Wątek: Mortal Kombat 2
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2021, 12:54   #66
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
W końcu ubrani, czy raczej przebrani wyszli z magazynu. Znalezienie “biura” gdzie mieli się stawić nie było trudne. Zanim weszli do wskazanej komnaty usłyszeli podniesione głosy ze środka.
- A wy co za jedni? - warknął jakiś osiłek, ale z blaskiem intelektu w spojrzeniu. Obok stał jakiś dyszący osobnik.
- Awansowali nas, za walkę na arenie…
- Mówił mi o was, dobra. Sprawdzimy czy się nadajecie. W kanałach mamy intruzów. Zróbcie z tym porządek. Zaprowadź ich tam, a ja wyślę jeszcze kogoś. Jak tylko kogoś znajdę, bo kurwy jedne poszły oglądać walki na arenie. No ruchy, na co stoicie!
- wydarł się.

Dyszący osobnym skinął na was ręką i ruszył do drzwi.
- Coś tam się poważnego dzieje, normalnie pilnują tam świniaki i mało kto im może podskoczyć. Ale teraz wysłali wołanie o pomoc. Biegnijmy, bo się głowy posypią, zwłaszcza tych co zeszli z posterunków.


Po drodze spotkali kolejny oddział, jakieś dziesięć osób i połączywszy siły ruszyli dalej. Po paro minutowym biegu, zaliczeniu multum schodów. Dobrze, że w dół, ale wiadomym było, że pokonanie ich w górę to kwestia czasu. Stanęli na dole. Jeszcze zanim zbliżyli się poczuli wypalający płuca smród.
Przez zakratowane drzwi wyszli na wąski chodnik biegnący wzdłuż ściany. Jakiś metr szerokości. A zaraz za chodnikiem płynęły zielonkawo opalizujące ścieki. Z prawej dobiegły ich odgłosy walki. Po kilkunastu sekundach weszli do przestronnej komnaty. Środek jak zajmował wielki basen z zielona breją, a nad nim wznosiły się wąskie w mostki. Na jednym z nich Johny Cage i Rayden walczyli ze wspomnianymi wcześniej świniakami. Osobnicy mieli ponad dwa metry wzrostu, byli tłuści i łysi. Wzdłuż kręgosłupa ciągnęły się im kostne wyrostki, a na mostku lśniło im coś wrośniętego w pierś, jakiś ognisty kamień. Dzierżyli wielkie maczugi, którymi całkiem nieźle sobie radzili.
Po przeciwnej stronie zobaczyli Jaxa jak walczył z jakąś shokanką. Sheeva. Nieopodal nich na łańcuchu wisiała związana Sonya. Parę centymetrów pod jej stopami bulgotała zielona breja.
- Zaatakujmy intruzów od tyłu - powiedział jeden ze strażników, gotów ruszać.
Faktycznie mogli zaszarżować i wziąć Raydena i Caga w dwa ognie. Tzn. mogli by gdyby planowali robić dłuższa karierę w służbie Shao Khana…


Inne opcje, obejście innymi mostami i atak na tyły świniaków. Albo odsiecz Jaxowi. Albo uwolnienie Sonyi (ponowne )
Problemem mogą być Wasi nowi towarzysze broni. Mogę nie chcieć narażać kariery To miniony, ale jest ich 11.

 
Mike jest offline