Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2021, 13:19   #125
Arthur Fleck
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
Alan, Amanda, Agata cz. 1

Nagle z domkiem zaczęło się dziać coś dziwnego. Alan miał już podobne zjazdy po dropsach, ale tym razem był przecież trzeźwy, kreski które wciągnął w autokarze i parę łyków wódy już dawno przestały działać. To pewnie znowu jakieś pierdolone sztuczki tych satanistów, pomyślał poirytowany. Miał ich kurwa serdecznie dosyć. Nagle ktoś zaczął walić do drzwi, usłyszał spanikowany głos Agaty. Gdyby nie ta dziwna gra świateł, mieniące się przed oczami barwy i kolory, zmniejszające się i zwiększające ściany pokoju, pewnie by się ucieszył na jej widok.
- Drzwi są otwarte Agata! Wejdź! – krzyknął po czym zwrócił do Amandy – Ty też widzisz to co ja? Pokój raz się zwiększa a raz zmniejsza i te dziwne barwy...Uczucie jak po ostrym ćpaniu.

Tak, Amanda widziała to samo. Odruchowo przykleiła się do boku Alana, jakby chciała się za nim schować. Nerwowo przejrzała dookoła. To nie było spowodowane zmęczeniem. Choć jeszcze kilka godzin temu próbowałaby tłumaczyć to wszystko logicznie to teraz wiedziała, że to bez sensu. Te dziwne barwy, a w tym samym momencie Agata przed którą ostrzegała ją Julia. To nie mógł być przypadek. Z Woś musiało być coś nie tak. To chyba przed nią przyjaciółka uciekła na kraniec obozu w stronę lasu. Wróciła tu tylko dlatego, że zdążyły wymienić się wiadomościami.
- Jezu, spierdalajmy przez okno! Julia pisała, żeby trzymać się od Agaty z daleka, bo coś z nią się stało nie tak, nie zdążyłam z nią o tym pogadać, ale… Nie jestem pewna, czy to Agata… - Amanda powiedziała w miarę cicho, od razu zaczęła otwierać okno będące jak najdalej od drzwi - Jeśli mamy wdrożyć twój plan w życie, musimy wiać. Agatę opętał demon, ortysz? Tak pisała. Wierzę jej - blondynka pociągnęła Wiadernego za sobą. Chciała jak najszybciej wymiksować się z tego pokoju. Po drodze chwyciła kij Matiego.

Alan słysząc słowa blondynki otworzył usta w niemym zdziwieniu po czym wydukał.
- Ale…to nasza…
Chciał powiedzieć coś więcej, ale Amanda już ciągnęła go w głąb domku, przestał się opierać, postanowił zaufać dziewczynie. Przypomniał sobie Czartoryskiego, przypomniał Adriana i ciało Ali, które zamieniło się ognistego smoka. Czy w tym miejscu nikt nie jest tym za kogo się podaje? Rozbolała go głowa, chyba za dużo myślał, ale w końcu był Wisielcem.

Agata weszła do środka, zachęcona przez Alana. Rozejrzała się dookoła. Ujrzała uciekających przed nią parę przyjaciół. Otworzyła usta zdziwiona i je zamknęła. Zmarszczyła brwi.
- Hej, co ja wam takiego zrobiłam?! - krzyknęła.
Pobiegła za nimi. Chyba nawet nie tyle chciała ich towarzystwa, co po prostu odpowiedzi na to pytanie. Nie spodziewała się takiej reakcji na swoją osobę. Zwłaszcza po Amandzie, z którą były zaprzyjaźnione.
- Kucyku, gdzie tak galopujesz?! - rzuciła zaskoczonym tonem.
Alan i Amanda mogli uciec na pierwsze piętro domku, gdzie znajdowały się dwa łóżka oraz łazienka. Na parterze znajdowała się część wspólna złożona z kuchni i mini-jadalni. W niej do tej pory przebywali. Za ścianką natomiast można było trafić do kolejnej małej sypialni z trzema tapczanami. Nad komodą znajdowało się małe okno. Wydawało się jednak na tyle duże, że mogliby spróbować przez nie uciec.

Amanda pociągnęła Alana do sypialni na parterze i zamknęła za sobą drzwi na klucz. Nie mogła mieć pewności, czy Agata wciąż jest tym, przed czym ostrzegała ją Julia. Nie chciała więc jej też krzywdzić.
- Agata daj spokój, chcemy się ruchać. Weź sobie usiądź tak jak chciałaś i daj nam czas. I nie mów nikomu, dobra? - blondynka miała nadzieję, że taki argument Woś wystarczy. Jeśli naprawdę nie jest demonem i nie ma złych zamiarów to powinna dać im spokój, pośmiać się czy oburzyć, w sumie Sabotowskiej nie robiło to różnicy. Wolała jak najszybciej opuścić domek i pobiec do biura tak, jak Alan zaplanował.

Wiaderny popatrzył na Amandę zaskoczony, ale szybko podłapał temat. Na wszelki wypadek przetrzymywał barkiem drzwi. Agatka wydawała się taka jak zwykle, nie był pewien czy reakcja blondynki nie była przesadzona, ale ufał jej intuicji. Działo się tyle popierdolonych rzeczy, że nic go już nie zaskoczy ani nie zdziwi.
- Eeee….no właśnie. Chcę zostać z moją dziewczyną sam na sam, jak dokończymy przyjdziemy do ciebie.
Szeptem zwrócił się do przyjaciółki nie przestając blokować drzwi.
- Dasz radę podsunąć pod drzwi, któryś z tych tapczanów? Jak jest za ciężki ja spróbuję, ale trzeba trzymać drzwi.

Blondynka z determinacją przytaknęła kiwnięciem głowy, po czym chwyciła za drewniany stelaż kanapy i szarpnęła. Nogi mebla z łoskotem przemieściły się o ledwie centymetr. Nie było to zbyt dyskretne, dlatego Sabotowska postanowiła sprawiać pozory.
- Och, Alan! - jęknęła przeciągle Amanda i ponownie szarpnęła łóżko - Połączmy te wyrka, zawsze chciałam spróbować tej dzikiej pozycji, co tak się wyginam w poprzek! - mruknęła wystarczająco głośno, aby Agata usłyszała i ponownie pociągnęła tapczan.

Czy to normalne, że to mnie podnieca? Chyba jestem popierdolony pomyślał Wiaderny, chłopak na chwilę się zawiesił przyglądając jak Amanda próbuje przesuwać mebel, wciąż dociskał barkiem drzwi.
- Dobra, rozpierdolmy to łóżko, co mi tam, Jacek będzie spał na podłodze.

Agata zamilkła na moment. To nie zdarzało się zbyt często. Przypominała raczej osobę, która za dużo mówiła. Niż taką, której kiedykolwiek brakowało słów. Spoglądała to na Amandę, to na Alana.
- Jesteście pierdolnięci? - zapytała. - Świat się kończy, a wy chcecie się ruchać? - pokręciła głową z niedowierzaniem. - Jak się ruchać, to z jakiegoś powodu. Tak właściwie po to przyszłam porozmawiać - dodała.
Gdyby miała brwi, ruszyłyby do góry. Wyraźnie czuła się niekomfortowo, ale jeszcze nie uciekała. Założyła ręce o siebie i ciężko westchnęła.
- Amanda, przecież jesteś dziewczyną Mateusza, nie żadną szmatełką - powiedziała. - Poza tym Alan… nie możesz ruchać Kucyka. Masz swoje obowiązki - dodała. - Muszę cię zaprowadzić albo do Katii, albo do Nadii. Musisz dokończyć rytuał i stać się pełnoprawnym satanistą. Dla mnie - powiedziała.
Podniosła ręce do góry, eksponując czarne paznokcie. Liczyła na to, że ktoś spoglądał na nią przez dziurkę od klucza.
- Jedynym mężczyzną w tym obozie był Sebastian, ale został zabity - powiedziała. - Ja również podpisałam umowę z Szatanem i potrzebuję dobrego satanisty, który by przypieczętował ugodę. I żadnego nie ma, prócz jednego rokującego. Ciebie. Ale wpierw sam musisz się przemienić.
Agata przechyliła głowę i spojrzałaby na Wiadernego ciężkim wzrokiem, gdyby nie dzielące ich drzwi.
- I lepiej szybko - powiedziała. - Ja zgodziłam się wcześniej niż ty. Już mam ślady - powiedziała. - Jeśli tak dalej pójdzie, to umrę. Ty zresztą też.
Pokazała swoje palce. Od czarnych paznokci zaczęły ciągnąć się długie, czarne kreski. Zajęły już większą część dłoni dziewczyny i zaczęły piąć się na nadgarstki.

Alan słuchał wynurzeń koleżanki z rosnącym rozbawieniem. Strach nagle minął jak za odjęciem czarodziejskiej różdżki, tak działała na niego Agatka. Zerknął przez dziurkę od klucza. Rzeczywiście miała czarne paznokcie, nie kłamała, ale czy nie była to jakaś sztuczka? Zwrócił się szeptem do Amandy.
- Może zadzwoń do Julki i zapytaj o co chodzi, dlaczego kazała nam przed nią spierdalać. Jeśli jest z nią Ceyn niech potwierdzi czy faktycznie ją zwerbowali, bo coś mi się nie chce w to wierzyć.
Wiaderny dalej przetrzymywał drzwi.
- Dobra, dzięki Agatka. Wiadomość przekazana, idź poczekaj teraz przed domkiem, ogarnę się, ubiorę i zaraz do ciebie przylecę. To fakt, jestem w kurwę dobrze rokującym satanistą, tak dobrym, że wyrucham od razu Katię i Nadię, a potem na dokładkę jeszcze ciebie i panią Halmann. Wszystko dla chwały Szatana.

Amanda zatrzymała się gwałtownie i nadęła policzki jak groźna ryba. Zdzieliła Alana w ramię. W sumie bardziej pacnęła.
- A ja? - burknęła mrużąc oczy jakby się obraziła, że Wiaderny chce ruchać wszystkie, tylko ją pominął. Skandal. Jej oburzenie szybko okazało się udawane kiedy z cichym rozbawieniem klapnęła na tapczanie i wyjęła telefon. Wystukała szybkiego smsa do Julii
Cytat:
Spytaj Katii czy Agata to satanistka. Szybko!
- Nie jestem już z Mateuszem odkąd zabawiał się z Katią. A na Alana sobie poczekaj na zewnątrz, do jego kutasa jest długa kolejka - wydarła się żeby Agata słyszała i dojechała tapczanem do drzwi, blokując je - Haha, pierwsza, byczys!! - uniosła triumfalnie ręce do góry. Wiaderny okazał się chodliwym towarem. Aż bała się ile jeszcze lasek zacznie się za nim uganiać. Amanda miała złe przeczucie, że niedługo przestanie być tak luzacko i jednak Agata coś odpierdoli.
- Nim świat się zawali chcę się dymać, Agata. Daj mi szansę a potem ci go oddam i po sprawie. - dodała. Nawet jej się nie śniło, że go odda komukolwiek. Tym bardziej wiedząc, że on sam tego nie chce. Blondynka obiecała sobie, że przejdą przez to razem. I miała zamiar tego się trzymać. Pragnęła uratować Alana. I myśl ta jakoś ją napędzała.

Alanowi rzadko kiedy brakowało słów, tej nocy już mu się to zdarzyło, ale teraz całkiem stracił głos, stał się po prostu niemową. Jacek Gołąbek przy nim wydawał się wytrawnym erudytą i mówcą motywacyjnym.
- Spokojnie dziewczyny…bez nerwów…możemy przecież zrobić słoneczko…
Tyle tylko zdążył z siebie wykrztusić. Chciał, żeby Agatka po prostu się odczepiła i sobie poszła a nie był pewien czy wybuch zazdrości Amandy w tym pomoże. Normalnie by się cieszył, a jego ego, i tak przez lata mocno pompowane wyjebało w stratosferę, ale w tych okolicznościach…Czasem lepiej niektórych marzeń nie wypowiadać na głos, bo jeszcze się spełnią.

Amanda błyskawicznie odwróciła łeb w stronę chłopaka i unosząc dłoń postukała sie palcem w skroń po czym pokręciła głową z powagą. To żeś jebnął, pomyślała, nie chcąc za dużo mówić. Stwierdziła, że jej gest był wystarczająco zrozumiały. Mimo to szybko jednak kąciki jej ust uniosły się lekko w górę, głównie przez to, że na niego spojrzała. Zrozumiała właśnie, jaki był uroczy w tym swoim zakłopotaniu.

Alan potrzebował jeszcze chwili by się otrząsnąć, najpierw te zmysłowe udawane jęki a potem frywolne bluzgi, nie wiedział czy to wytrzyma, cokolwiek by o sobie nie myślał był tylko prostym samcem. Stanął do rozpaczliwej i nierównej walki z własną wyobraźnią. Wziął ciężki oddech, nadludzkim wysiłkiem skupił myśli i skinieniem przywołał do siebie Amandę. Z kieszeni wyciągnął kluczyk do domku, zbliżył usta do jej ucha próbując zignorować zniewalający zapach jej skóry i włosów. Wyszeptał.
- Zagadam ją a ty w tym czasie spróbuj wyjść cicho przez okno. Tu masz kluczyk. Obejdź domek, podejdź do wejściowych drzwi i zacznij do niej krzyczeć, ściągnij jej uwagę. Gdy na ciebie ruszy, zamknij drzwi na klucz i uciekaj do budynku administracyjnego. Jak tylko usłyszę twój głos, wyjdę przez okno, spotkamy się po drodze, albo w biurze. Nie śpiesz się, poruszaj się powoli, przez te zwidy, możemy mieć zjebany błędnik.
 
Arthur Fleck jest offline