Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2021, 22:24   #128
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Bombastus wsłuchał się w słowa i kiedy zrozumiał co mu nie pasowało, stłumił śmiech. ~Miej morze Tzeentcha? Owszem, patris to ojciec, ale maris to wcale nie oznacza matki.
Stara dobra sztuczka skrybów, ojciec Anzelmus opowiadał o niej kiedyś przy winie - tak jak cytując treść zaklęcia dla bezpieczeństwa zamieniano niektóre samogłoski na przydechy, tak w piśmie zmieniano jedną, dwie litery by nawet po trafieniu w niegodne ręce opisy bluźnierczych rytuałów i tak były bezużyteczne. Nie żeby sprawiało to różnicę nieszczęśnikowi, który właśnie miał zostać złożony w ofierze. A i kto wie czy i Pana Zmian nie rozbawi pomyłka sekciarzy i czy się im nie objawi. Przy odrobinie szczęścia zginą pierwsi, ale Bombastusowi wcale się nie uśmiechało ginąć zaraz po nich...

Phillippus Aureolus Theophrastus Bombastus von Hohenstein spędził wiele długich godzin, dni i tygodni ślęcząc nad niewyraźnymi rycinami z odbitek Herr Kserra i tracąc wzrok (i zdrowe zmysły) ucząc się na pamięć całej ludzkiej anatomii, wszystkich dwustu sześciu kości dorosłego człowieka, każdego jednego nerwu, poczynając od dwunastu par nerwów czaszkowych, każdego mięśnia i miejsc jego przyczepów... A te chuje próbują tę całą wiedzę unieważnić? Pomutować sobie? Niedoczekanie skurwieli. Sługi Nurgla jeszcze ewentualnie to mógłby tolerować, oni zarażają, on leczy, nie miał nic przeciwko uczciwej grze. Ale to... Tego tolerować nie mógł.

Gdyby był wojownikiem, rzuciłby się do szarży.
Gdyby był magiem, rzuciłby kulę ognia. Albo trzy.
Ale był medykiem. Uczonym. I rzucić mógł co najwyżej soczystą kurwą waszą macią...

Albo przypomnieć sobie co nieco z alchemii.
- Odwrócę ich uwagę - wyszeptał do ucha najbliższemu z towarzyszy. I kiedy oni schodzili, on zabrał się do roboty.

Medyk zmieszał cukier, perfumy, siarkę z główek zapałek, napar kojący (tajnym składnikiem jest krowi mocz), okruchy kolorowej kredy, alkohol, zamknął to w fiolce i pod korek wcisnął kawałek sznurka. Jak się mikstura "przegryzie", a fiolka z nią rozbije się na dole to co prawda nie wybuchnie spektakularnie i wybije wszystkich kultystów, ale za to może buchnie kolorowym dymem, a już na pewno śmierdzieć zacznie zupełnie nieadekwatnie do powagi rytuału. Fiolkę spuścił na sznurku, który przydeptał, by za szybko nie spadła.

I odezwał się na głos:
- Nosz kurwa mać, co to ma być? Wszystko pokręciliście! Słowa się nie zgadzają, co Wy, Mannana chcecie przyzwać, że o morzu śpiewacie? Ale to by jeszcze przeszło, Tzeentch lubi zmiany... Ale że tak wszyscy nieruchomo, na stojąco, wszyscy tacy sami... Gwiazda zmian bardzo ładnie wyrysowana, przyznaję. Podwójny krzyż wzmaga szansę na mutację, pewnie. Ale gdzie ruch?! Stoją nieruchomo i śpiewają, jak na jasełkach ku czci Sigmara. - westchnał teatralnie i podniósł lekko stopę, pozwaląc fiolce na upadek.
- Dobrze, że zdążyłem, na siedmiu się trzeba inaczej ustawić, z jednym wolnym, żeby ciągle sześciu stało, tak, ale trzeba stale chodzić między pozycjami, co symbolizuje drogę do zmian, rozumiecie, jeden podchodzi, staje obok drugiego i teraz drugi musi iść do innego, tylko nie można się powtórzyć, zaraz zaczniemy od nowa... - z dołu zaczęło coś solidnie śmierdzieć - Miało tak walić? No mówiłem, mówiłem, że źle robicie!

34, 33, 63, 42, 47
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 21-02-2021 o 22:38.
hen_cerbin jest offline