Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2021, 14:52   #260
Jan
 
Reputacja: 1 Jan ma wspaniałą reputacjęJan ma wspaniałą reputacjęJan ma wspaniałą reputacjęJan ma wspaniałą reputacjęJan ma wspaniałą reputacjęJan ma wspaniałą reputacjęJan ma wspaniałą reputacjęJan ma wspaniałą reputacjęJan ma wspaniałą reputacjęJan ma wspaniałą reputacjęJan ma wspaniałą reputację
25 Maius 816.M41, Błysk Cieni, kaplica
Absolvus właśnie skończył prowadzić poranną modlitwę. Robił to nadal, mimo tego, że jego funkcja pozwalała mu na oddelegowanie kogoś innego do odprawiania codziennych nabożeństw. Ciągle nie mógł oswoić się z myślą, że teraz on jest religijnym przywódcą Eklezji na pokładzie Błysku. Próbował sobie właśnie przypomnieć, co było w jego nowym planie dnia zaraz po tej modlitwie, gdy drzwi kaplicy zaczęły się otwierać.

Do kaplicy wkroczyła Amelia de Vries w towarzystwie astropatki Bellitty i techminencji Ramireza. Dopiero teraz Absolvus uświadomił sobie, że Pierwsza ominęła dziś poranną modlitwę, choć odkąd pamiętał, uczestniczyła w niej każdego dnia. Twarz miała poważną i jakby zatroskaną, co również było dla niej niecodzienne. Zwykle była spokojna i opanowana.

Cała trójka powoli wkroczyła do kaplicy i kiedy dostrzegli kapłana, ruszyli w jego stronę.
- Niech będzie pochwalony Złoty Tron, wasza eminencjo. - Pani komandor pozdrowiła misjonarza i złożyła ręce w geście imperialnego orła. - Czy moglibysmy z waszą świątobliwością porozmawiać? Prywatnie… - Dodała cicho i poważnie.

Za dwiema kobietami stał Ramirez. Techkapłan w pancerzu wspomaganym. Wyglądał co najmniej jakby szykował się na wojnę, a nie na pogadankę. Nie mogło ujść uwadze najwyższego kapłana, że na czerwono-czarnym pancerzu widnieje cog-mechanicum i czarny kruk Coraxów. Bez śladu Imperialnej Aquili. W świątyni Imperatora mogło to uchodzić za swoisty nietakt. Sam techkapłan nie miał hełmu, tak, żeby jego twarz można było wyraźnie zobaczyć. Jednak nie odezwał się słowem.

Kapłan odpowiedział również układając dłonie w znak Aquili.
- Bądźcie pozdrowieni w imię Imperatora. Oczywiście, że możemy porozmawiać. Jeżeli potrzeba Nam do tej rozmowy prywatności to przejdźmy proszę do mojego – tu zawahał się na moment – gabinetu. – dokończył.
Zaprowadził ich do swojej nowej kwatery. Jej pierwsze pomieszczenie było miejscem pracy i przyjmowania gości jednocześnie.
- Usiądźcie proszę – powiedział Absolvus gestem dłoni wskazując swoim gościom krzesła i samemu siadając.
- W czym mogę Wam pomóc? Zakładam, że sprawa musi być poważna.

- Na ile dobrze znana ci jest eminencjo, kondycja naszej przywódczyni, Lady Winter? - Bellita zajęła miejsce na jednym z krzeseł, po raz pierwszy miała tak bliski kontakt z nowym kapłanem i była go wielce ciekawa.


- Wiem, że jeszcze w Port Wander na lady Winter dokonano zamachu. Teraz znajduje się w stanie śpiączki farmakologicznej. Przynajmniej takie informacje przedstawiono mi i pozostałym kapłanom w dniu mojego wyniesienia do funkcji arcykapłana. Z Twojego pytania Pani – spojrzał z uwagą na astropatkę – wnoszę jednak, że to nie cała prawda o stanie lady.

- Stan lady Winter jest bardziej poważny. - Powiedziała Amelia ze smutkiem. - Na tyle, że potrzebujemy prosić waszą ekscelencję o pomoc. - Odwróciła twarz do astropatki. - Pani Bellitto, czy mogłaby pani wyjaśnić wszystko panu Absolvusowi?

- Postanowiłam sprawdzić czy świadomość Lady nadal pozostaje w jej ciele łącząc jej umysł że swoim. - Bel spojrzała na nowego kapłana zsuwając z głowy kaptur i odsłaniając pokrytą misternymi tatuażami skórę. Pozbawione źrenic oczy skupione były na twarzy Absolvusa. - Udało mi się. Odnalazłam świadomość Lady Winter. Zamkniętą w misternie sporządzonej pułapce, której nikt z naszego chóru nie byłby w stanie sporządzić, ani rozbroić. Skomplikowany labirynt wije się niczym jadowita żmija i zaciska na jaźni naszej dowódczyni. Omówiłam tą sprawę z Chórem. O ile dla nas astropatów i innych znanych nam osobników posiadających ten dar, pułapka jest niemal nie do ogarnięcia, to twór taki… często tworzą sługi spaczenia.

Bel zamilkła na chwilę. Nie lubiła dużo mówić. Męczyło ją to.
- Podejrzewamy, że sługi chaosu chcą przejąć umysł Lady, posłużyć się nią jak marionetką. Chcę to jednak potwierdzić… Winter wołała ze swego więzienia. Nie wiem co znaczą jej słowa, lecz może nam pomożesz z wyjaśnieniem. - Nabrała powietrza i po raz kolejny przywołała słowa dowódczyni. - Wołała… Kolory pustki! Ostry cierń powstaje! Zahariel! Zahariel! Pięciokrotność nieskończoności! Zahariel!.

Wyraz twarzy kapłana poważniał z każdym słowem wypowiadanym przez Belittę. Na wzmiankę o Chaosie w jego oczach przez chwilę zabłysła czysta nienawiść, a ręka bezwiednie zacisnęła się na zawieszonym na szyi Rosariusie. Gdy się odezwał słychać było w jego głosie napięcie choć wyraźnie starał się brzmieć spokojnie.
- Pozwolę sobie najpierw odnieść się do przesłania, które pragnie Nam przekazać lady. Większość z tego nic mi nie mówi. Przynajmniej nic dla mnie nie znaczy w tej chwili bez bardziej szczegółowego kontekstu. Jedyne co, wydaje mi się, że rozumiem, z tej wypowiedzi to zwrot „pięciokrotność nieskończoności”. Napotkałem go czytając traktaty Octaviusa Arcturusa, mało znanego Scintillańskiego teologa. Jeżeli pamięć mnie nie zawodzi zwrot ten był swego rodzaju jednostką miary oznaczającą: „do piekła i z powrotem”.
Na chwilę zamilkł jakby nad czymś się zastanawiał.
- Co do samej lady – podjął po chwili – nie mamy tu środków aby poradzić sobie z opętaniem jeśli by do takiego doszło. Nie mamy ani egzorcysty ani nie możemy zwrócić się o pomoc do świętych Ordo.
Absolvus spojrzał najpierw na mistrzynię chóru, a potem na milczącego techkapłana.
- Czy posiadamy jakikolwiek sposób, aby zabezpieczyć miejsce, w którym przebywa lady Winter? Czytałem kiedyś o roli heksagramów w ochronie przed siłami Pradawnego Anihilatora, ale to nie moja ekspertyza. Jeśli nie jesteśmy w stanie zagwarantować, że jej umysł nie stworzy większego zagrożenia powinniśmy – tu przerwał jakby nie był pewien tego co ma zamiar powiedzieć – rozważyć usunięcie lady albo przynajmniej umieszczenie przy niej kogoś kto nie zawaha się tego uczynić jeżeli sytuacja wymknie się spod kontroli.
Ramirez milczał bez najmniejszego ruchu. Można było odnieść wrażenie, że jest nieobecny lub kalkuluje wszelkie dostępne opcje.
- Niestety Lady jest już poza zasięgiem kogokolwiek z Chóru, a o tym, że została nad nią przejęta kontrola dowiemy się szybko.. bo zapewne się wybudzi. Techeminencja kontroluje jej stan zdrowia. Pilnują jej straże, dwóch medyków. - Bel odpowiedziała spokojnie, z tego co zauważyła poglądy nowego arcykapłana zgadzały się z jej poglądami ale przemilczała ten fakt.
Amelia przegryzła wewnętrzną stronę policzka. Najgorsze co mogła teraz zrobić, to się rozpłakać. W sumie wiedziała jaką odpowiedź mogła usłyszeć od Absolvusa, wydawało jej się, że jest na to lepiej przygotowana. Musi się opanować. Strach zabija duszę… Wyrecytowanie w myślach mantry pomogło jej się uspokoić. Spojrzała na Ramireza. Jak on się czuje? Najpierw Ahalion, teraz Winter. Kiedy astropatka i misjonarz rozmawiali między sobą. Pierwsza podeszła do techkapłana i niespodziewanie dla siebie samej, ujeła jego rękę skrytą w rękawicach pancerza.
- Jakie jest twoje zdanie w tej sprawie? - Spytała cicho.
- Odzyskajmy te kapsuły. Wprowadźmy ją w głębszą śpiączkę. Zatrzymajmy pracę jej umysłu. Damy sobie czas - jego głos zniżony, żeby nie zakłócać spokoju rozmowy astropatki i kapłana wibrował metalicznym echem.
- Muszę porozmawiać z Christo o pewnych kwestiach - jego wzrok powędrował na dłoń. Nie czuł dotyku Amelii ale gest wydał mu się niezrozumiały. Patrzył na dłoń kobiety niemal tak samo jak na dłoń Belitty gdy go dotykała. Najwyraźniej uciekały mu pewne społecznie akceptowane zachowania stanowiące bez wątpienia aspekt komunikacji niewerbalnej.
- Przygotuję system alarmowy na wypadek gdybyśmy nie zdążyli. Przenieś straże nieco dalej od kwater Corax. Ale proszę, nie podejmujcie pochopnych działań w oparciu o niekompletnie dane.
Zakończył ściskając delikatnie hydraulicznie sterowane palce wspomaganej dłoni.

Absolvus przeniósł spojrzenie na milczącego wcześniej techkapłana. Zdziwił się nieco widząc złączone dłonie Ramireza i Amelii. Nie widział w swoim życiu zbyt wielu wyższych rangą adeptów Kultu Omnizjasza, ale raczej nie łączyli się w jego umyśle z okazywaniem uczuć i gestami obliczonymi na okazanie wsparcia innym ludziom.
- Nie uznaj proszę tego co powiem za nakłanianie do pochopnych działań, chcę po prostu rozważyć wszystkie opcje. Boję się, że uśpienie umysłu lady mogłoby przyspieszyć cały proces. Jeżeli ona teraz aktywnie opiera się temu co się z nią dzieje to jeśli przestanie to robić to pułapka może się zamknąć szybciej. Nie da się wprowadzić w śpiączkę farmakologiczną ani efektów bazujących na Osnowie ani Niezrodzonych. Chyba, że kapsuły, o których mówisz zawierają wbudowane generatory pola stazy?
- Zgadzam się z Absolvusem, Winter tam walczy i tak długo jak to czyni, zatrzymuje cały proces. Uśpienie jej może tylko pogorszyć sprawę. - Bel zamyśliła się. - Prawdą jest też, że sprawę trzeba omówić z Christo. Ten stan zawieszenia… to nasza szansa by spróbować pomóc, ale niestety jest też bardzo ryzykowny dla całego statku. - Astropatka przymknęła oczy. Czuła niepewność i nie ukrywała tego przed towarzyszami. Jej ciało było napięte jakby spodziewała się wybuchu.
Amelia słuchała z uwagą pozostałych trzech rozmówców. Ramirez zwrócił uwagę, na to o czym sama myślała. Wcześniej wydawało jej się, że techkapłan podziela zdanie Bel, teraz jego słowa obudziły w jej sercu nadzieję, choć zdawała sobie sprawę, że może być złudna. Powoli wysunęła swoją dłoń z jego rękawicy i skrzyżowała ręce na piersi, próbując opanować drżenie głosu.
- Kapsuły, o których mowa, są na stacji orbitalnej, której nie możemy znaleźć. Będziemy potrzebowali czasu. Jeżeli uśpienie Winter, może spowodować przyspieszenie procesu, lepiej tego nie robić. Mogę oczywiście odsunąć gwardzistów nieco dalej od kwater Corax, ale medyceusze, którzy się nią opiekują, są na usługach Christo i tak czy inaczej musimy z nim o tej sprawie porozmawiać. Tak naprawdę nie wiemy ile mamy czasu. Z punktu widzenia taktycznego, najlepiej założyć najgorszy scenariusz i zabezpieczyć się na każdą ewentualność. Tak bym powiedziała, gdyby nie chodziło o nią. W tej sytuacji nie umiem być obiektywna. Chciałabym choć spróbować ją uratować. Wybacz mi Bel, w tej sprawie nie umiem wyzbyć się emocji. - Spojrzała na astropatkę smutno. - Te heksagramy, o których wspominał wielebny, jak mają działać? Przy czym, zgadzam się z wielebnym Absolvusem, że należy postawić przy niej kogoś, kto zareaguje odpowiednio jeżeli sytuacja wymknie się spod kontroli. Czas jest naszym największym wrogiem w tej sytuacji.

- Sugeruję więc wycofać medyceuszy, wyrysować heksagramy, odprawić modlitwy, a potem wstawimy tam serwitora, Gdyby coś przejęło nad nią kontrolę i stanowiło zagrożenie dla statku, to servitor da nam czas na działanie.

Pierwsza skinęła głową twierdząco.
- Zatem zróbmy tak jak mówisz Ramirezie i oby Imperator miał nas wszystkich w opiece.
 

Ostatnio edytowane przez Jan : 24-02-2021 o 15:47.
Jan jest offline