Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-02-2021, 13:33   #91
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Bartoszowi mocniej zabiło serce, słuchając Daniela. Nie wiedział, czy jego teoria o zatruciu jakimiś chemicznymi oparami jest właściwa – na pewno miał wizję będąc nieprzytomnym rozmawiał z… kimś, a w dodatku wszystko zostało wywołane przez jakiś dziwny, głośny dźwięk – ale nie było czasu, by się nad tym w jakikolwiek sposób zastanawiać.

Niewiele myśląc, ruszył ku drzwiom i otworzył je na oścież. Za zewnątrz chwycił pierwszy lepszy kamień i położył go tak, by drzwi nie mogły się zamknąć. Następnie ruszył do środka i rozejrzał się panicznie. Tylu chorych! Którego najpierw wynieść z pomieszczenia? Tyle osób do wyboru, tka mało czasu! Co, jeśli wybierze źle i ktoś umrze? Nie był lekarzem, nie miał też żadnej wiedzy o medycynie (mimo zafascynowania naukami przyrodniczymi). Czuł się tak koszmarnie… nieadekwatny dozadania, które przed nim stało.

Czuł szaleńcze bicie swego serca w piersi.

Zdecydował się wyciągnąć z pomieszczenia jedną z osób, które wyglądały na szczególnie chore, choć nie miał żadnej aparatury ani przeszkolenia, by zdecydować ze stuprocentową pewnością. Miał nadzieję, że decyzja którą podjął była słuszna, choć miał świadomość, że prawdopodobieństwo błędu było duże, a… no cóż, błąd w takiej sytuacji mógł do dużo kosztować.

Lepiej jednak było robić cokolwiek nic nic. To było oczywiste, mimo wszystkich innych problemów, przed którymi teraz stał.
 
Kaworu jest offline  
Stary 09-02-2021, 09:54   #92
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Alex był z siebie zadowolony zrobili to, co powinna zrobić każda uczciwa osoba, ale nie było nic złego w odczuwaniu dumy z tego, że dzieci i ich ojciec, którego niechcący zranił są bezpieczni.

Sowa odpowiedział na pytanie o wiarę i przy wszystkich nie było, co ukrywać własnych poglądów gdyż, jako dziennikarz, dobrze wiedział jak działają plotki to, co powie tutaj dotrze do uszu kapłanów w ten lub inny sposób lepiej, więc było powiedzieć prawdę w taki sposób, aby się tego nie wstydzić, jeżeli ktoś będzie chciał skonfrontować jego słowa:

- Nie chcę źle mówić o osobach, które były wobec mnie tak uczynne i gościnne, ale te ich narkotyczne opary są groźne. W naszym świecie też były kiedyś osoby, które wierzył, że trucizna daje nieśmiertelność albo używały substancji halucynogennych do kontaktu z siłami wyższymi. Sama alchemia to dobra dziedzina nauki, ale nie powinni wdychać tych oparów, bo skracają sobie tym życia. Powinni również traktować was z większym szacunkiem. U nas też źle traktuje się rdzennych mieszkańców, ale powoli ich sytuacja się poprawia - Odpowiedział. - A wygląda na to że władza jest taka sama w każdym świecie... U nas mówią że są dwie rzeczy których nie da się uniknąć śmierć i podatki- Roześmiał się ze starego Bon Mota.

Ubrany na biało rybo człek wszedł na podwyższenie wydawał się muzykowi jakieś niższy od innych może to dziecko albo jakieś karzeł? Ciężko było stwierdzić.

- Tak! Masz racje! Nie bronią nas! Nawet człowiek z obcego świata przyznaje, że to, co czynią wobec nas to zbrodnia! Najwyższy czas żebyśmy się im odpłacili! - Krzyknął jak jakieś przywódca polityczny.
- Cichajże JO' Ei takie gadanie tylko kłopoty na nas sprowadza! - Ofuknęła go jakaś kobieta nie przerywając czynności obrabiania ryby.
- Nie odzywaj się tak do mojego syna! Dzieciak ma racje! Ląd jest dla nas przeklęty - Odburkną jej ryboczłek a Aleksander zauważył, że ma on tylko jedną nogę i podpiera się na sękatym kiju.

Chłopak tupnął nogą wyraźnie oburzony teraz bardziej przypomniał Sowie zbuntowanego nastolatka. Zaczął śpiewać piosenkę, którą były kaleka z szokiem rozpoznał, jako parodię Hey, There Delilah Ebena Brooksa, ale dzieciak śpiewał ją z poważnym wyrazem twarzy jakby właśnie recytował Rotę przed Rosyjskim zaborcom.

Aleksander roześmiał się usiadł, zdjął z pleców gitarę i zaczął grać i śpiewać wespół z młodym:

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=ut82TDjciSg[/MEDIA]

Dołączyło się kilka innych głosów Jo wydawał się zszokowany, choć ciężko było cokolwiek na pewno stwierdzić przez obcą mimikę jego rasy. Zanim dali bis albo o czymś porozmawiali do świetlicy wpadł posłaniec ze smutną wieścią.

- Musimy tam biec i im pomóc! Pokaż gdzie znalazłeś - Krzyknął nastolatek i wybiegł nie czekając na przewodnika.
- Ja nie mam sił żeby gdziekolwiek iść, ale za to mam kilka pomysłów jak moglibyście usprawnić prace nad rybami - Jeżeli wyrażą zainteresowanie opowie im o zasadach działania manufaktury. Jeżeli każde z nich zajęłoby się jedną czynnością byliby wstanie przerobić dużo więcej urobku w krótszym czasie.
Przypominał sobie też, reklamę z TV Marketu specjalnego urządzenia do pozbywania się ości z ryb było dość prostej konstrukcji, więc może udałoby się ją tu odtworzyć?
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 09-02-2021 o 16:27. Powód: zapomniałem o drugim pytaniu
Brilchan jest offline  
Stary 09-02-2021, 17:12   #93
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Po przybyciu do świetlicy... czy też raczej komuny ryboludzi Mirek rozglądał się ciekawie jak mieszkańcy się urządzili. O dziwo mógłby powiedzieć że jest tu dużo normalniej niż tam u tych gości od "I". Poczekał aż Aleksander skończy swoją wypowiedź po czym pokiwał głową.

- Śmierć i podatki. Stała kosmiczna. Najwyraźniej w jakim świecie się nie znajdziesz wszędzie każdemu odpierdala i w dupie się przewraca od nadmiaru władzy i wpływów. Ktoś staje się odrobinę ważniejszy od reszty i już myśli że mu wolno znieważać innych i pluć na nich.

Słuchając ryboludzi doszedł do wniosku że rzeczywiście są pewne stałe kosmiczne. Pewnie póki nie natrafiliby na całkiem inny system wartości albo całkowicie inną rasę istot to wszędzie będzie mniej więcej tak samo.
Właśnie. Coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu że ci ryboludzie są normalniejsi od tych gości od wciągania.
Czy szurania.
Nie... szura to się ścieżki, a wciąga klej... no tak. Wciąganie siary.
Pojeby.

Powstrzymał się od tego by o Aleksandrze też tak nie pomyśleć kiedy chwycił za gitarę i zaczął zgrywać Janko Muzykanta.

Całą scenę przerwało jednak niespodziewane zamieszanie. Najwyraźniej kogoś porwano. Mirek ściągnął brwi i chwycił za rękojeść szabli.

- Idę z wami. Mam własną broń. - rzekł hardo i ruszył za Rheolim.

Ruszyli wzdłuż jeziora wraz z kilkoma innymi ryboludźmi. Wszyscy wyglądali dziwnie, a staropolski szlachcic dodawał temu pochodowi jeszcze więcej dziwności, ale co tam - przecież są w innym świecie. Pewnie innym międzywymiarowym podróżnikom dziwniejsze sceny się zdarzały.
Starał się nie myśleć o wylądowaniu w łóżku z jedną z kobiet ryboludzi, bo to pierwsze co pomyślał o dziwnych sytuacjach.

Potem odbili w kierunku zajazdu. A raczej tego co z niego zostało. Zgliszcza. Ogólnie to upiorni faceci w szmatach, nienaturalne wichury, popieprzone religie i czary.
Niektórzy daliby sobie różne rzeczy uciąć za taką "przygodę życia", ale Mirasa cały czas wkurwiało to że nie wie, nie rozumie, że coś się dzieje, a nie zna kontekstu ani co to właściwie oznacza.
Trzeba by było być kompletnym debilem aby się z tego cieszyć.
Ale mieć przejebane życie u siebie.

- Cholera jasna... - skwitował rozglądając się uważnie i dobywając miecza.
 
Stalowy jest offline  
Stary 12-02-2021, 19:19   #94
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Bartosz [test okultyzmu niejawny]:
Czułeś, że pewne fragmenty twojej teorii mają większy sens niż inne. Rozmyślanie o demonach prowadziło w ślepy zaułek, ponieważ okoliczna społeczność składała się z ludzi i to tych ludzi należałoby przebadać co oni odpowiedzieliby na pytanie zadane przez nieujawniony byt. Wówczas taka istota - nawet, gdyby niegdyś była człowiekiem - to nadal mogłaby wydawać się obca w stosunku do ludzi z Ziemi. Pozostali jeszcze rojlige - ewidentnie nieludzcy humanoidzi. Kim i czym byli i skąd pochodzili, a ponadto: jakie były ich normy moralne. Z pewnością nie aż tak różne sądząc po możliwości dostosowania się przez Ajrczala do warunków panujących w Polsce. Dodatkowo uzmysłowiłeś sobie, że Boski Słup może być nazwą wież podobnie jak wieżami były budynki wymieniane przez Filipka w gorączce. Zaskoczyło cię natomiast uczucie pewności odnośnie symboliki z tarota. Tak jakby ten fragment układanki pasował jak ulał do obrazu, którego jeszcze nie widzisz w całości.

Daniel, Bartosz:
Daniel ST10; rzut: 9
Bartosz ST8; rzut: 12
Fydlon ST8; rzut: 13
Ajrczal ST10; rzut: 13

Wybór. Niestety nie udało wam się go uniknąć. Trzeba było wybrać kto ma żyć, a kto umierać. Nie było już zimnego głosu, a i wybór nie wydawał się złowieszczo uporządkowany. Istniał, choć żaden z was nie chciał go przyjąć do wiadomości mając nadzieję, że uda się. Uda się uratować wszystkich. Pierwsza umarła Ilłina. Towarzyszka Fydlona, która pomagała mu w panowaniu nad otaczającymi go ludźmi. Drobna i niepozorna kobieta do ostatnich chwil oddana swej religii. Nikt nawet nie zauważył jej śmierci - Fydlon zajmował się oknami, Bartosz drzwiami, Daniel aparaturą, a Ajrczal dochodził do siebie po jakimś podobnym do medytacji stanie. Wszyscy osiągnęli sukces w swoich działaniach, ale Ilłina zmarła. Jej trup był niemalże najbliżej słupa, a jej twarz zastygła z lekkim uśmiechem. Jakby podążyła do lepszego świata.

Dosłownie kilka chwil po jej zgonie Ajrczal dobiegł do słupa ze sporą gracją omijając ludzi leżących na jego drodze. Chwycił ramię jakiegoś chłopca (okazało się, że żabiego, choć wcześniej myśleliście, że tu tylko sami biali) oraz jakiejś kobiety i przeciągnął ich w stronę drzwi realizując instrukcję Daniela. Nie był pewien, czy to była dobra diagnoza, ale sam nie miał lepszej.

Następnie Daniel powrócił do słupa i spostrzegł brak oddechu u Ilłiny. Na moment przystanął.
Fright check! Daniel 13; rzut: 12
To był jedynie krótki moment. Ten jej dziwaczny uśmiech upewnił Daniela, że kobieta nie żyje i należało ratować innych przed tym samym losem. Chwycił najbliżej leżącego mężczyznę i go odciągnął do drzwi mijając się z Fydlonem, który doskoczył do swojej wnuczki i podążył za Danielem. Te działania nie były zbyt łatwe, gdy chciało się nie zdeptać ludzi z łagodniejszymi objawami.

Kapłan i aptekarz minęli Bartosza i po chwili Ajrczala. Okazało się, że Ajrczal obu uratowanych przez siebie pozostawił za drzwiami. Przechodząc coś wymamrotał pod nosem, ale nikt nie usłyszał. Natomiast kilka osób będących najbliżej przy drzwiach wstała i rozejrzała się po pomieszczeniu. Zamierzali dołączyć do akcji ratunkowej zarządzonej przez Daniela, ale czy ich nerwy były w stanie to przetrwać?
Fright check!
Sayer 13; rzut: 14 Porażka Fright Check Table: 16+1=17
Pruys 12; rzut: 15 Porażka Fright Check Table: 12+3=15
Riwbob 10; rzut: 9
Perslia 10; rzut: 7
Moron 8; rzut: 13 Porażka Fright Check Table: 12+5=17

Niestety Moron z mordą podobną do bobra nie wytrzymał tego widoku i zemdlał. Sayer i Pruys pomimo swoich dotychczasowych doświadczeń również zostali przygnieceni rozmiarem tragedii jaka rozgrywała się przed ich oczami. Nie byli w stanie nic począć, a mijały kolejne sekundy. Jedynie grubaska w wyróżniająco się biednych szatach Perslia i chudy niczym szkieletor Riwbob o bujnej czuprynie natychmiast ruszyli do pomocy. Niestety nie byli z nich żadni siłacze (zresztą jak i z Bartosza), ale jakaś pomoc to lepsza pomoc niż żadna.

Wspólnymi siłami udało się odciągnąć od Słupa dziewięć osób w najcięższym stanie, a pomoc Sayera i Pruysa (gdy ci w końcu otrząsnęli się) doprowadziła do punktu, w którym większość śpiących również trafiła na zewnątrz (przy samych drzwiach nie dało rady ich składować). Ludzie powoli budzili się.

Po tym wyczynie wszyscy z wyjątkiem Daniela byli kompletnie wyczerpani i dopóki nie odpoczną (i to na poważnie włącznie z jedzeniem) to wysiłek fizyczny raczej im nie wyjdzie.

Niestety kilka osób zginęło. Wspomniana Ilłina była pierwsza, ale zaraz za nią umarł osiłek o tępym wyrazie twarzy, mężczyzna o mordzie podobnej do bobra (chyba krewny Morona) i młoda dziewczyna, której piękna twarz była naznaczona bliznami po ugryzieniu (prawdopodobnie przez psa). Oprócz nich w całym tym chaosie zmarły trzy osoby spośród tych o lżejszych objawach. Prawdopodobnie zachłysnęli się swoimi wymiocinami i nie było przy nich nikogo kto by im pomógł. Był wśród nich mężczyzna w wieku Bartosza wyglądający na typ intelektualisty, smukła, ale niezbyt urodziwa kobieta w wieku około czterdziestu lat i jednooki pijaczyna ściskający w dłoni kawałek drewnianej biżuterii jako pamiątkę po swej dawnej miłości.

Bartosz:
Wspominając wcześniejszą - jakże złowieszczą - ofertę przez głowę przeszła ci - równie złowieszcza - myśl. Czy życie osób widzianych przez niego w wizji było więcej warte niż zmarłej siódemki? Myśl tak jak pojawiła się tak i zniknęła.

Gwybed:
Skradając się pomiędzy budynkami usłyszałeś wielkie zamieszanie dobiegające z drugiej strony placu. Pomimo tego, że to nie było ci po drodze do przystani to jednak spojrzałeś w tamtym kierunku. Światło z miejscowej świątyni odsłoniło grupę ludzi wyrzucających nieprzytomnych na zewnątrz budynku. [jeśli kontynuujesz skradanie się do przystani to tylko to zadeklaruj, jeśli chcesz wiedzieć co działo się w świątyni to już będzie koniec skradania się, bo musiałbyś przejść przez plac]

Miras, Aleksander:
[odpis jutro, będzie zeedytowany ten odpis jeżeli nikt do tego czasu nie odpisze]
 
Anonim jest offline  
Stary 15-02-2021, 11:39   #95
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Daniel wziął głębszy oddech i rozejrzał się po zgromadzonych. Nie był to pocieszający widok... ale nie wszystko było stracone. Nie było i nie miał zamiaru doczekać by było.

- Bartosz.
- powiedział do krajanina podchodząc do ciężko chorych by zrobić co komunikował – Pomóż mi ustawić tych w najgorszym stanie w pozycji bocznej ustalonej, byle szybko, bo mamy jeszcze życia do uratowania!

Czyniąc co czynił rozmyślał. Ten który do niego przemawiał nie dał mu wyboru! ...a raczej dał mu wybór by go odebrać! Oczywiście, że by ratował Oddziały Zwiadowcze... na ich los nie miał wpływu, a bez nich całe Hoer było narażone na dalszy atak, a teraz? Teraz wyszło tak, że żadnej z grup ten „władczy byt” nie uratował. Ocaleńcy to wszystko była ich zasługa. Ludzi i ryboludzi!

Kiedy najciężej zatruci byli w bezpiecznej pozycji Kocimiętka ruszył w stronę drzwi wejściowych by przed nimi stanąć i spojrzeć na zebranych. W tym konkretnie na jedną osobę.

- Fydlonie! - zwrócił się pewnie, z mocą, może nawet trochę ostro do wielebnego kapłana zbierając w sobie całą stanowczość jakże znanej mu postaci z swojego życia – Oddziały zwiadowcze, ojciec Goćczy i większość jego podwładnych zostały pojmane i uprowadzone na północ! Poślij ludzi. Niech każdy co ma siły lub gibkość ciała nieść broń się stawi. Bez nich i na nas wszystkich przyjdzie pora już niedługo. Musimy ich odbić!

- Bartosz! Wracamy po dziewczynę i inteligenta. Resuscytacja z udrożnieniem dróg oddechowych. Prędko!

Z tymi słowy rzucił się do środka. Co prawda, nie wiedział, czy mężczyzna znał się na pierwszej pomocy, ale to były podstawy których uczyli praktycznie każdego w szkole, więc... no, nawet jeśli tylko lekko pobudzi krążenie to będzie super!

Miał zamiar pochwycić kobietę i odciągnąć do wchodzącego rodaka by przejął jej przeniesienie. Potem wróciłby po faceta... to było jedyne logiczne wyjście, bo wiedział, że Bartosz był styrany tą akcją ratunkową.

Oczywiście plan był bardziej złożony, ale to kwestie po wyciągnięciu uduszonych treścią żołądkową lekko objawowych i wstępnej kilkuminutowej minutowej resuscytacji. No i trzeba będzie wytłumaczyć miejscowym, że się ratuje życie... tak, lepiej by to Bartosz ratował dziewczynę!
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 15-02-2021 o 22:04.
Dhratlach jest offline  
Stary 17-02-2021, 09:34   #96
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Daniel:
[czekamy na Bartosza]

Miras:

Po dość krótkim pogaduszkach na przystani zdecydowałeś się pomóc grupie ratunkowej, której towarzysze zaginęli gdzieś w północnych lasach. Aleksander jakby naćpany całą tą wizytą w innym świecie postanowił "sprzedać" miejscowym kilka pomysłów wypatrzonych w reklamach Mango Gdynia. Brakowało jedynie, żeby wyciągnął kilka pudeł i zaczął handlować na poważnie. W każdym razie pozostał na miejscu, gdy ty ruszyłeś na północ.

Rheoli przyjął ofertę twojej pomocy ze szczerą wdzięcznością. W około dziesięcioosobowej grupie uczucia wobec ciebie były mieszane. Większości była obojętna twoja obecność (w sensie: im więcej tym lepiej), ale kilku wyraźnie nie chciało mieć z tobą do czynienia. Ogólnie trzymałeś się Rheoliego.

Do karczmy dotarliście wydeptaną ścieżką przez dość przerzedzony las. Karczma stała przy północnym skraju leśnego traktu wschód-zachód, o którym już wcześniej słyszałeś. Przy samej karczmie droga została w prymitywny sposób utwardzona - w pozostałej części aktualnie po deszczach zrobiło się dość błotniście. Na miejscu zastaliście ruiny. Wybuchy zdmuchnęły drewnianą stodołą po prawej stronie i poważnie zniszczyły kamienno-drewnianą konstrukcję samej karczmy. Wydaje się, że to była raczej jakaś warownia niż budynek cywilny, ale tak czy inaczej - zawalił się. Najpotężniejszy wybuch nastąpił przy północnej ścianie tworząc przy okazji krater w ziemi.

To nie była jedyna eksplozja. Prawdopodobnie zniszczenie tamtej ściany naruszyło również belki podtrzymujące centralną salę i wszystko zawaliło się do środka. Sądząc po śladach ktoś już przeprowadził szybką akcję ratunkową. Nie było widać żadnych rannych, ani trupów (przynajmniej korpusów, bo tu i ówdzie dało się dostrzec oderwane kończyny).

Większość ryboludzi zdecydowało się wkroczyć w gęstszy las na północ i podążyć tropem Morgrugyna. Krótka dyskusja w ruinach doszła uszu kogoś wciąż żywego ukrytego w piwnicy. Kobiecy głos krzyczał:
- Ratunku! Ratunku! Jestem w piwnicy! Nie mogę stąd wyjść! Jestem ranna!

Rheoli polecił dwóm swoim kolegom, żeby pomogli odkopać wejście do piwnicy po czym zwrócił się do ciebie:
- Mógłbyś tu pomóc? Na wypadek jakby... no, gdyby uwięziona kobieta źle zareagowała na widok takich jak my. Jakby pojawiły się jakieś kłopoty to przynajmniej jeden z nas ucieknie do Hoer powiadomić o tym co zobaczymy... jakbyśmy do niczego nie dotarli to pewnie o poranku zawrócimy. Te zniszczenia... to przekracza nasze możliwości. Po tym co tu zobaczyłem mam jednak nadzieję, że przyjedzie wojsko albo chociaż ci z Taumary zainteresują się sprawą tak jak wcześniej zainteresowali się zniknięciem jednego ze swoich, tego waszego towarzysza.

Niezależnie co wybierzesz kolejne odpisy dla Mirasa będą serią krótkich odpisów. Coś jak w Kapitanie Bombie.



Aleksander:
[dziś później zeedytuję]
 
Anonim jest offline  
Stary 17-02-2021, 12:39   #97
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Bartosz porzucił rozważania ezoteryczne w temacie tego, co się wydarzyło. Powinien najpierw poczytać o magii i mitologii tego świata, zasadach, które rządziły tutaj mistycznym i niewyjaśnionym - a które mogły być odrębne od tego, w co zwykł wierzyć na Ziemi – a dopiero potem miałby jakąś szansę zrozumieć to, co się wydarzyło.

Inna sprawa, że chyba nawet mędrzec Flydion nie wiedział do końca, co miało miejsce w świątyni Boskiego Słupa. Jaką więc szansę na zbadanie i poznanie prawdy miał Bartosz?

Bartosz rzucił się na pomoc ludziom, wynosząc ich swoim wątłym ciałem z budynku. Choć biegał wte i wewte, starał się jak mógł, to niestety, nie udało mu się ocalić wszystkich. Możliwe, że takie starania od samego początku były skazane na niepowodzenie, ale cóż… czy to tak źle, że chciał, by każda jedna osoba w pomieszczeniu przeżyła?

Gdy Daniel poprosił go o pozycję boczną bezpieczną – czy jak to się zwało w medycynie – Bartosz poczuł, że jego ręce zaczynają drżeć. Śmierć, którą widział przed oczami była przerażająca, a w dodatku teraz musiał zająć się tymi, który – jeszcze? - żyli. Problem w tym, że nie znał się na pierwszej pomocy w ogóle. To była bardzo praktyczna umiejętność, a jego wykształcenie – jego cała osoba – była niezwykle teoretyczna. Co jeśli popełni błąd i ci ludzie umrą przez jego niekompetencję?

Wziął jeden głęboki wdech i wydech, by się uspokoić, ale nieszczególnie mu to pomogło. Nie miał czasu ani luksusu zająć się teraz tym, co jego psychiatra nazwała kiedyś „myślami katastroficznymi”. Coraz bardziej drżąc, ułożył swoich podopiecznych bokiem tak dobrze, jak tylko umiał, choć miał wrażenie, że nie idzie mu to w ogóle.

Potem nastąpiła resuscytacja. Tu czuł się już trochę pewniej, ale dalej ciężar odpowiedzialności i brak formalnego przeszkolenia dawały mu się we znaki. Dwoma rękami naciskał na klatki piersiowe (ile razy trzeba było? 13? 14? Coś koło tego?) i robił ludziom potem sztuczne oddychanie. Miał szczerą nadzieję, że efekt będzie czymś więcej niż złamanymi żebrami…

Jednocześnie, poza poczuciem odpowiedzialności i niekompetencji Bartosz doświadczył również zmęczenie całą tą ciężką pracą.

Czuł swój scyzoryk, boleśnie świadom jego ciężaru w kieszeni spodni, wołający go i namawiający, by z niego skorzystał. Po całej tej akcji brał dużo głębokich wdechów i wydechów, by się uspokoić, ale miał wrażenie, że jedyne, co mu z tego przyjdzie to hiperwentylacja. Potrzebował się pociąć i to szybko, ale nie miał jak przy tych wszystkich ludziach. Niemniej jednak czuł, jak jego uzależnienie powoli przejmuje nad nim kontrolę.

Możliwe, że przeżywał to wszystko zbyt mocno, miał wrażenie. Z drugiej strony, od bardzo dawna nie był zdrową psychicznie osobą i nie miał reakcji takiej osoby. Był chory i jego percepcja rzeczywistości – czy też może raczej reakcje emocjonalne? - były zaburzone. Niby chodził do specjalistów, ale kiedyś przeczytał w Internecie, że z samo-okaleczania się nigdy nie wyrasta. To było… dosyć fatalistyczne stwierdzenie, ale podejrzewał, że mogło w nim być trochę prawdy.

Siedział sobie, ręce owinięte wokół kolan, i z wszystkich sił starał się zapanować nad chęcią ulżenia uzależnieniu. Ciężkie to było.
 
Kaworu jest offline  
Stary 23-02-2021, 13:42   #98
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Mirek zgodził się pomóc na miejscu. Życzył pozostałym powodzenia.

- Wytrzymaj jeszcze trochę! Odblokujemy przejście.

Skinął ryboludziom i zabrał się razem z nimi do pracy.
 
Stalowy jest offline  
Stary 23-02-2021, 19:52   #99
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Miras:
Miras
Acrobatics11, rzut: 10 Sukces
Robota w odkopywaniu wejścia do piwnicy zrujnowanego przybytku nie przypominała w ogóle fantastycznych opowieści znanych z książek i telewizji. Było to żmudne zajęcie o umiarkowanym poziomie niebezpieczeństwa. W pewnym momencie jakaś belka zarwała się pod tobą, ale udało ci się odskoczyć - niemalże nie skręciłeś kostki. Po pewnym czasie dotarliście do wejścia. Twoi towarzysze byli ekstremalnie małomówni. Właściwie to usłyszałeś od nich ledwie kilka słów ściśle związanych z wykonywaną przez was pracą. Ostatecznie udało się. Po odrzuceniu ostatniego kawałka muru waszym oczom odsłoniły się drzwiczki do piwnicy. Otworzyliście je. W podziemiach panowała ciemność, a pochodnia trzymana przez jednego z żabich pozwoliła jedynie dojrzeć drewniane schody prowadzące w dół.
- Mam złamaną nogę. - stwierdziła kobieta.

Żabi spojrzeli na ciebie z niemym zapytaniem, czy schodzisz pierwszy. Dadzą ci jedną z dwóch pochodni jakie posiadacie. Pierwszy, albo jedyny...

Gwybed:
Po tym jak żabi razem z człowiekiem w dziwnym stroju (Miras) pobiegli na północ do ruin karczmy (minęli cię, ale nie zauważyli) to ty przemieściłeś się do przystani. Na zewnątrz nikogo nie zastałeś, więc podszedłeś do jednego z dużych budynków, w którym w głównym holu zgromadziło się sporo żabich i jeden mężczyzna (Aleksander). Mężczyzna próbował żabim wytłumaczyć lepsze metody prowadzenia przetwórni rybnych, ale do tych pustych łbów niewiele co trafiało. Ty zrozumiałeś z tego sporo, choć nie byłeś ekspertem i po odpowiedziach niektórych z co mądrzejszych żabich wynikało, że i ten mężczyzna nie był ekspertem. Jednak podstawowe rzeczy zrozumiałeś w stylu manufaktury wyspecjalizowanej, w której pracownicy wykonują jedną - wyspecjalizowaną - czynność i oddają niedokończony produkt kolejnemu pracownikowi, który wykonuje kolejną czynność i tak dalej, aż wszystko jest lepszej jakości niż na początku. Ze słów tej osoby wynikało, że pochodzi z innego świata. Oprócz żabich jest tam też biała dziewczynka, która po zakończeniu przemowy, a w trakcie dyskusji zagadała do tego mężczyzny, ale aż tak nie słyszałeś.

Aleksander (i Gwybed słuchał):
RPG - Roll Playing Game


Grupa #1 (kobiety) - 2 (Charyzma) + (Public Speaking16; Rzut: 11; +2) + (Odgrywanie: 1) + (<niejawne>: 0) + (Rzut: 13) = 18
Grupa #2 (kobiety) - 2 (Charyzma) + (Public Speaking16; Rzut: 11; +2) + (Odgrywanie: 1) + (<niejawne>: 0) + (Rzut: 8) = 13
Grupa #3 (mężczyźni) - 2 (Charyzma) + (Public Speaking16; Rzut: 12; +2) + (Odgrywanie: 1) + (<niejawne>: 0) + (Rzut: 10) = 15
Grupa #4 (mieszana) - 2 (Charyzma) + (Public Speaking16; Rzut: 4; +2) + (Odgrywanie: 1) + (<niejawne>: +2) + (Rzut: 13) = 20
Grupa #5 (mieszana) - 2 (Charyzma) + (Public Speaking16; Rzut: 11; +2) + (Odgrywanie: 1) + (<niejawne>: -1) + (Rzut: 17) = 21


Nawet największe gbury z towarzystwa zebranego w tym budynku uważnie słuchały twoich słów o ulepszeniu pracy przetwórni rybnej. Niektórzy byli zachwyceni twoim wcześniejszym występem, a innych po prostu ciekawiło co miał do powiedzenia przybysz z daleka (nawet jeżeli wątpili, że z innego świata). Poza tym tłumaczyłeś sprawy, na których nie miałeś większego rozeznania - tyle co widziałeś w telewizji, czy pamiętałeś ze szkoły. Twoje braki były widoczne dla ekspertów, ale jednak nowatorskie metody jakie starałeś się przekazać ciekawiły publiczność. W ogóle to wszystko było możliwe, dzięki twojej nadzwyczajnej pamięci - pamięć to jedno, nauczanie to coś innego. Poniżej słuchacze zostali podzieleni według inteligencji, więc grupy z poprzednich testów są przemieszane.

Aleksander IQ12 (-6)=6; rzut: 9
Grupa IQ8 (-4)=4; rzut: 14
Grupa IQ10 (-4)=6; rzut: 8
Grupa IQ12 (-4)=8; rzut: 8


Jedynie garstka zrozumiała o co ci chodzi i to same podstawy. Te o specjalizacji. Dzięki nim całe twoje starania "nauczycielskie" nie poszły zupełnie na marne. W szczególności jeden żabi o wyjątkowo tępym wyrazie twarzy stwierdził, że przydałoby się to jeszcze przedyskutować ze starszyzną. Później rozmowa zeszła już na inne tory - bardziej eksperckie, o których niezbyt dużo miałeś do powiedzenia dlatego po prostu usiadłeś i przysłuchiwałeś się aż podeszła do ciebie dziewczynka (córka faceta, którego znokautowałeś wcześniej drzwiami) i zagadała do ciebie (choć siedziałeś z żabimi to nie byłeś już na "świeczniku"):
- Był pan w Taumarze?
<zakładam, że nie skłamiesz na to pytanie>


- To niezwykłe miejsce. - powiedziała jedna z żabich kobiet, która siedziała najbliżej - Codziennie o niej śnie.
- Jest jakieś cudowne miejsce tam skąd pan pochodzi? - zapytała dziewczynka, z twojej odpowiedzi będzie przysłuchiwała się kobieta siedząca obok i jeszcze facet siedzący po twojej drugiej stronie (niż kobieta).

Bartosz (i Daniel):
Wszystko działo się dość szybko, a ty byłeś zbyt zmęczony, żeby wszystko rejestrować. Po krzykach Daniela kapłan Fydlon odszedł szybkim krokiem do dużego budynku położonego wśród drzew, a niedalekiego świątyni. Daniel następnie kazał ustawić wszystkich leżących w pozycji bocznych. Nie tylko ty pomogłeś, ale i reszta, która dotąd była na nogach. Następnie za namową Daniela we dwójkę powróciliście do świątyni i spróbowaliście jeszcze uratować dwójkę osób. Byłeś oszołomiony całą tą sytuację, ale jak tamten przekazał ci kobietę do wyniesienia na zewnątrz to ją zabrałeś. Była zimna jak trup i nie oddychała co wzbudzało jednoznaczne wnioski. Sam wyszedłeś na zewnątrz i spróbowałeś "Resuscytacja z udrożnieniem dróg oddechowych. Prędko!" jak ci jeszcze dźwięczały słowa Daniela w uszach. W tym czasie tamten pozostał w środku próbując ratować jeszcze jakiegoś inteligenta.
Bartosz IQ13-4=9; rzut: 14
Bartosz IQ13-4=9; rzut: 12
Bartosz IQ13-4=9; rzut: 12
Bartosz IQ13-4=9; rzut: 8
Bartosz IQ13-4=9; rzut: 8
Bartosz ???; rzut: 10

Twoje zabiegi nie wyglądały dobrze w oczach postronnych, ale wszyscy byli zbytnio zaszokowani i zmęczeni, żeby jakkolwiek przeszkodzić ci. Parę osób zdawało sobie sprawę, że kobieta umarła. Widzieli jej zwłoki w środku i omijali wynosząc innych. Była zimna i czułeś to przez cały czas. Jakbyś miał jakiekolwiek przeszkolenie medyczne to wydawałoby ci się to bardzo dziwne - stygnięcie w iście zawrotnym tempie (na to zwrócił uwagę Daniel próbując ratować mężczyznę - on jednak ratował go tuż za drzwiami świątyni, gdzie przewiew był taki jak i na zewnątrz, a jednak poza zasięgiem wzroku).

Część osób podejrzewała, że to co robisz to coś zboczonego, ale mieli takie rozumowanie, że skoro jesteś z innego świata to może to jakaś magia co robiłeś. Gdzieś tam na drugim końcu osady Aleksander korzystał z plusów swojego artystycznego zachowania, a ty... no wszyscy widzieli jak z Danielem ratowaliście ludzi.

W pewnym momencie zorientowałeś się, że twoje zabiegi nie mają sensu. Kobieta nie żyła. Po raz ostatni wtłoczyłeś powietrze w jej usta i wówczas poczułeś jej zimny język jak styka się z twoim. Ruszał się. Pocałunek mrożący krew w żyłach. Do tego stopnia, że najpierw straciłeś równowagę i docisnąłeś swoje usta do jej, aby po chwili odskoczyć i przewrócić się na plecy w błoto. Nie straciłeś przytomności, ale czujesz się ekstremalnie słabo. Jakby wampir wyssał z ciebie sporo życia. W tym momencie dwójka nieprzytomnych leżących najbliżej ciebie dostała kolejnych drgawek i zanim jeszcze wstałeś z miejsca, zanim ktokolwiek do nich podbiegł to wyzionęli ducha. Drgawki jak nagle pojawiły się tak i zniknęły pozostawiając jedynie upiornie nieruchome zwłoki.

Po chwili kobieta, którą ratowałeś otworzyła oczy. Spojrzała na Ajrczala i powiedziała:
- Gdybyś tylko wiedział.
- Ty? - mężczyzna zapytał w szoku, ale kobieta była zbyt zdezorientowana, żeby cokolwiek odpowiedzieć. Rozglądała się z przerażeniem po wszystkich, którzy wpatrywali w nią wzrok. Potarła sobie oczy i w końcu spojrzała na ciebie i zapytała:
- Ja... gdzie jestem?

<ciąg dalszy niżej>

Daniel:
Niestety dość szybko zorientowałeś się, że jakiekolwiek próby udzielenia pierwszej pomocy niczego nie mogły zdziałać. To były tylko zwłoki - tak samo jak kobieta, którą przekazałeś Bartoszowi. Mało tego, że zwłoki - [urlhttps://www.youtube.com/watch?v=mZb_8I3q5Zw]wyglądali jakby zmarli jakoś tak ponad dwie godziny temu[/url], a nie maksymalnie kilkanaście minut, czy tam dwadzieścia jakie upłynęło w czasie akcji ratunkowej. Mimo wszystko próbowałeś odratować mężczyznę - zrobiłeś wszystko prawidłowo, ale tu nie było czego ratować. Życie odpłynęło. Robiłeś to bezpośrednio przy drzwiach, więc doskonale widziałeś co stało się z kobietą ratowaną przez Bartosza. To nie miało sensu. Sprawdziłeś i inne zwłoki w świątyni. Ogólnie pomieszczenie wywietrzyło się, więc nawet nie czułeś się gorzej przebywając tam. W końcu jednak wyszedłeś.

Daniel, Bartosz:
Ktoś rozdał rozpalone pochodnie wśród zebranych. Niemalże już nic nie padało, a po straszliwej burzy pozostały jedynie świadectwa w postaci połamanych gałęzi, walających się jakichś śmieci (głównie drewnianych) i kałuż. Z kierunku, do którego oddalił się wcześniej kapłan teraz przyszła postać z pochodnią. W ten sposób na scenę wkroczył Administrator Pen Gwag. Widać było, że był zaspany. Niedbale zarzucony szary płaszcz zakrywał jego luźny strój nocny (inaczej zwany: piżamą). Na nogach miał groźnie wyglądające, okute buty z ćwiekami. Na głowie kaptur, ale jak tylko zbliżył się do rannych to zdjął go odsłaniając łysą głową z bujnymi, czarnymi brwiami. Nie miał żadnego zarostu i z jakiegoś powodu jego oczy wydawały się całkiem duże (aczkolwiek nie był żabim, a przynajmniej nie wśród najbliższych przodków).
- O ja pierdolę. - przywitał się z zebranymi z zarysowującym się coraz większym szokiem, gdy ogarniał kolejne osoby. Jakby za machnięciem czarodziejskiej różdżki kilkoro ze słabymi objawami zaczęło wstawać rozglądając się dookoła jakby dopiero co obudzili się (no bo tak było). Administrator spojrzał na Ajrczala, a potem na was.
- Co... co mówiliście o naszych zwiadowcach? Jestem Pen Gwag, administrator Hoer. - przedstawił się jakby mechanicznie do końca nie wiedząc co mówi. Niezbyt również interesował się czym innym niż bezpieczeństwem oddziałów, a jeśli było inaczej to na ten temat nie rozmawiał - jedynie rozglądał się. Pytanie było całkowicie trzeźwe i skierowane bezpośrednio do was. Pen Gwag krążył wzrokiem wokół chorych:
- Co tu stało się?! - krzyknął, a parę osób spojrzało na niego ze strachem. Wspomniany wcześniej Moron to nawet zaczął krok po kroku odsuwać się od całego tego zamieszania.

Kobieta "uratowana?" przez Bartosza klęczała w błocie i dotykała dłońmi ziemi jakby nie wierząc, że żyje.
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 24-02-2021 o 18:46.
Anonim jest offline  
Stary 24-02-2021, 13:54   #100
 
archiwumX's Avatar
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Gwybed ze zdumieniem obserwował jak Żaboludzie rozprawiają o manufakturach po tym co się tu stało zapewne nie dawno temu stało. Biorąc dodatkowo pod uwagę, że mężczyzna, który perował o organizacji produkcji rybnej, zachowywałby się jakby był z innego świata powodowało, że Gwybed nie miał do niego żadnego zaufania.


Po ochłonięciu z konsternacji Gwydeb przypomniał sobie o grupie, która poszła na gruzy karczmy i postanowił pognać w w tamto miejsce, aby z skraju lasu sprawdzić czy wszystko z nimi w porządku.
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.
archiwumX jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:02.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172