Wątek: Lost Station
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2021, 09:53   #148
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 30 - Dzień 19 11:45

Czas: Dzień 19; 11:45
Miejsce: “Aurora”; sektor załogi; mostek + głośniki
Skład: Jericho, Zeeva, Seth, Dragos + dowolne


Wydarzenia z ostatniego dnia wyraźnie odcisnęły piętno na załodze “Aurory”. Chociaż każdy próbował z tym poradzić na swój sposób. Ktoś topił smutek i obawy w promilach, ktoś dusił to w sobie lub próbował zająć się czymś rutynowym. Wszystko to z każdym kolejnym kwadransem i godziną jakie mijały od śniadania po kolei wychodziło, zwłaszcza jak się było na mostku.

Tony odkrył, że ma pewne trudności ze zrealizowaniem swoich zamiarów. I to głównie z powodu czynnika ludzkiego własnej załogi. Na mostek spływały kolejne sygnały o panującym rozprężeniu i upadku morale. Zaczęło się zaraz po śniadaniu jak Seth się dowiedział jakie dostał zadanie. A raczej z kim.

- Co?! Z Sanchezem?! Chyba nie jesteś poważny. Nie będę pracował z tym psycholem. Sam go sobie weź do pary jak uważasz, że jest taki fajny. To pojeb. Już wolę sam albo daj mi kogoś innego. - tak, Seth widocznie w którymś momencie nabawił się awersji do ich pokładowego informatyka i nie miał zamiaru z nim współpracować. Wcale tego nie ukrywał więc postawił kapitana w niezbyt zręcznej sytuacji. Ale nie on jeden.

Sam informatyk i inżynier pokładowa zdążyli nabrać stanu wskazującego po konsumpcji promili w kajucie tej ostatniej. Może nie byli nawaleni w trupa ani nawet nawaleni. Ale na pewno nie byli też trzeźwi. W takim stanie ze względów BHP nie mogli pełnić obowiązków służbowych z promilami we krwi.

Skończyło się na tym, że Seth z Zeevą przeszli się po przedziale załogowym, pozbierali te próbki obcej materii z asteroidy, te “pieprze” jakie tam były, zostawili w jednej ze śluz po czym wystrzelili w kosmos. Z tego co mówił Dragos wynikało, że ostatnio zostawił pojemnik z “pieprzami” w robowarsztacie no ale ten był teraz odcięty od reszty statku. Pewną nadzieję mogło dawać to, że jak na razie komputer nie meldował o nowych ogniskach skażenia biologicznego.

Seth zajął się robowarsztatem. Wprowadził protokół oczyszczania. Promienie UV i ciężkie promieniowanie wypaliło pomieszczenie. Potem temperatura skoczyła dosłownie wygotowując to co było wewnątrz. Większość plastików i podobnie topliwych materiałów musiała się tam stopić. Potem dmuchawy wyssały powietrze do osobnych pojemników by nie rozniosło się ono po reszcie klimatyzacji a robot wywiózł te pojemniki do śluzy gdzie znów zostały wyssane na zewnątrz. Na deser Seth zaserwował robowarsztatowi kosmiczny mróz. W próżni jaka zapanowała w warsztacie temperatura szybko spadła do okolic gdzie większość gazów ziemskiej atmosfery zmieniała się w proszek.

- Zrobiliśmy co się dało. Jak ktoś ma pomysł co jeszcze można zrobić to niech się nie krępuje. - przyszedł na mostek meldunek ich pokładowego medyka o zakończeniu procedury dekontaminacyjnej w robowarsztacie. Czujniki nie meldowały więcej skażenia chociaż mało który z tych co były wewnątrz pomieszczenia przetrwał tą procedurę. Właściwie to było czysto no ale jakoś nikt nie palił się by tam wejść i sprawdzić to osobiście.

- Chcecie lecieć tylko we dwóch? - Jericho skorzystał z okazji by zapytać kapitana o jego pomysł by wrócić z Ryanem na “Archimedesa” i poszukać Chris. Albo to co z niej zostało. Sam lot był możliwy na autopilocie dropshipa. Chociaż to byłby pierwszy raz gdy mieliby lecieć tą techniką. A chociaż trening astronauty mówił by ufać automatom i komputerom bo od nich zależy życie i los załogi to jednak zazwyczaj wszyscy woleli jak za sterami siedział prawdziwy pilot.

- Może weźmiecie Seth? Tak na wszelki wypadek. Albo Vicente jakby Chris dało się uratować. Chociaż nie wiem czy on wiele zdziała bez robowarsztatu. Zwłaszcza teraz. - Dragos zdawał się mieć mieszane uczucia co do takiej wyprawy poszukiwawczo - ratunkowej dla zaginionej blondynki. Przy śniadaniu zgodził się z Ryanem, że “lepiej ona niż my” ale powiedział to bez przekonania. Widocznie ciężko mu było ze świadomością, że gdzieś tam na zdewastowanej stacji pełnej obcej zarazy i bojowych droidów została ich koleżanka. No niby tylko syntek a nie prawdziwy człowiek no ale…

- No nie wiem. Alice miała rację. Ona zdradza objawy zakażenia. Może skazić nas wszystkich i wszystko z czym się zetknie. - Seth co zdążył wrócić na mostek pokręcił głową i wyraźnie wypowiadał się jako medyczny ekspert odpowiedzialny za zdrowie całej biologicznej załogi.

- Ale jakby ją zapakować w coś hermetycznego? Nawet nowy skafander? Albo jakiś hermetyczny pojemnik. Można by ją zaczepić tak jak Ryan wczoraj mówił to by nie miała kontaktu z dropshipem. A tutaj można by ją trzymać gdzieś w ładdowniach. My i tak tam prawie nie chodzimy. A jej tlen i ciepło niepotrzebny. Może nawet jej hibernator jakoś dałoby się tam przenieść. To by poszła spać i tyle. - Dragos rzucił swoimi pomysłami jak możnaby postąpić z ich pilotem gdyby udało się ją odnaleźć i przywieźć z powrotem. Popatrzył jak Tony i reszta się zapatruje na taką opcję.

- Ale te wasze plany o kant dupy potłuc póki jej nie znajdziemy. - zauważyła krótko wygolona marine przypominając, że odkąd stracili kontakt z ich SP to nic nie wiedzą o jej losie. I jakby wykrakała.

- Tu Chris. - znajomy, kobiecy głos odezwał się z głośnika bez najnmniejszego ostrzeżenia. Tak nagle, że w pierwszej chwili chyba wszyscy w zdumieniu spojrzeli na ten ekran.

- Co jest kurwa? - zdziwiła się Zeeva głosem i wzrokiem domagając się wyjaśnienia co tu jest grane.

- To z 7-ki! Wysłałem ją po śniadaniu na stację by prowadziła nasłuch i wywoływała Chris! - pytanie marine przełamało stupor i Jericho rzucił się do konsolety by nawiązać łączność.

- Chris tu “Aurora”! Słyszymy cię, odbiór! - krzyknął rozemocjonwanym głosem po czym pod wpływem impulsu trzasnął przycisk wewnętrznej komunikacji. - Chris dzwoni! Chodźcie na mostek! - wrzasnął w komunikator co system głośnomówiący przekazał na cały przedział załogowy. W kabinie Alice też go było słychać.

- Jestem przy głównym reaktorze w sektorze centralnym. Musiałam go uruchomić by się podładować. Nie znalazłam nic innego co by jeszcze działało. - mieli łączność foniczną, bez wizji ale dało się słyszeć zmęczenie w głosie blodynki.

- Byłam w magazynie uranowym. Nie wiem czy dobrze widziałam przez szybę ale wydaje mi się, że to są nasze pręty. Z “Aurory”. Nie pytajcie mnie jakim cudem. Nie mam pojęcia. Przeszłam na ręczne sterowanie i wywaliłam je awaryjnie na zewnątrz. Latają teraz wokół bazy. Możecie podlecieć i je zabrać. - głos mówił cicho i szybko. Wciąż słychać było to znużenie albo przygnębienie.

- Rzeczywiście coś tam lata. Ale jak to możliwe? Przecież “Aurora” nawet nie zbliżyła się do “Archimedesa”! - Jericho dał obraz z sondy na centrum stacji. Jak zrobił zbliżenie to jakieś podłużne “patyczki” było widać. To mogły być te pręty jakie były niezbędne aby zatankować reaktor “Aurory” na tyle aby myśleć o czymś więcej niż podróży wewnątrzsystemowy.

- Pochodziłam tu trochę. Te droidy bronią głównie 12-ki. Poza nią pętają się pojedynczo jak te co do tej pory spotykaliśmy. A ich HQ nie ma podanej na tacy całego terenu. Można je zgubić. Ale by się nie podładowały nowe to musiałam znów wyłączyć reaktor. - kobiecy głos mówił dalej, spieszył się jakby chciał przekazać jak najwięcej w jak najkrótszym czasie.

- Ale potrzebuję waszej pomocy. Znalazłam ładunki wybuchowe. Wielkie bomby. Myślę, że to część systemu autodestrukcji. Ale pewnie da się go uruchomić tylko z głównej sterówki. Nie shakuję tego sama, potrzebowałabym tutaj Vicente’a. Ale to bardzo ryzykowne. Więc mogę też spróbować przeciążyć główny reaktor. Nie będzie tak skuteczne jak autodestrukcja ale nikt z was nie będzie musiał tutaj wracać. Ale musicie mi powiedzieć jak to zrobić bo się na tym nie znam. Chcę to wszystko wysadzić w powietrze. Jeśli to zostawimy to ktoś znów kiedyś może się na to naciąć i historia się może powtórzyć. - kobiecy głos dalej mówił szybko chociaż dość monotonnym tonem. Przeciążenie reaktora mogło spowodować duże zniszczenia ale raczej nie powinno do reszty rozwalić konstrukcji tej wielkości co “Archimedes”. Co innego jeśli taka konstrukcja miała pomyślany od początku system autodestrukcji. Takie coś dawało nadzieję na odparowanie kosmicznego wraku wraz z całą zawartością.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline