Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2021, 13:25   #126
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Alan, Amanda, Agata cz. 2

Agata zdawała się nie słyszeć słów Alana do Amandy. Rozległ się cichy odgłos, który świadczył najpewniej o tym, że położyła głowę ciężko o drzwi pokoju, za którym kryła się dwójka nastolatków. Westchnęła.
- Boję się tego, co we mnie jest - mruknęła cicho. - Czuję jej oddech. Słyszę jej słowa… nie opuściła mnie. Zaprowadziła mnie do Szatana, a ja się zgodziłam na jego propozycję, bo zrozumiałam… że umrę. Umrę, jeśli tego nie zrobię. Cholernie się boję.
To nie był ton, w którym kiedykolwiek wcześniej wypowiadała się Woś.
- Myślę o tym, jak okropna byłam dla wszystkich i zastanawiam się, czy to wszystko nie dzieje się po to, aby mnie ukarać - powiedziała. - Nie wiem tylko, czemu dotyka innych ludzi. Chyba wszyscy jesteśmy zjebanymi grzesznikami. Może umarliśmy już w tym autobusie i teraz znajdujemy się w czyśccu… który zasądzi o tym, czy trafimy do piekła… lub nieba… Sama nie wiem. Głowa mnie boli od strachu, myślenia i płaczu. Nie wiem, czy wytrzymam sama. Chciałabym być z wami, ale nie zamierzam być ciężarem - mruknęła. - Spierdalam.
Rozległy się jej kroki… zdawało się, że odchodziła. Choć powolnym, jakby ciężkim krokiem. Wnet zapadła cisza.

Dla Amandy zachowanie Agaty było nielogiczne. Nie dlatego, że doznała oświecenia na temat swojego zachowania, ale dlatego, że najpierw krzyczała, aby ją wpuścić, bo jakieś potwory, a teraz nagle sobie odchodziła. Co, potworów przestała się bać z zazdrości o ruchanko AA (Alan+Amanda).
- Agata daj spokój. Po prostu poczekaj w tym pokoju, dobrze? Tutaj jesteś bezpieczna. Gdy już Alan będzie gotowy, to będzie wiedział gdzie cię szukać, a jak będziesz się szlajać, to cię potem nie znajdzie - blondynka z pewnej odległości wyjrzała przez dziurkę od klucza. Nigdy nie przystawiała oka bezpośrednio blisko otworu, gdyż w życiu naoglądała się trochę horrorów i zawsze się bała, że ktoś ją dziugnie w gałkę.

Nie widziała Agaty, ale usłyszała z oddali jej głos.
- No to poczekam przed domkiem - odkrzyknęła Woś. Jej głos był dość słabo słyszalny, co wskazywało na to, że już znajdowała się trochę dalej.
Dziewczyna wydawała się zniechęcona do dalszych kontaktów z Alanem i Amandą, którzy najwyraźniej dalej chcieli barykadować się przed nią. Pomimo jej słów. Chyba nie darzyła ich w tej chwili zbyt wielkim zaufaniem, skoro pomimo zapewnień o potworach i nadchodzącym zgonie wciąż mieli nastrój na wspólne zbliżenie.

W międzyczasie do Amandy doszły smsy. Pokazała je Wiadernemu w milczeniu, aby mógł przeczytać. Nie była wcale zaskoczona, że inni też mają problemy, że krwawią, umierają, są atakowani. U nich w Ośrodku lepiej nie było. Dlatego odpisała krótko.

Cytat:
W Ośrodku niebezpiecznie, nie wracajcie. Uważajcie

Sabotowska podeszła do okna, wspięła się na niską komodę, rozejrzała się dyskretnie czy na zewnątrz jest bezpiecznie, wtedy mogła się wyślizgnąć. Miała nadzieję, że jeszcze Alan trochę spróbuje Agatkę zagadać, co by mieć pewność, że ta wciąż jest w domku.

Alan popatrzył na smsy, krew odeszła mu z twarzy. Piotrek…Marta. Nie.
Zakręciło mu się w głowie, dłonie zacisnęły w pięści. Próbował być twardy, ale oczy same się zeszkliły, nie mógł nic na to poradzić. To bolało, naprawdę, kurewsko bolało. To co powiedziała Agata też wzbudziło w nim emocje, jakich się nie spodziewał. Poruszyło czułą strunę. Poczuł to samo gdy zobaczył ciało Mateusza a potem udręczonego Adriana. Ani przyjaciela, ani kolegi z klasy nie udało mu się uratować, żadnego z nich nie zdążył przeprosić. Ale pamiętał co powiedział Fujiamie. Wtedy po raz pierwszy, słowa popłynęły z serca, nie było w nich żadnej kalkulacji. Nie wiedział, dlaczego czuje się za nich wszystkich odpowiedzialny. Ale po prostu tak było i nie potrafił nic na to poradzić.
- Kurwa – powiedział sam do siebie po czym popatrzył na Amandę przepraszającym wzrokiem. Widział, że przymierza się do wyjścia przez okno.
- Może to pojebane…ale jeśli istnieje cień szansy, że to jednak nasza Agata – westchnął - Wiem co ona teraz czuje bo sam…

Alan na chwilę się zawiesił, szukał odpowiednich słów.
- Chyba powinienem z nią pogadać. Nie chcę, żeby została sama. Wyjdę do niej. Gdyby coś się działo, po prostu biegnij do biura Halmann, dzwoń do Julki i Jacka i tam na nich poczekaj albo spróbuj zamówić taksi i uciekaj do miasta.
Amanda westchnęła i pokręciła głową, patrząc na chłopaka przez ramię, jednocześnie klęcząc już na komodzie.

- Alan… - mruknęła łagodnie i ponownie westchnęła. Być może posmutniała o ile dało się bardziej - ...Nawet jeśli to Agata, zaprowadzi cię do tej Katii czy Nadii i zrobisz to, czego robić nie chcesz. Bo Agata tego chce. Mimo tego co mówi, to egoistka. Ty jesteś dobrą osobą, ale nie zawsze powinieneś ulegać. Uważaj na siebie skarbie - powiedziała czule, nie cofając swoich zamiarów. Może nie rozdzieli się z nim tak łatwo, ale wolała jednak wyjść przez to okno. Przyczai się chwilę przy domku, jeśli Alan chce zostać woli obserwować, czy na pewno jest bezpieczny z Agatą.
W międzyczasie Sabotowska otrzymała SMSa od Julii.

Cytat:
Napisał Julia
Jack przypkiem uwalił ręke kati, o nic nie bede pytala. juz wczesniej Agate opanowala Ortysza, czrownica duch sztana…
Prędko nadszedł kolejny SMS.

Cytat:
Napisał Julia
trymaj sie prosz uwazaj na sbie, jestesmy w chtce przy rzece, nie mge psacp
Kiedy Sabotowska podniosła wzrok znad telefonu, spojrzała na Wiadernego. Ujrzała jeden drobny szczegół, który byłoby łatwo przeoczyć… Sam Alan jeszcze tego nie zauważył. Zresztą plastry zasłaniały opuszki jego palców. Ale na oczach dziewczyny spod nich zaczęły rozrastać się czarne, podłużne linie. Powoli schodziły na palce chłopaka. Wyglądały trochę tak, jak gdyby ktoś kilkanaście razy przejechał czarnym piórem po skórze Wiadernego. Kreski były równe jak od linijki. Wtem owijki zaczęły złazić, jakby klej pod nimi kompletnie wysechł, odsłaniając czarne paznokcie Wiadernego. Zupełnie tak, jak gdyby sam Szatan ściągnął mu te plastry z palców. “Chcesz zapomnieć o tym, do kogo należysz? Nie zapomnisz.”

Alan czuł się rozdarty. Chciał zostać przy Amandzie, ale gdyby to zrobił znów by się okazał egoistą i hipokrytą. Blondynka pozwoliła mu się otrząsnąć z tego koszmaru, pozbierać do kupy, Agata nie miała nikogo, została zupełnie sama ze swoim strachem. Jeśli mówiła prawdę, Wiadernemu zostało już tylko kilka godzin życia. Chciał je dobrze wykorzystać. Nie miał już nic do stracenia.
- Będę uważał – powiedział po czym otworzył drzwi. Spojrzał na nią, przez krótką chwilę chłonąc to oszałamiające piękno – Chciałem ci powiedzieć…

Przegryzł nerwowo wargę, westchnął cicho.
- Nieważne. Spotkamy się za chwilę. Ty też na siebie uważaj Kucyku – mimo wszystko uśmiechnął się najzuchwalej jak tylko potrafił

Amanda zamarła niemal z wypiętymi pośladkami, stojąc kolanami na komodzie i oglądając się za siebie. Widziała jak plasterki jeden po drugim opadają z palców. Widziała też, że Wiaderny kompletnie tego nie poczuł, a przecież powinien chociaż minimalnie. Cokolwiek. Kradzież jego duszy bolała ją chyba mocniej niż czyjaś śmierć. Nie dlatego, że mógł być kimś lepszym, tylko dlatego, że takie powolne umieranie było torturą. Nie potrafiła nawet wczuć się w jego psychikę, nie była pewna o czym myśli i ewentualnie co go hamuje lub napędza. Nie chciała na pewno być czymś, co powodowało w nim wycofanie. Bała się, że zadziała na niego regresywnie.

Blondynka zeskoczyła z komody całkiem nagle. Dość szybko dobiegła do Alana i niemal rzuciła się mu na szyję. Przycisnęła drobnę ciało do niego i wbiła ustami w jego usta, przeciągając lekko, i tak zbyt krótki, pocałunek.

- Zanim się rozdzielimy, chcę ci powiedzieć, że bez względu na to, jaką podejmiesz decyzję, ja nie będę na ciebie zła. Zależy mi abyśmy razem stąd uciekli, żeby wszystko było choć w miarę ok. Wiem, że ten układ ci się nie podoba, ale… Boję się. - Amanda wtuliła twarz w zagłębienie między jego szyją a barkiem. Nosem trąciła bok jego szyi, a z każdym kolejnym słowem pozostawiała na skórze chłopaka swój ciepły oddech.
- Chciałabym, żebyś żył. Jesteś dobrym i opiekuńczym mężczyzną, troskliwym i kochanym. I nawet jeśli wybierzesz szatana, aby dokończyć tę umowę i żyć dalej, to ta część ciebie wcale nie umrze. Pamiętaj, że takim cudownym będziesz już zawsze… W moim serduszku.

Amanda bardzo chciała, aby jej słowa jakoś trafiły do Alana. Pragnęła po prostu dać mu szansę i nadzieję. Bała się, że jego upór doprowadzi go do śmierci. Czuła, że żałował swojego wyboru, ale wydawało jej się, że jest już za późno na zmianę. Nie chciała go stracić. Nie chciała też, aby on poczuł, że traci sam siebie.

Alan nie wypuszczał dziewczyny z objęć, przez chwilę bał się, że już się nie uwolni, czuł spętany jej głosem, dotykiem, zapachem, ciepłem skóry. Tego co zaraz powie bał się bardziej niż każdego potwora jaki tej nocy nawiedził Rowy.
- Amanda, chodzi o to, że nawet gdybym spróbował….To i tak chyba nie dam rady. Nie chciałem ci tego mówić…. ale nie jesteś mi obojętna. Nic a nic.

Chłopak dotknął jej twarzy. Sądził, że przez plastry dotyk nie będzie tak przyjemny jak wcześniej, ale opatrunki zeszły z opuszków znów odsłaniając czarne połyskujące paznokcie…i coś bardziej złowieszczego. Nastolatek to jednak zupełnie zignorował. Spojrzał dziewczynie w oczy.
- Wiem, że to głupie, bo przecież wcześniej nawet się nie lubiliśmy, prawie ze sobą nie gadaliśmy, ale…eehhh…nic na to nie poradzę, po prostu mnie zachwycasz, nigdy jeszcze tak się nie czułem. Wybrałem najgorszy moment z możliwych, ale chyba się w tobie zakochałem.

Powiedział to w końcu na głos, przyznał się przed nią i przed samym sobą. Nie wiedział czy czuje strach czy ulgę. Zrobiło się cicho, choć w pokoju wciąż przecież grał radiomagnetofon Agaty. Blondynka patrzyła na niego jakby chciała się upewnić, że jest szczery. Przeszło jej nawet przez myśl, że to ta sytuacja tak na niego wpłynęła i w innych okolicznościach nie czułby tego, co teraz. Być może gdy uda im się wrócić, to Alan o niej zapomni i wróci do swojego poprzedniego życia. Przez jej głowę przegalopowało milion innych myśli, jak chociażby to, co sama aktualnie czuła. Niestety, nie wiedziała. I chyba nie potrafiła odpowiedzieć mu tego samego. Czasami miała przebłyski, aby powiedzieć te dwa słowa, jednakże za każdym razem przyłapywała się na tym, że mówiłaby to po prostu w emocjach, a wiedziała, że te ma totalnie skołatane. Amanda rozwarła usta chcąc chociaż się zająknąć, jednak chłopak szybko jej przerwał.

- Nie mów nic proszę i mnie posłuchaj. Gdy podpisałem tę umowę, wiedziałem, że nie wyjadę z Rowów. Zapomniałem o tym na chwilę, gdy byłaś przy mnie, gdy zaczęliśmy żartować o randkach…Tak naprawdę, to nawet nie wiem czy chcę stąd wyjeżdżać. Boję się, że jeśli przeżyję, znów stanę się… Zanim tu przyjechałem byłem pustym naczyniem. Ale najpierw przyśniła mi się Diana, a potem Ceyn poprosił mnie o pomoc i poznałem ciebie. Coś zaczęło się zmieniać. Naczynie zaczęło się wypełniać. Teraz mam wrażenie, że nie żyłem swoim życiem, że ta cała kasa, lans, to nie byłem ja. Chcę pomóc wam się stąd wydostać, chcę żebyś miała piękne życie i wspominała mnie takiego jakim byłem, tutaj w Rowach. Czuję się za was wszystkich odpowiedzialny, nie wiem dlaczego, ale tak jest. Dlatego muszę porozmawiać z Agatą. A potem znaleźć sposób żebyś ty i reszta naszych przyjaciół byliście bezpieczni. Jeśli dalej chcesz, możemy to zrobić razem, bo bez ciebie mogę nie dać rady. Nie musisz nic teraz mówić, ani odpowiadać, po prostu chciałem, żebyś o tym wiedziała.

Sabotowska chwilę zastanawiała się, jakby oniemiała. Szybko jednak uśmiechnęła się ciepło, mrużąc przy tym słodkie, niebieskie oczka. Wplotła smukłe palce w jego włosy i przeczesała po całej długości, od grzywki, aż po sam czubek głowy, pozostawiając blond nieład z kosmyków.

- Więc to idealna okazja, aby żyć dalej - stwierdziła optymistycznie - W końcu czujesz, że żyjesz, znalazłeś sam siebie. To nie jest etap, w którym się poddajesz i kończysz. Oczywiście to twoje życie i nie wybiorę za ciebie, ale chciałabym abyś wybrał dobrze. Będzie to ciężkie, jednak wierzę, że potrafisz. Nawet więcej niż sam uważasz. Chcę, żebyś żył. Zależy mi na tym. I martwię się, że ty nie będziesz chciał, przez tę decyzję, którą podjąłeś pochopnie. Wydaje mi się jednak, że i z tym byśmy sobie poradzili. I że wciąż byłbyś tą osobą, którą w sobie odkryłeś. A jeśli kiedykolwiek zapomniałbyś, kim naprawdę jesteś… - Amanda chwyciła jego dłoń i otwartą przystawiła lekko nad swoją lewą piersią, przyciskając subtelnie i zakrywając swoją rękę -... to tutaj siebie odnajdziesz - ponownie uśmiechnęła się mrużąc oczy.
Wiedziała, że nie mogą tak stać wiecznie, choć bardzo by tego chciała.
- Będę w okolicy, poczekam aż porozmawiasz z Agatą i dokończymy to, co zaczęliśmy. Razem. A jeśli jej zaufasz, to i z nią możemy. Po smsach Julii zdaje się, że mówi prawdę.

Czuł, jakby rozpętała się w nim straszliwa burza, słowa Amandy go poruszyły, był rozdarty. Nigdy tak nie pragnął żyć, jednocześnie będąc pogodzonym z tym, że to w Rowach zostanie napisany ostatni rozdział jego krótkiej biografii.
- Znajdę sposób – wyszeptał w końcu, objął ją i czule pocałował w czoło – Trzymajmy się planu.
Wypuścił ją z objęć, a potem wyszedł przed dom, żeby porozmawiać z Agatą.
Amanda przytaknęła, odprowadziła go krótko wzrokiem. Upewniając się, że na zewnątrz jest stosunkowo bezpiecznie, wyszła przez okno, zabierając ze sobą kij baseballowy.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline