Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2021, 19:08   #13
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Dialog wspólny z MG ;)

Travis przez moment przyglądał się kapitanowi, potem przeniósł wzrok na pozostałych członków załogi, dłuższą chwilę poświęcając jedynej tutaj kobiecie.
- To nie było zbyt mądre, kapitanie - powiedział, ponownie spoglądając na kapitana. - To nie wpłynęło dobrze na humor mojej załogi. Ani na mój... - dodał z miną daleką od zadowolonej.
- Ryzyko… zaaawodowe? - Zająknął się kapitan jachtu - Podejmowanie takich decyzji należy do moich obowiązków, sam pan chyba rozumie… pasażerowie płacą, to i wymagają…
- Grag, zwiąż załogantów - polecił Travis, nie nawiązując do wypowiedzi kapitana. - Proszę mi opowiedzieć o tych pasażerach. Dokładnie, ze szczegółami.
- Przykro mi, ale ja szczegółów nie znam - Kapitan zrobił srającą minę - Zostaliśmy wynajęci na dwa dni… wiem że są bogaci, wiem jak się nazywają, resztę mam w aktach…
- Skopiuję sobie - odparł Travis. - Który komputer? Jacht do kogo należy? - zmienił temat. - Gdzie jest sejf?
- Dane są w komputerze w mojej kajucie, podobnie jak sejf, a jacht należy do kompanii Spirit Solution… - Odparł kapitan.
- Donna, przyślij tu Eve - powiedział Travis. - Pan przodem, kapitanie - dodał.

* * *

Travis opuścił więc mostek tej łajby, w towarzystwie jej kapitana, i jednego z robotów bojowych. Udali się do kajuty, która była ledwie dziesięć kroków dalej.

W kajucie żadnych niespodzianek nie było, i po chwili Webster otrzymał mini-komp, gdzie ponoć były dane załogantów. Kapitan do tego własnoręcznie otworzył niewielki sejf… w którym poza kilkoma rzeczami leżał i mały pistolet. Mężczyzna zastygł w pół ruchu, wpatrzony w broń.
- Pan się odsunie, kapitanie - powiedział spokojnie Travis. - Domyślam się, że nie ma pan zamiaru robić żadnych głupot, ale roboty nie myślą.
Sięgnął po pistolet.
- Mam nadzieję - zmienił temat - że jacht jest ubezpieczony, bo trochę szkód narobimy. - Uśmiechnął się lekko. - I proszę usiąść, tak się wygodniej rozmawia.
- Tak, statek jest ubezpieczony… - Westchnął kapitan, po czym usiadł przy własnym biurku, powoli i z cały czas widocznymi dłońmi, które położył na blacie. Cholerny robot bojowy cały czas w niego celował z karabinu.
- Czy będzie pan miał duże kłopoty, że nie stawiał pan oporu? - zagadnął Travis, przeglądając pobieżnie dane z mini-kompa, równocześnie kopiując wspomniane dane na własny nośnik.
Kapitan jachtu spojrzał na Webstera, marszcząc brwi.
- Stawiałem opór, aż nas poczęstowaliście rakietami. Jacht uszkodzony. Żeby nie narażać zdrowia, czy i życia pasażerów i załogi, po krótkim pościgu się poddaliśmy… ale owszem, kłopoty pewnie i tak będą…
- Jeśli dobrze rozumiem, to poturbowanie paru członków załogi czy postrzelenie pana nie zmieniłoby nic w tej kwestii? - Travis zadał to pytanie na moment odrywając wzrok od komputera i przenosząc spojrzenie na kapitana jachtu.
- Wolałbym, by nie było rękoczynów… - Odpowiedział kapitan.
Travis skinął głową.
- Trochę uszkodzimy to i owo, ale nikomu z załogi nic się nie stanie - zapewnił. - Takie przynajmniej rozkazy mają moi ludzie - dodał - a pana załoga wygląda na rozsądną. Nie zamierzamy wysadzać jachtu ani robić nic równie spektakularnego.
- Panna Samantha Hutt... - Travis odszukał wreszcie dane pilota. - Chyba Spirit Solution za mało jej płaci. Naprawdę jest dobra. - Pokiwał z uznaniem głową. - Pozazdrościć takiej pilotki.
Zabrał się za pobieżne sprawdzanie pozostałych danych. Osiem osób załogi, ośmioro pasażerów. Wyglądało na to, że wszystko jest.
- Załoga zna się od lat, jesteśmy zgrani ze sobą. A na zarobki nikt raczej nie narzeka… - Powiedział kapitan.

- Napęd uszkodzony - Zameldowała nagle Ophelia.
- W porządku, wracajcie do nas - odparł Travis. - Kapitanie, zamknę pana w kabinie, gdy odlecimy, ktoś z załogi pana wypuści. - Spojrzał na kapitana. A nagle do kabiny weszła Eve, żując gumę i robiąc balona…
- To gdzie ten sejf? - Spytała.
- Tam... - Travis wskazał głową. - Może znajdziesz tam coś ciekawego, bo otwierać już nie potrzeba. - Lekko się uśmiechnął.
- Ech… - Mruknęła niezbyt zadowolona z takiego obrotu spraw Eve, po czym ruszyła do sejfu, puszczając po drodze oczko do kapitana jachtu, co wyraźnie go zmieszało, a nastolatkę rozbawiło. A po chwili…
- Patrz, kasaaaa - Zadowolona już Eve zaczęła machać w dłoniach kredytami.
- Starczy na kolejną porcję lakieru - stwierdził z udawaną powagą Travis. - Coś jeszcze ciekawego?
W tym czasie kapitan jachtu przewrócił oczami, i spojrzał na Webstera.
- W piractwie i córka pomaga? - Spytał, a Eve wyszczerzyła do niego ząbki.
- Trzeba zadbać o to, by wychować odpowiedniego następcę - odparł z powagą Travis. - Będzie jak znalazł, gdy już przejdę na emeryturę.
- Jest tu jeszcze jakiś mini-komp - Powiedziała Eve, chowając kredyty w… cycki, a wyciągając wspomniany przedmiocik z sejfu. Kapitan jachtu wyglądał na podwójnie zmieszanego.
- To mój osobisty… proszę nie zabierać? - Mruknął.
- Rodzinne fotki, czy gołe panienki? - zainteresował się Travis. - Sprawdź i odłóż - powiedział do Eve.
- Jedno i drugie - Burknął kapitan, a nastolatka zachichotała. Przez chwilę grzebała w owym komputerku, parę razy zamrugała oczkami, i poczerwieniała.
- Zboczeniec… - Powiedziała nagle, zerkając na kapitana jachtu, po czym najwyraźniej zniesmaczona, odłożyła komputerek do sejfu.
Travis stłumił uśmiech.
- Cóż... w takim razie idziemy - powiedział. - Tak jak mówiłem, ktoś pana wypuści, kapitanie. I nie mówię "do widzenia" - dodał.
- Chodź. - Chwycił Eve za ramię i skierował w stronę drzwi, a kapitan jachtu nie powiedział już nic. Wyszli więc na korytarz…
- Postaraj się zamknąć ładnie te drzwi - zaproponował Travis, gdy zamknął wspomniane drzwi. Dziewczyna na to wyciągnęła pistolet, i strzeliła z niego w elektroniczny panel przy drzwiach. Wśród paru iskierek, ten został zniszczony…
- Taaa-daaa? - Eve się zaśmiała.
- Mało finezji, ale skuteczne. - odpowiedział uśmiechem. - Panie przodem - zażartował, wskazując kierunek. - Obejrzymy naszych pasażerów.
 
Kerm jest offline