Agatha zabrała ze sobą jedną z ciężkich wełnianych chust, których używała zimą. Stanowiła jaką taką zaporę przed pszczołami i podobną przed gryzącym dymem, którego zaraz mieli doświadczyć.
Nie mogła patrzyć na cierpienie przyrody, z którą od wielu lat żyła w symbiozie. Ale też nie miała odwagi podpalić spaczonych drzew. Podobnie jak dzień wcześniej rada była, że załatwiali to za nią mężczyźni. Jej rola została już spełniona i miała nadzieję, że więcej pogryzionych lub rannych nie będzie dzisiejszego dnia.
Modliła się półgłosem do Bogini wzywając jej łaski i uważnie obserwowała efekty pracy maga i żołnierza. Oby Pani zesłała wiatr, który poniesie ogień w sam środek tej przerażającej skazy na obliczu ich ziemi.