Beheldor kopnął człowieka z kuszą w zgięcie kolan, zanim tamten stracił równowagę doskoczył do niego, umiejętnie kładąc sztych noża na gardzieli, tuż nad obojczykiem.
- Dawaj kuszę! - krzyknął, szarpiąc i wyginając rękę tamtego do tyłu, wyłuskując mu gabriela. - A ty ani kroku! Broń rzuć na bok! Żwawiej, ptaszyno, albo żegnaj się z kolegą - kuszę odłożył na bok i odpiął lagę klęczącemu intruzowi.
- Devlin! Alleran! Do mnie, do mojej izby, mamy intruzów! |