Travis przez moment przyglądał się kapitanowi, potem przeniósł wzrok na pozostałych członków załogi, dłuższą chwilę poświęcając jedynej tutaj kobiecie.
- To nie było zbyt mądre, kapitanie - powiedział, ponownie spoglądając na kapitana. - To nie wpłynęło dobrze na humor mojej załogi. Ani na mój... - dodał z miną daleką od zadowolonej.
- Ryzyko… zaaawodowe? - Zająknął się kapitan jachtu - Podejmowanie takich decyzji należy do moich obowiązków, sam pan chyba rozumie… pasażerowie płacą, to i wymagają…
- Grag, zwiąż załogantów - polecił Travis, nie nawiązując do wypowiedzi kapitana. - Proszę mi opowiedzieć o tych pasażerach. Dokładnie, ze szczegółami.
- Przykro mi, ale ja szczegółów nie znam - Kapitan zrobił srającą minę - Zostaliśmy wynajęci na dwa dni… wiem że są bogaci, wiem jak się nazywają, resztę mam w aktach…
- Skopiuję sobie - odparł Travis. - Który komputer? Jacht do kogo należy? - zmienił temat. - Gdzie jest sejf?
- Dane są w komputerze w mojej kajucie, podobnie jak sejf, a jacht należy do kompanii Spirit Solution… - Odparł kapitan.
-
Donna, przyślij tu Eve - powiedział Travis. - Pan przodem, kapitanie - dodał.
* * *
Travis opuścił więc mostek tej łajby, w towarzystwie jej kapitana, i jednego z robotów bojowych. Udali się do kajuty, która była ledwie dziesięć kroków dalej.
W kajucie żadnych niespodzianek nie było, i po chwili Webster otrzymał mini-komp, gdzie ponoć były dane załogantów. Kapitan do tego własnoręcznie otworzył niewielki sejf… w którym poza kilkoma rzeczami leżał i mały pistolet. Mężczyzna zastygł w pół ruchu, wpatrzony w broń.
- Pan się odsunie, kapitanie - powiedział spokojnie Travis. - Domyślam się, że nie ma pan zamiaru robić żadnych głupot, ale roboty nie myślą.
Sięgnął po pistolet.
- Mam nadzieję - zmienił temat - że jacht jest ubezpieczony, bo trochę szkód narobimy. - Uśmiechnął się lekko. - I proszę usiąść, tak się wygodniej rozmawia.
- Tak, statek jest ubezpieczony… - Westchnął kapitan, po czym usiadł przy własnym biurku, powoli i z cały czas widocznymi dłońmi, które położył na blacie. Cholerny robot bojowy cały czas w niego celował z karabinu.
- Czy będzie pan miał duże kłopoty, że nie stawiał pan oporu? - zagadnął Travis, przeglądając pobieżnie dane z mini-kompa, równocześnie kopiując wspomniane dane na własny nośnik.
Kapitan jachtu spojrzał na Webstera, marszcząc brwi.
- Stawiałem opór, aż nas poczęstowaliście rakietami. Jacht uszkodzony. Żeby nie narażać zdrowia, czy i życia pasażerów i załogi, po krótkim pościgu się poddaliśmy… ale owszem, kłopoty pewnie i tak będą…
- Jeśli dobrze rozumiem, to poturbowanie paru członków załogi czy postrzelenie pana nie zmieniłoby nic w tej kwestii? - Travis zadał to pytanie na moment odrywając wzrok od komputera i przenosząc spojrzenie na kapitana jachtu.
- Wolałbym, by nie było rękoczynów… - Odpowiedział kapitan.
Travis skinął głową.
- Trochę uszkodzimy to i owo, ale nikomu z załogi nic się nie stanie - zapewnił. - Takie przynajmniej rozkazy mają moi ludzie - dodał - a pana załoga wygląda na rozsądną. Nie zamierzamy wysadzać jachtu ani robić nic równie spektakularnego.
- Panna Samantha Hutt... - Travis odszukał wreszcie dane pilota. - Chyba Spirit Solution za mało jej płaci. Naprawdę jest dobra. - Pokiwał z uznaniem głową. - Pozazdrościć takiej pilotki.
Zabrał się za pobieżne sprawdzanie pozostałych danych. Osiem osób załogi, ośmioro pasażerów. Wyglądało na to, że wszystko jest.
- Załoga zna się od lat, jesteśmy zgrani ze sobą. A na zarobki nikt raczej nie narzeka… - Powiedział kapitan.
-
Napęd uszkodzony - Zameldowała nagle Ophelia.
-
W porządku, wracajcie do nas - odparł Travis. - Kapitanie, zamknę pana w kabinie, gdy odlecimy, ktoś z załogi pana wypuści. - Spojrzał na kapitana. A nagle do kabiny weszła Eve, żując gumę i robiąc balona…
- To gdzie ten sejf? - Spytała.
- Tam... - Travis wskazał głową. - Może znajdziesz tam coś ciekawego, bo otwierać już nie potrzeba. - Lekko się uśmiechnął.
- Ech… - Mruknęła niezbyt zadowolona z takiego obrotu spraw Eve, po czym ruszyła do sejfu, puszczając po drodze oczko do kapitana jachtu, co wyraźnie go zmieszało, a nastolatkę rozbawiło. A po chwili…
- Patrz, kasaaaa - Zadowolona już Eve zaczęła machać w dłoniach kredytami.
- Starczy na kolejną porcję lakieru - stwierdził z udawaną powagą Travis. - Coś jeszcze ciekawego?
W tym czasie kapitan jachtu przewrócił oczami, i spojrzał na Webstera.
- W piractwie i córka pomaga? - Spytał, a Eve wyszczerzyła do niego ząbki.
- Trzeba zadbać o to, by wychować odpowiedniego następcę - odparł z powagą Travis. - Będzie jak znalazł, gdy już przejdę na emeryturę.
- Jest tu jeszcze jakiś mini-komp - Powiedziała Eve, chowając kredyty w… cycki, a wyciągając wspomniany przedmiocik z sejfu. Kapitan jachtu wyglądał na podwójnie zmieszanego.
- To mój osobisty… proszę nie zabierać? - Mruknął.
- Rodzinne fotki, czy gołe panienki? - zainteresował się Travis. - Sprawdź i odłóż - powiedział do Eve.
- Jedno i drugie - Burknął kapitan, a nastolatka zachichotała. Przez chwilę grzebała w owym komputerku, parę razy zamrugała oczkami, i poczerwieniała.
- Zboczeniec… - Powiedziała nagle, zerkając na kapitana jachtu, po czym najwyraźniej zniesmaczona, odłożyła komputerek do sejfu.
Travis stłumił uśmiech.
- Cóż... w takim razie idziemy - powiedział. - Tak jak mówiłem, ktoś pana wypuści, kapitanie. I nie mówię "do widzenia" - dodał.
- Chodź. - Chwycił Eve za ramię i skierował w stronę drzwi, a kapitan jachtu nie powiedział już nic. Wyszli więc na korytarz…
- Postaraj się zamknąć ładnie te drzwi - zaproponował Travis, gdy zamknął wspomniane drzwi. Dziewczyna na to wyciągnęła pistolet, i strzeliła z niego w elektroniczny panel przy drzwiach. Wśród paru iskierek, ten został zniszczony…
- Taaa-daaa? - Eve się zaśmiała.
- Mało finezji, ale skuteczne. - odpowiedział uśmiechem. - Panie przodem - zażartował, wskazując kierunek. - Obejrzymy naszych pasażerów.