Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2021, 22:40   #1972
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Przybita do drzwi sporym hufnalem kartka głosiła: „Zakaz wstępu. Miejsce dochodzenia”. Pod spodem widniała pieczęć wyobrażająca głowę wilka.

- Ja bym się tak nie interesował – odezwał się ktoś przechodzący obok i splunął na ziemię, równocześnie chwytając za medalion z wilkiem. W oknie domu po przeciwnej stronie ulicy pojawiła się jakaś twarz. Ktoś się Lotharowi bacznie przyglądał.

*

Nic. Nic. Nic. Wittgenstein nie istniał w Middenheim. Mimo najlepszych starań Leonard nie dowiedział się o ostatnim z rodu niczego. Chodził po mieście w poszukiwaniu szlachcianek spotkanych w dyliżansie, ale i ich nie mógł odnaleźć. Kojarzył nazwisko ich kuzynki, u której miały zamieszkać i zaczął o nią wypytywać. Kirsten Jung była kojarzona z dworem, była jedną z kilku dwórek towarzyszących „księżniczce” Katarinie Todtbringer, córce grafa. Była zaręczona z Dieterem Schmiedenhammerem, czempionem na dworze grafa. Wiele mówiono o ich ślubie, który planowany był na kilka dni po zakończeniu Karnawału. Jednak te informacje w żaden sposób nie przybliżyły Leonarda do jego celu. Ktoś Geldmannowi jednak podrzucił myśl, że być może panienki szlachcianki spotka na jednym z wydarzeń festiwalu.

*

Zdobycie kolejnej licencji magicznej okazało się formalnością. Wolfgang spisał sprawozdanie, podpisał kilka oświadczeń, zobowiązał się do uiszczania opłat na rzecz kolegium (o niebo wyższych niż poprzednie), a na koniec wysłuchał długiej i nudnej mowy jakiegoś zramolałego, buczącego arcymaga.
 
xeper jest offline