- Niby chciał się z nami spotkać, specjalnie wysłał was do nas a teraz co? Zamiast niego zjawiają się inni - sarkał khazad dość głośno, aby inni mogli go usłyszeć. - Nic to, zajmę się innymi sprawami - zadumał się i potarł kark.
- W tym mieście też chyba mają jakiś Huydermanów, którzy parają się ciemnymi sprawkami. Spróbuję do nich dotrzeć, może coś ciekawego z tego wyniknie.
Miał zamiar udać się na nabrzeże, może spotka tam kapitana Ruuda. Jeżeli jeszcze żyje i nie złapał plagi. Pewnie do Nuln teraz nie pływa, to może stacjonuje tutaj. W tawernach powinni wiedzieć. A w takich miejscach nie wadzi też zapytać o to, kto rządzi ulicami i zapłaci za informacje. Bladin sądził, że jego wiedza o wydarzeniach w Nuln, może być wartościowa dla światka przestępczego. A w zamian chciał zapłaty taką samą walutą - informacjami. O Celestiumie. O Caromannie. O Luitpoldzie. O Weinerschlosse. O Katrinie. O naszyjniku. Oraz o kultystach - zwłaszcza o tajemniczych napadach na kultystów, zaginięciach. Tym, co nietypowe. Pewnie go zapytają, jakich informacji szuka. W głowie przygotował sobie kilka słów, którymi mógłby rozmawiać.
- Jestem Bladin, syn Gladena. Wykonuję misję dla Grimnira. Ci ludzie, których wymieniłem, chcą mnie wykorzystać do swoich celów. Chcę się dowiedzieć o nich czegoś, co może być przydatne. Takich rzeczy, których nie dowiem się w tawernie. Nie jestem od rozgrywek politycznych i intryg. Sami lepiej wiecie, co może się wydać ciekawe i przydatne. Nie jestem też kupcem i nie chcę się targować. Jeżeli to, co mam wam do powiedzenia, będzie dla was wartościowe, to może w przyszłości też będę miał cenne informacje. Dajcie mi w zamian coś co sprawi, że będę chciał z nimi znowu do was przyjść.
Tak sobie rozmyślał, przed wyruszeniem na miasto. W tawernach też planował posiedzieć nad piwem i posłuchać, o czym się wokół mówi. I uczcić Snorriego chwilami zadumy, spodobałby mu się wybór miejsca.
Gladenson uśmiechnął się w środku do swego towarzysza, który już kroczy wśród przodków.