Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2021, 20:35   #257
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
24 Maius 816.M41, wysoka orbita Grace, pokoje Lady Winter

Nie mogąc już dłużej wytrzymać obciążenia wywieranego bliską obecnością labiryntu, Mistrzyni Chóru zerwała połączenie i opadła z jękiem boleści na pokrywę komory kriogenicznej.

- Status? – wokoder Ramireza zatrzeszczał metalicznie przywracając astropatce trzeźwość myśli.

- Winter żyje mentalnie – wykrztusiła Bel – Jest w pułapce, wyrafinowanej pułapce, przez którą nie potrafię się przebić. - Jej głos był słaby po wysiłku, którego doświadczyła przed chwilą. - Próbuje nam przekazać, ale nie rozumiem jej komunikatu.

Zasmucona, spojrzała na górującego ponad nią techkapłana. Nie wiedziała co ma czynić. Nie wiedziała co powiedzieć Amelii.

- Czy stosuje jakiś szyfr? Kodowanie? - Zaczął analizować sytuację Ramirez.
- Czy zaangażowanie innych astropatów pomogłoby nam przebić się przez powstałą niedogodność?
Techkapłan zimny w swych kalkulacjach reprezentował sposób myślenia mówiący o tym, że jeżeli do ciąży zaangażuje się dziewięć kobiet, to czas inkubacji skróci się do miesiąca. Teraz czekał na ekspertyzę Astropatki na temat kwestii kompletnie dlań niezrozumiałych.

- Wołała… Kolory pustki! Ostry cierń powstaje! Zahariel! Zahariel! Pięciokrotność nieskończoności! Zahariel! - Bel przyklęknęła na podłodze i zabrała się za rozmasowywanie obolałych palców. - Nie wiem co to znaczy i… - Astropatka zamilkła na dłuższą chwilę. Nie lubiła mówić tego co teraz cisnęło się na usta, odezwała się więc bardzo cicho. - Jestem najpotężniejszym z astropatów… nie wiem czy innych nie pochwyciłaby ta pułapka.

Na moment Ramirez zamilkł. Patrzył w przestrzeń rozmytym wzrokiem. Belitta poznałą go na tyle, że wiedziała kiedy jego umysł rozmywał się w przestrzeni nusfery. Nie mogła tego rozumieć, tak jak on nie mógł rozumieć Osnowy. I chyba to budowało ich nić porozumienia. Samo “zawieszenie” trwało może dwie, może cztery sekundy.

- Brakuje mi dostępu do archiwów Eklezjarchi. Duch Statku nie zna imienia Zahariel. To znaczy w rejestrze załogi kilkukrotnie pojawia się to imię, ale prawdopodobieństwo powiązania zostało ocenione na mniej niż 7,1%. Imię to pojawiło się w rejestrze załogantów z podpokładów. Jednak z 92,9% prawdopodobieństwem to przypadek. Jak oceniasz jej zdolności kognitywne? - Ramirez zadał pytanie, które miało determinować dalsze działania.

- Pułapki czy Lady? - Bel spojrzała smutno na techkapłana. - Bo obie mają świadomość… tak jakby. Lady WInter jest teraz w pełni świadoma.. tak jak tego, że pułapka się na niej zaciska. Nie wiem jednak jak ją stamtąd wyciągnąć.

- Na stacji Sheol 17 w systemie Lathe opracowano rytuał ekstrakcji informacji. Umieszcza się tam więźniów w specjalnych komorach i stosownymi pieśniami indukuje stan, w którym można sięgać do świadomości ofiary. Można taką świadomość wtedy przetransferować. Ale ta pułapka mnie niepokoi. Chodźmy.

Potężna dłoń okuta rękawicą wspomaganego pancerza pomogła astropatce.

W drzwiach Ramirez przekazał bardzo precyzyjny spis poleceń dla medyceuszy. Mieli przygotować czujniki pozwalające monitorować impulsy w mózgu.

- Tak. Skąd takie głupie pytanie? Włosy rozpraszają sygnał. Jeżeli jej nie ogolisz na łyso to zrobi to ktoś inny, a z ciebie zrobię serwitora podającego papier toaletowy w szalecie publicznym na podkładzie. Wykonać.

Ramirez uciął wszelkie wątpliwości swojego podwładnego. Nie rozumiał tego trywialnego przywiązania kobiet na stanowiskach do włosów. Gdy po wszystkim spojrzał na astropatkę uśmiechnął się mimowolnie.
- Tu już więcej nic nie zdziałamy.

Gdy wyszli na korytarz Bel odezwała się cicho.
- Czy jesteś w stanie wykonać taką ekstrakcję? - Astropatka przyjrzała się z zaciekawieniem techkapłanowi. - Czy trzeba by ją gdzieś przetransportować? Obawiam się skoku przez Osnowę.

- W tym sprzęcie nie da się jej świadomości przywrócić do ciała. Zresztą za wcześnie by wyrokować. Muszę mieć obraz dobowej aktywności mózgu. I… nie wiem czy to jej nie zabije. Zwłaszcza mentalna pułapka mnie niepokoi. Istnieje aktualnie niemierzalne prawdopodobieństwo ekstrakcji pułapki wespół z jej świadomością. Co w zasadzie cofnie nas do punktu wyjścia. - Ramirez mówił spokojnie. Bez jakiejkolwiek ekscytacji. Bez jakiegokolwiek przejęcia. Jakby opowiadał o segregowaniu śrubek.

Bel szła przez chwilę w milczeniu. Niepokoiło ją to co odczuła.. bliskość Chaosu. To odczucie zaciskającej się pętli.
- Porozmawiam z Chórem. - Powiedziała spoglądając przed siebie. - Ale.. przyznam że jestem za zakończeniem męczarni Lady… - Jej wzrok skierował się na Ramireza gdyż była ciekawa jego reakcji. - Taki labirynt musi coś wywoływać.. nie plecie się go ot tak by nad kimś poznęcać. Obawiam się tego co może przywołać.

Ramirez zatrzymał się w pół kroku. W pierwszej chwili wyglądało to jakby wyładowała się bateria w pancerzu wspomaganym. Znów patrzył przed siebie bez wyrazu.
- Ona jest… Gunar…
Pięść pancerza wspomaganego zacisnęła się.
- Glejt. Okręt.

- Glejt i okręt może przejąć De Vires. - Bel zatrzymała się dwa kroki od techkapłana. - Jest dziedziczką…. papiery się zgadzają, to tylko kwestia potwierdzenia. - A Lady.. z przeniesioną świadomością, nadal może służyć już drugiej stronie… nie powinniśmy tego ryzykować… ale… To tylko moje odczucia.

Ramirez ruszył do przodu.
- Chodźmy. Bez nowych danych nie mam opinii w tym temacie.
Odrzekł.

Bel przytaknęła ruchem głowy i ruszyła za techkapłanem.
- Czy wszystko dobrze? Wiesz… to były tylko moje przemyślenia. Nie uczynię nic wbrew rodowi Corax. - Powiedziała spokojnie spoglądając z boku na mężczyznę.

- Potrzebuję danych do ekstrapolacji - pokręcił głową przecząco. - Nic więcej nie osiągniemy w tym punkcie.


25 Maius 816.M41, wysoka orbita Grace

Bell dotarła do pokoi pierwszej wczesnym porankiem. Rozmowy z Chórem zajęły jej dłuższą chwilę, a i ona była zmęczona po połączeniu z Winter. Jednak czuła się dłużna wyjaśnienia Amelii, choć obawiała się nieco emocjonalnej reakcji pierwszej. Astropatka podjęła już nawet decyzję, co trzeba według niej uczynić. Nie była jednak osobą, której zdanie będzie się tu liczyć. Z ciężkim westchnieniem zapukała do pokoi de Vries.

Drzwi otworzyły się niemalże natychmiast, jakby Amelia stała tuż za nimi, w momencie pukania. W istocie tak było, gdyż Pierwsza wychodziła właśnie na mostek. Jak zwykle jej mundur i uczesanie były nienaganne, ale na twarzy widać było ślady zmęczenia i niewyspania. Jakby przecząc temu wszystkiemu, powitała Bel z ciepłym uśmiechem i przesuwając się w głąb swojej kwatery, gestem dłoni zaprosiła astropatkę do środka.
- Dzień dobry Bel. Przyznam, że zaskoczyłaś mnie tak wczesną wizytą. Wejdź proszę.

Kiedy obie kobiety znalazły się już wewnątrz kwater de Vries, a drzwi zamknęły się z sykiem, Amelia spojrzała na swojego gościa z troską.
- Wyglądasz na zmęczoną, usiądź prosze. Zrobię nam kawy, obie wyglądamy, jakbyśmy jej potrzebowały. - Zakrzątneła się w kącie z aneksem kuchennym i nastawiła wodę. - Zgaduję, że to nie jest towarzyska wizyta i wnioskując po twoim wyrazie twarzy, to co chcesz mi powiedzieć nie nastraja optymistycznie. - Twarz Amelii spoważniała.

- Bo nie jest… i jest zarazem. - Bel zajęła miejsce w jednym z foteli znajdujących się w pokoju pierwszej. - Udało mi się połączyć z umysłem Lady… i dotrwać do momentu by przekazać ci wieści.

Panna de Vries, wyciągnęła z szafki filiżanki i wlała do nich czarną kawę z ekspresu. Następnie zaniosła ją razem z cukrem i mlekiem na stolik. Usiadła i spojrzała uważnie na Bel.
- Cieszy mnie, że nic ci się nie stało. - Mówiła łagodnie. - Mów, jestem gotowa.

- Lady Winter tam jest, uwięziona w misternie splecionym labiryncie, który coraz bardziej zaciska się na jej świadomości. - Bel mówiła powoli spoglądając to na Amelię do na czarną kawę. - Wołała… Kolory pustki! Ostry cierń powstaje! Zahariel! Zahariel! Pięciokrotność nieskończoności! Zahariel!. My.. nie wiemy co to oznacza. - Bel westchnęła ciężko. - Ale mamy podejrzenie kto stworzył ten labirynt. Jest on tworem tak misternym, że niewielu jest astropatów, którzy podołaliby jego spleceniu takiej pułapki. Ja.. tylko dzięki wsparciu Pana przetrwałam kontakt z nim.

Na chwilę zamilkła i upiła kawy, której gorycz miała się nijak do goryczy słów, które chciała wypowiedzieć.
- Podejrzewamy iż jest to twór sług chaosu, a gdy pętla się zaciśnie… spaczenie przejmie kontrolę nad tym co pozostało po jaźni Lady.

Amelii wysiłkiem woli udało się zachować spokój. Choć lekkie drżenie dłoni, wskazywało na to, że słowa astropatki poruszyły nią. Udało jej się jednak zapanować nad głosem i przemówiła do Bel spokojnie.
- To… bardzo niepokojące wieści. Powinnyśmy skonsultować się z wielebnym Hirosiusem, może on zrozumiałby więcej z tego przekazu, a także może dysponować wiedzą o podobnych działaniach sług chaosu. - Przy wypowiedzeniu ostatnich słów, lekko zadrżała. Bała się zadać kolejne pytanie, ale musiała to zrobić. - Czy jest sposób… Czy moglibyśmy coś zrobić, żeby ja uwolnić? Zanim doszłoby do… - Nie dokończyła.

- Niestety nie leży to w mocy ani mojej ani nikogo z Chóru. - Bel jakby na potwierdzenie swych słów pokręciła przecząco głową. - Niestety odczułam iż czasu nie pozostało wiele, Osnowa osłabia też ciało i wolę Lady. Trzeba będzie uczulić medyków, że jeśli nagle się przebudzi… nie będą to dobre wieści, bo oznaczać to będzie iż Chaos wygrał tą walkę.

- Rozumiem. - Tym razem Amelia nie zdołała opanować drżenia głosu. - Czy jesteś w stanie w przybliżeniu oszacować ile mamy czasu? Czy musimy zająć się tym niezwłocznie, czy mamy chociaż kilka dni? Nadal uważam, że konsultacja z Hirosiusem jest konieczna, natomiast, po niej trzeba będzie przedstawić całą sprawę pozostałym oficerom i podjąć decyzję, co w tej sytuacji należy zrobić. Rozmawiałaś o tym z Ramirezem? Może miałby sposób, jak utrzymać ją na razie nadal w stanie śpiączki?

- Niestety nie jestem w stanie tego oszacować. - Bel westchnęła ciężko. - Niepokoi mnie też bliskość spaczenia… to może wzmacniać pułapkę.

- Rozmawiałam o tym z techeminencją… - Przy ostatnim słowie jej głos delikatnie się zachwiał. - Mówił iż możliwe jest wyciągnięcie świadomości z ciała, lecz nie tutaj, nie na Błysku, nie przy naszym sprzęcie. Cokolwiek mogłoby to znaczyć. Wykonują to na hm… stacja… ach Sheol 17 w systemie Lathe, ale na więźniach. Nie wiem czy to odpowiedni zabieg dla Lay Winter.. tym bardziej, że w moim mniemaniu niebezpiecznie ociera się o herezję. techeminencja powiedział też, że jest ryzyko, iż labirynt podąży za świadomością Lady.

- Rozmawiałam już wcześniej z Ramirezem o transferze świadomości i z tego co mówił, to mógłby zrobić taki zabieg na Błysku. Rozmawiał nawet na ten temat z Barcą. O ile umysł i ciało Winter żyje, a póki co wiemy, że tak, to nie jest to herezja. Zgadzam się jednak z waszą ekspertyzą, że transfer może przenieść nie tylko umysł, ale także pułapkę, co do niczego nas nie doprowadzi, a moja siostra nadal będzie cierpiała. Przyznam ci się, że nie wiem co robić w tej sytuacji. Myśl, że moja siostra cierpi i jest w pułapce jest straszna, jednocześnie nie można dopuścić, by proces przemiany zakończył się, narażeni jesteśmy wszyscy na wielkie niebezpieczeństwo. Dlatego uważam, że powinniśmy się udać z tą sprawą do ekscelencji Absolvusa. On może będzie wiedział o czym mówiła Winter, ale też będzie głosem Imperatora w tej sprawie.

- Amelio… mam swoje zdanie na ten temat. Uważam jednak, że to ty będziesz musiała podjąć decyzję co dalej czynić. - Bel spojrzała na swoją kawę. Pamiętała reakcję Ramireza na swoje słowa. Nie zaskoczyła jej, lecz… czy gdzieś tam na końcu nie najważniejsze było zniszczenie wszelkiego spaczenia? - Zgadzam się iż porozmawiać winniśmy z ekscelencją.

Pierwsza westchnęła.
- Ja nie jestem obiektywna w tej sprawie Bel. Żywię do Winter mocne uczucia. Poza tym nie mogę podjąć żadnej decyzji sama, przynajmniej nie oficjalnie. Tylko wy wiecie o moich powiązaniach z Coraxami. Wszelkie moje działania mogą być poczytane jako zdrada. Zwłaszcza, że Barca na pewno nie zgodziłby się na rozwiązanie, które sugerujesz. Ale jeżeli wielebny potwierdzi, że musimy za wszelką cenę powstrzymać to spaczenie, to zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby je powstrzymać. - Kiedy to mówiła, po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, którą szybko wytarła. - To też spowoduje inny problem. Ród potrzebuje dziedzica glejtu, legalnego.

- Już teraz go potrzebuje. Amelio gdyby ktokolwiek dowiedział się o stanie Lady… - Bel pokręciła głową. - Powinniśmy jak najszybciej uznać twój rodowód. To by ułatwiło wiele spraw, choćby nawet próby ratowania Lady.

- Zdaje sobie z tego sprawę. Jest to jednak bardziej skomplikowane i nawet ja, która unikałam zawsze polityki jak ognia, to dostrzegam. Problemy są dwa, pierwszy, to uznanie mnie na statku, przez załogę, oficerów i duchownych. Zwłaszcza, że nagłe pojawienie się drugiej córki Gunara po zamachu na Winter, wygląda bardzo źle. Sama widziałaś jak zareagowali pozostali wyżsi oficerowie jak wyjawiłam im prawdę. Z szeregowymi załogantami, czy żołnierzami nie będzie raczej problemu, bo mam u nich pełne poparcie, ale kadra oficerska i duchowni to już inna sprawa. Żeby ich przekonać musiałbym mieć poparcie całej koterii i o ile być może wielebny Absolvus, widząc w jakim stanie i jak zagrożona jest Winter, udzieliłby mi poparcia, to Barca jest zdecydowanie temu przeciwny. Od początku był nieprzychylny do mojej osoby i odniosłam wrażenie, że nie uznaje mojego pochodzenia, albo podejrzewa o spisek. Christo pozostaje wręcz fanatycznie wierny Winter i zdaje się wierzyć, że to tylko kwestia czasu, aż moja siostra się obudzi. Ja z nim rozmawiałam i odniosłam wrażenie, że on nie dopuszcza do siebie możliwości, że Winter mogłaby umrzeć, albo co gorsza poddać się spaczeniu. Nie mam pojęcia jakby zareagował jakbyś mu wyjawiła, że jej to grozi. Poparcie Barcy i jego wiedza i pomoc jest nam niezbędna, bym została w pełni uznana jako dziedziczka. Także poza statkiem. Słyszałaś jak na naradzie mówił, że uznanie mnie za prawowitą posiadaczkę glejtu Coraxów, to będzie długi i trudny proces, wymagający powrotu do Imperium.

Amelia spojrzała zmęczonym wzrokiem na astropatkę.
- Ja już się pogodziłam z tym, że ją stracę. Zrozumiałam to w chwili gdy dowiedziałam się o śmierci Ahaliona. Nie znaczy to, że boli mnie to mniej, ale wiem, że nie możemy pozostawać w zawieszeniu. Statek potrzebuje kapitana, a ród przywódcy. I nie ma już nikogo innego, na kogo mogę to zrzucić.

- Porozmawiajmy więc z wielebnym Absolwusem. - Bel przytaknęła ruchem głowy. - A co do Christo… jeśli będzie to konieczne umożliwię mu doświadczenie spaczenia takim jak ja je czuję. Może to uświadomi mu ryzyko.

De Vries ponownie upiła łyk kawy i skinęła twierdząco głową.
- W takim razie, powinnyśmy udać się do niego od razu. Powinno być już po porannej modlitwie. Chciałabym by Ramirez nam towarzyszył, jeżeli nie masz nic przeciwko.

- Czemu miałabym mieć coś przeciwko? - Bel spojrzała na Amelię nieco zbita z tropu.

Amelii uśmiechnęła się delikatnie, po raz pierwszy tego dnia.
- Zauważyłam, że nie wszyscy czują się przy Ramirezie swobodnie. Choć wydaje mi się, że wy oboje całkiem dobrze się dogadujecie. Wolałam jednak zapytać. W takim razie nie dajmy czekać wielebnemu i udajmy się do kaplicy. Po drodze, zgarniemy Ramireza. Choć patrząc na jego gabaryty w jego pancerzu wspomaganym, to raczej on zgarnie nas.

- Pa… Amelio. Jeśli potrzebujesz czyjejś porady, mój stosunek do tej osoby nie ma najmniejszego znaczenia. - Bel podniosła się z zajmowanego miejsca gotowa ruszyć na spotkanie z kapłanem.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 23-02-2021 o 08:55.
Aiko jest offline