Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-02-2021, 09:00   #141
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Czas: Dzień 18; 21:30
Miejsce: okolice “Archimedesa”; Sektor 12; dropship
Skład: Tony, Alice, Ryan, Zeeva, Jericho, Seth


- Vicente i jego pomysły...!

To zdanie zabrzmiało w ustach Tony'ego jak przekleństwo.

- Idziemy jej na pomoc - powiedział. - Ryan, Zeeva, idziecie przodem.

Alice – oczami rozszerzonymi z przerażenia – obserwowała narośl na ramieniu Chris. Pamiętała swój przecięty kombinezon.

- To coś ją zainfekowało… - powiedziała. – Nie możemy jej wpuścić na dropshipa.Nie możemy przenieść tego na statek.

- Zapakujemy ją w kombinezon - odparł Tony. - Weźmiemy jakiś z Archimedesa. Nie zostawimy jej tam. Może trzeba będzie ją wyłączyć, ale zrobimy wszystko poza Aurorą.

- Nie rozumiesz. Jeden kontakt z Chris i jesteśmy martwi.

- Rozumiem, aż za dobrze - odparł Tony. - Zapakowana w skafander będzie bezpieczna dla otoczenia. My w skafandrach też będziemy bezpieczni. I powtórzę - nie zamierzam jej wpuścić na Aurorę.

- Kurwa, Tony - Alice cofnęła nagranie z kamery Chris i zatrzymała je na dziwacznej narośli na syntku. - Patrz i myśl! Serio sądzisz, że .. to coś pozwoli się zapakować w kombinezon? A potem nie zrobi NIC, żeby się przebić? Jeśli nawet nie świadomie, to przypadkiem?!

- To COŚ, jak powiadasz, to stale jest Chris - odparł Tony. - W razie konieczności ją unicestwimy i tyle. Wcześniej spróbujemy ją wyłączyć. Nie pozostawię jej na Archimedesie. A ty połącz się z Vicente. Może wymyśli jakiś bezpieczny sposób, by poradzić sobie z Chris.

- Nie możesz jej tu wpuścić! - Alice zaczęła panikować. - Wszyscy zginiemy, jak ci na stacji!

- Nie wejdzie do dropshipa, nie wejdzie na pokład Aurory - odparł Tony. - A wnętrze Chris, jej umysł, z pewnością się nie zmutuje.

- Jestem inżynierem - warknęła Alice. - Znam budowę syntków… Nie wiemy, jak szybko zachodni kolonizacja.. Każda organiczna część Chris może to do nas zawlec.

Uruchomiła łączność ze statkiem.

- Vicente - posłała nagranie z kamery Chris. - mamy problem.

- Jestem przeciw naszemu kontaktowi z Chris. Nie podoba mi się pomysł zostawienia jej tam, ale jeśli się spotkacie, wszystkich was będziemy musieli poddać kwarantannie. I nie wiadomo, czy ktoś może się zarazić. Nie mamy na to leków. Najlepiej byłoby to jakoś przeczekać na stacji. - usłyszeli nagle głos Agnes z komunikatora. - Nie wygląda mi to na żadną normalną chorobę. Ratować mogłyby nas tylko archiwa ze stacji, które mogą mieć historię badań. Ale to pewnie w zainfekowanym sektorze. U nas na stacji też dzieje się coś dziwnego. System wykrył skażenie w warsztacie. Mam nadzieję, że to nic poważnego. Vicente śpi, nadam komunikat, żeby przyszedł na mostek.

- Hmmm? - usłyszeli znajome mruknięcie zaspanego informatyka, a po chwili już przytomniejsze. - Ja pier… Idę na mostek. Opisz mi co się stało.

- W bardzo wielkim skrócie: roboty jednak zaatakowały Chris i nadal ją gonią. Chris zaraziła się tajemniczą chorobą ze stacji i jest coraz gorzej. Jak przyjdziesz, zobaczysz, jak to wygląda. Zastanawiamy się, co robić. Dodatkowo w warsztacie, gdzie byłeś, system wykrył jakieś toksyny. WIesz, co to może być? - wyrzuciła z siebie szybko Agnes.

- Kurwa! Skąd mam wiedzieć? - W interkomie słychać było przyspieszony oddech. Biegł. - Nie znam się. Przywlekliśmy coś z Archimedesa? Już…

Drzwi na mostku rozsunęły się. Do środka wbiegł Sanchez.

- … jestem. Co z Chris? Gdzie jest?

Nawigatorka wskazała jeden z foteli, przed którym wyświetlały się już nagrania z wyprawy. U siebie miała wyświetlone dane z warsztatu, ale uznała zapewne, że to aktualnie mniej pilna sprawa.

- MIA… - stwierdził bardziej niż spytał, przypominając sobie jak przez mgłę fragment swojego snu. - Macie jej lokalizację? Jak to się stało, że droidy ją zaatakowały? Przecież miały wgraną tylko jedną dyrektywę, zabić ludzi? Wzięły ją za człowieka? Kurwa! - zagryzł nerwowo skórkę kciuka. - Wracacie? Chyba wracacie, nie? - irytował się przedłużającą się ciszą z Black Hawka.

- Mamy ustawiony automatyczny lot powrotny za 40 minut - powiedziała Alice. A zaraz potem dorzuciła: - Tony chce tam wchodzić.

- Chyba go…

Sanchez wyłączył komunikację i krwistym mięsem obrzucił tylko będących na mostku. Włączył ponownie sygnał.

- West! Nie pomożesz jej tym, że dasz się zabić a potem pozarażasz nas wszystkich! West, ona by tego nie chciała!

- Jeżeli Chris jest potrzebna w okolicy Aurory, to możemy zaczepić ją liną SPIE i poholować. Ale na maksymalnej długości. Jeżeli ta mutacja może przetrwać nawet w próżni kosmicznej, to im dalej będzie od nas, tym lepiej. W takim przypadku mamy i androida i względne bezpieczeństwo. A jeżeli chodzi o wsparcie ogniowe dla Chris, to jestem gotów. Tylko daleko nie zajdziemy korytarzami, mając około 20 minut czasu w jedną stronę. Ale jak trzeba, to trzeba. Czy komputer wykrył jej lokalizację na podstawie widoku korytarza z kamery i porównanie nagrań z sektora, które były wykonywane przy poprzedniej wizycie?

- Jest dość głęboko w trzewiach. Nie wiem czy zdąży wrócić przed odlotem. - odezwał się Jericho pokazując gdzie pilot była mniej więcej 20 minut temu podczas ostatniego połączenia. Do tej pory wciąż próbowała przedostać się do lokalnego reaktora albo chociaż dać się zepchnąć jak najmniej. Czy w ciągu niepełnych 3 kwadransów zdążyłaby wrócić na pokład trudno było teraz oszacować. Zwłaszcza, że najpierw trzeba by przekazać jej rozkaz o powrocie co dało się zrobić dopiero gdyby znów uruchomiła swój komunikator. Ale to już powinno stać się lada chwila.

- No to nie pomożemy wbijając się w korytarze. Pozostaje poczekać aż pojawi się w części zewnętrznej albo nawet na poszyciu - podsumował Ryan, kalkulując ryzyko zarażenia, możliwość postrzału i ryzyko utraty syntka. Chris nie była dosłownie członkiem załogi, choć przypominała człowieka. Jednak gdyby przejęli ją wrogowie, wiązałoby się to z kilkoma problemami, z których najważniejszymi były: utrata pilota/mechanika pracującego 24/7 oraz fakt, że droidy ze stacji mogą dobrać się do jej pamięci, aby wysondować z jakimi przeciwnikami przyjdzie im się mierzyć i jakim sprzętem dysponują. A to znacznie osłabi ich możliwości zaskoczenia metalowych przeciwników.

- Czy możemy opóźnić start dropshipa?

- Potrafię to zrobić. - powiedziała Alice. Głos jej nabrał twardości i zniknęły z niego histeryczne nuty. - Ale nie zrobię. Odlatujemy za 12 minut.

- I zostaniesz na Aurorze i więcej nie wrócisz na stacje - odparł Tony. - W przeciwieństwie do mnie. Ale trzeba będzie się lepiej przygotować.

- Dobra decyzja, kapitanie.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 09-02-2021, 14:48   #142
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 29 - Dzień 19 08:15

Czas: Dzień 19; 08:15
Miejsce: “Aurora”; sektor załogi; mesa
Skład: wszyscy


Trudno było dostrzec radosne twarze przy dzisiejszym śniadaniu. Brakowało też uśmiechniętej blond kelnerki jaka zwykle serwowała kawę i resztę. I jej zwykle zbywanych pytań czy coś się komuś śniło. Brakowało też przeszkolonego pilota który po powrocie dropshipa przeprowadziłby procedurę kontrolną. Tym też bowiem zwykle zajmowała się Chris. Niemniej pokładowy program autokontroli nie zgłaszał żadnych usterek. Ale brak kogoś z załogi nie był do przeoczenia przez resztę załogi. A świadomość, że została na zrujnowanej stacji nie podnosił nikogo na duchu. Nawet jeśli na głos nikt tego nie powiedział.

Nie pomogło jak Zeeva obsztorcowała Sancheza za to, że podczas jej nieobecności włamał się do jej kajuty i jeszcze wypił jej butelkę. Musiała go wczoraj wywlec na zewnątrz bo dzisiaj obudził się w swojej kajucie. Chociaż z mocnym kacem. Ale jak się u siebie znalazł to nie do końca pamiętał. Marine go tam wrzuciła? Sam się doczłapał? Czy jeszcze jakoś inaczej? W sumie nie było to teraz chyba takie ważne. Ale siostra medyka widocznie nie pochwalała takiego buszowania w jej rzeczach gdy jej nie ma. I nie omieszkała o tym przypomnieć rano na wypadek gdyby tego co wczoraj nie pamiętał. A rzeczywiście miał dość poszatkowane wspomnienia z ostatniego wieczoru.

- Myślałem o tym jej zakażeniu. - medyk pokładowy pierwszy odważył się podjąć temat przy śniadaniu. - Wydaje mi się, że jest pewien sposób. - zaczął przykuwając uwagę chyba wszystkich. Pomysł Seth był w swojej idei dość prosty. Syntki w porównaniu do ludzi i miały niewiele organicznej materii. Samą powłokę. Więc to co zmutowało Chris i pewnie resztę poprzedniej załogi powinno zadziałać na samą wierzchnią warstwę biologiczną. W końcu jakoś te droidy działały normalnie prawda? Więc z Chris też można by zedrzeć wierzchnią, biologiczną powłokę. No nie byłoby to pewnie zbyt przyjemne ani dla niej ani dla świadków tego procesu. Niemniej była to jakaś szansa na pozbycie się takiej zakażonej powłoki. No a jak zostałby sam syntek to już na “Aurorze” można było na nowo ją odziać w ludzką skórę. To by oczywiście potrwało dzień czy dwa no ale technicznie byłoby możliwe. I była szansa, że blond pilot powróci cała i zdrowa.

- No fajno. Tylko nie wiemy gdzie ona teraz jest. Może być gdziekolwiek. Nawet nie wiadomo czy jeszcze żyje. - siostra lekarza wzruszyła ponuro ramionami i wbiła widelec we frytki pakując je sobie do ust. Jako marine zdawała się postrzegać sytuację w całkiem innych kategoriach. A wczoraj po odlocie z “Archimedesa” i ostatnim kontakcie z ich SP nie mieli z nią żadnej łączności. Zwykły komunikator skafandra był zbyt słaby aby przesłać sygnał na takie kosmiczne odległości, zwłaszcza przez takie grube grodzie i ściany z plaststali z jakiej zbudowane były kosmiczne konstrukcje. Więc pilota był nieznany.

- To można by podesłać jedną z sond. Działaby jak przekaźnik. Moglibyśmy coś do niej nadać. Może by coś odpowiedziała… Jeśli by dała radę. - dokończył niezgrabnie Jericho nie chcąc pewnie powiedzieć na głos najgorszego wariantu.

- Ona zwykle w nocy się ładuje z godzinę. Powinna znaleźć jakieś źródło zasilania by się podładować. Jak się jej nie uda zacznie słabnąć. - dorzucił Dragos próbując zgadnąć co obecnie może się dziać z brakującą załogantką.

- Syntka nie tak łatwo zabić. Jak jej nie trafią bezpośrednio w CPU albo nie oberwie z EMP to wszystko inne powinna jakoś przetrwać. Mogą ją rozwalić i powalić ale jednak to co zostanie powinno chyba dać się jakoś poskładać do kupy. Mamy chyba jakieś części zapasowe do niej co Vicente? No ale tak, mogą przetrwać bez tlenu, wody, jedzenia ale nie bez energii. Jak się nie podładuje to zacznie słabnąć. - Jericho pokiwał głową jakby chciał podnieść resztę na duchu, że los ich koleżanki nie jest jeszcze przesądzony. Przynajmniej nie tak jak ktoś z nich znalazłby się na jej miejscu.

- Energia jest w 12-ce. Ale jak zostanie w 12-ce to będzie tylko ruchomym celem. Może i da radę wykiwać te blaszane drwale ale podczas ładowania musi się zatrzymać na godzinę. - marine pokręciła głową znów rozpatrując sytuację Chris z całkiem innego punktu widzenia.

- No nic. Nie wiem czy słyszeliście ale na naszym podwórku też raban. Robowarsztat jest zapolmbowany. Czujniki wykryły skażenie biologiczne. Trzeba coś z tym zrobić bo inaczej zostajemy bez warsztatu. - Dragos darował sobie dalsze plany i gdybania przypominając reszcie co z Agnes wczoraj odkryli na mostku. Sytuacja wydawała się zamrożona od tamtego czasu odkąd automaty odcięły całe pomieszczenie od innych i czekały na polecenia z mostka.

- Nie wiem co zamierzacie. Ale uważam, że 12-ka jest zbyt niebezpieczna na dalszą eksplorację. Każde uszkodzenie kombinezonu może zaowocować takimi zniekształceniami jakie spotkały Chris. Myślę teraz, że to samo spotkało tego ochroniarza na filmie z majora co inni go zaraz rozwalili. Do tylko moja hipoteza ale tak przypuszczam. Dlatego trochę się dziwię, że Alice wróciła cało z generatora. Nie wiem dlaczego. Przecież miała rozdarty kombinezon a nawet w ogóle zmieniła na nowy. Ale żadne zmiany nie wystąpiły. Przynajmniej możecie to sobie zaprotokułować jako opinię lekarza pokładowego. - Seth jeszcze na moment wrócił do swoich wniosków jakie wysnuł na podstawie wydarzeń z dnia wczorajszego.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 10-02-2021, 14:58   #143
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Gdy transfer z Black Hawka został przerwany, Vicente oparł się ciężko o pulpit i zwiesił głowę.

- Robowarsztat odcięty? - upewnił się cicho.

- Tak - odparł Jericho. - Systemy odcięły pracownię gdy tylko wykryły skażenie.

Informatyk oderwał się od blatu. Ręce mu się trzęsły.

- Dobrze. - Przeniósł wzrok na dziewczynę, po czym wybuchł z wyrzutem. - A ty zrób z tym coś kurwa!

Zabrał wycelowany w nią palec, po czym energicznym krokiem ruszył w stronę wyjścia. Nim opuścił mostek usłyszeli jeszcze:

- Ja pierdolę! Wszystkim muszę...

Resztę zdania odcięły zamykające się grodzie.

Wszystko się jebło w jednej chwili. Plany wyrwania się z tej dziury, powrotu do domu. Wszystko! Już myślał, że widzą światełko w tunelu gdy ktoś wepchnął w odbyt wielkie czarne dildo wpychając ich w jeszcze większe gówno. Mieli przesrane.
Jeszcze kilka minut temu miał plany, nadzieję że z tego wyjdą, nadzieję że przechytrzyli Wielkiego Programistę gdy chwilę potem wszystko legło w gruzach. Wszystko spełzło na niczym. Co mu pozostało?
Chwilę potem siedział na wyrze Zeevy i opróżniał jej żelazne zapasy alkoholu.

Szturmowiec znalazła go już mocno znieczulonego. Miał przebłyski jej zeźlonej twarzy. Szarpaniny. Chyba się stawiał. Próbował się kłócić. Nie był pewien czy zrozumiała coś z jego pijackiego bełkotu.

Poranek był ciężki. Dopadł go jak głodna hiena padlinę. Złapał za żołądek i ścisnął tak, że wyrzygał resztki wczorajszego posiłku, a potem było jeszcze gorzej. Potem sobie przypomniał jak głęboko są w dupie.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 14-02-2021, 10:19   #144
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Powrót dłużył się Alice niemiłosiernie.

Niewidzącym wzrokiem wpatrywała się w ścianę promu, a tysiące myśli obijało się wewnątrz jej czaszki:
- czy gdyby nie zareagowała Ryan i Zeeva wypełnili by rozkaz Westa ? Czy przeciwstawiliby by mu się, jak ona?
- czy dali by radę wyciągnąć Chris, czy zostali by tam na zawsze?
- czy zobaczy jeszcze blondynkę, którą ostatnio po pijaku wypchnęła z kajuty? Czy jeżeli Chris przeżyła, to czy znajdzie sposób na kontakt z Aurorą? A jeśli tak – czy mogą bezpiecznie ja wpuścić?
- i w końcu najgorsza obawa – a co, jeśli ona też została zainfekowana? Zmieniała przecież kombinezon… Co, jeśli infekcja, które nie rozumieją, rozwija się już w jej tkankach? Może proces po prostu zachodzi wolniej, bo ona jest całkowicie organiczna w przeciwieństwie do Chris?

A jeśli nawet nie… nie zostało im wiele czasu. Eksploracja stacji – obecnie jedyny sposób na zmianę ich sytuacji – była śmiertelnie groźna i nie dawała już szans na żadne rozwiązania.
Czy lepiej czekać w bezsilności na to, co nieuchronne, czy przerwać ten stan zawieszenia i lęku jednym szybkim, ruchem? Czy będzie miała n tyle odwagi? Zaczęła rozważać możliwe opcje, od najprostszej, czyli wyjścia przez śluzę, poprzez inne związane z farmakologię (nienawidziła farmakologii). Rozważała na chłodno, bez emocji, rzeczowo.


Kiedy wrócili przebierała się, unikając spojrzeń innych. W kajucie machinalnie podlała swoje roślinki (czy Agnes się niemi zaopiekuje…po? Musi zapytać) a potem długo nie mogła zasnąć , leżała więc tylko wpatrując się w sufit. Kiedy sen w końcu nadszedł – był płytki, nerwowy i przerywany raz po raz obrazami narośli na różnych częściach ciała załogi. Budziła się co chwila zlana potem, przerażona.

Rano nie poszła na standardową odprawę w messie.
Bo niby i po co?
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 15-02-2021, 12:44   #145
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Tony wracał w nastroju, który najprościej było określić jako podły, chociaż to słowo nie do końca oddawało wszystkie jego uczucia.
Było za łagodne.
Stracili Chris.
Fakt, Chris była syntkiem, ale - przede wszystkim - była też członkiem załogi.
A poza tym nie dało się ukryć, że to on był odpowiedzialny za jej śmierć.
Fakt, to Vicente naopowiadał głupot na temat tego, że Chris - nie będąca człowiekiem - będzie bezpieczna, ale to Tony wysłał ją na misję. I to Tony nie wysłał nikogo na ratunek blondynki.
Co z tego, że ważniejsze było zapewnienie bezpieczeństwa reszcie załogi. To nastroju Tony'ego nie poprawiało w najmniejszym nawet stopniu.

Drugą sprawą była przyszłość załogi "Aurory", a ta przyszłość malowała się w bardzo czarnych barwach, jako że Archimedes, stanowiący jedyną szansę na powrót, stał się nad wyraz niebezpieczny, bowiem po stacji włóczyły się roboty, wyznające zasadę "zabić wszystko, co obce", oraz grasowała tam zaraza, zamieniająca ludzi w mutanty. Jeśli oczywiście ta nazwa była adekwatna do rzeczywistości.

A żeby było jeszcze mniej wesoło, w robowarsztacie pojawiło się skażenie biologiczne.
Jaka była gwarancja, że skażenie ograniczy się do warsztatu? Żadna...

Sprawą skażenia na Aurorze mogli się zająć Vicente i Seth. Mogą wziąć kogo chcą do pomocy - z tych, co nie będą mieli nic ważnego do zrobienia.
Alice i Dragos zajmą się oczyszczeniem Aurory ze wszystkich 'obcych' elementów - znalezisk w ogrodzie, próbek asteroidy i tak dalej. Zamknąć wszystko w jakimś szczelnym pojemniku i wynieść na zewnątrz.
A sam kapitan z Zeevą i Ryanem spróbują odzyskać Chris. Czy to, co zostało z ich pilota.
 
Kerm jest offline  
Stary 16-02-2021, 06:57   #146
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Kto: Vicente, Alice

Vicente wpadł na śniadanie przybity a może tylko skacowany, z podkrążonymi oczami. Nie odezwał się do nikogo. Zamarudził przy ekspresie do kawy, wypchał kieszenie batonami energetycznymi i z termosem w ręku wyszedł gdy tylko zaczęto mówić o Chris.
Jego uwadze nie umknął fakt braku przy stole głównej inżynier. Jednak nie byłby w stanie powiedzieć co nim kierowało gdy zatrzymał się przed jej kajutą i wcisnął przycisk komunikatora. Odsunął od siebie palącą pokusę odejścia.

- Kawy? - spytał unosząc termos i unikając kontaktu wzrokowego gdy drzwi rozsunęły się z cichym sykiem pneumatyki.

Stojącą w drzwiach Alice najwyraźniej właśnie wstała – włosy miała rozczochrane, a rozciągnięty, męski tiszert, służący jej tej nocy, był wymięty i zdecydowanie nie pierwszej świeżości.

- Vicente – powiedziała, a rozczarowanie biło z jej twarzy. – Tony cię przysłał? – resztki nadziei rozbrzmiewały w głosie.

- Co? Nieee… - zaskoczenie i grymas na twarzy, jakby właśnie rozgryzł w smacznej dotąd zupie ziele angielskie, nie pozostawiały złudzeń, że nie przyszedł tutaj z woli kapitana. - Ja tylko… zauważyłem.. i… Przeszkadzam?

Pytanie nie pasowało do informatyka, który nigdy nie zawracał sobie głowy konwenansami. Nie dało się również nie zauważyć ogromnego zmęczenia na zwykle pełnym werwy mężczyźnie, jakby ostatnia noc wydrenowała z niego całą witalność. Przygarbiona sylwetka, powolne ruchy, niechlujnie zapięta koszula i podkrążone oczy, to nie był obraz pedantycznego, metroseksualnego Hiszpana.
Resztki ożywienia zniknęły z twarzy kobiety. Mimo to wykonała zapraszający ruch brodą.

- Co potrzebujesz? - otaksowała jego sylwetkę. - Klina? Chris się wygadała o bimbrze?

- Chris… - wyszeptał prawie. - Nie, nie mówiła. Kubki? - spytał odkręcając termos i stawiając na stole. - Mam też coś z żelaznych zapasów Zeevy.

Sięgnął do wewnętrznej kieszeni i wyciągnął niewielką, płaską butelkę z bursztynowo zabarwionym płynem. Odkręcił, powąchał. Kiwnął głową z uznaniem.

- Do kawy będzie pasować - stwierdził. - Tego przy mnie nie znalazła.

- Kto? – nie zrozumiała. Wyjęła dwa kubki i postawiła je na stole. – Nie będę piła. Jestem na służbie – zaprotestowała, kiedy sięgnął po butelkę. – Choć w sumie.. I tak mam wolne.
- Nalej – podsunęła kubek.

Kawa wypełniła kubki, reszty dopełnił aromatyczny alkohol. Buteleczka zadzwoniła o kubek, ręce mu drżały.

- Zeeva - wytłumaczył. - Chyba nie spodobało jej się, że korzystam z jej zapasów. Ale coś skitrałem.

Siorbnął głośno. Kawa była gorąca i nieźle kopała.

- Aaa… - Przypomniał sobie opróżniając kieszenie. Kupka batonów energetycznych zaścieliła stolik. - Śniadanie.

Alice potrząsnęła głową, zdezorientowana. Podniosła obydwie dłonie w stopującym geście.

- Co się, kurwa, dzieje? Czemu robisz piknik w mojej kajucie? Może zaprosimy Zeevę, skoro to jej alkohol?

Zmroziło go. Zastygł w bezruchu jak robot, który dostał sprzeczne instrukcje. Ostatni baton wypadł z dłoni na podłogę. Jego ramiona zaczęły drgać, gdy zdała sobie sprawę, że Vicente płacze. Jakaś tama, która do tej pory jeszcze trzymała jego emocje, teraz nie wytrzymała i pękła. Odnalazł drogę do kanapy i siadł na niej, skuliwszy się w sobie, pochyliwszy głowę, wplótłszy palce w długie włosy.

- Wszystko się spier… doliło Alice - powiedział między jednym spazmem a drugim. - Wszystko. Rozumiesz? Wysłałem ją… tam… Kurwa… Wysłałem… ale był jeden rozkaz. Jeden… tylko jeden...

Przez chwilę stała, przyglądając się mężczyźnie. Potem – w końcu – zrozumiała. Poczucie winy, co z tego, że nieuzasadnione?
Westchnęła, wyciągnęła kolejny kubek, do którego nalała czystej kawy. Rozpakowała jeden baton.

- Vicente – powiedziała. – To nie twoja wina. Jedz – wcisnęła mu kawę i baton w trzęsące się dłonie.

Odstawił na stolik, wylewając część kawy. Przetarł oczy, wytarł nos w brzeg koszuli.

- Przepraszam - wybąkał, pociągając nosem i wlepiając oczy w brunatną, rozpełzającą się plamę kawy na ekowykładzinie. - Nie powinienem… ale musiałem to z siebie… - Znowu zakrył twarz rękami, po czym spojrzał na nią mokrymi od łez oczami. - Jesteśmy w dupie Alice. Wiesz?

Pokiwała głową, patrząc na niego ze smutkiem.

- Przez chwilę myślałem naiwnie, że to ogarnę… ogarniemy. Że wystarczy się przyłożyć, przeanalizować… Teraz wiem, że jesteśmy w czarnej dupie. To jest w robowarsztacie - wskazał drżącym palcem w jakimś kierunku, - pewnie przytargane razem z majorem. Część tego świństwa przedostała się pewnie wentylacją do es-pe-żetu. Jest kwestią czasu jak zaczną nam wyrastać… jak… - Z trudem powstrzymał kolejny szloch. - Wszystko się spierdoliło.

Znów pokiwała głową.
Wstał, sięgnął po kubek, w którym była kawa z alkoholem. Przytrzymał go obiema dłońmi, żeby zminimalizować drżenie rąk i przełknął kilka łyków. Z nadpitym już usiadł z powrotem.
Alice wzięła swój i usiadła obok.

- W pierwszej chwili przeżywasz szok, ale potem idzie się przyzwyczaić - powiedziała. - Każdy, kto się urodził, umrze. Tylko pewnie nie spodziewałeś się, że to nastąpi .. tak szybko. - napiła się łyk. - No, ja też się nie spodziewałam. Trochę ci zazdroszczę, dłużej dawałeś radę sam siebie oszukiwać.

Hiszpan siedział chwilę bez odpowiedzi, bawiąc się płynem w kubku. W końcu wychylił resztę.

- I co teraz? - spytał cicho. - Będziemy czekać czy prędzej nastąpi abordaż i ubiją nas roboty, czy prędzej wyrosną nam kolce na narządach wewnętrznych?

Dolał resztki kawy z termosu. Bezwiednie sięgnął po baton i wgryzł się w niego.
Alice znów pokiwała głową.

- Rozważałam różne opcje… śluza wydaje się najprostsza. Też można zagadać do Seth, powinni mieć coś co działa szybko i bezboleśnie. Masz z nimi dobre układy, nie?

- Ehmmm? - nie zrozumiał. Właściwie, chyba zrozumiał. Zdał sobie sprawę, że od momentu gdy wysłał Chris, gdy robowarsztat został zainfekowany, to rozważał to jedyne, w miarę proste rozwiązanie. Jedyna różnica między nim a Alice była taka, że ona je zwerbalizowała.

- No, ja wolę być przygotowana… znaczy, jak te droidy zaszturmują, to wolę sama wybrać czas, niż sikać po nogach ze strachu. Ty nie?

Przytaknął zgadzając się.

- Seth nie zechce ze mną współpracować - stwierdził. Nie miał złudzeń. - Śluza jest dobrym wyborem. Szybkim i skutecznym. Mówiłaś coś o bimbrze?

Alice zawahała się.

- Ostatnio piłyśmy z Chris, a teraz.. no. Jesteś pewien?

Wzruszył ramionami.

- Wszystko mi jedno - przyznał. - Dlaczego jej nie zatrzymał, nie zawrócił jak… - Wziął głęboki oddech. - ...jak ją zaatakowały?

Zastygła w pół gestu.

- Chciał. - przyznała w końcu. - Nie pozwoliłam mu…
- Zbierał ludzi , żeby ją odbić. Ale to się nie miało szansy udać… szli na pewną śmierć. – tłumaczyła się gorączkowo. - Chris poszła sama, posłaliśmy przodem drona. Potem przyszło nagranie… wiedziałeś.. zaszła kontaminacja, jej organiczne części – teraz ona zadrżała. – całą noc mi się to śniło. Jeśli by nawet ją odbili… - to coś nie mogło się przedostać na dropshipa.

Potarła czoło.

- Chcieli użyć liny holowniczej, ale mieliśmy ustawiony automatyczny powrót. Chris go odpaliła, zanim wyszła. Tony chciał, żeby poczekać… nie zgodziłam się..

- JA ją tam wysłałem - przypomniał. - Nie ty, nie Tony. On tylko mnie posłuchał. Próba jej odbicia to byłoby tylko przyspieszenie nieuniknionego.

Prychnęła.

- Chyba przeceniasz swój wpływ. Chris ma zaprogramowane przestrzeganie hierarchii służbowej . Jeśli ktoś za to wszystko odpowiada... to Tony.

- Chris, to Chris… - odburknął. - A ja wiem swoje.

- Nie planuje jednak spędzić reszty mojego życia na ocenianiu innych. Pijemy?

- Polej.

Alice polała.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 19-02-2021, 23:05   #147
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Na statek wrócił w podłym nastroju. W pierwszej kolejności sprawdził i zakonserwował sprzęt. Wykonywanie utartych czynności uspokajało go. Przejrzeć skafander, tlen, SPŻ, pancerz, magbuty, HUD taktyczny, kamerę, reflektor, mocowanie lonży z karabinkami. Następnie powłoka. Była w porządku, więc przeszedł do sprawdzania broni. Rozładował, rozebrał, przeczyścił, odłożył na miejsce.
Ryan nie uspokoił się jednak tak, jak się spodziewał. I nie chodziło tylko o utratę Chris i tego, co mogą z jej pamięci wydobyć droidy bojowe. Chodziło też o to, co zareagowało z biologiczną powłoką pilot a co nadal było na stacji. Coś, co sprawiało, że każda wyprawa do 12-ki była potencjalnie zabójcza. Wystarczyło jedno rozdarcie skafandra.
Droidy bojowe trzeba było wywabić w przestrzeń i powystrzelać. Innego sposobu nie było, nie dysponowali ani rakietami ani laserami mogącymi z odległości zniszczyć generatory w 12-ce.
W całym tym zamieszaniu, najbardziej logicznie myślącą osobą, przy okazji posiadającą największą wiedzę o AI, był Vicente. Ryan odnotował, aby go przy okazji zagadnąć.


Ranek po źle przespanej nocy był ponury. A wspomnienie poprzedniego dnia wciąż budziło poczucie przegranej walki. Ochroniarz zrobił półgodzinny trening kalisteniczny, wziął szybki prysznic i poszedł na śniadanie.
- Chris zginęła, a my przeżyliśmy. Gdyby nie to, że poszła tam sama na rozpoznanie bojem, ofiar byłoby znacznie więcej. A z pewnością Zeeva i ja byśmy tam z nią byli. I po którejś wymianie ognia skończyli z rozdartymi skafandrami. Czyli martwi.
 
Azrael1022 jest offline  
Stary 20-02-2021, 09:53   #148
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 30 - Dzień 19 11:45

Czas: Dzień 19; 11:45
Miejsce: “Aurora”; sektor załogi; mostek + głośniki
Skład: Jericho, Zeeva, Seth, Dragos + dowolne


Wydarzenia z ostatniego dnia wyraźnie odcisnęły piętno na załodze “Aurory”. Chociaż każdy próbował z tym poradzić na swój sposób. Ktoś topił smutek i obawy w promilach, ktoś dusił to w sobie lub próbował zająć się czymś rutynowym. Wszystko to z każdym kolejnym kwadransem i godziną jakie mijały od śniadania po kolei wychodziło, zwłaszcza jak się było na mostku.

Tony odkrył, że ma pewne trudności ze zrealizowaniem swoich zamiarów. I to głównie z powodu czynnika ludzkiego własnej załogi. Na mostek spływały kolejne sygnały o panującym rozprężeniu i upadku morale. Zaczęło się zaraz po śniadaniu jak Seth się dowiedział jakie dostał zadanie. A raczej z kim.

- Co?! Z Sanchezem?! Chyba nie jesteś poważny. Nie będę pracował z tym psycholem. Sam go sobie weź do pary jak uważasz, że jest taki fajny. To pojeb. Już wolę sam albo daj mi kogoś innego. - tak, Seth widocznie w którymś momencie nabawił się awersji do ich pokładowego informatyka i nie miał zamiaru z nim współpracować. Wcale tego nie ukrywał więc postawił kapitana w niezbyt zręcznej sytuacji. Ale nie on jeden.

Sam informatyk i inżynier pokładowa zdążyli nabrać stanu wskazującego po konsumpcji promili w kajucie tej ostatniej. Może nie byli nawaleni w trupa ani nawet nawaleni. Ale na pewno nie byli też trzeźwi. W takim stanie ze względów BHP nie mogli pełnić obowiązków służbowych z promilami we krwi.

Skończyło się na tym, że Seth z Zeevą przeszli się po przedziale załogowym, pozbierali te próbki obcej materii z asteroidy, te “pieprze” jakie tam były, zostawili w jednej ze śluz po czym wystrzelili w kosmos. Z tego co mówił Dragos wynikało, że ostatnio zostawił pojemnik z “pieprzami” w robowarsztacie no ale ten był teraz odcięty od reszty statku. Pewną nadzieję mogło dawać to, że jak na razie komputer nie meldował o nowych ogniskach skażenia biologicznego.

Seth zajął się robowarsztatem. Wprowadził protokół oczyszczania. Promienie UV i ciężkie promieniowanie wypaliło pomieszczenie. Potem temperatura skoczyła dosłownie wygotowując to co było wewnątrz. Większość plastików i podobnie topliwych materiałów musiała się tam stopić. Potem dmuchawy wyssały powietrze do osobnych pojemników by nie rozniosło się ono po reszcie klimatyzacji a robot wywiózł te pojemniki do śluzy gdzie znów zostały wyssane na zewnątrz. Na deser Seth zaserwował robowarsztatowi kosmiczny mróz. W próżni jaka zapanowała w warsztacie temperatura szybko spadła do okolic gdzie większość gazów ziemskiej atmosfery zmieniała się w proszek.

- Zrobiliśmy co się dało. Jak ktoś ma pomysł co jeszcze można zrobić to niech się nie krępuje. - przyszedł na mostek meldunek ich pokładowego medyka o zakończeniu procedury dekontaminacyjnej w robowarsztacie. Czujniki nie meldowały więcej skażenia chociaż mało który z tych co były wewnątrz pomieszczenia przetrwał tą procedurę. Właściwie to było czysto no ale jakoś nikt nie palił się by tam wejść i sprawdzić to osobiście.

- Chcecie lecieć tylko we dwóch? - Jericho skorzystał z okazji by zapytać kapitana o jego pomysł by wrócić z Ryanem na “Archimedesa” i poszukać Chris. Albo to co z niej zostało. Sam lot był możliwy na autopilocie dropshipa. Chociaż to byłby pierwszy raz gdy mieliby lecieć tą techniką. A chociaż trening astronauty mówił by ufać automatom i komputerom bo od nich zależy życie i los załogi to jednak zazwyczaj wszyscy woleli jak za sterami siedział prawdziwy pilot.

- Może weźmiecie Seth? Tak na wszelki wypadek. Albo Vicente jakby Chris dało się uratować. Chociaż nie wiem czy on wiele zdziała bez robowarsztatu. Zwłaszcza teraz. - Dragos zdawał się mieć mieszane uczucia co do takiej wyprawy poszukiwawczo - ratunkowej dla zaginionej blondynki. Przy śniadaniu zgodził się z Ryanem, że “lepiej ona niż my” ale powiedział to bez przekonania. Widocznie ciężko mu było ze świadomością, że gdzieś tam na zdewastowanej stacji pełnej obcej zarazy i bojowych droidów została ich koleżanka. No niby tylko syntek a nie prawdziwy człowiek no ale…

- No nie wiem. Alice miała rację. Ona zdradza objawy zakażenia. Może skazić nas wszystkich i wszystko z czym się zetknie. - Seth co zdążył wrócić na mostek pokręcił głową i wyraźnie wypowiadał się jako medyczny ekspert odpowiedzialny za zdrowie całej biologicznej załogi.

- Ale jakby ją zapakować w coś hermetycznego? Nawet nowy skafander? Albo jakiś hermetyczny pojemnik. Można by ją zaczepić tak jak Ryan wczoraj mówił to by nie miała kontaktu z dropshipem. A tutaj można by ją trzymać gdzieś w ładdowniach. My i tak tam prawie nie chodzimy. A jej tlen i ciepło niepotrzebny. Może nawet jej hibernator jakoś dałoby się tam przenieść. To by poszła spać i tyle. - Dragos rzucił swoimi pomysłami jak możnaby postąpić z ich pilotem gdyby udało się ją odnaleźć i przywieźć z powrotem. Popatrzył jak Tony i reszta się zapatruje na taką opcję.

- Ale te wasze plany o kant dupy potłuc póki jej nie znajdziemy. - zauważyła krótko wygolona marine przypominając, że odkąd stracili kontakt z ich SP to nic nie wiedzą o jej losie. I jakby wykrakała.

- Tu Chris. - znajomy, kobiecy głos odezwał się z głośnika bez najnmniejszego ostrzeżenia. Tak nagle, że w pierwszej chwili chyba wszyscy w zdumieniu spojrzeli na ten ekran.

- Co jest kurwa? - zdziwiła się Zeeva głosem i wzrokiem domagając się wyjaśnienia co tu jest grane.

- To z 7-ki! Wysłałem ją po śniadaniu na stację by prowadziła nasłuch i wywoływała Chris! - pytanie marine przełamało stupor i Jericho rzucił się do konsolety by nawiązać łączność.

- Chris tu “Aurora”! Słyszymy cię, odbiór! - krzyknął rozemocjonwanym głosem po czym pod wpływem impulsu trzasnął przycisk wewnętrznej komunikacji. - Chris dzwoni! Chodźcie na mostek! - wrzasnął w komunikator co system głośnomówiący przekazał na cały przedział załogowy. W kabinie Alice też go było słychać.

- Jestem przy głównym reaktorze w sektorze centralnym. Musiałam go uruchomić by się podładować. Nie znalazłam nic innego co by jeszcze działało. - mieli łączność foniczną, bez wizji ale dało się słyszeć zmęczenie w głosie blodynki.

- Byłam w magazynie uranowym. Nie wiem czy dobrze widziałam przez szybę ale wydaje mi się, że to są nasze pręty. Z “Aurory”. Nie pytajcie mnie jakim cudem. Nie mam pojęcia. Przeszłam na ręczne sterowanie i wywaliłam je awaryjnie na zewnątrz. Latają teraz wokół bazy. Możecie podlecieć i je zabrać. - głos mówił cicho i szybko. Wciąż słychać było to znużenie albo przygnębienie.

- Rzeczywiście coś tam lata. Ale jak to możliwe? Przecież “Aurora” nawet nie zbliżyła się do “Archimedesa”! - Jericho dał obraz z sondy na centrum stacji. Jak zrobił zbliżenie to jakieś podłużne “patyczki” było widać. To mogły być te pręty jakie były niezbędne aby zatankować reaktor “Aurory” na tyle aby myśleć o czymś więcej niż podróży wewnątrzsystemowy.

- Pochodziłam tu trochę. Te droidy bronią głównie 12-ki. Poza nią pętają się pojedynczo jak te co do tej pory spotykaliśmy. A ich HQ nie ma podanej na tacy całego terenu. Można je zgubić. Ale by się nie podładowały nowe to musiałam znów wyłączyć reaktor. - kobiecy głos mówił dalej, spieszył się jakby chciał przekazać jak najwięcej w jak najkrótszym czasie.

- Ale potrzebuję waszej pomocy. Znalazłam ładunki wybuchowe. Wielkie bomby. Myślę, że to część systemu autodestrukcji. Ale pewnie da się go uruchomić tylko z głównej sterówki. Nie shakuję tego sama, potrzebowałabym tutaj Vicente’a. Ale to bardzo ryzykowne. Więc mogę też spróbować przeciążyć główny reaktor. Nie będzie tak skuteczne jak autodestrukcja ale nikt z was nie będzie musiał tutaj wracać. Ale musicie mi powiedzieć jak to zrobić bo się na tym nie znam. Chcę to wszystko wysadzić w powietrze. Jeśli to zostawimy to ktoś znów kiedyś może się na to naciąć i historia się może powtórzyć. - kobiecy głos dalej mówił szybko chociaż dość monotonnym tonem. Przeciążenie reaktora mogło spowodować duże zniszczenia ale raczej nie powinno do reszty rozwalić konstrukcji tej wielkości co “Archimedes”. Co innego jeśli taka konstrukcja miała pomyślany od początku system autodestrukcji. Takie coś dawało nadzieję na odparowanie kosmicznego wraku wraz z całą zawartością.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 07-03-2021, 13:17   #149
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Bimber, zakąszany batonikami energetycznymi, wchodził bardzo dobrze.
Alice czuła się pełna energii. Tłumaczyła właśnie Viecente (lub po prostu w jego stronę, trudno było wyczuć) postrzeganie popędu śmierci i życia przez Zygmusia, kiedy z głośnika popłynął głos wzywający ich na mostek.

Vicente rozdziawił usta, kieliszek zastygł w pół ruchu. Informatyk wytrzeźwiał w jednej chwili, przynajmniej nagle wstrzyknięta do organizmu dawka adrenaliny zadziałała prawidłowo na osąd sytuacji.

- Chris? – Alice urwała w pół zdania - Jak to możliwe?

Zdecydowanie nie miała jednak omamów, głupi wyraz twarzy mężczyzny wskazywał, że on też słyszał to samo.

- Kurwa żyje! - słowa, tylko to potwierdziły.

Alice podniosła się, obciągnęła tiszert, żeby zakrywał jej porządnie tyłek, po czym ruszyła w stronę drzwi. Zatrzymała się w pół kroku... coś jeszcze powinna założyć… no tak! Wygrzebała z kąta glany i wciągnęła je na bose stopy.

- Idziesz? – pogoniła Vicente.

Nie trzeba mu było powtarzać dwa razy. Dystans dzielący ich od sterówki przebyli biegiem. Vicente był szybszy. Wpadł na mostek zdyszany. Wlany alkohol i brak regularnego treningu zrobił swoje.

- Chris - wydyszał do komunikatora nie zwracając uwagi na resztę. - Skitraj się i nie daj się złapać. Kolejny kontakt co godzinę od teraz - spojrzał na zegarek i zanotował godzinę. - Lecimy po ciebie. Drugi raz cię nie stracę. Przepraszam Chris - dodał cicho. - Jericho, przerwij transmisję. Nie narażajmy jej na wykrycie.

Podszedł do kapitana i spojrzał mu prosto w oczy.

- Lecę - powiedział pewny siebie, ziejąc mu nieprzetrawionym alkoholem w twarz. - Agnes, poprowadzisz Black Hawka?

- Jeśli ktoś poleci, to nie ty - odparł Tony. - Chyba że Seth ma jakieś cudowne remedium, które postawi cię na nogi. Nie potrzeba mi pijaczka-samobójcy.

- Trzeba to dobrze zaplanować logistycznie. Co robimy z Chris jak ją znajdziemy i czego będziemy do tego potrzebowali. Jest aktywna, to dobrze. Droidy jej nie złapały i nie zgrały jej pamięci - świetnie. Ale jej części imitujące tkankę ludzką są zarażone nieznaną nam mutacją. Czy wirusem. Trzeba zaplanować kompletną dekontaminację - zaczął głośno myśleć Ryan, planując kolejne posunięcia.

- Z pewnością trzeba by ją w coś zapakować - powiedział Tony. - A i tak nie ma mowy, by ją wpuścić do dropshipa czy na Aurorę. To oczyszczenie trzeba by zrobić w przestrzeni.

- Czyli potrzebujemy jakiegoś kontenera. Albo nieczynnej kapsuły kriogenicznej podczepionej liną do dropshipa.

- Chwila, po kolei. Nie działajmy pochopnie. - Jericho wstał ze swojego stanowiska łączności i przetarł swoje wysokie czoło i kasztanowe włosy. Uniósł dłonie w pojednawczym geście i dołączył do rozmówców.

- Chris posługuje się komunikatorem a nasza sonda przekazuje go nam. Wcześniej rozwaliła wieżę łączności 12-ki więc SI nie powinna móc nas podsłuchiwać ani namierzyć. No chyba, że jest coś o czym znów nie wiemy. Ale raczej możemy porozmawiać z Chris bez kłopotów. - wyjaśnił droniarz wskazując na konsoletę od jakiej właśnie wstał.

- Mogę mu coś dać na przeczyszczenie. Za godzinę lub dwie będzie jak nowy. Do tego czasu i dropship chyba powinien być gotowy. Z tym kontenerem no może, ale powtórzę raz jeszcze, jestem przeciwny zabieraniu jej na pokład. Nie wiemy czym jest ta zaraza i czy nasze środki są wystarczające. - Seth też wrócił do dyskusji wskazując najpierw na informatyka i jego stan wskazujący. A potem na wszelki wypadek po raz kolejny przypomniał o swoim zdaniu medycznego eksperta.

- Tak jak Tony powiedział, nie bierzemy jej na pokład. Potrzebujemy mieć w czym przeprowadzić dekontaminację. Wysoka temperatura, UV i co tam jeszcze będzie potrzebne. Potem można pomyśleć, czy zostawiamy ją na jakiejś sondzie latającej wokół naszego statku, czy kombinujemy inne rozwiązania - powiedział ochroniarz.

- Kiepsko to widzę – Alice udało się w końcu dotrzeć na mostek, nieco przeszkadzały jej sznurówki glanów, o które się ciągle potykała. Oraz grodzie. O grodzie też się potykała.

- Już raz chciałeś tam iść, bez żadnego zabezpieczenia… chciałeś ściągnąć Chris do dropshipa, a razem z nią... to coś. Moim zdaniem nie nadajesz się na kapitana. Straciłeś racjonalny osąd.

- Taakk… - Seth uniósł brwi ale chyba nie tylko on się zdziwił słysząc słowa inżynier pokładowej. Inni też popatrzyli na nią, na kapitana, na siebie nawzajem z pewnym zakłopotaniem.

- A wracając do tematu proponuję test. - lekarz odezwał się patrząc na pozostałych. - Do końca nie wiem co to było w robowarsztacie. Albo jest. Czujniki nic nie wykrywają ale to jeszcze nic nie znaczy. Wiele z nich nie wytrzymało tej dekontaminacji, zwłaszcza te wewnątrz. Ale zrobiliśmy co się da. Proponuję przeprowadzić próbę. Mam myszki w laboratorium. Do testów. Możemy je tam zostawić. I poczekać co się stanie. Jeśli nic no to znaczy, że dekontaminacja działa. Przynajmniej w takim zestawie jaki zaserwowaliśmy w warsztacie. Jeśli nie. No to nie działa. Wtedy mamy problem bo nie wiem jak jeszcze moglibyśmy zabić to coś. W takim wariancie nie będziemy mogli pomóc Chris ani nikomu kto by miał to coś. - lekarz popatrzył na pozostałych jak się mają do jego pomysłu na ten eksperyment medyczny.

- Dobry pomysł Seth - Sanchez zaskoczony pochwalił medyka. - I dzięki za propozycję. Skorzystam. Tak więc lecę, zaraz po tym jak wytrzeźwieję a statek będzie gotowy do odlotu. I zgadzam się z A.J. Straciłeś zaufanie załogi i trzeźwy osąd. Przynajmniej moje zaufanie. - poprawił się. - Jeśliby to ode mnie zależało już dawno usunąłbym cię ze stanowiska. Ktoś jest innego zdania?

Spojrzał po zebranych.

- Po pierwsze, najpierw wytrzeźwiejcie - odparł Tony. - Po drugie, nie macie żadnych podstaw, do usunięcia mnie ze stanowiska. Po trzecie, nigdy nie mówiłem o ściągnięciu jej na pokład dropshipa. Po czwarte, jak ja chcę tam lecieć, stosując zabezpieczenia, to jest źle, a jak wy się tam wybieracie na chybcika i po pijaku, to jest dobrze. Wasza logika pozostawia wiele do życzenia, powtórzę więc - najpierw oboje wytrzeźwiejcie.

- Ja jestem trzeźwa - Alice potrząsnęła głową, żeby pokazać, że nie zgadza się z oskarżeniem. - Obejrzymy nagrania z dropshipa? Twoje działania się zapisały. Niekompete.. tentne. Stwierdzam to z przykrością. Kapitanie. Sir.

Vicente ciągle stał na przeciwko kapitana.
- Wiesz West co mnie w tobie najbardziej irytuje? - powiedział spokojnie. - Że nie słuchasz. Nigdy kurwa nie słuchasz co się do ciebie mówi. Seth powiedział, że po podaniu proszków będę trzeźwy nim Black Hawk będzie gotowy do odlotu, a procedura mówi, że jeśli kapitan rażąco nie dopełni swoich obowiązków a w szczególności narazi załogę na ryzyko utraty zdrowia lub życia, to można go zdegradować. Gdyby nie zdecydowana postawa Lynt, to wyprowadziłbyś załogę dropshipa do Archimedesa i albo ktoś by zginął przy próbie jej odbicia, albo wszyscy by się zarazili tym świństwem po tym jak byś ją ściągnął tutaj. Nie potrafisz zarządzać ludźmi. Nie koordynujesz działań, nie wydajesz poleceń, nie komunikujesz. Stąpamy po cienkim lodzie West. Potrzebujemy kapitana. TY się na niego nie nadajesz.

- Oh, Sanchez, weź przestań się zgrywać na takiego świętoszka i obrońcę uciśnionych bo rzygać się chce! - Zeeva prychnęła wtrącając się bez ceregieli i finezji w tą całą dyskusję. - Wszyscy wczoraj byliśmy na pokładzie dropshipa. I jakoś nikt nie protestował by wysłać Chris samą. Swoją drogą na podstawie twojego pomysłu panie nieomylny. A teraz rozmawiamy o tym jak wrócić po nią czyli zrobić coś co wczoraj chciał zrobić Tony. A przy okazji to jednak posłuchał głosów Alice i jednak zaordynował odwrót. A przynajmniej go nie przerwał a mógł. Więc przestań bredzić z tą nieodpowiedzialnością czy czym tam panie ładny co się ludziom włamujesz do kajut i pijesz ich rzeczy! - marine mówiła z nieukrywaną irytacją jakby ostatnie poczynania informatyka nie wpłynęły na wyrobienie sobie pozytywnego wizerunku w jej oczach.

- Nawet jak byśmy odwołali Tony’ego albo sam by zrezygnował. To co nam to da? Ktoś się czuje na siłach przejąć obowiązki dowódcy w obecnej sytuacji? Bo zdziebko mało standardowa jest nasza sytuacja. Nie pamiętam czegoś takiego ze szkolenia. Ani w ogóle z niczego. - Dragos odpowiedział spokojniej niż marine ale popatrzył na pozostałych nie bardzo chyba widząc czas i miejsce na takie dyskusje.

- Jeżeli ta zaraza nie jest w stanie przeniknąć hermetycznych barier to nie powinna też przeniknąć przez skafander póki ten jest szczelny. Więc hipotetycznie jakby zapakować Chris w nowy, szczelny skafander to zaraza powinna zostać z nią w środku. Do tego my sami mamy swoje własne skafandry co stanowić powinno dodatkowa ochronę. No ale to tylko hipoteza. Nie mam na nią empirycznych doświadczeń a ryzyko pomyłki niesie ze sobą bardzo poważne konsekwencje. - lekarz pokładowy też zabrał głos niejako nawiązując do jednego z wariantów o jakich wczoraj rozmawiali na pokładzie dropshipa.

- Naprawdę teraz musimy to roztrząsać? Mamy dość poważną sytuację. Chris na linii, odcięty robowarsztat, pręty paliwowe w kosmosie. Chyba mamy co robić. - Jericho próbował jakoś załagodzić sytuację i przekierować rozmowę na inne tory.

- Dopóki skafander Chris był w całości, nie było mowy o mutacji - powiedział Tony. - Pręty paliwowe na razie nigdzie nie odlecą, a robowarsztat jest oczyszczony. Teoretycznie. Seth z pewnością znajdzie sposób, by to sprawdzić. Szkoda, że myszy nie mamy...
- Potrzebny jest jakiś kontener, by zapakować do niego Chris - przeszedł do najważniejszej sprawy. - Do dropshipa jej nie weźmiemy, a ciagnąć jej na linie nie możemy, bo to by było zbyt niebezpieczne. Za dużo śmieci lata w okolicy.
- W jaki sposób tamte droidy odróżniały ludzi od innych droidów? - Spojrzał na Vicente.

- Tony ty chyba jednak masz coś z tym słuchem. Powiedziałem, że myszy mamy i możemy ich użyć w warsztacie. - długowłosa postać lekarza popatrzyła na kapitana sceptycznym wzrokiem lekko kręcąc do tego głową.

Alice pokiwała energicznie głową, wskazała na kapitana i uniosła dłoń, aby zaakcentować słowa Setha. Nie odezwała się jednak,

- No z tymi prętami to może i nie odlecą gdzieś hen. Ale im dłużej czasu upłynie tym rozrzut wokół orbity będzie większy. Większość pewnie znajdziemy ale niektóre mogą się nam gdzieś zapodziać, im dłużej będziemy czekać tym więcej. Ale zgadzam się, akcja ratownicza powinna mieć priorytet. - Jericho zmarszczył brwi by nawiązać do innego fragmentu wypowiedzi Tony’ego jakby chciał polemizować albo chociaz zwrócić na to uwagę. W porę jednak zreflektował się, że w obecnej sytuacji nie musi to mieć pierwszeństwa.

- Sam kontener się znajdzie. Nawet te puste od śmieci. Są szczelne, mają zaczepy na taśmy a dropship może je bez problemu ciągnąć za sobą. Nawet można je zamontowąc pod brzuchem maszyny. - Dragos zgłosił swoją propozycję na temat tego ratunkowego lotu na stację.

- Gówno kurwa wiesz - Sanchez wystrzelił palcem w kierunku Zeevy, - ale dobra, - rozłożył ręce sygnalizując, że się poddaje. - Nie widzicie tego, albo nie chcecie widzieć. Sam was nie przekonam. I nie, nie wiem dlaczego zaatakowały Chris. Kiedy z droidów ma identyfikator, po tym się rozpoznają. My też mamy identyfikatory. Mogą je odczytywać ale są też inne sposoby, bardziej zaawansowane. W każdym bądź razie na pewno wiedziały, że Chris nie jest człowiekiem. Dlatego nie miały prawa jej zaatakować. Chyba, że te droidy w dwunastce mają inne, dodatkowe wytyczne. To się nie trzyma kupy.

- Wystarczy, że będą reagować na organizmy biologiczne - Alice wzruszyła ramionami. - To prosty czujnik. Ślad materii organicznej.

- Tak - potwierdził robotyk, - ale to nie może być jedyne kryterium. Chris ma… miała organiczną skórę a nie jest człowiekiem. Rozkaz brzmiał: zabić wszystkich ludzi.

- Wszystko zależy od tego, jak definiujemy człowieczeństwo, mój drogi kolego – powiedziała Alice. – Oraz co przyjmiemy jako jego wyznacznik. Czy – na ten przykład – rozróżnił byś mnie i Chris, na pierwszy rzut oka? W nocy? A gdybym wytatuowała sobie znaczek na dłoni? Lub gdyby ona przykryła go makijażem? Z zewnątrz nie różnimy się specjalnie od siebie.
- A ja i Zeeva? A Zevva i Chris? Jaki część elektroniki powoduje, że przestaje się być człowiekiem, a zaczyna maszyną?
- Czy może definiuje nas świadomość? Czy czynniki biologiczne? Ale takie pytanie jest źle postawione.. prawidłowe pytanie to: co znaczy “ludzie” dla druidów.
Pokiwała głową, wyraźnie z siebie zadowolona.
- Droidów – poprawiła się.

- Jeśli mają wojskowy system zarządzania to wystarczy, że będą rozpoznawać swoich. I mogą walić do każdego kto nie jest swój. A jak założymy skafandry to się różnimy jeszcze mniej, nawet między sobą. Poza tym Chris zachowywała się dla obrońców jak agresor. Jak każdy z nas co by tam był zresztą. Wysadziła przekaźniki, weszła na zakazany teren bez zezwolenia, nic dziwnego, że zaalarmowała cały system. - Zeeva odezwała się przez pryzmat swojego wojskowego doświadczenia.

Sanchez wzruszył ramionami. Mruknął coś do siebie i usiadł na krześle zamykając się w sobie, wracając do swojej strefy komfortu. Nie miał zamiaru wdawać się w dyskusje i przerzucać argumentami. Miał swój pogląd na tą sytuację a skoro nie chcieli go słuchać i wiedzieli lepiej, nie zamierzał ich przekonywać.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 07-03-2021, 15:26   #150
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Post wspólny

- No ale teraz to chyba mniej ważne. Ona jest teraz w centrum a nie w 12-ce. Mówiła, że tam droidów nie ma. Zresztą możemy z nią pogadać. - Jericho wskazał na konsoletę łączności przy jakiej siedział.

- Skoro mają identyfikatory, to im wystarcza - powiedział Tony. - Ale może nie dosłyszałem, gdy wcześniej o tym wspomniałeś, Vicente.

- Co do pierwszego zadania do wykonania, to musimy się liczyć z tym, że Chris trzeba będzie dezaktywować. Że nie damy rady pozbyć się mutagenu. W tej sytuacji pytanie - czy mamy na pokładzie zapasową powłokę droida, do którego można by przegrać AI Chris? Nie jestem szczególnie rozeznany w sprzęcie elektronicznym, jaki mamy na pokładzie - Ryan musiał przyznać swoją ignorancję w sprawach nie bojowych sprawach technicznych. - Mimo wszystko trzeba spróbować odzyskać tę maszynę. Chris jest sprawna, nie musi spać, może pracować na okrągło i jest dobrym pilotem. Gra jest warta świeczki. Ale tylko przy założeniu, że obecność Chris nie będzie stanowiła zagrożenia dla ludzi. A testy i decyzję pozostawmy Agnes i Sethowi.

- I skoro lecimy na terytorium, gdzie znajdują się wrogie jednostki, to potraktujmy ten wylot, jako misję bojową. Przed nami leci sonda, albo lepiej dwie. Potrzebny będzie obraz z kamer, aby mieć ciągłą kontrolę nad tym, co się dzieje na poszyciu. Tym razem nie dajmy się zaskoczyć, nikt nie powinien bezkarnie strzelać w nasz główny transport.

- Mamy też drony, te mniejsze, które latały po korytarzach stacji. Też weźmy ze dwa. Poza tym standardowo - broń i granaty EMP. A jak już wylądujemy na Archimedesie, to warto, żeby podczas akcji bojowej dowodził ktoś z doświadczeniem na tym polu.

- Druga sprawa, myszy jako mierniki poziomu skażenia to świetny pomysł. A trzecia sprawa, czyli zabranie radioaktywnych prętów… sam nie wiem jak to ugryźć, żeby nie narazić nikogo na napromieniowanie. Chyba trzeba użyć dronów i zapakować je do kontenera a następnie przetransportować na Aurorę. Choć tu zapewne Jericho będzie wiedział najlepiej - Ryan myślał zadaniowo.

- Nie rozdwoimy się. Jak już mamy lecieć to załatwmy sprawę z Chris. Potem można wrócić po te pręty. Może jakbyśmy mieli innego pilota to jakoś by się dało z dwoma kontenerami ale mamy tylko autopilota pokładowego dropshipa. - Dragos pokiwał głową zgadzając się z tym co mówił kolega ale nieco dodał coś od siebie.

- Jeśli chodzi o drugie ciało dla Chris to nie mamy całego. Mamy zapasową rękę czy nogi, oczy, trochę wewnętrznych części które zwykle się psują najczęściej ale całego, zapasowego ciała nie mamy. Myślę, że ten pomysł Seth co mówił przy śniadaniu jest wart rozważenia. Bo ten mutagen jak to zgrabnie Ryan nazwałeś chyba nie działa na maszyny. Nie działał też na Chris póki nie oberwała. Przecież z początku nic jej nie było tylko ganiała się z tymi droidami. - Jericho odparł na jedną z rzeczy o jakie pytał ochroniarz ale też przekazał pałeczkę dyskusji do medyka pokładowego.

- Rozważałem czy nie dałoby się pozbyć biotkanki Chris która uległa zakażeniu. W jakichś sterylnych warunkach po czym pozbyć się jej. To już pytanie do chłopaków od robotów ale wydaje mi się, że to powinno być możliwe i syntek powinien to przetrwać. A potem jak ją wysterylizujemy można ją pokryć nową biotkanką i będzie jak nowa. - Seth przedstawił swoją kolejną teorię. Tak od strony biologii i medycyny. Chociaż w tym wypadku zazębiała się z robotyką syntków. Niemniej taki proces był technicznie możliwy. Zwykle przeprowadzało się go w ciężko uszkodzonych syntkach po działaniu przy wysokiej temperaturze lub kwasowym środowisku gdy powłoka ulegała poważnym uszkodzeniom ale wewnętrzne mechanizmy nadal rokowały nadzieję na naprawę i dalsze funkcjonowanie. No ale taką procedurę można było na “Aurorze” przeprowadzić w robowarsztacie.

- To byłoby optymalne rozwiązanie. Chris bez biotkanki nadal będzie użyteczna, a skoro jest możliwość ponownego pokrycia jej, to możemy to rozważyć. Z jednej strony - walory estetyczne, z drugiej strony, bez tkanki można ją wysyłać jako zwiad na skażone tereny. I potem znacznie łatwiej dekontaminować - Ryan był zadowolony z propozycji Seth.

- Cieszy mnie twoje uznanie dla tego pomysły Ryan. - twarz Seth przeszedł krótki uśmiech. - Ale to możemy tak spróbować jak kapitan się zgodzi. I jak będziemy mieć Chris z powrotem. I trzeba by pomyśleć jak i gdzie to zrobić. Przecież nie możemy jej trzymać w zamknięciu nie wiadomo gdzie ani jak długo. - lekarz spojrzał na kapitana i resztę by sprawdzić ich opinię na ten temat. Zwłaszcza jak potrzeba było do tego jeszcze nieco przygotowań.

- Możemy ją trzymać dość długo - powiedział Tony - byle jej dostarczać energię. I byle byśmy byli bezpieczni. Czyli jakiś kontener, chroniący ją przed jakimś latającym śmieciem i nas przed ewentualnym mutagenem. Trzeba by ją wyłączyć, bo nie sądzę, by obdarcie ze skóry było dla niej przyjemną operacją. A potem całkowite odkażenie. No i zobaczymy, co wykażą testy.

- Dobrze by było, gdybyśmy zabrali Chris z powierzchni Archimedesa - mówił dalej - a nie musieli biegać po korytarzach. Wojnę możemy odłożyć na później.

- Wracając jeszcze do kwestii identyfikatorów typu swój-obcy... - Zmienił temat. - Czy one działają cały czas? Jeśli tak, to może dałoby się odpowiednio wcześnie wykryć taki sygnał? No i trzeba by wyłączyć nasze, bo od razu identyfikujemy się jako wrogowie.

- Mam się tym zająć od razu - spytał kąśliwie Sanchez, - czy jak wytrzeźwieję? Kapitanie, sir - dodał z ironią w głosie.

- Jak chłopcy w piaskownicy. - mruknęła marine zdegustowanym tonem kręcąc do tego z dezaprobatą swoją prawie wygoloną na zero głową pozwalając sobie na okazanie niezadowolenia z kierunku w jakim ciąży ta dyskusja.

- No to może by dobrze było z nią ustalić co i jak? - Jericho ponownie wskazał na konsoletę łączności jaką odkąd Vivente tak bezkompromisowo przerwał połączenie nikt nie nie wznowił rozmowy z blondynką przebywającą na “Archimedesie”.

- Zanim się połączymy chyba najwyższy czas ustalić co chcemy w ogóle zrobić. A nie tak na łapu capu. Na razie mamy tylko luźne pomysły i opinie a nie plan. - Dragos wstrzymał kolegów przed natychmiastową chęcią połączenia się z Chris do momentu aż będą mieli jej do przekazania coś konkretnego.

- Jak zwykle - burknął Hiszpan, bardziej do siebie niż kogokolwiek.

- Jeśli chodzi o tą biotkankę nową i starą to lepiej by Vicente się wypowiedział. Co jest potrzebne do takiej operacji. - Seth wskazał na informatyka tonem sugerującym wyraźnie, że liczy na jego opinię jako eksperta w tej dziedzinie. - Mnie się wydaje, że w tym kontenerze czy pojemniku jakim byśmy przetransportowali Chris może być to trudne. Choćby z powodu braku grawitacji. Łatwiej by było to zrobić gdzieś na naszym statku. Ale to zawczasu trzeba by ustalić gdzie. I przygotować co trzeba. - długowłosy lekarz popatrzył na kapitana, robotyka i inżynier na znak, że chyba właśnie od nich oczekiwałby kluczowych decyzji w tej sprawie.

- Ponadto nie jestem wykwalifikowanym psychologiem ale wydaje mi się, że to zamknięcie naszej koleżanki samej na dłuższy czas czy to w kontenerze czy jakimś innym pomieszczeniu może źle na nią wpłynąć. Ma w końcu bardzo zbliżoną do nas psychikę. To nie jest jakiś mikser czy mikrofalówka. Rozumiem potrzebę jej izolacji i to popieram no ale też chyba nie wypada traktować jej jak zbędnego śmiecia do wyrzucenia. - lekarz skończył przedstawiać swoją medyczną ekspertyzę i czekał jak reszta załogi się do tego ustosunkuje.

Sanchez wzruszył ramionami i pokręcił z niedowierzaniem głową. Przed chwilą stanęli murem za kapitanem, teraz krytykowali jego pomysły lub brak planu. Dla informatyka, dla którego każdy błąd w kodzie oznaczał partactwo, było to zupełnie niezrozumiałe.

- Kwas - odpowiedział Seth. - Biologiczne tkanki trzeba wypalić kwasem. Najskuteczniej w komorze kwasowej, która jest w robowarsztacie.

- Dlatego proponowałem ją wyłączyć - powiedział Tony. - Wtedy z pewnością nie odczuje ani samotności, ani upływu czasu. Tylko, jak na razie, nie bardzo wiem, jak sobie wyobrażacie sprowadzenie jej na pokład i równocześnie zachowanie izolacji. Naprawdę uważasz - spojrzał na Seth - że dzień czy nawet tydzień w samotności, z kontaktem radiowym, może jej zrujnować psychikę?

- Nie jestem ekspertem. Ale myślę, że można ją traktować jak każdego z nas. Wyłączyć pewnie by można ale to ona by się musiała zgodzić. A tutaj trzeba przygotować tą komorę co Vicente mówi czy udrożnić warsztat by móc tam wejść. - lekarz wzruszył ramionami by dać znać, że porusza się po temacie w jakim nie uważa się za specjalistę.

- A co do miejsca izolacji to już mówiłem. Myślałem o przedziale ładowni. Syntki nie potrzebują spż a my tam prawie nie chodzimy. Więc chyba by dało się zorganizować dla niej jakieś pomieszczenie. Alice i Jericho się o to pytaj, ja tam prawie nie bywam. - Seth powtórzył swoją opinię gdzie można by zorganizować taką izolatkę na pokładzie aurory. Ale, że w załodze byli inne bardziej kompetentne osoby w tym temacie to na nie wskazał.

- Pytanie Chris o zgodę nie ma sensu - Alice siedziała przy jednym z wolnych stanowisk. Stanie na dłuższą metę się nie sprawdzało, statek za bardzo się kiwał. - Zgodzi się, ponieważ uzna, że tak będzie najbezpieczniej dla statku i załogi. Chris zawsze wybierze to, co będzie najbezpieczniejsze dla innych – chyba, że rozkaże się jej inaczej.
Spojrzała na hakera.

- Zastanawiałam się nad czymś… Chris interesuje się snami. Czy można jej wgrać program, który będzie symulował śnienie? Zniosłaby wtedy bez problemu unieruchomienie i kąpiel w kwasie… Powiemy jej, że prześpi cały proces. Co będzie prawdą.

- Czy coś takiego jest w ogóle możliwe? - Tony był pełen wątpliwości. - Wyłączenie byłoby chyba bezpieczniejsze, a do wyłączania jest przyzwyczajona. Przecież wyłącza się podczas każdego skoku, i to na dłużej.

- Myślę, że to może być niewłaściwie postawione pytanie. - Seth pokręcił swoją długowłosą głową na znak, że spostrzega sytuację inaczej. - Słyszeliście ją? Co ona mówiła? O wysadzeniu stacji. Jericho możesz to puścić jeszcze raz? - medyk spojrzał na kolegę który pełnił dyżur przy konsolecie łączności. Szatyn z wysokim czołem skinął głową, coś chwilę pogmerał przy tej konsolecie i zaraz usłyszeli znajomy głos blond pilota.

“Ale potrzebuję waszej pomocy. Znalazłam ładunki wybuchowe. Wielkie bomby. Myślę, że to część systemu autodestrukcji. Ale pewnie da się go uruchomić tylko z głównej sterówki. Nie shakuję tego sama, potrzebowałabym tutaj Vicente’a. Ale to bardzo ryzykowne. Więc mogę też spróbować przeciążyć główny reaktor. Nie będzie tak skuteczne jak autodestrukcja ale nikt z was nie będzie musiał tutaj wracać. Ale musicie mi powiedzieć jak to zrobić bo się na tym nie znam. Chcę to wszystko wysadzić w powietrze. Jeśli to zostawimy to ktoś znów kiedyś może się na to naciąć i historia się może powtórzyć.”

- Słyszycie co ona mówi? I jak? Na moje ucho to ona jest w głębokiej depresji. Może nawet bliska samobójczych myśli. Ani słowa, że chce wrócić albo próśb aby ją zabrać. Przynajmniej tak bym to osądzał jakby chodziło o człowieka z krwi i kości. Nie wiem czy syntek jest do tego zdolny czy może jej robocia logika tak podpowiada ale najbezpieczniej dla nas i “Aurory” jest to aby ona nie wracała na statek. Jeśli ona dojdzie do takiego wniosku to może nie chcieć z nami współpracować. Chcecie się z nią ganiać w chowanego po korytarzach “Archimedesa” z gościnnymi występami tych robotów z 12-ki? - lekarz pokładowy przedstawił swój punkt widzenia na stan psychiczny ich pilota i jakie widzi ryzyko z tym związane.

- Coś w tym może być. Wysłaliśmy ją na misję we wrogi teren, dziewczyna dała z siebie wszystko a jak się zaczęło pieprzyć zostawiliśmy ją samą ranną, bez zaopatrzenia i z zarazą i droidami na karku aby ratować własne tyłki. Chyba nie zdobylibyśmy medalu za najlepszą załogę sektora. - jego siostra uśmiechnęła się ironicznie i odezwała się w bardziej lapidarny sposób.

- Właściwie to cały czas dyskutujemy o tym co z nią zrobić bez niej. - Dragos pokiwał głową nieco przyznając rację rodzeństwu.

Alice potrząsnęła głową.
- Pieprzenie - warknęła. - Jako lekarz nie powinieneś popełniać tak podstawowego błędu. To syntek. Nie czuje emocji. Może je symulować, ale nic nie przeżywa. A już na pewno nie może być u niej mowy o zaburzeniach w funkcjonowaniu mózgu.
Potarła czoło.
- Chce wysadzić stację bo sądzi, że to nas uchroni.

- Nie byłbym tego taki pewny. U tak zaawansowanych modeli to nic nie wiadomo. W końcu bazują na naszych zachowaniach. - Seth pokręcił głową na znak, że argumenty koleżanki nie bardzo go przekonują.

Alice podniosła ręce w geście rezygnacji
- Spadam stąd. Moje roślinki mnie potrzebują. Tęsknią za mną i być może mają już zaburzenia dysocjacyjne. Kapitanie - zasalutowała dwoma palcami do czoła. - Odmeldowuję się.

Zeszła z mostka i wróciła do kajuty.

- Jeśli się wyłączy - powiedział Tony - to chyba nie będzie problemów z czymś takim, jak problemy psychiczne. A jeśli zdecyduje się, że lepiej dla nas, by nie wracała na Aurorę, to ganiać za nią po dwunastce czy po całym Archimedesie nie będziemy. Musimy ją przekonać, że wiemy, jak ją uratować i co zrobić, by nas nie narażać.

- Największy problem jest w tym, że nie wiemy, jak działa ta choroba i czym się przed nią bronić. Zachowała się przez tak długi czas na stacji, gdzie od dawna nie ma ludzi. Moglibyśmy spróbować wyprowadzić Chis, ale ubieranie ją w skafander może niewiele dać, jeśli pojawią się jakieś ostre elementy w mutacji. - wtrąciła Agnes.

- To też mamy ją na linii to możemy ją zapytać jak ocenia sytuację z tym ubieraniem skafandra. - Jericho ponownie wskazał na panel łączności dając znać, że obie te rzeczy jego zdaniem mogłaby załatwić rozmowa z głównym tematem tej rozmowym.

- Serio jesteście gotowi spakować się i polecieć po nią ale nie chcecie z nią gadać? To po cholerę chcecie po nią lecieć? - Jericho zapytał z niedowierzaniem wypisanym na twarzy i w głosie gdy powiódł po każdej twarzy jaka została na mostku i nie doczekał się u nikogo żadnej reakcji. Nikt nie był tak wyrywny by zabrać głos albo zgłosić jakąś alternatywę. Droniarz pokręcił głową na znak, że nie ogarnia takiego zachowaniu.

- Daj mi to. - Zeeva machnęła ręką i podeszła do niego i panelu łączności. - A wy jesteście miękkie faje. - obwieściła kolegom i koleżankom zniesmaczonym tonem. Wzięła w dłoń mikrofon i usiadła bokiem na konsolecie. Chwilę się zastanawiała po czym odpaliła połączenie.

- Hej foczko. Jesteś tam jeszcze? - marine zapytała trochę niepewna tego co się teraz stanie. Ale drugi głos dał się słyszeć prawie od razu.

- Tak. Jestem. Coś się u was dzieje? Vicente się tak szybko wyłączył. - głos blondynki zdradzał zaniepokojenie niewiedzą o stanie faktycznym na jednostce macierzystej.

- U nas wszystko w porządku. Wszyscy cali. A Vicente przejął się rolą. Właściwie wszyscy się przejmujemy i właśnie główkujemy jak cię stamtąd wyciągnąć. Ale musisz nam troszkę pomóc. - Zeeva spojrzała na informatyka z ironicznym spojrzeniem ale tym razem oszczędziła sobie kąśliwych komentarzy koncentrują się na przekazaniu tego co ważne.

- Nie, nie trzeba. Nie ma potrzeby aby ktoś z was ryzykował przylot tutaj. Powiedzcie mi tylko jak mam wysadzić tą stację. - wydawało się, że da się wyczuć jak blond głowa kręci przecząco. Chris przyspieszyła jakby chciała jak najszybciej załatwić sprawy i nie rozdrabniać się na drobne.

- Nie pomagasz foczko. - marine pokręciła swoją wygoloną głową i powiedziała nieco rozbawionym tonem lekkiej reprymendy. - Posłuchaj wymyśliliśmy tu niezły plan. Możemy cię zgarnąć do domu. I to bez lądowania. Ale musiałabyś wyjść na powierzchnię stacji. I przebrać się w nowy kombinezon. Potem masz specjalną kabinę całą tylko dla siebie no a na miejscu Vicente ma dla ciebie specjalny prysznic. No i potem wymieni ci się skórę i będziesz jak nowo narodzona. To jak foczko? Pomożesz nam? - O’Riley mówiła tonem luźnej pogawędki jakby sobie plotkowała z koleżanką o jakichś codziennych głupotkach. Ale jednak w parę zdań nieźle streściła to co ustalili na mostku w trakcie tej burzliwej wymiany poglądów.

- A ryzyko zakażenia? - Chris widocznie chwilę trawiła te informacje nim zadała swoje pytanie. Marines spojrzała na resztę obsady i gości na mostku.

- Minimalne. Seth twierdzi, że póki wszystko jest hermetyczne to mamy szansę uniknąć zakażenia. Ty się zaraziłaś dopiero po przebiciu skafandra. Więc jak cię odizolujemy a potem wymienimy powłokę to powinno być w porządku. Czekaj Seth coś chce. - marine odparła w mikrofon całkiem pewnym głosem jak na coś co pozostawało w strefie hipotez i domysłów. Ale pokładowy medyk faktycznie podszedł do siostry dając znać, że też coś ma do powiedzenia w tej sprawie.

- Cześć Chris, tu Seth. - przywitał się krótko i usłyszał w odpowiedzi równie krótkie “Cześć Seth” od blondynki. - Możesz określić czas jaki upłynął od przebicia skafandra do wystąpienia pierwszych objawów mutacji? - długowłosego medyka interesował medyczny aspekt tego nieszczęścia jakie spotkało ich syntetyczną koleżankę.

- Dokładnie to nie wiem. Ale szacuję, że kilka minut, może kwadrans. - pilot odpowiedziała bez większej zwłoki podając całkiem dokładne dane.

- Czyli Alice ani nikt z nas tego raczej nie ma. Bo już dawno by wystąpiły jakieś zmiany chorobotwórcze. - medyk powiedział bardziej do zebranych na mostku niż do koleżanki z jaką przed chwilą rozmawiał.

- Dobra foczko to jak? Pomożesz nam się zapakować do domu? - widząc, że brat stracił zainteresowanie dalszą konwersacją z blondynką jego siostra wróciła do przerwanej rozmowy. Przez dłuższą chwilę było słychać eterową ciszę gdy blondynka nie odpowiadała.

- Nie wiem czy to dobry pomysł. Jakby przeze mnie coś się stało komuś z was to byłoby to straszne. Ja jestem tylko automatycznym pilotem. Jak mi powiecie jak mogę zostać też automatycznym detonatorem. Wysadzę to wszystko w cholerę aby nikt już nie był narażony na to straszne niebezpieczeństwo. Tylko musicie mi powiedzieć jak. No i zabrać wcześniej pręty paliwowe. - z początku Chris mówiła z wahaniem i ostrożnie ważąc słowa. Ale dość szybko wróciła do swojego pomysłu wysadzenia wraku kosmicznej stacji nie chcąc narażać swojej załogi na zbędne jej zdaniem ryzyko i niebezpieczeństwo. Słysząc to Zeeva przez chwilę ściskała mikrofon ale w końcu go opuściła i popatrzyła na resztę.

- Jakieś pomysły? - zapytała w tłum widocznie nie bardzo mając pomysł jak dalej pociągnąć tą rozmowę. Chris wydawała się wahać i chyba chciałaby uwierzyć, że ten optymistyczny wariant opisany przez koleżankę ma szanse powodzenia. Ale jak nie było pewności tylko jakieś prawdopodobieństwa to wróciła do bezpieczniejszego dla “Aurory” wariantu nawet jeśli niósł on dla niej śmiertelne niebezpieczeństwo. Na razie jednak żadna ze stron nie postawiła jeszcze kropki na końcu zdania w tej rozmowie.

- Żadnych pomysłów z automatycznym detonatorem - powiedział Tony. - Mamy dobry i bezpieczny sposób na wyciągnięcie cię z tarapatów. Gdy będziemy gotowi, to damy ci znać i wyjdziesz na powierzchnię Archimedesa. To rozkaz, a nie propozycja.

Przez dłuższą chwilę nic się nie działo. Nie słychać było nic prócz szumu eteru płynącego z głośnika. Na mostku też zapanowała cisza gdy wszyscy co zostali obserwowali rozmowę kapitana z załogantką pozostawioną wczoraj na zdezelowanej stacji.

- No dobrze. Ale nie chcę by mnie ktoś oglądał w takim stanie. Wolę byście mnie pamiętali taką jaką byłam. - w końcu przez tysiące kilometrów kosmicznej próżni dobiegł z głośnika cichy szept Chris. Tak cichy, że tylko trójka co była w stanie usłyszeć co powiedziała blondynka.


- Jasne foczko. Załatwię ci jakąś kurtynę czy tam parawan. To trzymaj się foczko. - Zeeva uśmiechnęła się na pożegnanie.

- Wy też. Uważajcie na siebie. Jeśli będziecie mieli jakieś kłopoty to wcale nie musicie po mnie lecieć. Zrozumiem. A ja się tu jeszcze troszkę rozejrzę. Bez odbioru. - blondynka po drugiej stronie też się chyba uśmiechnęła. Po czym pożegnała się życzliwym tonem i rozłączyła przerywając połączenie.

- Ja stąd spadam. - marine bez ceregieli ruszyła w stronę drzwi mostka. Otworzyła je ale zatrzymała się jeszcze by spojrzeć na tych co zostali w środku. - Wiecie co? Jak się z tego jakimś cudem wydostaniemy to my z Seth wypisujemy się z tej załogi. - oznajmiła krótko po czym odwróciła się i wyszła. Seth szybko podążył za swoją siostrą.

- Czekajcie, idę z wami! - drzwi już się zamykały gdy Dragos jakby się zdecydował i pobiegł za nimi.

- To ja też spadam. Nic tu po mnie. - Jericho zareagował spokojniej ale opuścił swoje miejsce po czym wyszedł za pozostałymi. Tony, Ryan, Agnes i Vicente mieli więc mostek tylko dla siebie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 07-03-2021 o 15:28.
Pipboy79 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172