Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2021, 09:27   #63
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 22 - 2519.X.06; popołudnie

Miejsce: G.Środkowe; górskie pustkowie; ruiny zamku
Czas: 2519.X.06 Konistag (6/8); popołudnie
Warunki: jasno, końcówka dnia, łag.wiatr, pogodnie, mroźno


Wszyscy



- Ładnie się goi. Myślę, że lada dzień już wszystko będzie dobrze. A teraz chodźcie na kolację. Allif udało się znów przynieść coś dobrego. - zielarka o włosach barwy żywego ognia uśmiechnęła się do swoich obu pacjentów. Odkąd parę dni temu Anthon wydobrzał na tyle, że nie potrzebował już doglądania to Jana mogła się skupić na dwóch pozostałych poszkodawanych podczas starcia z ogrami. Obaj byli ciężko ranni i osłabieni utratą krwi i samą boleścią rany. Ale te parę dni odpoczynku pozwoliło im krok po kroku wrócić do normy. Ochotnik milicji z Lenkster już prawie miał zabliźnioną ranę na boku. Krwistoczerwona barwa pociemniała i pokryła się strupem świadczącym, że się dobrze goi. U Karla było podobnie chociaż ten jeszcze był nieco obolały to jednak i tak czuł się o wiele lepiej niż świeżo po walce w bramie. Jana przemywała rany jakimś ziołowym naparem i co rano zmieniała opatrunki. Więc może dlatego nie wdało się zakażenie które zatrułoby cały organizm i mogło zabić równie skutecznie jak miecz czy kula. W każdym razie sprawy wydawały się mieć ku lepszemu.

- Te ogry też się kurują. Wciąż tam są. - blond elfka musiała usłyszeć słowa zielarki gdy wszyscy oprócz Manfreda usiedli przy stole. Przez ten czas wymuszonego postoju udało się tutaj w refektarzu całkiem przyzwoicie urządzić. Na przykład znaleźć w miarę cały, solidny stół który chociaż noszący piętno czasu i rozpadu jak cały ten zamek nadal nadawał się do spożywania posiłków. Brakowało tylko Manfreda który akurat dyżurował na wieży bramnej.

Przez te parę dni sytuacja na swój sposób nabrała pewnej rutyny. Elfka na całe dni znikała z zamku po to by coś upolować no i obserwować obóz ogrów. Jana zajmowała się rannymi oraz przygotowywaniem posiłków z własnych zapasów oraz tego co zdołała upolować Allif. A zwierzyny było w okolicy na tyle dużo, że elfia tropicielka ani razu nie wróciła z pustymi rękami. Raz był to tylko jeden zając no ale był. Na trójkę mężczyzn spadło więc zarówno trzymanie warty w dzień jak i większość pospolitych prac w tym zamkowym obozie. Nawet z ogrami coś nie było więcej kłopotu. Wydawało się, że oberwali równie mocno jak obrońcy i podobnie potrzebowali czasu aby się pozbierać. Przy samym zamku więcej się jak na razie nie pokazały.

- Dziś jest pełnia Morrslieba. To zły znak. Złe rzeczy dzieją się jak piekielny księżyc jest w pełni. - mruknął Alex wyglądając przez dawno temu rozbite okno. Co prawda był jeszcze dzień i na zewnątrz było jeszcze jasno. Ale ten dzień już się kończył i niedługo zaczną się wieczorne szarości zmierzchu a wewnątrz pomieszczenia to już zaczynał się robić półmrok. Dlatego na stole tam i tu stały różne patyki z płonącymi końcówkami jakie nieźle sprawdzały się w roli świec.

- Nie gadaj takich głupot Alex. Bo dopiero coś wykraczesz. - zażartowała Jana też spoglądając na chwilę za okno. Jeszcze panował dzień ale rzeczywiście przeklęty księżyc był dzisiaj bardzo dobrze widoczny. I wydawał się większy niż normalnie jakby się zbliżył do tego ziemskiego padołu. Ale to pewnie przez tą pełnię. Nieregularny rytm sprawiał, że w przeciwieństwie do Mannlieba trudno było przewidzieć kiedy będzie miał nów a kiedy pełnie. Jakiś rytm miał ale kompletnie chaotyczny na dzisiejszą, może jutrzejszą noc chyba rzeczywiście wypadała pełnia. O ile jak wieszczyły niektóre proroctwa pewnego dnia nie spadnie na ziemię przynosząc śmierć i zniszczenie.

- To prawda, lepiej nie zapeszać bo złe przyjdzie. - tarczownik pokiwał głową przyznając rację rudowłosej zielarce. Poza tym kolacja była całkiem smaczna i napychanie własnego żołądka w to pogodne popołudnie było całkiem przyjemne i zajmujące. W ten rytm przy stole wdarł się krótki gwizd z zewnątrz jaki sprawił, że na moment wszystkie twarze i ręce przy stole zamarły. Manfred! Musiał coś dostrzec ze swojej wieży i to raczej blisko bo z wieży było widać całkiem spory kawałek doliny. Ale przez ten las jaki porastał wzgórze to z bliska dopiero jak coś lub ktoś pojawił się przynajmniej na skraju tego lasu.

Spokój kończącego się dnia został zakłócony przez pośpiech, krzyki, popędzanie się nawzajem, łapaniem za broń i tupot nóg. Jeszcze przebiec przez dziedziniec i skierować się ku bramie.

- Ktoś jedzie! - krzyknął cicho Manfred stając po wewnętrznej stronie bramy i wskazując gestem gdzieś za mury. Jeszcze parę chwil i obrońcy mogli zająć właściwe do obrony pozycje jak i samemu się przekonać czemu ochroniarz Karla podniósł alarm.

Na zewnątrz rzeczywiście było widać jeźdźców. Dokładniej czwórkę. I kilku, może dziesiątkę pieszych. Zbliżali się do skraju lasu i zaraz mieli wyjechać na to w miarę puste przedpole zamku.

- Łowcy czarownic… - cicho szepnął Alex wykazując bojaźń jaką zwykle ta profesja wywoływała wśród maluczkich. Ale nie tylko u nich. Postać na czarnym koniu jaka wydawała się sercem tej grupy rzeczywiście posiadała wysoki, ścięty kapelusz jaki tak przypadł do gustu tak wielu łowcom, że stał się ich nieoficjalnym znakiem rozpoznawczym. Także tam na zewnątrz musieli dostrzec ruch na murach bo kondukt zatrzymał się z kilkadziesiąt kroków od murów i po chwili rozmowy jeden z konnych spiął konia i raźno podjechał pod samą bramę.

- Pochwalony! - odezwał się gromko zbrojny na koniu widocznie mając wprawę w takich sytuacjach. Nosił na szyi gruby łańcuch ze znakiem komety z dwoma ogonami. - Śledcza Doreen Daecher prosi o gościnę! Jesteśmy w służbie lordów Lenkster! - krzyknął z dołu przedstawiając się jak zwyczaj tego wymagał. Zwyczaj też wymagał by osobom wykonującym służbę w imieniu panującej władzy pomagać choćby przez udzielenie gościny. Na podobnej zasadzie działały listy żelazne.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline