Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2021, 11:51   #415
Surelion
 
Surelion's Avatar
 
Reputacja: 1 Surelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputację
Post pisany wspólnie z Nanatarem

Klasztor w Lucatore, przedpołudnie 2 lipca 2595

Leon wyczekał stosowną chwilę, by słowa dobrze wybrzmiały w starych murach, a odgłosy oddalających się kroków szpitalnika ucichły. Pozwalając ochłonąć kuzynom i pozostawiając im czas na wyważoną odpowiedź, wyszedł do przodu.

- Pozwolę nie zgodzić się z opinią doktora jakoby nie wszystko co zostało tu wypowiedziane było prawdą. Prawdziwy jest twój gniew Pani, ale i prawdziwe nasze intencje. Prawdziwy i zrozumiały. Pozwól jednak siąść nam razem do stołu, ku dobrej przyszłości naszych ludów, dla podtrzymania pracy Altaira. Nikt nie kwestionuje twej władzy Pani w tym miejscu, świat jest wszak szeroki i warto dla naszych dzieci i wnuków sięgać dalej w sojuszach. - odchrząknął i kontynuował - Nie winnych szukamy, lecz odpowiedzi. Nie w naszej władzy jest tu wymierzać sprawiedliwość, ale ważnym jest kto i dlaczego splamił żelazo świętą krwią. Nie miejcie mi proszę za złe sygnetu, bo wziąłem go w dobrzej wirze. jestem człowiekiem pragmatycznym, ale każdemu człekowi daje kredyt zaufania, jeśli o niego prosi. Zaś ten człowiek mego jeszcze nie zwiódł. Nie mogę również ganić jego związku z kobietą, tylko dlatego, że jest młodsza. Moja żona jest wprawdzie jeszcze młodsza.. - rozmarzył się szlachcic - przepraszam. Ten człowiek, biczownik, zdaje się mieć duże poparcie ciżby. Nie znajduję słów dla tego przedstawienia. Czy jest tu nowy?

Szlachcic nie starał się przetrzymywać wzrokiem Żelaznej Emisariuszki, co z pewnością byłoby nietaktem, ale pozwolił sobie skrzyżować wzrok z jej synem, wyczekując odpowiedzi, której ciężaru się spodziewał. Liczył w duchu, że skierowanie rozmowy na Sccoracio, w osobie grzścijanina zogniskuje gniew i energię Newy, a przy okazji odsłoni jakąś słabość. Samo przypuszczenie, jakobyśmy traktowali ja jako przybitą wdowę, wiele odsłaniało w jej osobie. Szpitalnik nie był lepszy, wycofał się jak pogniewane dziecko. A niby uczony człowiek - pomyślał wynalazca.

Słowa kuzyna dziedzic uciął lekkim ruchem ręki pod sam koniec. Uznał, że były nie do końca trafione.

- Z całym szacunkiem Pani... - zaczął z lekkim syknięciem, które już nie wróżyło niczego dobrego - ... ale, nie Twoim zadaniem jest mówić Ambasadorowi Franki co jest dla niego nazbyt niebezpieczne, a co nie.

Zapadła niezręczna cisza. Powietrze jakby stało się nagle cięższe.

Dziedzic wytrzymał bez problemu narastające gniewem spojrzenie Żelaznej Emisariuszki. Szczerze mówiąc, miał ochotę w tej właśnie chwili podejść do tronu i strzelić tej kobiecie otwartą dłonią prosto w twarz. Ale nie mógł. Raz, że na taki akt łaski kobiety musiały sobie nieco bardziej zapracować. A dwa, że anturaż nie był po temu odpowiednio nastrojowy. No i do tego cała ta jej straż przyboczna... Dziedzic poprzestał zatem na wielce jadowitym spojrzeniu swoich niebieskich oczu, posłanych Emisariuszce wprost spod swojej loczkowanej blond czupryny.

- Otóż informujemy, że mój kuzyn nie ustanie w trudach by wykryć zabójcę, nawet jeśli trop zaprowadzi go do wspomnianego przez Ciebie domu Benesanto. Prawda musi zostać i zostanie odkryta. A my jako ambasador Frankorii będziemy go z cała mocą wspierać w tych wysłakach. Oczywiście, możesz spróbować wygonić nas ze swych majętności siłą, ale nie jestem pewien czy potraktowanie w ten sposób naszej osoby przysporzy Ci zwolenników na świecie, Pani. Póki jedno albo drugie się nie stanie, nie opuścimy Twych ziem nim krew przelana nie doczeka się godziwej pomsty.

Abdel odwrócił w końcu wzrok od oczu Żelaznej Emisariuszki.

- Choć kuzynie. Poprosiliśmy grzecznie ale nam odmówiono... - rzucił Abdel obracając się na pięcie przy szeleście eleganckiego szkarłatnego płaszcza w jaki był ubrany. - Gdyby chciano się z nami podzielić ważnymi informacjami ze śledztwa, to już by to zrobiono. Zmarnowaliśmy nasz czas tutaj. Doktor miał najwyraźniej rację.

Dziedzic ruszył energicznie w kierunku wyjścia powiewając płaszczem.


Va banque. Ta kobieta rozumie jedynie siłę, nawet jeśli chodzi tylko charakter a nie aspekt fizyczny. Abdel to zrozumiał i rozgrywa tak by wzbudzić w jej oczach choćby cień estymy. Ona rozumie tylko silnych mężczyzn. Szkolony w negocjacjach dziedzic rozgrywa wszystko na jedną kartę.


 
__________________
"Gdy chcesz opisać prawdę, elegancję pozostaw krawcom. " A. Einstein
Surelion jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem