Na statek wrócił w podłym nastroju. W pierwszej kolejności sprawdził i zakonserwował sprzęt. Wykonywanie utartych czynności uspokajało go. Przejrzeć skafander, tlen, SPŻ, pancerz, magbuty, HUD taktyczny, kamerę, reflektor, mocowanie lonży z karabinkami. Następnie powłoka. Była w porządku, więc przeszedł do sprawdzania broni. Rozładował, rozebrał, przeczyścił, odłożył na miejsce.
Ryan nie uspokoił się jednak tak, jak się spodziewał. I nie chodziło tylko o utratę Chris i tego, co mogą z jej pamięci wydobyć droidy bojowe. Chodziło też o to, co zareagowało z biologiczną powłoką pilot a co nadal było na stacji. Coś, co sprawiało, że każda wyprawa do 12-ki była potencjalnie zabójcza. Wystarczyło jedno rozdarcie skafandra.
Droidy bojowe trzeba było wywabić w przestrzeń i powystrzelać. Innego sposobu nie było, nie dysponowali ani rakietami ani laserami mogącymi z odległości zniszczyć generatory w 12-ce.
W całym tym zamieszaniu, najbardziej logicznie myślącą osobą, przy okazji posiadającą największą wiedzę o AI, był Vicente. Ryan odnotował, aby go przy okazji zagadnąć.
Ranek po źle przespanej nocy był ponury. A wspomnienie poprzedniego dnia wciąż budziło poczucie przegranej walki. Ochroniarz zrobił półgodzinny trening kalisteniczny, wziął szybki prysznic i poszedł na śniadanie.
- Chris zginęła, a my przeżyliśmy. Gdyby nie to, że poszła tam sama na rozpoznanie bojem, ofiar byłoby znacznie więcej. A z pewnością Zeeva i ja byśmy tam z nią byli. I po którejś wymianie ognia skończyli z rozdartymi skafandrami. Czyli martwi. |