Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2021, 19:22   #41
Slan
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Wizyta u chłopaków
Chłopaki pomieszkiwali w niewielkim mieszkanku należącym do Maurica Morrisona, staruszka z tych, których wszyscy lubią, wszyscy pomagają, a potem okazuje się, że mieli w materacu równowartość dziesięciu pensji. Był Mugolem, ale też człowiekiem, który nigdy nie wie czego nie musi. Podobno niegdyś pracował dla nowojorskiej mafii, zanim nie trafił do programu ochrony świadków, był prawdopodobnie gejem, co nie przeszkadzało mu należeć do wszystkich czterech kościołów w mieście . Lloyd i George pomieszkiwali w niedużym pokoiku powstałym z przerobionego garażu. Dziadek wysiadł z samochodu, a miły dziadek w kaszkiecie pomachał ręką do Jill.
- Witaj Jill, ty zawsze z pieskiem!
- Tak jakoś wychodzi. Co u pana, panie Morris? -podała mu rękę. Nie stroiła się szczególnie na obiad. Czyste jeansy i koszula. Żadnych sukienek czy makijażu. Przedstawia sojusznika, a nie przyszłego męża.
- A jutro będę sędziował turniej bingo. Nie lubię bingo, ale sędziowanie zawsze mnie bawiło. Ostatnim razem Pani Leibniz pobiła się z Panią Mansfeld o talerz z myszką miki. Pułkownik Goldman się upił i nasikał do kosza na śmieci, a ten stary hippis Black podpalił riska, który był nagrodą, bo gra nawoływała do wojny. A co u ciebie przeżyłaś pewnie ten wypadek z gazem co? Ja wiem jakie to uczucie przeżyć wybuch. Ty do Lloyd-Georga, tak? Mówili o tobie.
- Mam nadzieję, że miłe rzeczy. Inaczej to nieprawda
- Głównie o glutenie. Czy możesz jeść gluten jako Indianka. I ser. Bo mają lodówkę pizz.
- rzekł a dziadko-pies zastrzygł uszami.
- A to to mogę. Znaczy się, że są tutaj, czy w pracy?
- Zależy dla kogo. Dla byłej żony wodza to wyjechali, dla ciebie chyba są - odwrócił się i zawołał
- Lloyd-George, przyjmujecie? Jill - zapytał.
- Co? Tak tak już idziemy - usłyszeli z wewnątrz i zaraz wyszedł Lloyd, a za nim George.
- Cześć Jill! Masz ochotę na Pizzę? - spytał Lloyd
- Hau! - szczekał dziadek.
- Dziadku, a ty kiedy? - wnuczka Szamana odwróciła się do staruszka- A dajcie tę pizzę… - westchnęła zrezygnowana. - Rozumiem, że wiecie już o dziadku, że jest…
- Tak wiem, ale jakie to ma znaczenie? - zapytał Lloyd.
- W sumie ja też jestem. - rzekł George.
- Wiesz, można by dyskutować.
- To się dziedziczy po babci - odparł George
- Ale to chyba wymaga pewnych aktywności
- Babcia mówi, że jak masz w linii żeńskiej żydowskiego przodka, to zawsze będziesz Żydem - George się oburzył.
-Przepraszam, ale czy wy mówicie o moim dziadku. Rdzennym Amerykaninie i Szamanie? - Jillian poczuła się skonfundowana.- Czy o panu Morrisie?
Dziadek popatrzył na nią spode łba gdy wypowiedziała “rdzenny amerykanin.
- O panu Morisie? - zapytał Loyd.
- Dlatego jem tylko kurczaka, wołowinę bekon i salami - ciągnął
- Ah, pan Morriss. Perła naszej kochanej społeczności. - Jillian przyłożyła dłoń do czoła.- Człowiek który potrafił się ze wszystkimi dogadać. Mój dziadek... różnie. Co byście powiedzieli, że jesteście zaproszeni do mnie na obiad?
- W sensie? - George i Loyd zapytali jednocześnie.
- Ah! - zdała sobie sprawę, że w przypadku przychodzenia do rodziny wilkołaków zaproszenie na posiłek może być bardzo dwuznaczne. Z pytaniem czy ty będziesz jadł czy zostaniesz zjedzony. - Oczywiście jako goście, a nie ofiary do zjedzenia. Ja was zjeść nie dam, więc spokojnie
- Aha - Loyd nadal wyglądał - Tylko wiesz, nikt nigdy mnie nie zapraszał na obiad. Przy takich okazjach się denerwuję. A twój dziadek jest… i ty i twoja mama … no rdzennymi amerykanami. Boję się, że zacznę gadać o westernach, Columbie albo orkach…
- A mnie często zapraszają na obiad… Mary Ann Watson mnie zaprosiła - rzekł George.
- Chwalić ci George... Jillian zmiękły kolana. Kamerzysta miał przedziwną zdolność do nie tylko spokojnego przyjmowania nadprzyrodzonej rzeczywistości co ujmować sobą miejscowych. Otrząsnęła się szybko- Spokojnie dziadek nie jest takim radykałem jak Akala. Zresztą z nią się nie lubi. A mój tatunio to postawił tak wysoką poprzeczkę, że gorzej od niego podpaść Dziadkowi będzie naprawdę trudno.Już i tak wie, że jesteście biali i z miasta, to jego oczekiwania będą niskie.
W po za tym będzie jeszcze mama, wujek Atoki i moi kuzyni. Oni mają normalniejsze podejście. I cóż mama i Jasiek nie są wilkołakami jakby co. Póki nie zaczniecie od tego, że wiecie, że jestem wilkołakiem będzie dobrze.

- Wilkołactwo wymyślono, aby oskarżać niewinnych ludzi, którzy cierpieli na różne choroby psychiczne - rzekł George.
- A dress code czy coś? George jak pizza? - zapytał kolegę, który poszedł do kuchni i przyniósł trójkąt pizzy…
Który został porwany i pożarty przez psiaka.
- A dress code... Jak przyjdziecie w krawatach i białych koszulach to dziadek będzie jołczył, że krawaty służą do wieszania się dla złych korporacji. Tak więc casualowo? Ewentualnie koszule w kratę i nic co się kojarzy z korporacjami. Zły pies! -wrzasnęła próbując złapać dziadka za kark.
- A właśnie, mój tata dostał pracę w sieci szpitali Pentexu “Incredible health”. Nie wiem czy się cieszyć czy smucić, że się sprzedał. Twój pies też nie lubi wielkich korporacji? - rzekł Lloyd wskazując na dziadka, który warczał na wzmiankę o Pentexie.
- Ten pies źle reaguje na wielkie korporacje. Ma... że tak powiem... złe wspomnienia z nimi- Jillian spojrzała z powątpieniem na własnego dziadka zmienionego w psa. - Cóż, gratulacje dla ojca. Korporacje przynajmniej dają ubezpieczenie. Zwłaszcza w tym kraju. No i nie jesteś swoim ojcem. Możesz szukać własnej drogi, jeśli taka opcja ci nie odpowiada
Psiadek przyszczekiwał na każde słowo.
- No to… Widzimy się na obiedzie. I… pozdrów dziadka -rzekł, choć miała wrażenie, że chciał co innego powiedzieć.
Jillian przeszła w jedną z bocznych i mniej uczęszczanych uliczek. Obejrzała się przez ramię z nastawieniem, że zaraz zobaczy swojego dziadka w ludzkiej skórze. I tylko w swojej skórze, bez ubrania:- I jak się podobało?
Dziadek przybrał ludzką postać. Był ubrany w to, co wcześniej. Na szczęście.
- Mili, ale zgubili trójkąt pizzy pod kanapą. W każdym razie trochę jacyś spięci są, zwłaszcza ten Lloyd,, ale jak nie będą zbyt ciekawscy, to może dożyją apokalipsy… Pamiętaj, dla ludzi ciekawość to pierwszy stopień do strasznej śmierci.
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline