Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2021, 20:09   #27
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Reprezentacyjny budynek Pulleys Mill czasy swej świetności miał daleko za sobą. Widząc ten obraz nędzy i rozpaczy James zaczął wątpić w dobry gust Ismaela. Anioł musiał być bardzo dziwną istotą, skoro odpowiadało mu życie w warunkach, jakich James nie nazwałby nawet polowymi.
James zaparkował samochód z tyłu budynku, w miejscu, które kiedyś zapewne było parkingiem dla pracowników ratusza, co sugerowała podniszczona tablica, zabraniająca wjazdu obcym. Którą to tablicą James nie przejął się w najmniejszym nawet stopniu.
- Koniec wycieczki - powiedział.
Wyłączył silnik i, zabrawszy swoje bagaże, ruszył do środka.
A tam, przy harleyu, czekał Bob.
- Przynajmniej tu nie zmoknie - stwierdził z lekką ironią właściciel motocykla, po czym wprowadził harleya do jednego z pomieszczeń.
James najchętniej to samo zrobiłby z fordem (i to bynajmniej nie z powodu ewentualnego deszczu), lecz jakoś nie był w stanie wyobrazić sobie, jak taka operacja miałaby zostać przeprowadzona, takimi siłami, jakimi dysponowali.

Aktualny wystrój wnętrza sugerował, że anioł nie tylko sam nie chwytał za miotłę czy mopa, ale również nie zatrudniał nikogo do sprzątania. Miłośnikiem zbędnego pucowania wszystkiego, co nawinie się pod rękę James nie był, ale nadmiar brudu niezbyt mu odpowiadał. I obawiał się, że wyżej, na wyższych piętrach może być podobnie. No i niezbyt się pomylił. Na szczęście na ostatnim piętrze znalazło się parę wolnych pokojów.
James wrzucił swoje rzeczy do jednego z pomieszczeń. Zastanawiał się, czy pozostali będą mieli ochotę spędzić noc razem, czy też może wybiorą samotność i swobodę.
Ale nie zamierzał ingerować w ich wybory. I ewentualne nocne plany.

Znalezienie przez Boba zapasów wody nadającej się do mycia zdecydowanie ucieszyło Jamesa. Co prawda zdawało mu się, że Lucas wspomina coś o balii, ale nie był pewien, czy dobrze słyszał. Osobiście nie liczył na taki luksus,, a poza tym wizja noszenia wiader z wodą niezbyt do niego przemawiała. Podobnie jak konieczność podgrzewania wspomnianej wody. A zimną? Wtedy zdecydowanie wolał jezioro czy strumień.

* * *


Po dość starannym umyciu się ruszyli zwiedzać okolicę.
Nikt ich nie próbował zatrzymać, nikt nie próbował udzielać im mądrych rad. Nikt też jakoś nie wyraził ochoty pójścia z nimi. Co prawda takie wspólne 'pójście w miasto' miałoby pewne zalety, ale miało je również pójście tylko we dwójkę.
Wzorem Boba James zostawił razem z plecakiem broń długą, ale to było jedyne odstępstwo od tradycji. Niby Anioł był opiekunem tutejszych, ale w każdym ludzkim zbiorowisku mógł znaleźć się jakiś oszołom, któremu mogły się nie spodobać twarze przybyszów. Mogło też przyplątać się jakieś zmutowane bydlę. Lepiej więc było mieć uśmiech na ustach i broń w pogotowiu.

Po dwóch godzinach szlajania się po tej dziurze, po odwiedzeniu kilku (nie)interesujących miejsc, w końcu James i Bob mieli majaczącą w oddali wizję, na jakieś milsze spędzenie wieczorku w objęciach samiczki… problem jednak polegał na tym, iż owa wizja… no cóż, na trzeźwo to chyba się jej nie dało przetrawić. Dwie siostry, młodsza i starsza, do tego obie rude, i jeszcze inteligencją nie grzeszące, no a z wyglądu… ech…



W stosunkach damsko-męskich inteligencja chwilowej partnerki odgrywała zwykle mniejszą rolę, bowiem nie o rozmowę zazwyczaj chodziło. Ale uroda... miewała swoje znaczenie.
Czasami.
- I co? - James spojrzał na Boba, ciekaw, w jakim stopniu przyjaciel jest zdecydowany. Czy może raczej zdesperowany.
- I jajco - Odparł szeptem Bob, po czym dodał jeeeeeszcze ciszej - Którą chcesz?
James spojrzał na obie panie, potem na Boba.
- Najpierw młodszą? - odparł niemal niedosłyszalnie, a Bob zrobił minę z cyklu "wtf".
- Heeeej dziewczyny, to gdzie zabalujemy? - Odezwał się już głośno do obu rudzielców - Bo baru to tu chyba nie macie, albo jakiejś knajpy?

Obie kobietki pokręciły przecząco głowami, i po chwili wahania, ta starsza (Sara) zaproponowała…
- To może ten, do nas? Bo innego pomysła to nie mam - Powiedziała.
- A wy gdzie nocujecie? - Dodała młodsza z sióstr, Virginia.
- W ratuszu - odparł James. - Raczej nie możemy zapraszać gości - dodał. - U was z pewnością będzie przyjemniej.
- Ughhh… - Obie się skrzywiły na wspomnianą lokację.
- To idziemy słoneczka! - Bob objął ramieniem Sarę po czym się wesoło zaśmiał - Nie będziemy pić na ulicy, nie?

Oba rudzielce zachichotały… a Virginia nawet raz…"chrumknęła". Ech.
Jamesowi udało się nie skrzywić.
- Chodźmy. - Objął w pół młodszego rudzielca. - Prowadźcie - dodał z uśmiechem prawie całkiem szczerym.

Po krótkim spacerku, trwającym ledwie 10 minut, i w trakcie którego dłoń Boba zsunęła się już znacznie na tyłek Sary, dziewczyny zaprowadziły ich na… obskurne blokowisko.


Przed jednym z owych pięciopiętrowych bloków kilka dzieciaków grało resztkami piłki, jakaś kobieta rozwieszała na drugim piętrze pranie… na ławce przed blokiem siedział z kolei nawet drzemiący dziadek. Więc w sumie syfiato, ale i swojsko, i nie wyglądało tu raczej nic podejrzanie.

- Słyszałam, że macie motor? Oj przejechałabym się na nim… - Zaszczebiotała Jamesowi Virginia.
- To Boba - odparł James. - No i stoi w ratuszu. Bob, słyszałeś? - spytał, zwalając na przyjaciela odpowiedź na wyrażone przez dziewczynę pragnienie. A sama Virginia, po cichym “och”, miała nietęgą minę.
- Co? A taaaa, taaa… jasne! - Powiedział mocno rozkojarzony Bob, coraz częściej wgapiony w cycki Sary - Ale spoko Virginia, James to ma samochód, taki prawdziwy pickup, a miejsca w kabinie tam tyyyyyle… - Zarechotał, a wtedy i młodszej siostrze jakby wrócił humorek, i spojrzała w twarz Jamesa z uśmieszkiem.
- A wy gdzie mieszkacie? - James spróbował zmienić temat rozmowy na bardziej przyziemny. - Które piętro?
Pojazdy były daleko, a mieszkanie dziewczyn, zapewne, o parę kroków.
- Trzecie… - Odparła Sara, gdy wszyscy weszli na klatkę schodową. A więc mała wspinaczka.
- To prowadźcie gołąbeczki! - Bob puścił starszą siostrę przodem, zapewne po to… by gapić się na jej tyłek, gdy wchodziła po schodach.
James dla odmiany stale obejmował Virginię, nie chwytając jednak za żadne 'strategiczne' miejsca.

Na pierwszym piętrze, jakaś babcia zamiatała korytarz, ignorując towarzystwo idące do góry. Na drugim piętrze, jakaś małolata migdaliła się w kącie z łysym młodzianem… oboje pozdrowili krótkim “hej” oba rudzielce, po czym wrócili do wymiany śliny…

- No to jesteśmy - Oznajmiła w końcu Sara, i za pomocą klucza otworzyła drzwi z wymalowanym na nich niebieską kredą “25”. A w środku, no cóż, kolejne małe rozczarowanie.


- Skromnie, ale miło - Zełgał natychmiast Bob.
- Dom - dodał James.
- No to zapraszamy w nasze skromne progi… - Sara weszła pierwsza, i natychmiast metodą “noga o nogę”, zdjęła buty, pomykając w skarpetkach. Po chwili tak samo uczyniła i Virginia.
- Siadajcie, siadajcie.
- Rozgośćcie się.
- Zaraz i będzie mała przekąska… - Dziewczyny mówiły jedna przez drugą.
- Dajcie i jakieś kubki, to poleję! - Powiedział wesoło Bob, wymieniając jednak z Jamesem spojrzenie z cyklu “boooah ale syf”.
James odpowiedział uśmiechem, bowiem nic innego nie można było zrobić.
- Coś do popicia zawsze się przyda - dodał, chociaż w tej materii mógł polegać tylko na przyjacielu. - A tak zacne gospodynie zasługują na najlepszy trunek.
Na te słowa, z kuchni gdzie krzątały się obie kobietki, rozległy się znowu chichoty, i… jedno kolejne chrumknięcie.
A Bob szybko podszedł do Jamesa, i szepnął mu wprost do ucha:
- Trafiłeś na małą świnkę, hehe.
- Ważne, że ma czym oddychać - odparł równie cicho James. - Może i resztę ma na swoim miejscu...

Wkrótce na małym stoliku pojawiły się kubki na samoróbkę Boba, trochę podgrzanego ryżu z jakimiś małymi pulpecikami(wszystko z puszki), sucharki… zaprawiane czosnkiem!(pewnie też z puszki), i kilka długich, i cienkich kawałków jakiegoś suszonego, solonego mięska. Nie było źle…

* * *


Obie siostry były zachwycone gorzałą Boba, i co chwilę ją zachwalały, twierdząc, że od lat nie piły równie dobrej. Atmosfera mocno się rozluźniła, a Sara i Virginia miały już spore rumieńce od wypitych procentów… które w sumie się już szybko kończyły. Co to tam taka flaszeczka na czworo…
Może i dobrze, bo James miał wrażenie, że jeszcze parę kieliszków i obie gospodynie znajdą się pod stołem...

Rozmawiano o wszystkim i niczym, o przysłowiowej "dupie maryny", i jakoś to tam leciało. Obaj panowie dowiedzieli się przy okazji, że Sara robiła w tej dziurze… na poletkach uprawnych, ot tak po prostu na roli, a Virginia, nie radząc sobie z taką robotą, zajmowała się opieką dzieci osób, pracujących na owych poletkach. Ale w sumie owa robota to była i dla jednej i dla drugiej, jedynie tak co drugi dzień.
- Ja tam bym nie umiał zajmować się całym stadkiem dzieci - stwierdził James, równocześnie kładąc rękę na kolanie Virginii. - Jestem pełen podziwu. - Skinął głową, dla podkreślenia tych słów, równocześnie zaglądając za dekolt dziewczyny.
- Oj tam, oj tam… - Młodszy rudzielec machnął dłonią - Nie mam ich sama na głowie, pomaga mi Linda… - Powiedziała Virginia, nie zauważając chyba poczynań Jamesa. Widział to za to chyba Bob.
- Hej Sara, pokażesz mi kuchnię? Ciekawski jestem… - Zaśmiał się, po czym chwycił starszą siostrę za dłoń, by ją najwyraźniej tam zaciągnąć.
- No okej - Lekko zdziwiona, poprowadziła tam mężczyznę… a po chwili oboje się nagle zatrzymali, i wrócili po swoje kubki z alkoholem, zaśmiali się, i w końcu poszli do owej kuchni…

James nie rzucił odkrywczym "no, mała, to zostaliśmy sami", ale postanowił skorzystać z efektu poczynań Boba i od miłych słów przejść do czynów.
Usiadł jeszcze bliżej Virginii, po czym objął ją w pół. Druga ręka, spoczywająca do tej chwili na kolanie dziewczyny, przesunęła się trochę wyżej. Ta zaś leciutko się zapowietrzyła, oblała jeszcze większym rumieńcem niż do tej pory… i nagle rozległy się odgłosy mlaskania(?) z kuchni, oraz dochodzące stamtąd, inne dźwięki, mogące świadczyć, o rozpoczętej tam zabawie?

Virginia uśmiechnęła się na te odgłosy, po czym lekko wychyliła twarz ku Jamesowi, zamykając oczka, i lekko rozchylając usteczka.
Niebanalna uroda dziewczyny skłaniała raczej do ominięcia tego etapu nawiązywania bliższych znajomości, ale wizja tego, co miało szansę stać się później zachęciła Jamesa do spełnienia przynajmniej części oczekiwań dziewczyny. Ucałował ją, równocześnie przyciągając nieco do siebie, podczas gdy druga z dłoni zaczęła sobie poczynać śmielej, przesuwając się z nogi aż do biustu Virginii. James wyraźnie wyczuł, gdy zadrżała na całym ciele, zapewne z podniety, a obie jej dłonie szybko znalazły się na karku mężczyzny. Usteczka skubały jego usta, a oddech przyspieszył…
- James? - Szepnęła, otwierając oczy.
- Tak? - odparł, podczas gdy jego dłoń rozpinała guziki bluzki Virginii.
- Zrobimy to? - Wpatrywała się prosto w jego twarz.
- Jeśli tylko masz na to ochotę - odparł, pokonując nikły opór ostatniego guzika.
- O tak! - Padła szybko wypowiedziana odpowiedź, wśród równie szybkiego, i nerwowego, ściągania własnej bluzki. Pod nią z kolei były średniej wielkości piersi, ukryte jeszcze w szarym, cienkim staniku, z wyraźnie zarysowanymi na nim, prężącymi się sutkami… oraz kolejne morze piegów i… no cóż, wysypki. Na ramionach, na barkach, nawet i nieco powyżej piersi. Virginia osunęła się w tył, na tapczan, kładąc na plecach z uśmieszkiem, i czekając na dalszy rozwój sytuacji.

A w kuchni nagle cicho zajęczał Bob...

Ochota Jamesa na seks zdecydowanie się zmniejszyła... ale mimo wszystko spróbował sprawdzić, jak wyglądają inne rejony. Podwinął spódnicę dziewczyny, mając widok na czarne majtki, kilka rudych kłaczków, oraz mniejszą ilość piegów i wysypki, niż w górnych rejonach ciała Virginii… która zaczęła nagle sama, ściągać własne majtki spod spódnicy, wśród swojego chichotu(i tym razem wyjątkowo bez chrumkania).
James po sekundzie wahania zaczął rozpinać spodnie. Nie zamierzał pomagać Virginii w pozbywaniu się majtek, przyglądał się za to odsłanianym właśnie okolicom intymnym. Po chwili majtki były ściągnięte, nóżki zachęcająco rozchylone, a rudowłosa, wśród własnego chichotu, i kolejnego chrumknięcia, paluszkami obu dłoni bezwstydnie rozchyliła wargi sromowe swojej cipki… a należała do tych kobiet, które "miały sporo na zewnątrz".
Było to ewidentne zaproszenie, a że cipka wyglądała na bardziej zadbaną, niż mieszkanie, James skorzystał z zaproszenia, wchodząc w wilgotne wnętrze.
Virginia pięknie zajęczała z rozkoszy, po czym oplotła Jamesa nogami w pasie, a dłonie zarzuciła na jego kark, przyciągając do siebie… pragnęła znów pocałunków, posmakowania jego ust. A mężczyzna po chwili stwierdził, iż rudzielec był naprawdę przyjemnie ciasny.

W tym czasie, z kuchni dobiegły już jęki rozkoszy obojga urzędujących tam osóbek.

Całowanie dziewczyny odpowiadało Jamesowi nieco mniej, ale czego się nie robi by zyskać nieco przyjemności... Pocałował dziewczynę, nie przedłużając jednak zbytnio pocałunku, równocześnie zwiększając tempo i głębokość penetracji, co zdecydowanie podobało się Virginii, przymknęła bowiem oczka, i skupiła się na przyjemnych doznaniach, powoli oddychając. A wtedy…

- Hej świntuszki, co robicie? - Z kuchni wyszedł nagle nagi Bob, ze sterczącym penisem, ciągnąc za sobą za dłoń, również nagą Sarę.

Virginia zesztywniała w ciągu sekundy na całym ciele, spojrzała na chwilę w ich stronę, po czym zawstydzona skryła twarz w dłoniach, a Bob się zaśmiał.
- Niewygodnie nam tam… idziemy do łóżka - Wyjaśnił, a Sara zachichotała. No tak, tylko owe łóżko, do którego właśnie się wybierali, było o 4 metry od Jamesa i Virginii.
- Spokojnie... - James pogłaskał dziewczynę po nagim udzie. - Chyba Sara ci nie przeszkadza...?
- Ummm… no… nie… - Uśmiechnęła się młodsza z sióstr. A w tym czasie, Bob już był przy łóżku, na którym usiadła Sara, a ten stanął blisko przed nią, i otrzymywał pieszczoty ustami. James i Virginia mogli patrzeć… na nagiego mężczyznę zwróconego do nich tyłem.
Goły tyłek Boba niezbyt Jamesa interesował, spojrzał więc na Virginię i, nie zwracając już uwagi na towarzystwo, ponownie zaczął wsuwać się i wysuwać z ciasnej cipki. Ona z kolei, ściągnęła szybko stanik, wydobywając na światło dzienne swoje cycuszki z wypukłymi, okazałymi brodawkami i sutkami.
- Och… och… mogę ściągnąć spódnicę? - Spytała po chwili - ...i może mam się inaczej położyć? Chciałbyś… och… od tyłu?
- Możesz ściągnąć, oczywiście... - odpowiedział James z uśmiechem, równocześnie robiąc krok w tył i całkiem się wysuwając.

W tym czasie, Sara przestała wpychać sobie do gardła penisa Boba, po czym położyła się na pleckach, a ten ją ostro wziął, przysysając się przy okazji do cycuszków…
- To jak chcesz? - Spytała z chichotem i chrumknięciem Virginia, gdy pozbyła się już kolejnej części ubioru.
- No to się obróć... - powiedział James, co rudzielec szybko zrobił, wypinając pupę, którą James zaczął obmacywać. Po chwili ponownie wsunął się w cipkę, ale dłonie stale spoczywały na pośladkach dziewczyny.
- Tak dobrze? - spytał.
- O taaaak… - Jęknęła Virginia, sama lekko napierając pupą na Jamesa.

Bob z kolei niemal już wprost skakał po coraz głośniej jęczącej Sarze, i oboje nabrali zawrotnego tempa…

Nie wypadało zostawać z tyłu za przyjacielem, więc James zwiększył tempo poruszania się, starając równocześnie dotrzeć jak najgłębiej. Dłonie równocześnie masowały pośladki Virginii. Po kilku chwilach Virginia zaczęła więc również pięknie jęczeć, wspinając się powoli na wyżyny rozkoszy, prosząc o mocniej i mocniej… aż w końcu…
- Trzaśnij mnie w dupę. Jaaames, proooszę… uuuchhhhh!
James nie do końca zrozumiał, o co chodzi - czy ma dziewczynę mocno klepnąć, czy może zmienić dziurkę... Na wszelki wypadek wybrał pierwszą opcję.
- Ach! - Pisnęła Virginia na klapsa - Mocniej, jeszcze! Nie przerywaj! Jestem blisko!
James niespecjalnie przepadał za tego typu zabawami, ale skoro dziewczynie to odpowiadało... Ponownie klepnął ją w tyłek, nieco mocniej, i jeszcze mocniej w nią się wbił.
- Ach! Ach! - Virginia wyginała się na wszystkie strony, potrząsając burzą włosów… Bob z przeciągłym jękiem, tuż po Sarze, również kończył, i to na jej brzuszku, wspomagany dłonią… Jamesowi również niewiele brakowało?
Zdecydowanie niewiele, więc nim doszedł do finiszu spytał nieco przerywanym głosem:
- Gdzie kończymy?
A potem ponownie klepnął ją w pupę, a Virginia zadrżała, tarzając własną twarzą po tapczanie… i nagle wyskoczyła do przodu, efektem czego James z niej wyszedł.
Klęczał tak przez moment, ze sterczącym członkiem, wpatrując się w tyłek dziewczyny.
- Może jednak… - Zaczął James, gdy rudowłosa szybko się odwróciła do niego przodem, po czym doskoczyła do penisa, biorąc główkę w usta, a zaciśniętą dłonią na nim, rozpoczęła szybkie ruchy.
James wciągnął głęboko powietrze.
- Zaraz... dojdę... - uprzedził Virginię.
- Mmmhhhmmm… - Mruknęła ta, nie przerywając, a nawet mocniej zassała, i zaczęła odstawiać wywijasy językiem na penisie w swojej buzi, przyspieszając również ruchy dłoni.
To wystarczyło. James poczuł bardzo przyjemne, nasilające się mrowienie, po czym wsunął się nieco głębiej i wytrysnął prosto w usta dziewczyny. Ta na chwilkę jakby się zadławiła, i aż coś jej… zabulgotało w nosie, łykała jednak, łykała dzielnie wszystko, nie marnując ani kropelki. A po kilku dłuższych chwilach, gdy James tak w niej jeszcze parę razy podrygiwał, w końcu wypuściła go z siebie. Przetarła z perfidnym uśmieszkiem usta, przełknęła, co jeszcze w nich miała, a na końcu nawet pocałowała czubek… i w końcu opadła na bok, leżąc tak przed nim. Spojrzała w twarz Jamesa, zachichotała, zachrumkała, i pogładziła go nawet dłonią po biodrze.
James usiadł obok niej, na tapczanie, zastanawiając się, co powiedzieć. Virginia miała parę wad, ale spisała się całkiem nieźle.
- Zadowolona? - spytał, po czym delikatnie przesunął palcami po biodrze dziewczyny. - Byłaś wspaniała.
- Dzięki… - Mruknęła z zadowoloną miną Virginia, po czym zerknęła na Boba i Sarę. Tamta dwójka leżała obok siebie, trochę jeszcze się czule całując… ruda wyciągnęła dłoń do Jamesa.
- Taaak? - spytał, chwytając dłoń dziewczyny, a ta pociągnęła go ku sobie.
James nie stawiał oporu. Przysunął się bliżej, pocałował dziewczynę, po czym zaczął palcami kreślić kółka na jej piersiach, co zostało szybko przerwane, gdy Virginia po prostu wtuliła się ciałem w Jamesa, zarzucając nawet na niego jedną nogę, a twarz kładąc na torsie.
Przytulanki po seksie miały swoje zalety, a cycki Virginii były całkiem miłe w dotyku. James pocałował dziewczynę koło ucha, a jego dłoń zaczęła wędrować po jej pośladkach.
 
Kerm jest offline