Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2021, 08:14   #33
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
To że ją zobaczyli było… niepokojące. Bestia wiedziała, że może zostać zaatakowana a na otwartej przestrzeni nie lubiła toczyć bojów. Lubiła móc zaskakiwać swoje ofiary. Tak ją nauczyła macierz. I takie rozkazy wydawała wszystkim swoim … istnieniom. Wiedząc, że musi skryć się w leśnej głuszy przyspieszyła swój ruch zła sama na siebie, że zmieniła się we wzór tego pełzającego robala. Mogła pozostać trawiastym kobiercem, choć w tamtej formie trudniej jej było obserwować swe przyszłe ofiary. Traciła mnóstwo ze swej wrodzonej percepcji na korzyść mimikry. Coś za coś. Dla tego słysząc nawoływania tych, którzy ją dostrzegli, bestia czuła że wybrała źle. I dla tego musiała się spieszyć…

***

Tan Ingdanu nie poświęcił większej uwagi odkrytej przez półorka bestii. Póki co miał bliższy cel. Z tego też względu zajął się jeńcami. Bajka schwytanych złoczyńców jakoby mieli być podwładnymi samego księcia Tan Urgoth-Arr Dina zdawała się niezwykle mało prawdopodobna. Co prawda Ingdanu słyszał o tym, że kilka lat temu któryś z kuzynów miłościwie panującego Katana nabył w okolicy ziemie, może nawet wykupił zamki Przeklętej Baronii w Nowej Puszczy, ale czy mogła być to prawda? Nawet jeśli, to z całą pewnością szlachetny książę nie wysyłał by swoich podwładnych na gościńce i trakty, by napadali na podróżnych. Myśli te przelatywały jedna za drugą, kiedy Ingdanu pętał pokonanych. Musiał to czynić własnoręcznie, bo ze wszystkich kompanów przy nim ostał się wyłącznie Thrud, ale tez zajęty był zastraszaniem pokonanych przy użyciu swego wielkiego miecza. Może i była to metoda, ale Ingdanu czuł, że przydała by mu się pomoc. Zwłaszcza, że półork znów coś wywęszył i uruk czuł, że pole bitwy nie zostało jeszcze opanowane.

Kethrys krzyknął na swoich towarzyszy zwracając ich uwagę na pełzającą na skraju polany maszkarę. Ale nie miał zamiaru poprzestać na krzyku. Schował szablę, po czym skupił się na sztuce. Czymś, co przychodziło mu z niejakim trudem i zwykle wyczerpywało, ale było po stokroć bardziej satysfakcjonujące. Wypowiadane przezeń słowa inkantacji zlały się w jedno z kształtowanymi w umyśle formułami. Kethrys poczuł towarzyszące zwykle zaklęciu zimno, po czym z jego palców wystrzelił mknący w uciekającą z polany bestię pocisk.

- Co widziałeś? - zapytał elf a półork dziękował Katanowi, że uczynił to w tej chwili. Moment wcześniej a mógłby go zdekoncetrować. To zaś mogło by mieć dla niego opłakane skutki. Półork wyciągniętym palcem wskazał na skraj polany, gdzie w gęstwinie coś się wiło poruszając paprociami i poszyciem. Coś długiego, i błyszczącego zielonkawym blaskiem. Malauk dobył szabel i wystąpił przed Kethrysa a Undcight zaczął się wypatrywać zagrożenia, którego nie mógł dostrze.

- Ojcze Gorlamie, jak mi się nie chce pracować. Kethrysie, dobądź łuku z sajdaka i stań za mną szyj, a ja cię zasłonię. - powiedział gromko Malauk. To ostrzegło Ingdanu o innym niebezpieczeństwie. Odwrócił się na moment, by zobaczyć czy aby jemu nic nie grozi. Ta chwila wystarczyła. Ingdanu był urukiem. Już samo to sprawiało, że to co robił, robił dobrze. Ale sam nie był w stanie sprawnie i skutecznie spętać trzech więźniów, nawet z wydatną pomocą przykładającego im do gardzieli miecz Thruda. Kiedy Ingdanu się odwracał, zdawało mu się, że wszystko jest pod kontrolą. Jednak kiedy usłyszał jęk półolbrzyma zrozumiał, że nie było. Odwrócił się błyskawicznie z powrotem i zdołał powstrzymać przedramieniem cios, który powalony zbir wyprowadził dobytym skądś ostrzem. Thrud już siedział ze zdziwieniem spoglądając na krew, która tryskała mu z przeciętego uda. Jak ze źródła. Ingdanu widział, że tamtemu potrzebna jest pomoc, ale i on miał ręce pełne roboty, bo powalony jeniec jął się cofać pełznąc. Wyraźnie starając się dać nogę. Dwaj pozostali, już spętani, zaczęli się miotać, jakby miało im to coś pomóc.

Skoncentrowani na uciekającej w gęstwinę leśną bestii usłyszeli w końcu zamieszanie przy jeńcach. Rzut oka wystarczył by dostrzec, że jeden z jeńców próbuje zbiec, choć ma uruka na karku. I że coś stało się Thrudowi, bo oklapł, siadł na trawie wsparty na mieczu obok rzucających się jeńców. Rozdarci raz jeszcze spojrzeli na kraj lasu, ale tam już jedynie chwiały się paprocie.

***

Dziesiątki istnień formuł mniejszych od szczura, skrytych pod postaciami różnych zwierząt na polanie, poczuło nagle słabnięcie więzi z macierzą i coś, jak radość związaną z tym faktem. Każda dostrzegła w tym swą szansę, na objęcie pozycji dominanta. Straciły zupełnie zainteresowanie obserwacją tych na polanie, bo zaczęły wypatrywać na wzajem siebie. Byle znaleźć i pożreć dość ofiar, by zwiększyć swą masę i poznać nowe wzory. Największy, skryty pod wozem wąż, rzucił się naraz na swego pobratymca i dwa zielone gady z sykiem splotły się w śmiertelnej walce.

***

Chyba tylko wybitnie czułym zmysłom Kethrys i Aleen zawdzięczali fakt, iż dostrzegli dwa zielone węże, które pod wywróconym wozem rzuciły się na siebie z niespotykaną agresją. Aleen zaś nie mógł się nadziwić obu gadom, bowiem takich jeszcze nie widział. Podobnych do znanej mu kobry, ale tak intensywnie zielonych. Takiego umaszczenia nie miał żaden znany mu wąż.


Proszę Quantuma o nie postowanie [formalność]
.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline