to wszystko odpowiedzieć.
Czemu Elektorka przez którą to wszystko się zadziało pozwoliła sobie na pozostawienie śladów którymi były listy? Teraz “list Brocka” oddalał się wraz z najemnikami. Jedynym jaki pozostał był ten w Karaku i Galeb wiedział że stanowił kluczowy dowód w sprawie. Praktycznie jedyny. Inne mogły być w Nuln - może krasnolud który wystawił weksel który otrzymał skrytobójca będzie mógł rzucić na to więcej wyjaśnień?
Galeb przypomniał sobie że brat Elektorki, ojciec Mag i szwagier szefa wissenalndzkiego wywiadu zaginął w tajemniczych okolicznościach. Zastanawiało Runiarza czy przypadkiem nie była to też sprawka wielkiej jaśnie pani. Zabić własnego brata? Jeżeli dobrze pamiętał to Eben von Liebwitz sprzeciwiał się planom siostry by dzielić Wissenland. Musiał to wszystko bardzo dokładnie przemyśleć i przypomnieć sobie wszystkie szczegóły. Król Alrik i Rada mogą uznać że kompletna izolacja jest wyjściem ale na dłuższą metę to się nikomu nie opłaci. Ludzie nie zdołają najechać system Poddróg i krasnoludzkich tuneli, lecz z pewnością ruszą na każdą krasnoludzką gminę jeżeli oszczerstwa Elektorki będą mogły się dalej szerzyć. Na przecież chociażby w samym Nuln znajdowała się pokaźna gmina krasnoludzka, kaplice Bogów Przodków. Ba! W Nuln nawet znajdowała się kaplica Grungniego wzniesiona przez ludzkich rzemieślników, którzy oddawali mu cześć. Krasnoludy może i traktowały ludzki kult Bogów Przodków z pewnym rozbawieniem i kręceniem głową, ale gdyby ludziom odbiło i zdewastowali kaplicę, byłaby to potwarz dla wszystkich krasnoludów.
Zastanowił się też co by zrobił gdyby został przy Gustavie. Z pewnością dowództwo armii wysnuje sporo oskarżeń których nie zdołaliby odeprzeć. Zaczynając od paktowania z wrogiem, poprzez nie wykonanie rozkazów i tak dalej i tak dalej. Odzyskane dobra pewnie zostanie po prostu zignorowane, zaś danie szansy armii na dorwanie Wernicky’ego. Cóż… Pewno i tutaj obróci się to przeciwko Ostatnim, bo nikt grupy pościgowej nie powiadomił jak sytuacja wygląda. A może wiadomość dotarła do Nuln, ale ktoś ją zablokował? Co by znaczyło tutaj słowo krasnoluda? Kowala Run? Galeb się zastanowił. Scenariusze były bardzo pesymistyczne - ludzie żądali by pewnie krwi za brak pomocy Wissenlandowi. A że to krew krasnoludzkiego dostojnika to tym lepiej. Galebowi przypomniała się historia Wojny o Zemstę i tego jak się zaczęła. Bogowie Przodkowie… jakimi idiotamii byli elfowie że na żądania dyplomaty postanowili go po prostu pohańbić! Co za głupota! Nie zdziwiłoby go gdyby armia bezrefleksyjnie postąpiła podobnie. Chociażby dlatego “podpisał papier, jest żołnierzem, podlega nam”.
W sumie zdał sobie sprawę z jeszcze jednej rzeczy. Rzeczywiście Elektorka mogła sobie pozwolić na listy ze swoimi podpisami. Ludzie w swojej nieporządnej naturze choćby zobaczyli dowód to by go wyśmiali, podarli albo uznali za oszczerstwo. W tak upolitycznionej instytucji jak imperialne wojsko z pewnością jeszcze by się tym pochwalili, a odpowiednie osoby by przyklasnęły. Trzeba było odnaleźć pośród ludzi kogoś komu na sercu leżało dobro Imperium i Starego Świata, a nie jednego dworu, prowincji czy osoby. Czy kimś takim mógł być wuj Magritty?

Galeb musiał porzucić te myśli i skupić się na czymś ważniejszym. Czekała go rozmowa z Królem i Radą. Miał informacje do przekazania i sugestie do wypowiedzenia. Część z nich dotyczące maga i goblinów mogły skupić uwagę Rady do tego stopnia że wszystko inne potraktują jako błahą sprawę. Ale może też być tak że Rada nie będzie chciała wnikać w szczegóły.
Mag nie żył? Nie żył. Demon odesłany do piekielnego zakupia? Odesłany. Gobosy posłane w cholerę? Posłane, wszak poszły sobie w ilości która nie będzie zagrażać nawet wiosce.
Ostatecznie w tej kwestii musiał zaufać Valayi że mówiąc prawdę o wyprawie przeciw czarodziejowi nie uczyni krzywdy wojownikom którzy zostali wysłani do tego zadania.
To była zagwostka. Tak naprawdę Galeb nigdy nie musiał nikomu niczego raportować. Przyjaciele z Czarnej Kompanii to byli przyjaciele i można im było powiedzieć jak się chciało. W Wisselandzie też nie było się nad czym rozgadywać. Mistrz zawsze chciał pełnej opowieści, bo ważne były dla niego wszystkie galebowe spostrzeżenia. Miał też wrażenie że opowiadanie sagi jak to zrobił przy poprzedniej wizycie w Karaku nie byłoby dobrym wyjściem.

Podczas noclegów gdy kład się spać kierował myśli ku Valayi. Nie wątpił że Bogini słucha pomimo że inwazja Chaosu się zakończyła i bariera jest znów mocna. Prosił o mądrość i rozwagę w nadchodzącym czasie.

***

Gdy przyszło już do rozmowy z Królem i Radą, Galeb skłonił się głęboko i zdał relację ze spraw które miały miejsce w ciągu ostatnich dni.

Krótko opowiedział że trafili na trop goblinów i podążyli za nimi. Czarodziej rzeczywiście wiódł je za demonem. Jak się okazało opętaniec ugadał się z Granicznymi że może ich przeprowadzić przez góry by mogli zaatakować z flanki zajmujących posterunek na Przełęczy najemników i Imperialnych. Drużyna dawi była świadkiem jak grobi atakują graniczniaków i opętańca idących krasnoludzkimi ścieżkami. Krasnoludy zaatakowały wdając się w trójstronną potyczkę, przy czym Galeb i Detlef walczyli z samym opętańcem, którego załatwił strzałem w głowę.

- Demon jednak działał, opętał innego człeka - z ciał poległych wynurzyły się pomniejsze demony. Graniczni uciekli, gobliny się wycofały, demony rzuciły się na krasnoludy. Walczyliśmy dzielnie, gdy któryś dawi miał paść od demonów, musieliśmy sami odesłać go do Przodków inaczej z jego ciała powstawała kolejna maszkara. W trakcie walki na plecy grupy demonów uderzyły gobliny wykańczając ostatnie demony. Gdy plugawe istoty znikły, gobliny odeszły, my zaś ich nie ścigaliśmy, praktycznie wszyscy odnieśliśmy rany, część nie była zdolna do dalszej walki. Gdy grobi już nie było widać pojawił się czarodziej. Gdy my walczyliśmy z demonami, on wykończył tego kolejnego opętańca i związał demona na którego polował z własnym ciałem. Powiedział byśmy go szybko zabili póki jest w stanie pętać jego moc, co uczyniliśmy. Jako że żądał on od demona bezpieczeństwa, a ten nie był w stanie mu go zapewnić został on odesłany w niebyt. Przed śmiercią czarodziej poprosił byśmy przedmiot w którym pierwotnie istota była zamknięta oddać kolegiom magii. Ze względu na szacunek do jego poświęcenia spełniłem jego ostatnią wolę.

- Opatrzyliśmy rany i udaliśmy się na Przełęcz. Okazało się że Graniczni próbują paktować z Imperialnymi i najemnikami. Gdy przybyliśmy poproszono nas byśmy byli obserwatorami w negocjacjach i przy spełnianiu umowy. Spotkaliśmy wtedy dowódcę Granicznych Otto von Wernicky’ego. Pośród jego świty znajdował się krasnolud z którym się rozmówiłem. Jego imię to Harim Harimsson. Był jego ochroniarzem i zapewnił mnie że Wernicky jest człekiem godnym zaufania, dopełniającym danego słowa i umów, choć też odznaczającym się wielką przebiegłością. Z samym Wernickym też się rozmówiłem i poinformowałem go że wprowadzanie na ścieżki krasnoludów zbrojnego oddziału bez krasnoludzkiego przewodnika to zniewaga, będzie musiał do was się zgłosić z przeprosinami. Zdołałem się też od niego dowiedzieć, że atak Granicznych na Wissenland został przeprowadzony na zaproszenie samej Elektorki Emmanueli von Liebvitz, która chciała w ten sposób zniszczyć majątki swoich rywali w Wissenlandzie jak i organizacji które jej nie popierają. Wernicky nie wiedział nic o listach, ani o sabotażach jakie dokonano by Graniczni mieli łatwiej w plądrowaniu.

Kwestię umowy Galeb opisał dość krótko - jakie były ustalenia, że Wernicky ich dotrzymał a nawet tolerował nagięcia ze strony Imperialnych. Zdołał ich przechytrzyć, stanął na czele tylnej straży Granicznych, która miała podpisać kontrakt z najemnikami Harkina Brocka. Jednak miał dość ciężkozbrojnych jeźdźców by móc przejąć całkowitą kontrolę nad kompanią najemną po zostaniu do niej wcielonym na roczny kontrakt. Galvinson skwitował że by wywiązać się ze zobowiązań wobec umowy i kompanii najemnej dowódca Imperialnego oddziału oddał Wernicky’emu część okupu odprawiając go i zwalniając go z kontraktu. Później odesłał też Harkina Brocka i jego najemników.

Dodał też że oddział imperialny zdołał odbić z rąk granicznych krewną Elektorki. Wydawało mu się że poprzednim razem w ogóle o tym nie wspomniał.

- Graniczni bardzo jej poszukiwali. Detlef ukrył ją w naszym obozowisku dopóki Graniczni nie opuścili Przełęczy. Przed odejściem odesłaliśmy ją Imperialnym. To córka zmarłego Leosa von Liebwitz. Zdołałem się dowiedzieć, że brat jej matki nadzoruje wissenlandzki wywiad. Nikt jednak nie podzielił się ze mną imieniem tego człowieka.

- Szacowny Królu Alriku. Rado Karak Hirn. Zdążyłem trochę poznać się na umgich. Pomimo ewidentnych dowodów że ktoś sabotował ich działania od środka zamiast odkopać niewygodną prawdę będą ślepo wierzyć w łatwe kłamstwo, na przykład że to osoby niewygodne Elektorce działały przeciw Wissenlandowi. Podejrzewam że tak samo łatwo uwierzą w to że Karak Hirn nie przybyło na pomoc Imperium z własnej woli. Elektorka już oskarżyła największych swoich rywali - Toppenheimerów o zdradę. Was też będą chętnie obwiniać, szczególnie że Graniczni i Wernicky będąc za Górami Czarnymi są trudni do zaatakowania, a Karak z łatwością mógłby powstrzymać ich inwazję. Oficjalne oskarżenie się zapewne nie pojawi bo wtedy list pogrążyłby Elektorkę, lecz ludzie będą chować wobec nas urazę. I o ile mogą nagwizdać krasnoludom w górach to swój żal i wściekłość wyładują na naszych ziomkach mieszkających pośród nich. Dlatego uważam że należy o całej sprawie poinformować Wielkiego Króla Thorgrima Strażnika Uraz oraz Króla Brokka Żelaznego Kilofa, a także krasnoludzkich delegatów na dworze Karla Franza. Uzbrojeni w tą informację będą mogli zadać kłam oszczerstwom. Bez działania w tej sprawie ucierpią wszyscy dawi w ten czy inny sposób, w imię interesów jednego człeka i jego koterii.

- To wszystko czego się dowiedziałem i wszystko co mogę doradzić. Na polityce się nie znam, staram się tylko z mądrością działać dla dobra całej naszej rasy. Jeżeli macie jeszcze jakieś pytania Czcigodni Starsi chętnie na nie odpowiem.

 
Stalowy jest offline