Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2021, 19:06   #87
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Miami; Downtown; siedziba Kultu Zaginionego Miasta

Okrzyki rannych sprawiały, że wszystko w Roxy wołało by rzucić się im na pomoc. Wiedziała, że czyjeś życie może zależeć od kilku sekund zawahania. Czasem wystarczy tylko w odpowiednim momencie zatamować krwotok, docisnąć dłoń do rany… Tylko co wtedy? Nie miała przy sobie torby lekarskiej, ani niczego co normalnie się w niej znajdowało. Przeklęła w myślach ten fakt. Nie było jednak innej opcji, prawda? Nie zabrałabym ze sobą torby na tą cała szopkę, która jeszcze przed sekundą miała miejsce.

Zła bardziej niż wystraszona zacisnęła dłonie w pięści i rozejrzała się po okolicy. Bez broni i sprzętu nic nie zdziała… musiała odzyskać swoje rzeczy. Wtedy odezwał się James. Słysząc o kapeluszu posłała mu tylko pogardliwe spojrzenie. Kto w takiej sytuacji mógł w ogóle myśleć o takich rzeczach?

- Nie dajcie się zabić. - Mruknęła cicho i ruszyła w kierunku dormitoriów starając się nie dać się zastrzelić.


Sam dostrzegła za winklem budynku, przerażona dziewczyna kuliła się starając się stopić ze ścianą. Było kwestią czasu, aż któryś ze strzelców dotrze do niej i ją odstrzeli. Roxy podbiegła do niej i chwyciła dziewczynę za ramię.

- Ruszaj się bo cię zabiją!

Przerażone, wpatrzone w lekarkę oczy sprawiły, że ta chwyciła młodą kultystkę pod pachę i pociągnęła razem z sobą.

- Gdzie są męskie dormitoria? - Odpowiedzią było jedynie przerażone spojrzenie dziewczyny, więc Roxy szturchnęła ją mocno. Dopiero wtedy Sammy wskazała jej kierunek.
Wszędzie panował chaos. Tłum kultystów mieszał się pod ostrzałem. Ludzie wpadali na siebie, popychali, przewracali. Roxy nawet nie chciała wiedzieć czy więcej zginie od kul czy od tego, że zadepczą ich współtowarzysze. W jednym z mijanych pokojów ktoś ze starszych wydawał broń i amunicję tym bardziej ogarniętym kultystom. Gdzieś coś musiało się zapalić bo czuć było dym od ognia. Lekarka przystanęła i oderwała dwa kawałki ze swojej szaty, jednym owinęła swoje usta i nos, a drugim Sammy.

- Chodź pomożesz mi. - Dziewczyna była jak w amoku. Nie była w stanie myśleć. Roxy patrzyła jak wykonuje bez zająknięcia każde polecenie.

Wspólnie znalazły pokój Jamesa. Roxy wcisnęła dla Sam w dłonie jego rzeczy, sama chwytając za broń i narzucając na głowę kapelusz, który niby był tak istotny. Biegnąc lekarka wyglądała przez okna, trzymając się jednak na dystans od nich. Tyle by rozeznać się w sytuacji na zewnątrz.

- Znasz jakieś wyjście z kortów? - Roxy spojrzała na swoją towarzyszkę, łapiąc za własny karabin i torbę lekarską. Przerzuciła go przez ramię. Zbliżyła się do okna i wyjrzała na zewnątrz kryjąc za winklem. Dostrzegła kolejnych napastników. Ci byli w mundurach i biegli w stronę jakiegoś domu. - Co do cholery…

Wtedy usłyszała też pośpieszne kroki na dachu.
- Kurwa… Sammy załatw mi naboje, dobra. Cokolwiek do karabinu, albo i nowy karabin. - Przyklęknęła przy oknie łapiąc za broń Jamesa i wycelowała w ludzi biegnących w stronę tamtego domu. Jeśli tam poszli James i Rita to będą mieli przewalone… Uspokoiła oddech. Przycelowała i strzeliła w pierwszego. Najlepiej nogi. Nie będzie się ruszał nie będzie przeszkadzał.

Deklaracja: poświęcam segment na celowanie i strzał
 
Aiko jest offline