Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2021, 03:06   #315
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Skłamała.
Nie była jeszcze gotowa na spotkanie z małą miko i poznanie prawdy o losie Płomyczka. Nie miała również ochoty na rozmowy i wysłuchiwanie tych samych pytań, na które przecież nie znalazła jeszcze odpowiedzi - jakie miała plany? Co zamierzała teraz zrobić? Mogła ponownie zaszyć się w leśnej gęstwinie, lecz.. to oznaczało stawienie czoła bezlitosnym falom ponurych myśli. Za bardzo obawiała się zostać z nimi sama.

Zmęczyły ją uśmiechy i pogawędka z braciszkiem. Zmęczyło ją utrzymywanie maski opanowania, kiedy cały czas próbowały się przez nią przebić wspomnienia ostatniej nocy. Shochu nie podziałało na nią pocieszająco, nie pomogło zrozumieć targających nią uczuć. Jednak zepchnęło troski głębiej i obudziło w niej pokusę, aby poszukać innych sposobów na takie tymczasowe zapomnienie o swych problemach.
Z tego powodu po powrocie do lasu postanowiła posłuchać własnej rady udzielonej czarownikowi.

Wcześniej poznane ścieżki zapadły jej w pamięć i nawet z alkoholem subtelnie szumiącym jej w głowie nie potrzebowała pomocy w ponownym odnalezieniu przesieki. Tym razem nie ukrywała się w gęstwinie, tylko z każdym z wdziękiem stawianym krokiem zmniejszała odległość pomiędzy sobą i gorliwym yojimbo siedzącym na straży śpiącej żony daimyo. Stanęła przed nim i rękę wyciągnęła w geście zachęcającym do pochwycenia za jej smukłą dłoń.

-Chodź ze mną -kusiła bez wdawania się w szczegóły swoich zamiarów wobec młodego lorda Sasaki.
Ronin stanął przed ciężkim wyborem. Obowiązek czy pokusa? Ciężki to był wybór… zaprawdę. I młody lord Sasaki przegrał.
Wstał i ruszył powoli ku swojej kusicielce. Bez słowa. Nie pytał, nie szeptał. Pochwycił delikatnie jej palce i powiódł czule po nich swoimi.

Ten dotyk wywołał falę ciepła rozchodzącą się po ciele i duszy kobiety. Uśmiechnęła się czule do swojego tygrysa.

Przyszła tutaj z wątpliwościami, czy rzeczywiście zdoła go łatwo przekonać do opuszczenia swojego posterunku. Hai, była uwodzicielką i szczególnie ulubiła sobie uwodzenie właśnie swojego yojimbo, ale tak wiele się wczoraj wydarzyło, że już niczego nie mogła być pewna. Prawie zginął z jej powodu, prawie został pożarty przez okrutną bestię. Jeśli wcześniej w swojej bystrości domyślał się istnienia przekleństwa płynącego w jej krwi, to ostatnia noc tylko potwierdziła jakim potworem była jego Tsuki no Musume.
Na przekór temu wszystkiego Kojiro dał jej się skusić i.. porwać. Ah, jakże ich role się odwróciły, ne?

Splotła ze sobą ich palce i poprowadziła go między drzewa. Nie wiedziała jakie inne sekrety i zakątki kryje ten las, zatem idąc przed siebie kierowała się jedynie srebrzystymi pajęczynami rozciągniętymi gęsto na drzewach. Wzrok Sakusei sięgał daleko, a Leiko pragnęła mieć tygrysa tylko dla siebie, bez nadmiernie ciekawskich oczu długowiecznej tsuchigumo. Być może właśnie te pajęczyny określały zasięg jej spojrzenia.
Po dłuższej wędrówce w milczeniu, łowczyni nareszcie przystanęła w miejscu niewiele różniącym się od innych części lasu. Te same drzewa, krzewy, trawa, mech.. tylko srebrne nici były mniej widoczne na gałęziach i szelest setek małych nóżek był jakby mniej dojmujący.

Nieraz gesty mówiły więcej i głośniej niż słowa. Leiko stanęła przodem do mężczyzny i spoglądając na niego sięgnęła dłońmi za plecy, gdzie kilkoma szybkimi ruchami poluzowała kokardę swojego obi. Długi pas spłynął po jej biodrach, na krótką chwilę okręcił się wokół nóg, aż opadł na ziemię niczym wąż przyczajony w trawie. Jej kimono rozchyliło się delikatnie, dając jedynie przedsmak uroków skrytych pod krwistoczerwonym materiał kontrastującym z bielą jej skóry.

- Ach…- wyrwało się z ust Leiko, gdy poczuła jego pocałunki na szyi, jego język zatańczył na jej alabastrowej skórze. Shōchū uderzyło mocniej do głowy różowiąc policzki.
Ach… jakże mogła zapomnieć że jej tygrys nie jest młodzikiem. Że sami potrafił kusić i rozpalać, że sam mógł uwodzić. Kimono łowczyni rozchyliło się bardziej odsłaniając kuszące półkule. Stały się one ofiarą pieszczot dłoni mężczyzny, które zachłannie zsuwały odzienie z jej ciała.

Nigdzie jej się nie śpieszyło, mogłaby sobie pozwolić na leniwe czerpanie przyjemności z pieszczot tak doświadczonego kochanka. Jednak mieszanka alkoholu, pochłoniętej wczoraj ogromnej ilości energii Oni oraz chęć zasmakowania słodkiego zapomnienia, czyniła ją.. niecierpliwą. Chciała go teraz. Szybko, mocno i gwałtownie, aby przestać myśleć i móc skupić się tylko na doznaniach. Niczego więcej teraz nie potrzebowała.

Łowczyni poruszyła ramionami, aż kimono ześlizgnęło się z jej ciała, lecz jeszcze zanim zdążyło skotłować się na ziemi u jej stóp, ona ubrana już tylko w geta i wstążeczkę na nadgarstku przylgnęła silnie do kochanka. Skrzyżowała ręce za jego karkiem, palcami zaplątała się pośród długich pasm tak lubianych przez siebie włosów tygrysa. Jej oddech niósł w sobie silną nutę shochu, pocałunki były pełne namiętności, drapieżności i... desperacji. Dzisiaj to Kojiro był jej źródełkiem, ale nie szukała tylko zaspokojenia swego pragnienia. Ona chciała w nim zatonąć.

Tymi widokami rozpalała swojego tygrysa, gdyż i jego pocałunki robiły się namiętne i gorące. Jego dłonie wodziły po jej ciele, coraz mniej subtelnie, coraz bardziej zachłannie. Chwycił ją nagle w biodrach, uniósł lekko w górę i sam opadł na trawę siadając. Był silny mimo smukłej sylwetki, był silny… bardziej niżby sugerował to jego wygląd. Był silny, był spragniony. Był twardy.
O tak, poczuła tą twardość i nieustępliwość, gdy opadł na trawę siadając. Gdy opadła wraz z nim w dół, gdy jej biodra osunęły się… a jej ciało zdradziecko przeszył miecz kochanka szturmując ukrytą twierdzę miłości między wzgórzami jej ud. Jakże głośny był jęk protestu - a może aprobaty? - który wyrwał się z jej ust. Tygrys potrafił być równie dziki jak jej kogucik. Tylko wprawę miał większą w sztuce miłości.

Tak oto łowczyni dosiadła swojego yojimbo, ruchami nóg dyktując tempo, a piersiami czując namiętne pocałunki i pieszczoty języka na skórze.
Jakże on dobrze znał jej pragnienia. Swoim zachowaniem nie pozostawiła mu wiele miejsca na wątpliwości, lecz wcześniej każde ich zbliżenie było poprzedzone rozmowami o sekretach, intrygach, planach. Teraz nie było miejsca nawet na flirt, a co dopiero na pogawędki. Porozumiewali się bez słów. Z ust wydobywały się jedynie głośne oddechy i soczyste jęki. Spocone ciała współgrały ze sobą jak idealnie dopasowani tancerze, choć ten taniec niewiele miał wspólnego z finezją.

Leiko nie była dzisiaj najbardziej czułą, czy delikatną kochanką. Ujeżdżała ronina dzikimi ruchami, jak gdyby sam był nieokiełznanym ogierem.. ale czy to nie ją zaślepiło pożądanie? Czy to nie w niej płonął ten niepohamowany ogień? To ona była nieujarzmiona, to ją zdominował najbardziej zwierzęcy ze wszystkich instynktów.
Odrzuciła głowę w tył, więc wydobywające się z jej ust jęki ulatywały ku koronom drzew. Unosiła wysoko biodra i opuszczała je nisko, przy każdym takim ruchu przyjmując w siebie całą siłę i pasję Kojiro. W swej niecierpliwości nie zauważyła nawet, że pozostawiła go częściowo ubranego, co w innej sytuacji uznałaby to za olbrzymią stratę. W tej chwili dłońmi dociskała go do swych piersi, nie pozwalając jego ustom porzucić swych naprężonych piersi kołyszących się w szybkich, niespokojnych oddechach.

Znalazła swoją miłość - lubieżną, intensywną i gwałtowną. Miłość tak żarliwą, że wypalała troski i myśli.
I czuła ten żar w sobie i kochanku. Te pocałunki, te pieszczoty, te delikatne ukąszenia na jej skórze. I dłonie zachłannie zaciśnięte na pośladkach, gdy unosiła się i opadała gwałtownie niczym okręt na falach. Z każdym opadnięciem jękiem chwaliła możliwości kochanka. I tak rozkoszując się tym… przez chwilę odczuła pokusę aby… porzucić to wszystko. I misję i Mateczkę i walkę z Oni i broń nawet. Porzucić i uciec ze swoim tygrysem i zatonąć w rozpustnej rozkoszy i zapomnieniu. Była to słodka pokusa, przyjemne marzenia, nawet jeśli nierealne.

Pomimo tego, że były tak niemądre i całkiem pozbawione sensu, to te ulotne myśli rozchyliły jej wargi w bezwiednym uśmiechu. Jakież to byłoby łatwe, jakież błogie, jakież..
Poczuła dłonie mężczyzny kurczowo zaciskające się na jej pośladkach, słyszała jego urywający się oddech. Również we wnętrzu jej ciała w zatrważającym tempie narastała fala przyjemności. Już żadna tama nie potrafiłaby jej powstrzymać.
Leiko biodrami instynktownie przycisnęła mężczyznę mocniej do ziemi, aby zamknąć tą rozkosz w cudownie gorącej pułapce swojej kobiecości. Nagle szarpnęła się silnie pod wpływem ognia eksplodującego w jej podbrzuszu, jej plecy wygięły się w zgrabny łuk. Powietrze przeszył głośny, gardłowy jęk. Przestał istnieć las, nie były już ważne żadne troski i problemy - świat łowczyni utonął w rozkoszy.

Zastygła tak na moment, niczym rzeźba przedstawiająca ucieleśnienie ekstazy idealnej, po czym z pomrukiem zadowolenia rozluźniła swoje ciało i drżąc opadła w ramiona kochanka.
-Kojiro-san.. -odezwała się cichym, długo nieużywanym głosem brzmiącym jak westchnienie. Tym razem już delikatnie i z figlarnością zaczęła sobie naplatać na palec jeden z jego kosmyków -Od kiedy to tygrys.. pozwala się porwać łani?

- Czyżbyś naprawdę była łanią. Czy może tygrysicą w przebraniu? Kuszącą delikatnością i niewinnością… a drapieżną z natury
.- mruczał w odpowiedzi jej kochanek delikatnie całując i kąsając szyję łowczyni, ugniatając jej delikatnie pośladki. - Podstępną kusicielką… której ja biedny, prosty samuraj nie mogłem nie ulec.

-Cóż to za samuraj, który porzuca swój obowiązek dla chwili przyjemności? Lub dwóch..? Lub.. trzech..?
- zamruczała Leiko żartobliwie. Co dopiero tak drapieżna, wręcz wygłodniała gorącej obecności kochanka w swym ciele i duszy, teraz upojona ekstazą i zmęczona silnym wybuchem namiętności wtulała się łagodnie w jego ramiona.
- Noc była taka męcząca, tak wiele się wydarzyło.. na pewno dzisiaj nasi towarzysze poradzą sobie bez nas. Zatem możemy.. na dłużej ukryć się tutaj przed intrygami i problemami, ne? -nęciła łaskocząc oddechem ucho Kojiro. Ale czy naprawdę musiała go dodatkowo zachęcać? Jaki mężczyzna znalazłby w sobie siłę na protesty będąc obejmowanym jej smukłymi nogami?

- Hai… - potwierdził ronin cicho.- Teraz nikt nie ma sił na walkę. Ani nasi sojusznicy, ani nasi oponenci.- jego usta schodziły językiem do piersi, prowokująco i czule pieszcząc jej skórę. - Myślę że możemy się ukryć i zrelaksować po swojemu. Zasłużyliśmy chyba na to… wszak wiele potworów zabiliśmy wczorajszej nocy, ne?

-Hai, zbyt wiele..
-szepnęła łowczyni prężąc się pod pieszczotami swego yojimbo. Każdemu muśnięciu jego warg towarzyszyła przyjemna gęsia skóra rozchodząca się po jej skórze, znaczyła obraną przez niego ścieżkę po szyi i piersiach Tsuki no Musume. Odchylała głowę, aby mocniej wyeksponować te wrażliwe punkty swego ciała. Spod leniwie półprzymkniętych powiek powiodła wzrokiem po koronach drzew i widocznym pomiędzy nimi błękicie nieba. Uśmiechnęła się pod wpływem tej.. beztroski, tego spokoju rozlewającego się po jej nadszarpniętych nerwach i krwawiącym sercu.

-Albo po prostu ucieknijmy daleko stąd, gdzie nikt nas nie znajdzie, nawet mnisi. Ty zostaniesz rybakiem, a ja Twoją skromną żoną.. - chichot wymknął się z jej gardła na wspomnienie swojej rozmowy z braciszkiem. Nie kunoichi, nie jedno z Siedmiu Oczu, nie duch nawiedzający ziemie Hachisuka. Zaledwie zwykła kobieta i zwykły mężczyzna, tacy jakich wiele w całej Japonii.

- Dlaczego rybakiem… nigdy nie miałem cierpliwości do ryb. Może drwalem?- zażartował ronin nie przerywając tańca ust po jej piersiach, wprost wystawionych pod jego pocałunki. I poważniej dodał.-
Możemy rzeczywiście powinniśmy to uczynić? Jeśli cię nie znajdą, to może nie będą w stanie zrealizować swojego planu?

-Obawiam się, że.. to nie byłoby takie łatwe, mój tygrysie. Mnisi zaprezentowali już jak daleko potrafią się posunąć w swej pogoni za potęgą..
-mruknęła Leiko aż za bardzo świadoma niedorzeczności takiego planu, i to nie tylko ze względu na piętno jej dziedzictwa -To.. przekleństwo płynące w mojej krwi.. budzi w ludziach okropną chciwość.
Kusząca bliskość Kojiro nieco osładzała powrót ponurych myśli, jednak to przede wszystkim ten intensywny wybuch namiętności chwilowo wypalił z niej żal, zagubienie i gniew na samą siebie. Z każdym drżącym oddechem zbierała siły, aby przed uderzeniem kolejnej fali emocji schronić się w płomieniach wznieconych przez dwa ciała.

- Jesteś pewna że akurat przekleństwo?- rzekł żartobliwie jej kochanek, skupiając prowokującą pieszczotę ust i języka na twardym szczycie jej piersi.- Ja zdecydowanie znalazłbym inne powody, by cię pochwycić i zagarnąć dla siebie. Powody o których nie wypada mówić przy damie…

-Damie?
-pod wpływem jego bezczelnej, bardzo bezczelnej pieszczoty, to jedno słowo zmieniło się w ustach Leiko najpierw w jęk, a potem w cichy chichot. Lekko skubnęła zębami swoją dolną wargę -Podobno pochodzę z samurajskiego rodu, więc to rzeczywiście czyni ze mnie damę, ne? Może w świecie bez mnichów to mi pokazywałbyś pałacowe zakamarki, albo chodził ze mną na schadzki po ogrodach? Chociaż..
Nagle naparła ciałem na Kojiro, aż biedny musiał położyć się na ziemi z kobietą władczo siedzącą na jego biodrach. Spoglądała na niego z drapieżnym błyskiem w oku, który nie przystawał dobrze urodzonej damie.

- Czy nie byłabym wtedy zmuszona konkurować z pozostałymi damami o chwilę uwagi.. lorda Sasaki? -jej głos zniżył się w koci pomruk, kiedy w drażniącym i jakże „przypadkowym” ruchu bioder bardziej pasującym kurtyzanie niż damie, otarła się o najbardziej wrażliwy fragment ciała swego yojimbo.

- Iye. To one musiałyby konkurować z tobą, ne Leiko-san ? I nie miałyby łatwo. - odparł leżący pod nią kochanek. I te słowa brzmiące jak komplement nie były nimi. Ton głosu mężczyzny leniwie pieszczącego palcami uda łowczyni sugerował stwierdzanie faktu.

Maruiken uśmiechnęła się do niego z góry, ale to nie słowa ronina były tego powodem. Spokojem ducha wypełniało ją to, co widziała w jego oczach, co słyszała w jego głosie. Z jej powodu dał się wciągnąć we wczorajszą rzeź i prawie zginął w paszczy białowłosego, a mimo to uczucia Kojiro, jakiekolwiek by one nie były pod tymi łobuzerskimi uśmiechami, pozostawały niezmienne. Dla niego nie była potworem, wbrew temu co podszeptywały jej własne ponure myśli.

-Mała miko przywróciła Ci siły, ale.. - jej wścibskie dłonie przesunęły po jego brzuchu, który ku niezadowoleniu łowczyni cały czas był ukryty pod warstwami odzienia ronina -Ale może powinnam policzyć Twoje blizny i sprawdzić, czy Gozaemnon nie pozostawił po sobie pamiątki?
Nie czekała na odpowiedź, dzisiaj była odrobinę.. niecierpliwa. Zręcznymi ruchami kobiety dobrze zaznajomionej z tajemnicami męskich ubrań, zaczęła uwalniać kochanka z tych całkiem mu zbędnych materiałów, żeby nareszcie wyrównywać tą nierówność w ich nagości.

- Hai… może jakąś rankę pominęła?- zapytał żartobliwie mężczyzna poddając się działaniom łowczyni. Jego palce wślizgnęły się między pukle włosów kochanki nieco burząc jej fryzurę, gdy pieścił ją czule.

-Uważaj co mówisz, mój tygrysie. Nie mam talentów Ayame i mogłabym Ci jedynie zaproponować okłady z mojego nagiego ciała -zamruczała z figlarnością Leiko, a jej dłonie rozchełstały na boki ubranie mężczyzny i odsłoniły przed nią jego miękkie podbrzusze. Iye, nie było w jej yojimbo niczego miękkiego. Przekonywała się o tym siedząc na jego biodrach, przekonywała się wędrując palcami po bliznach znaczących jego klatkę piersiową.
-Ale czyż śmierć w ramionach kobiety nie byłaby idealnym zakończeniem legendy o lordzie Sasaki, najzdolniejszym kochanku na ziemiach Hachisuka? -powoli i z delikatnością muśnięć skrzydeł motyla wodziła opuszkami po jego skórze, jak po mapie prowadzącej ją po ścieżkach ciała Kojiro. Bezwiedny, a przez to wyjątkowo czarujący uśmiech wskazywał na odprężającą przyjemność, jaką Leiko czerpała z tak leniwego pieszczenia swego ulubionego kochanka.

- Na razie sprawiasz, że się ożywiam… Leiko-san.- wymruczał niczym prawdziwy kocur głaszcząc czule pukle swojej kochanki i grzecznie poddając się jej badaniom, choć niewątpliwie kusiło go, by przejąć inicjatywę.

W swojej zmysłowej wędrówce kobieta prześlizgnęła dłoń na jego bok, który w nocy tak okrutnie został rozpruty mieczem białowłosego samuraja. Ale dzisiaj pod opuszkami palców czuła tylko gładką skórę i rozkoszną twardość zarysowanych pod nią mięśni. Tak jak jej pogruchotane barki zostały tylko bolesnym wspomnieniem, tak samo na ciele Kojiro nie było już śladu ani po straszliwym cięciu, ani po spalonym mięsie.

-Oh? Ożywiłam ducha? - w pozornej skromności łowczyni nie dopatrzyła się dwuznaczności w słowach kochanka - Może w takim razie powinnam porzucić polowania i zająć się uzdrawianiem roninów..?
Urokliwa niewinność w jej głosie nie do końca współgrała z psotnymi iskierkami, które migotały w jej oczach niczym ziarenka piasku rozświetlone słońcem.

- Moooże… - choć jego dłonie zachłannie zaciskające się na jej udach mówiły zdecydowane “NIE”.
- Choć to co ożywiłaś jest zdecydowanie cielesne.- mruknął żartobliwie mężczyzna poruszając swoimi biodrami ile się dało w tej pozycji i pozwalając Maruiken “zauważyć” ów ożywioną część jego ciała.
Pod wpływem tego pokazu, przeznaczonego wszak tylko dla jej własnych zmysłów, kobieta skubnęła zębami swą dolną wargę. Skrzące się w jej oczach iskierki urosły do rozmiarów ogników.

-Co powiesz na to, abyśmy poddali próbie tę Twoją cielesność? -obniżony tembr głosu łowczyni świadczył o tym, że jej chwilowo zaspokojona żądza znów została rozbudzona i poszukiwała ukojenia w ramionach Kojiro.
Leiko podniosła się na kolanach, po czym beztrosko wypinając przed światem swe wdzięki pochyliła się drapieżnie nad roninem. Jedną dłonią wsparła się o ziemię tuż przy jego głowie, zaś koniuszkami palców drugiej przesunęła po linii żuchwy i pieszczotliwie musnęła wargi swego yojimbo. Następnie pochwyciła go za podbródek, aby spojrzał w jej oczy spoglądające na niego z góry.

-Czy najzdolniejszy kochanek tych ziem potrafi uwielbić kobietę tak mocno, by przyprawić ją o słodkie zapomnienie? -słowami, spojrzeniem, całym swym ciałem wyzywała na próbę talenty tego konesera piękna, z których był tak dumny, którymi tak często i ochoczo się przed nią chwalił.

- Obudziłaś bestię…- zamruczał jej Tygrys i nagle poderwał się. Nagle Leiko wylądowała pośladkami, a potem plecami na trawę. A następnie została nakryta ciałem kochanka.

W mgnieniu oka… ach… dała się zwieść ta, która uważała się za esencję sprytu. Pozwoliła sobie na uśpienie czujności. Zapomniała, że jej wybranek mimo gibkiego ciała i szczupłej sylwetki, jest silny i szybki. Że rana którą mu zadano, już mu nie dolega. Pozwoliła sobie na chwilę nieuwagi i teraz przyjdzie jej za to zapłacić… własnymi jękami.

Ach… poczuła już tą jego dzikość przeszywającą jej ciało między udami. Zdobywającą spragniony zdobycia zakątek jej ciała. Mocno i szybko przyszpilając rozgrzane ciało Leiko do ziemi. Budzącą coś w łowczyni… taaak… cała pożarta energia potrzebowała ujścia. Granica między tym, kto był w tej sytuacji łowcą, a kto ofiarą, zacierała się szybko.

Pocałunki na szyi i ustach, dłoń pieszczące pierś, druga na gładkim udzie. Kojiro pomiędzy silnymi ruchami bioder przynoszącymi spazmy rozkoszy i błyskawice ekstazy wstrząsające ciało Maruiken, nie zauważył czegoś. Po prawdzie ona sama też nie. Nie zauważyła jak jej własne nogi oplatają w pasie kochanka, zaciskając się mocno na nim, jakby dając mu do zrozumienia, że nie wypuści go dopóki nie nasyci jej głodu. Za dużo wczoraj pochłonęła energii demonów, by nie czuć teraz potrzeby.. rozładowania tego nadmiaru.

Najwyraźniej “obżarstwo” esencją Oni ma swoją cenę.
Jakże słodką.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem