Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-02-2021, 14:19   #81
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Miami; Downtown; siedziba Kultu Zaginionego Miasta

Roxy patrzyła jak jeszcze James i Sam podchodzą do tego łóżka i oglądają swoje zdobycze. Gong obwieszczający przerwę przyjęła z wielką ulgą. Chciała pogadać z Ritą i Jamesem ale wtedy podeszła do niej Samantha.

- Ojej ale wy pięknie mówiliście. Ja to chyba tak nie potrafię. A jestem tu dłużej od was. - Głos Sam pełen był niepokojącego zachwytu. Roxy nachyliła się nieco do współlokatorki o odezwała się cicho. - Przyznaje, że inspirowałam się nieco Sabateą.

Uśmiechnęła się życzliwie do dziewczyny i ruszyła wraz z nią w kierunku stołówki.
- Ja.. wylosowałam jakieś zdjęcie. Było na nim kilku ludzi w strojach laboratoryjnych. - Roxy opisała zdjęcie pomijając temat napisów i swoich domysłów co do ich pełnego znaczenia. - A ty co wylosowałaś?

- Hm… nie kojarzę takiego miejsca w mieście albo okolicy. Nie widziałam tu nigdy jakichś piramid albo laboratoriów.
- Jej twarz była wyraźnie zamyślona gdy analizowała opis lekarki. Ta poklepała ją delikatnie w ramię.

- Nie ważne. Chyba tylko arcywielebny wie o co w tym zdjęciu dokładnie chodzi. - Uśmiechnęła się pocieszająco. - A co tobie pokazano?

- O tak! Jakieś dziwne urządzenie.
- Dziewczyna opisała je Roxy i ta po tym co zobaczyła w swoim zdjęciu była niemal pewna, że ustrojstwo które znalazła Sammy było czujnikiem promieniowania.


Potem lekarce pozostało tylko znaleźć chwilę i miejsce by na spokojnie porozmawiać z Jamesem i Ritą. Skorzystała z okazji, że Sammy zagadała się z kimś innym, a ludzie zaczęli rozchodzić się by załatwić różne potrzeby przed kolejną częścią święta.

- Hej. Co wylosowaliście? - Spytała widząc, że mają chwilę dla siebie. - Ja wylosowałam zdjęcie. Było na nim kilku doktorków w laboratorium, ale co ciekawsze był też napis. ...dowa, ...ncja, ...gii, ...owej, ...ium 18. Wydaje mi się, że może to znaczyć Narodowa lub Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej. Laboratorium 18-te. - Jej głos był ledwo słyszalnym szeptem. - Miałoby to sens, bo Sammy wyciągnęła urządzenie podobne do licznika Geigera.
 
Aiko jest offline  
Stary 12-02-2021, 22:40   #82
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Zmierzch, siedziba Kultu Zaginionego Miasta, Miami Beach, Miami.

Po ceremonii guru sekty ogłosił godzinę wolnego dla sekty. Nastąpiła przerwa. Spora część religijnych świrów opuściła salę gimnastyczną. Rita jednak postanowiła śledzić Amosa, przynajmniej do momentu, do którego to było bezpieczne. Chciała dowiedzieć się, gdzie może trzymać mapę. Na wszelki wypadek.


Po powrocie odnalazła swoich towarzyszy. Wysłuchawszy Roxie zamyśliła się. Z pewnością konkretne laboratorium należące do określonej organizacji wskazywało na jasny cel poszukiwań. Czyżby ten „Rebis” był jakimś przedwojennym wynalazkiem? A może obiekt był zaledwie jakimś przystankiem na drodze do „Zaginionego Miasta”?
Ja trafiłam na zwykłą Biblię — udzieliła się złodziejka artefaktów. — Ale to nie wszystko. W jej środku było schowane czarnobiałe zdjęcie przedstawiające jakąś piramidę schodkową, osadzoną w środku dżungli i wykonaną bez wątpienia w stylu architektonicznym charakterystycznym dla ludów dawnej Mezoameryki. Jeśli wiecie, co mam na myśli. — dopytała dla pewności.
Po wojnie system edukacji przestał istnieć i wiedza o świecie większości ludzi była z reguły niewielka, a do tego często wybiórcza. Na szczęście Rita pochodziła z rejonów, gdzie poziom wykształcenia wśród społeczeństwa był nie gorszy niż w Nowym Jorku. Dlatego nie miała problemów z rozpoznaniem natury obiektu na zdjęciu. Nie mogła jednak wiedzieć jak to wyglądało w przypadku jej towarzyszy.
 
Alex Tyler jest offline  
Stary 15-02-2021, 12:57   #83
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Piramidy, dżungla, Agencja Energii Atomowej, miernik promieniowania i WD tabsy. Równie dobrze ktoś mógłby położyć przed nimi płachtę z namalowanym napisem: “Rebis jest w dżungli, w jakimś laboratorium przedwojennym”. Z drugiej zaś strony, dotarcie do legendarnego Rebisu było również w pewnym sensie próbą.
Przedmioty same z siebie nie musiały więc od razu oznaczać celu, i było całkiem możliwe, że mogą być wskazówkami o możliwej drodze do tego celu.
Czy ten cel w ogóle pokrywał się z tym, czego chciał Cantano? Czy interesowały go jakieś przedwojenne graty z Agencji Atomistyki? Co i ile mogliby wynieść z takiego miejsca sami?
- Taak, to trzyma się kupy - James pokazał swoje “artefakty” - Zwykłe WD tabsy do oczyszczania wody. przydatne, ale to może kupić każdy, szczególnie tak blisko Missisipi - James zamyślił się i odruchowo chciał poprawić rondo kapelusza. Którego jednak nie miał na głowie, bo aby wtopić się w ten tłum, musiał zostawić go w dormitorium.

- Jeśli da się zerknąć na tę mapę, można by znaleźć normalną, przedwojenną i je porównać. Powinna być tam droga dojazdowa, a przynajmniej to, co z niej zostało. Ostatnie czego mi trzeba to łykanie tych pigułek. Wstrętne są - Wstrząsnął się z obrzydzenia kurier i wyciągnął paczkę fajek częstując dziewczyny.

Promieniowanie. James wiedział co to znaczy, nawet za dobrze. W okolicach Detroit było pewne miejsce, w okolicach jeziora Erie, doskonale widoczne ze skrzyżowania w pobliżu Newport. Smętne, okrągłe kominy mówiły każdemu podróżnikowi, aby nie podchodził zbyt blisko. Detroitczycy ustawiali nawet specjalne znaki, przestrzegające przed niebezpieczeństwiem. Idiotów jednak nie brakowało, choć nie był to problem Detroit. Właściwie większość Detroitczyków traktowała to jak element urokliwego krajobrazu. Oczywiście, nie można było tego powiedzieć o przyjezdnych, bo przybyła kiedyś do Detroit delegacja z Nowego Jorku. Ważniacy w okularkach, jakieś pokręcone nerdy. Najedli się jakichś chemikaliów, ubrali się w błyszczące skafandry i poszli do Newport. Całe Detroit im kibicowało, bo wyglądali zacnie, choć złośliwi mogliby powiedzieć, że wyglądali jak huje w błyszczących kondomach. Wrócił jeden, czerwony od poparzeń i zdychał długo, wymiotując własnymi flakami. Gambli nie przyniósł, a pochować trzeba go było kilka mil od miasta, tak dla pewności.
- Taa...zobaczmy tą mapę - mruknął James zupełnie nieprzekonany do pomysłu.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline  
Stary 15-02-2021, 16:02   #84
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 16 - 2051.03.05; nd; zmierzch

Czas: 2051.03.05; nd; zmierzch
Miejsce: Miami; Downtown; siedziba Kultu Zaginionego Miasta
Warunki: krzyki i strzelanina na zewnątrz jasno, ciepło, zachmurzenie, powiew, ciepło


Wszyscy



Wydawało się, że całkiem spora część grupy skorzystała z okazji by zamienić parę słów na świeżym powietrzu lub odwiedzić stołówkę. I to w dowolnej koleności. Więc tam i tu widać było grupki w uroczystych, białych szatach do kolan jacy rozmawiali ze sobą, czasem się ktoś roześmiał a tam czy tu dysputy wchodziły na wyższe obroty. Trójka neofitów więc jakoś nie wyróżniała się na tym tle ani ubiorem ani zachowaniem. W kończącym się powoli dniu, całkiem ciepłym chociaż przetykanym chmurami można było odganiać się od wieczornych komarów jakie też wyleciały na kolację. Rozległ się potrójny gong jaki wzywał na finał całej uroczystości i porównwanie tegorocznych zapisków z oryginalną mapą pozostawioną przez Eliasza swoim dzieciom.

Wcześniejsze plany by śledzić Amosa Ricie nie bardzo wyszły. Właściwie wszyscy chyba widzieli dokąd on poszedł jeszcze zanim na poważnie zaczęli opuszczać salę gimnastyczną. A raczej jego odejście było jakby sygnałem, że można też opuszczać salę i iść na tą przerwę. A sam guru sekty wyszedł przez te same drzwi przez jakie wszedł razem ze szpitalnym łóżkiem. Drzwi wydawały się prowadzić do jakiegoś magazynku czy kto wie co tam było. Z bliska złodziejka usłyszała jakieś stukoty zza tych drzwi jakby tam były jakieś kolejne drzwi albo jakiś mechanizm. No ale nic nie widziała przez ściany i zamknięte drzwi a za plecami miała całą salę pełną jeszcze innych członków zboru więc nie bardzo było jak dłużej kręcić się w tej okolicy.

Bez pośpiechu niczym uczniowie dawnej szkoły wzywani na lekcje tak i teraz różne grupki kultystów, razem z trójką neofitów zaczęli powrót do głównego budynku gdzie miał nastąpić finał całej ceremonii. Może dlatego w ten sielankowy wieczór atak wydał się tak nagły co zaskakujacy. Padł pierwszy strzał wywołując raczej zdziwienie niż strach. Sylwetki w białych szatach rozglądały się co to, jak to i gdzie to. Ale już było widać, że to nie przypadek gdy kilka obcych sylwetek wparowało przez to raczej symboliczne ogrodzenie i bez wahania otworzyło ogień prosto w członków sekty. Dopiero teraz gdy padły kolejne strzały, tam i tu upadło jakieś ciało ubrane na biało, biel szat zaczęła się barwić czerwonymi kleksami, w ciepłe powietrze zmierzchu przeszyły krzyki bólu i strachu dopiero wtedy kultyści rzucili się do ucieczki. Szukali kryjówki za osłoną murów głównego budynku lub gdzie kto mógł. Ten sielankowy dotąd wieczór i oczekiwanie na finał uroczystości w parę chwil przemienił się w chaos krzyków, kotłowaniny, krwi i strachu.

Trójka neofitów znalazła się na zewnątrz, razem z resztą kultystów jacy mieli właśnie wracać do sali gimnastycznej. Rita może nie czuła się we właściwym miejscu i czasie ale udało jej się zapanować nad nerwami. Jamesowi udało się przemóc własną słabiznę ciała jaką wciąż odczuwał po poprzedniej strzelaninie w bezimiennym zaułku i wziąć się w garść. Doświadczenie awanturnika pozwoliło przemówić adrenalinie w jego żyłach. A Roxy te okrzyki rannych i konających zmobilizowały jak rzadko kiedy.


---


Mecha 16

James; test bóloodporności; (CHA + Bóloodporność); rzut: Kostnica suk > mniejsze kary (-3)

Rita; test morale; (CHA + Morale) rzut: Kostnica 1 suk > remis = mod 0

James; test morale; (CHA + Morale) rzut: Kostnica 5 suk > ma.suk = mod +1

Roxy; test morale; (CHA + Morale) rzut: Kostnica 17 suk > du.suk = mod +3
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 18-02-2021, 13:52   #85
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=68MdG30gHUc&list=RDMMi6boe4cJL7Q&index=5[/MEDIA]


Potrójny gong zwiastujący kolację był w pewnym sensie zbawieniem dla Jamesa. Po pierwsze, od tych nawiedzonych dyrdymałów powrócił ból w postrzelonej klacie. Po drugie, robił się głodny, a jak głodny, to i zły. Nie miał też ochoty do rozmów o sprawach wiary, nawet tak lekko, wręcz idiotycznie traktowanej jak w tym miejscu. Szczęściem nie byli tu, aby dostąpić nirwany, ani tym bardziej jakiegoś Rebisu, czymkolwiek był. W dodatku zbliżał się wieczór i chyba pogoda zamierzała się popsuć.
Los okazał się jednak podłą suczą i kolacja, właściwie jedyny punkt programu, który obecnie interesował Jamesa właśnie się oddalił.

Strzały i jęki rannych i umierających mogły wydawać się nawet zabawne, gdyby nie fakt, że oni również byli idiotycznie ubrani i w każdej chwili mogli zarobić kulkę. Ból szarpnął klatką, kiedy ciało Jamesa instynktownie zareagowało, jak w każdej strzelaninie. Adrenalina, niczym wtryskiwane w cylindry paliwo, dała potrzebnego kopa. Spiął się,niczym wyścigowa bryka nadtlenkiem azotu i sięgnął po broń. Którą na szczęście miał.
- Błogosławieni Cisi…- mruknął, odsuwając poły idiotycznej szaty.

Dostrzegł jednak spłoszone nieco spojrzenie Rity i spokojnie wydobył SigSauera, który tak wyglancował jeszcze w kamienicy u Cantano.
- Spokojnie, będzie dobrze - Powiedział uspokajającym tonem. Nie zamierzał walczyć, bo to byłoby równie idiotyczne, jak noszenie tych niepraktycznych, białych szat.
Umysł Jamesa zaczynał wchodzić na odpowiednie obroty. Głos miał jednak niski, spokojny. James lubił takie konkretne akcje. Trup ściele się gęsto, nie wiadomo o co chodzi, za to kurier dostrzegł szybko to, co mogło wielu akolitom nieco umykać. Okazję. Plan który najpewniej był oczywisty nie tylko dla niego, należało jednak zrealizować. A sam sobie poradzić nie mógł. Szczęśliwie miał przy sobie złodziejkę, dla której takie numery były chlebkiem powszednim. Pytanie, do czego była zdolna lekarka? Może nie była pacyfistyczną pizdą, jak tamta poprzednia? Póki co, nie mieli konkretnej broni ale można było to bardzo szybko zmienić.

- Rita, bierze spluwę i idziemy po mapę. Roxy, leć do dormitorium i zbierz nasze graty. Moje też, więc zrób rundkę też do facetowego, jakby ktoś się stawiał, wal w ryj albo jaja. Kreatywna bądź. U mnie dużo nie ma, mossberg i kapelusz. Zwłaszcza kapelusz. Spotkamy się tu, przed stołówką a potem się ulotnimy. - James wręczył Ricie Sig Sauera, uśmiechnął się do obu dziewczyn i wyciągnął dobry, wyglądający groźnie bojowy nóż, należący do Alonso. Wywinał nim krótkiego młyńca na palcach, aż ostrze zamigotało w wieczornym słońcu i mocno chwycił rękojeść, aż zatrzeszczała skórzana owijka.
- Dobra jest, jeszcze nie całkiem zardzewiałem. Chodźmy po tę mapę - kurier uśmiechnął się jeszcze bardziej paskudnie, jakby tylko czekał na kogokolwiek, kto chciałby zastąpić mu drogę i ruszył w stronę stołówki.

Przebili się przez zastawioną stołami i krzesłami stołowkę. James odsuwał kopniakami co bardziej przeszkadzające meble, pozwalając zwinnej złodziejce wybrać drogę. W końcu śledziła Amosa, i możliwe, że wiedziała, dokąd poszedł.
Przy windzie nie ociągał się z korbą i razem z Ritą zjechali prosto w dół, mając nadzieję na znalezienie Amosa, lub chociażby miejsca, w którym ukrył swoje skarby.

Ciemność. Właściwie tego można było się spodziewać, w końcu zjechali najpewniej do jakiejś piwnicy.
- Szlag… - mruknął ,ale nie tracił jeszcze rezonu. Podłubał w kieszeni dżinsów i wyciągnął zapalniczkę. Pstryknął parę razy, i zaświecił, podnosząc migoczący płomień wysoko do góry. Co prawda gaz dosyć szybko się pewnie wyczerpie, ale może Rita w końcu wpadnie na trop Amosa. Lub znajdzie jakiś włącznik światła, o ile mają tu prąd. Albo chociaż jakąś świeczkę...




 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 18-02-2021 o 19:47.
Asmodian jest offline  
Stary 19-02-2021, 23:28   #86
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Zmierzch, siedziba Kultu Zaginionego Miasta, Miami Beach, Miami.

Plan Rity dotyczący śledzenia Amosa spalił na panewce z racji tego, że była obserwowana przez zgromadzenie wiernych odklejeńców. A zanim sala by się oczyściła, stary czubek pewnie zniknąłby na dobre. Jedyne co wyłowiła, to dźwięk jakiejś maszynerii dobiegający zza zamkniętych drzwi. Następnie wróciła do towarzyszy, trzymających razem z szmatotogimi.

Koniec przerwy oznajmił dźwięk potrójnego gongu. Znamionował wezwanie na finał uroczystości, czyli porównywanie dokonanych przez Amosa zapisków z oryginalną mapą pozostawioną przez Eliasza. Bez pośpiechu sekciarska tłuszcza poczęła wracać do głównego budynku.

Chwilę później padł strzał. Zaskoczenie zgromadzonych usłyszanym hałasem było tak duże, że początkowo nie wpadli oni w panikę, tylko rozglądali się skonfundowani. Dopiero kolejne wystrzały i widok upadających współbraci wywołał wśród elian zamieszanie. Wystraszony tłum zaczął napierać na siebie, by czym prędzej dostać się do środka. W międzyczasie Rita dostrzegła, jak jakieś obce sylwetki przeskakują przez ogrodzenie. Nie wyglądali jej jednak na ludzi Cantano, raczej jakichś miejscowych opryszków. Kto mógłby chcieć rozprawić się z tymi pochrzanionymi, acz pokojowym ludźmi? A może atakującym też chodziło o mapę? Jeśli tak, to należało ich uprzedzić.

Z rozmyślań Ritę wyrwał ścielący się gęsto trup. Sekciarze wokół niej padali pokotem, rozlegały się krzyki i błagania, brat tratował brata na drodze do zbawiennych drzwi prowadzących do wewnątrz. Panował kompletny chaos. W porównaniu do kompletnie spanikowanych elian złodziejce artefaktów udało się zapanować nad nerwami, choć przyszło jej to z większym trudem niż Jamesowi czy Roxie.


Ten pierwszy spokojnie wyciągnął spod „szaty” pistolet, tak jakby był od początku przygotowany na taki obrót sprawy. Następnie przemówił do niej uspokajającym tonem.
— Jestem spokojna — odparła łowczyni artefaktów. — Ale latające nad głową kule z pewnością nie sprawiają, że czuję się komfortowo.
W odpowiedzi kierowca zdradził jej i lekarce plan, który w sumie był zgodny z tym co brunetka zamierzała zrobić.
— O tym samym pomyślałam — odparła, odbierając od niego pistolet i uśmiechając się szelmowsko. Szybko jednak jej twarz na powrót wykrzywiła się w kwaśnym grymasie, gdy zabłąkana kula świsnęła tuż nad jej głową — Lepiej prędko przebijmy się przed tych durniów.

Używając brutalnej siły i nie zważając na ostrzał brunetka przebiła się do środka razem z Detroitczykiem. Tam przedostała się przez zastępy mebli i dopadła drzwi, z których skorzystał Amos po ceremonii pamiątek. Chociaż miała w pogotowiu zestaw wytrychów, to okazały się niepotrzebne. Na szczęście droga była wolna. Wystarczyło nacisnąć klamkę.

Po pokonaniu drzwi szafirowooka znalazła się w magazynie ze starym sprzętem sportowym. Od razu zauważyła, że w pomieszczeniu nie znajdował się żaden człowiek. Amos jednak musiał więc jakoś się stąd wydostać, pewnie tajnym przejściem. Odpowiedź nadeszła rychło, gdy w podłodze odkryła windę i kołowrót, który ją napędzał. Razem z Jamesem weszła na jej platformę, po czym zjechała na dół. Kierowca zajął się zasileniem mechanizmu siłą swych mięśni.

Na dole pierwsze co rzuciło jej się w oczy, to wszechobecny, gęsty mrok. Zaściełający chyba jakiś korytarz, choć nie mogła mieć pewności przy tej całej ciemności. James wydobył zapalniczkę, ale złodziejka położyła mu powstrzymująco rękę na przedramieniu. Następnie wyjęła swoją latarkę. I rozświetliła drogę przed nimi.

 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 03-10-2021 o 17:56.
Alex Tyler jest offline  
Stary 20-02-2021, 19:06   #87
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Miami; Downtown; siedziba Kultu Zaginionego Miasta

Okrzyki rannych sprawiały, że wszystko w Roxy wołało by rzucić się im na pomoc. Wiedziała, że czyjeś życie może zależeć od kilku sekund zawahania. Czasem wystarczy tylko w odpowiednim momencie zatamować krwotok, docisnąć dłoń do rany… Tylko co wtedy? Nie miała przy sobie torby lekarskiej, ani niczego co normalnie się w niej znajdowało. Przeklęła w myślach ten fakt. Nie było jednak innej opcji, prawda? Nie zabrałabym ze sobą torby na tą cała szopkę, która jeszcze przed sekundą miała miejsce.

Zła bardziej niż wystraszona zacisnęła dłonie w pięści i rozejrzała się po okolicy. Bez broni i sprzętu nic nie zdziała… musiała odzyskać swoje rzeczy. Wtedy odezwał się James. Słysząc o kapeluszu posłała mu tylko pogardliwe spojrzenie. Kto w takiej sytuacji mógł w ogóle myśleć o takich rzeczach?

- Nie dajcie się zabić. - Mruknęła cicho i ruszyła w kierunku dormitoriów starając się nie dać się zastrzelić.


Sam dostrzegła za winklem budynku, przerażona dziewczyna kuliła się starając się stopić ze ścianą. Było kwestią czasu, aż któryś ze strzelców dotrze do niej i ją odstrzeli. Roxy podbiegła do niej i chwyciła dziewczynę za ramię.

- Ruszaj się bo cię zabiją!

Przerażone, wpatrzone w lekarkę oczy sprawiły, że ta chwyciła młodą kultystkę pod pachę i pociągnęła razem z sobą.

- Gdzie są męskie dormitoria? - Odpowiedzią było jedynie przerażone spojrzenie dziewczyny, więc Roxy szturchnęła ją mocno. Dopiero wtedy Sammy wskazała jej kierunek.
Wszędzie panował chaos. Tłum kultystów mieszał się pod ostrzałem. Ludzie wpadali na siebie, popychali, przewracali. Roxy nawet nie chciała wiedzieć czy więcej zginie od kul czy od tego, że zadepczą ich współtowarzysze. W jednym z mijanych pokojów ktoś ze starszych wydawał broń i amunicję tym bardziej ogarniętym kultystom. Gdzieś coś musiało się zapalić bo czuć było dym od ognia. Lekarka przystanęła i oderwała dwa kawałki ze swojej szaty, jednym owinęła swoje usta i nos, a drugim Sammy.

- Chodź pomożesz mi. - Dziewczyna była jak w amoku. Nie była w stanie myśleć. Roxy patrzyła jak wykonuje bez zająknięcia każde polecenie.

Wspólnie znalazły pokój Jamesa. Roxy wcisnęła dla Sam w dłonie jego rzeczy, sama chwytając za broń i narzucając na głowę kapelusz, który niby był tak istotny. Biegnąc lekarka wyglądała przez okna, trzymając się jednak na dystans od nich. Tyle by rozeznać się w sytuacji na zewnątrz.

- Znasz jakieś wyjście z kortów? - Roxy spojrzała na swoją towarzyszkę, łapiąc za własny karabin i torbę lekarską. Przerzuciła go przez ramię. Zbliżyła się do okna i wyjrzała na zewnątrz kryjąc za winklem. Dostrzegła kolejnych napastników. Ci byli w mundurach i biegli w stronę jakiegoś domu. - Co do cholery…

Wtedy usłyszała też pośpieszne kroki na dachu.
- Kurwa… Sammy załatw mi naboje, dobra. Cokolwiek do karabinu, albo i nowy karabin. - Przyklęknęła przy oknie łapiąc za broń Jamesa i wycelowała w ludzi biegnących w stronę tamtego domu. Jeśli tam poszli James i Rita to będą mieli przewalone… Uspokoiła oddech. Przycelowała i strzeliła w pierwszego. Najlepiej nogi. Nie będzie się ruszał nie będzie przeszkadzał.

Deklaracja: poświęcam segment na celowanie i strzał
 
Aiko jest offline  
Stary 21-02-2021, 09:45   #88
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 17 - 2051.03.05; nd; zmierzch

Czas: 2051.03.05; nd; zmierzch
Miejsce: Miami; Downtown; siedziba Kultu Zaginionego Miasta
Warunki: wnętrze domu, jasno, krzyki i strzelanina na zewnątrz jasno, ciepło, zachmurzenie, powiew, ciepło


Rita i James



Mroczna piwnica zdradziła wejście do podziemnego korytarza. Odcięła też od szaleństwa walki toczonej na powierzchni. Było cicho i chłodno. Sam korytarz był dość wąski i niski. Trzeba było się trochę pochylać aby nim iść. Nie okazał się też zbyt długi. Może z kilkadziesiąt kroków i bez żadnych zakrętów. Na jego końcu była podobnie napędzana korbą winda jak ta przy sali gimnastycznej. Po drodze nie było ani Amosa ani tego szpitalnego łóżka jakie pchał przed sobą ani w ogóle nikogo.

Nie było innego wyjścia jak uruchomić stukający mechanizm i powoli wyłonić się na powierzchnię. Nie było też wyjścia zrobić to dyskretnie bo ktoś kto był odpowiednio blisko mógł usłyszeć te stukanie podobnie jak niedawno słyszała to Rita w sali gimnastycznej gdy Amos korzystał z windy. Wraz z powierzchnią wróciło światło dnia, ciepło i hałas walki. Nawet jak ktoś usłyszał odgłos używanej windy to chyba miał ważniejsze sprawy na głowie niż sprawdzać co się dzieje.

Winda wyłoniła się w jakimś pomieszczeniu z oknami. Przez nie widać było główny budynek kortów tenisowych, ten z salą gimnastyczną, stołówką i całą resztą. Było widać i słychać strzelaninę. Ktoś strzelał z okien głównego budynku w kierunku domu w jakim wyłoniła się dwójka skradaczy. A w tym domu lub w jego pobliżu ktoś odpowiadał ogniem.

Dom był wielkości przeciętnej willi więc był znacznie mniejszy od głównego budynku kortów. W nim jednak też toczyła się walka. Przy drzwiach pokoju z windą widać było dwóch czy trzech mężczyzn w białych szatach jacy strzelali ze sztucerów do kogoś na zewnątrz budynków. A i sami byli pod ostrzałem. Pociski pruły okna, parapety i trafiały ściany. Ktoś krzyczał, ktoś oberwał, ktoś umierał, ktoś krwawił. Wszędzie panował chaos walki. Wydawało się, że co chwila jakiś pocisk trafia w ścianę, sufit albo podłogę. Na piętrze też musiał ktoś być bo słychać było kroki i męski, zdecydowany głos jaki wydawał rozkazy albo popędzał. Trudno w tej strzelaninie być pewnym.


---


Mecha 17

Rita; przypadkowa kula; (20); rzut: Kostnica 12 > nic

James; przypadkowa kula; (20); rzut: Kostnica 15 > nic

---



Czas: 2051.03.05; nd; zmierzch
Miejsce: Miami; Downtown; siedziba Kultu Zaginionego Miasta
Warunki: pokój na piętrze, jasno, krzyki i strzelanina na zewnątrz jasno, ciepło, zachmurzenie, powiew, ciepło


Roxy



Wokół zapanował chaos. Wydawało się, że z każdej strony ktoś krzyczy, strzela i obrywa. Spokojna, wręcz leniwa dotąd sceneria kończącego się dnia zmieniła się w pole walki. Sekciarze chyba ogarnęli się już na tyle, że złapali za broń i zaczęli odpowiadać ogniem. Ktoś oprócz blondynki z shotgunem jeszcze strzelał do tych napastników. Ale instynktownie dało się wyczuć, że obrońcy są w mocnej defensywie. Tych obcych było sporo, mieli lepszą broń i nie wahali się jej użyć. Siali ołowiem z polewaczek i karabinów podczas gdy obrońcy odpowiadali znacznie rzadziej ze sztucerów, strzelb i pistoletów. Coś się do tego zaczynało na porządnie palić by chociaż Roxy nie widziała skąd ale w nozdrza wgryzł się drażniący zapach spalenizny.

- Dobrze to ja pobiegnę! - Sammy wydadała się zagubiona w tej walce jaka znacznie przekraczała skalą zwyczajową strzelaninę na kilka osób. Wybiegła z męskiego pokoju w jakim do tej pory szukały rzeczy Jamesa i lekarka straciła ją z oczu. Sama za to mogła wziąć strzelbę kierowcy i wycelować w jedną z sylwetek w mndurze.

To był mężczyzna z automatem. Biegł ku willi jaka stała nieco na uboczu razem z innymi napastnikami. Zatrzymał się przy jakimś przewalonym pniu który dawał mu osłonę przed obrońcami willi którzy niczym duchy w białych prześcieradłach strzelali z parteru broniąc dostępu do środka. Pień dawał napastnikom niezłą osłonę przed tym ogniem obrońców ale kompletnie nie chronił ich od strony głównego budynku.

Napastnik jakiego obrała na cel Roxy był zwrócony do niej profilem. Klęczał za tym pniem i co chwila unosił automat aby ostrzelać obrońców zmuszając ich do krycia się za parapetem lub framugą. Był odległy od Roxy o jakieś pół setki kroków. Niestety gładkolufowa strzelba nie sprawdzała się zbyt dobrze na takie dystanse. Ale innej broni przy sobie Roxy nie miała. Obrała więc na cel kucający profil sylwetki w mundurze. Wymierzyła chwilę i kolejną po czym nacisnęła spust. Strzelba huknęła, wierzgnęła jej w dłoniach i o dziwo tamten strzelający facet nagle wyprostował się i wrzasnął z bólu łapiąc się za trafione udo. James musiał mieć zamiast zwyczajowego śrutu załadowane lite pociski co akurat w walce na takie dystanse było zaletą. Śrut na takich dystansach nie był zbyt skuteczny.

Ale i na miejscu też się działo. Nie miała pojęcia gdzie są James i Rita. Dostrzegła mundurowego z miotaczem ognia jaki biegł w stronę willi pewnie by wypalić wszelki opór w tym domu. Na piętrze willi też coś się działo. Błyskało z jednego z okien na piętrze jakby ktoś tam coś spawał. Ale i na własnym korytarzu Roxy usłyszała kroki, krzyki i zaraz potem strzelanina. Walka dotarła także na jej piętro, prawie tuż za ścianą. Ktoś strzelał i to bez oszczędzania amunicji chcąc stłamsić wszelki opór.

---


Roxy; przypadkowa kula (20); rzut: Kostnica 14 > nic

Roxy; strzał do mundurowego (ZRĘ 13 + Br.długa 3); rzut: Kostnica 12 > suk = trafienie: l.noga > 1x.R.Cię
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 25-02-2021, 18:11   #89
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Kiedy złodziejka artefaktów dostała się razem z Jamesem na górę drugą windą, zauważyła, że i tego rejonu nie ominęła zażarta walka. Pomyślała, że nalot na sektę był przeprowadzany na pełną skalę i niewątpliwie w jakimś stopniu zaplanowany. Zgubiwszy trop Amosa podeszła z opuszczoną głową, coby uniknąć wrogiego ostrzału, do jednego z zelotów broniących swej siedziby. Z początku zapytała go normalnie, czy nie wie co z wielebnym i czy dobrze się czuje. Tamten jednak nie usłyszał. Huk wystrzałów i panujące wokoło zamieszanie skutecznie utrudniało konwersację na normalnym poziomie emisji głosu. Okularnica krzyknęła więc i dopiero wtedy otrzymała stanowczą odpowiedź. Sekciarz nie wiedział gdzie był jego guru, ale był pewien, że nie ma go w tym miejscu.

W tym wypadku Rita skierowała się na piętro, ponieważ jeszcze chwilę temu odniosła wrażenie, że ktoś stamtąd wydawał polecenia. O ile się nie przesłyszała, to miała szansę odnaleźć swój cel.
 
Alex Tyler jest offline  
Stary 25-02-2021, 18:22   #90
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
James żałował, że nie znaleźli Amosa. Całe to łażenie po jakichś piwnicach było stratą czasu. Gdzieś jednak musiało znaleźć się te łóżko, no, w końcu nie wyparowało. Tymczasem jednak trafili ze spokojnej ciemnicy prosto w wir tej samej walki, która najpewniej toczyła się na zewnątrz.
Ktokolwiek atakował tych biednych szaleńców, nie certolił się o pestki, którymi siali ostro. Najpewniej zorganizowana banda, i chyba na tyle zdeterminowana, że nie bali się o amunicję.
James czuł, że ich obecny, acz szemrany pracodawca mógł maczać w tym ataku swoje palce. A może nie, i po prostu jakaś kolejna ekipa próbowała dobrać się do tortu. O którym wciąż nie mieli pojęcia, czym i gdzie może być. Wydawało się jedynie, że stawka jest wysoka.
Główkowanie nad tym jednak musiało chwilowo poczekać.

"Wpierw przepisowy siad płaski" pomyślał instynktownie przypadając do ściany, nieopodal okna z którego próbował ostrzeliwywać się jeden z akolitów. Dosyć wujowo mu szło, jak na gust Jamesa, bo pociski śmigały jak głupie, i sympatyczny kolega całkiem odważnie sobie w tym okienku poczynał. Prysnęły jakieś drzazgi z parapetu, potem kolejne, a akolita swobodnie sobie repetował swój sztucerek, jakby chronił go sam prorok Rebisu.

"Dobra, potem za kolejną osłone" James wydawał sobie komendy w myślach, bo tak było po pierwsze prościej, po drugie to pozwalało w walce skupić się na konkretnych problemach, a nie rozkminach egzystencjalnych.
Kolejne kule rozbijały jakieś mebelki pod przeciwległą ścianą, a James powoli, na wpół skulony, na wpół w przykucu sadził swoje susy od osłony do osłony, starając się nadążyć za zwinną i niewielką w rozmiarze złodziejką.

Czasem warto było być mniejszym. Może nie pomagało to w daniu komuś w mordę, ale jeśli próbowało się wkurwić wrogiego snajpera, najlepiej byłoby być liliputem. James liliputem nie był. Był nawet kawałkiem sporego klocka, więc pomyślał sobie, że jednak warto będzie nieco pokicać i nie dać sobie odstrzelić kolejnej porcji żeber.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172