Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2021, 12:39   #97
Kaworu
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Bartosz porzucił rozważania ezoteryczne w temacie tego, co się wydarzyło. Powinien najpierw poczytać o magii i mitologii tego świata, zasadach, które rządziły tutaj mistycznym i niewyjaśnionym - a które mogły być odrębne od tego, w co zwykł wierzyć na Ziemi – a dopiero potem miałby jakąś szansę zrozumieć to, co się wydarzyło.

Inna sprawa, że chyba nawet mędrzec Flydion nie wiedział do końca, co miało miejsce w świątyni Boskiego Słupa. Jaką więc szansę na zbadanie i poznanie prawdy miał Bartosz?

Bartosz rzucił się na pomoc ludziom, wynosząc ich swoim wątłym ciałem z budynku. Choć biegał wte i wewte, starał się jak mógł, to niestety, nie udało mu się ocalić wszystkich. Możliwe, że takie starania od samego początku były skazane na niepowodzenie, ale cóż… czy to tak źle, że chciał, by każda jedna osoba w pomieszczeniu przeżyła?

Gdy Daniel poprosił go o pozycję boczną bezpieczną – czy jak to się zwało w medycynie – Bartosz poczuł, że jego ręce zaczynają drżeć. Śmierć, którą widział przed oczami była przerażająca, a w dodatku teraz musiał zająć się tymi, który – jeszcze? - żyli. Problem w tym, że nie znał się na pierwszej pomocy w ogóle. To była bardzo praktyczna umiejętność, a jego wykształcenie – jego cała osoba – była niezwykle teoretyczna. Co jeśli popełni błąd i ci ludzie umrą przez jego niekompetencję?

Wziął jeden głęboki wdech i wydech, by się uspokoić, ale nieszczególnie mu to pomogło. Nie miał czasu ani luksusu zająć się teraz tym, co jego psychiatra nazwała kiedyś „myślami katastroficznymi”. Coraz bardziej drżąc, ułożył swoich podopiecznych bokiem tak dobrze, jak tylko umiał, choć miał wrażenie, że nie idzie mu to w ogóle.

Potem nastąpiła resuscytacja. Tu czuł się już trochę pewniej, ale dalej ciężar odpowiedzialności i brak formalnego przeszkolenia dawały mu się we znaki. Dwoma rękami naciskał na klatki piersiowe (ile razy trzeba było? 13? 14? Coś koło tego?) i robił ludziom potem sztuczne oddychanie. Miał szczerą nadzieję, że efekt będzie czymś więcej niż złamanymi żebrami…

Jednocześnie, poza poczuciem odpowiedzialności i niekompetencji Bartosz doświadczył również zmęczenie całą tą ciężką pracą.

Czuł swój scyzoryk, boleśnie świadom jego ciężaru w kieszeni spodni, wołający go i namawiający, by z niego skorzystał. Po całej tej akcji brał dużo głębokich wdechów i wydechów, by się uspokoić, ale miał wrażenie, że jedyne, co mu z tego przyjdzie to hiperwentylacja. Potrzebował się pociąć i to szybko, ale nie miał jak przy tych wszystkich ludziach. Niemniej jednak czuł, jak jego uzależnienie powoli przejmuje nad nim kontrolę.

Możliwe, że przeżywał to wszystko zbyt mocno, miał wrażenie. Z drugiej strony, od bardzo dawna nie był zdrową psychicznie osobą i nie miał reakcji takiej osoby. Był chory i jego percepcja rzeczywistości – czy też może raczej reakcje emocjonalne? - były zaburzone. Niby chodził do specjalistów, ale kiedyś przeczytał w Internecie, że z samo-okaleczania się nigdy nie wyrasta. To było… dosyć fatalistyczne stwierdzenie, ale podejrzewał, że mogło w nim być trochę prawdy.

Siedział sobie, ręce owinięte wokół kolan, i z wszystkich sił starał się zapanować nad chęcią ulżenia uzależnieniu. Ciężkie to było.
 
Kaworu jest offline