Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2021, 09:11   #49
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Trudno było powiedzieć, co na jeńcach zrobiło większe wrażenie: miazga która została z jednego z ich kompanów, pozbawienie uszu czy może pełna zobojętnienia propozycja Kethrysa co do wykorzystania ich czaszek. Dość było jednak tego wszystkiego, by im unaocznić los, jaki ich czeka. I fakt, że spoczywa on teraz w rękach ich zwycięzców. To rozwiązywało języki. Nie trzeba było ich już bardziej straszyć, bo ten krwawiący obficie z pozostałych po odciętych uszach ran pierwszy się ozwał. Drżącym z przerażenia głosem.

- Jak mówilim Panie my w służbie szlachetnego księcia Tan Urgoth-Arr Dina jesteśmy. Kazali nam szlaku pilnować coby nikt się nie prześliznął, tośmy pilnowali. Pan każe, sługa musi. Zresztą lepsi od nas rozum przecież mają. Nie wiedzieliśmy, że na tak szlachetnych podróżnych napadamy!

- Kto wam kazał?!
- podniesiony głos Tana Ingdanu przerwał jego słowotok. Nie zależało mu na wysłuchiwaniu nędznych prób usprawiedliwiania ich zbójeckich napadów a o fakty. Półork uśmiechnął się słysząc władczy głos dostojnego uruka i zaczął z fachowym zainteresowaniem oglądać czaszkę jeńca dotykając jej ubrudzonymi w krwi paluchami.

- My w Dziurawej Twierdzy Panie stoim. Tam Tan Gerehor Durgoth Mass dowodzi i on nam kazał. On jako i Ty wielmożny jest potomkiem zdobywców. My wszyscy w służbie Katana! Nasz Pan, jak wiesz Wielmożny, jest związany więzami rodzinnymi z obecnym władcą całej Orchii. My byliśmy w prawie…

- I prawo kazało wam napadać podróżnych na trakcie?
- pełen pogardy głos Tana Gerarda aż ociekał głęboką wrogością. Malauk nie znosił tych, którzy z ukrycia napadali na swoich wrogów. Co innego, gdyby otwarcie w polu stanęli, rzucili wyzwanie. Ale z gęstwiny, szypami wędrowców dziurawić? To było niegodziwe, podłe, podstępne i z tego względu zasługujące na pogardę. Tych tu winna spotkać zasłużona kara. Nawet jesli byli, w co wątpił malauk, w służbie jakiegoś oszalałego uruka. Tego jednak na głos nie powiedział. Fakt, że jeniec powołuje się na osobę bliską Najwyższemu Katanowi By-Rygynowi VI nieco go onieśmielał. Choć to przecież nie było możliwe…

- Nie prawo Panie! Nie prawo, jeno nasz dowódca Tan Gerehor! To jego rozkazy nas tu przywiodły. Bo, jak mówił, to ziemie naszego Pana i kazał strzec brodu i szlaku! To my strzegli! I jeńców, cośmy pobrali, też nie zabijaliśmy ino do twierdzy. Ci co tu leżą, tylko temu legli, że poddać się nie chcieli! - jego głos drżał. Trudno było rzec czy ze strachu, czy z innej przyczyny. Drugi z jeńców, którego nikt do tego momentu nie opatrzył, upadł tracąc przytomność. To uzmysłowiło zwycięzcom, że czas się zreorganizować.


***



Aleen pochylił się nad tym, co zostało z dziwnego, wężo-podobnego stwora. Jego dłonie ułożyły się w wyćwiczony przez lata znak a usta wyszeptały inkantację. Poczuł płynącą przezeń moc, która wnet opłynęła całą wskazaną przezeń przestrzeń. Tę, która niczym błoto, zielone błoto, zaległa w miejscu w którym winien znajdować się stwór. I nie poczuł nic. Nieee, to było złe słowo. Ta breja zdawała się reagować na dotknięcie jej mocą. Jakby wchłaniała każdy element rzuconego czaru. Jakby… Elf przerwał natychmiast czując obcą moc gdzieś na granicy świadomości. To było… dziwne uczucie.


***



Wielość z dreszczem podniecenia przyjęła informację, że na polanie którą obserwowała z odległości, więcej jest istnień dysponujących tą dziwną siłą, której energia tak ją … poruszała. Nawet odbierając ślad jedynie wzoru, który zaistniał przez ułamek chwili w zbuntowanej części jej jestestwa, czuła potrzebę, wręcz konieczność poznania jego natury. Ta moc była czymś, co macierz znała, kiedyś, gdzieś. Teraz jednak było to cieniem wspomnienia i wielość wiedziała, że dla dobra Źródła należy uczynić wszystko co w jej mocy, by je odnowić. Poznać wzory, poznać i powielać. Powielać do zapamiętania. W tym celu wielość przyjęła jedną z możliwych opcji sprawdzonego już działania. Czekała. Przyczajona. I gotowa. Obserwując wydarzenia setkami podległych jej, nowych poddanych, których wydzieliła ze swej jedności.


***


Zabrali jeńców na drugą stronę strumienia. Tam polana była co prawda węższa, ale kryła ją skarpa z jednej strony. To dawało jakiś przyczynek do obozowiska. Lepiej mieć było za plecami coś trwałego, to pomyślał sobie każdy z nich widząc porośnięte mchami i bluszczem kilkumetrowe zbocze. Zbliżał się wieczór, więc po ciężkim dniu podróży zakończonym walką, musieli spocząć. Aleen opowiedział pozostałym towarzyszom o swoim dziwnym odczuciu bo było to coś tak niespotykanego, że musiał się tym z nimi podzielić. Dziwnie osowiały siedział teraz przy ognisku czyszcząc i sprawdzając odzyskane po bitce strzały. Półork też swoje zebrał, ale nie poświęcał im aż tyle uwagi co elf. Natomiast uważnie obejrzał sobie strzały wyjęte z zabitych. Pasowały do tych, które jeńcy mieli w swoich kołczanach. Dobrej jakości rzemieślnicza robota, ale nie mająca żadnych cech szczególnych. Opatrzeni jeńcy leżeli pod skarpą przywiązani dodatkowo grubą liną znalezioną przy wozie do rachitycznego drzewka, które było wszakże na tyle grube, by dawało pewność, że nie rzucą się nocą do ucieczki. Ich przeszukany dobytek też nie przyniósł żadnych odpowiedzi. Ot, sakiewki z garścią srebrników i miedziaków, Jakaś świstawka wydłubana z drewna, jakaś poplamiona krwią zdobiona chusta. Mały nożyk do rzeźbienia uwiązany na rzemyku. Hubka, krzesiwo, fajka. Jakieś liście zawinięte w szmatkę. Nic wartościowego. Jak tylko przetransportowali jeńców i obejrzeli i wóz. Podobnie rzecz się miała z ciałami przy wozie. Półork dokładnie zbadał ślady i nie miał wątpliwości, że na wozie jechało sześciu podróżnych. Ciał przy wozie naliczyli dwa. To pasowało do opowieści jednego z jeńców. Tej o jeńcach odprowadzanych do Dziurawej Twierdzy. Czymkolwiek by to nie było. Z pozostałego przy ciałach dobytku półork zabrał dwie sakiewki z drobniakami, dwa noże w tym jeden solidnie wykonany z rękojeścią z kości jelenia zdobioną jakimś kamieniem ładnie błyszczącym na zielono, w starannie wykonanej skórzanej pochwie. I porządne buty o cholewach wzmacnianych żelaznymi prętami. O dziwo pasujące nawet na niego.

Lekki wiatr, który wieczorem się zbudził, chylił koronami otaczających polanę drzew. Tylko ptaków nie było słychać, co o zmroku było dosyć dziwne. Jeńcy, wykończeni tym co ich spotkało, spali. Lub drzemali, choć to w tych okolicznościach było bez znaczenia. Rozpalone ognisko dawało przyjemne ciepło, poczucie bezpieczeństwa. I choć otaczający las gwarantował, że opału im nie braknie, zgromadzili go zaraz na początku.
Teraz musieli tylko podjąć decyzję, co robić.


***



Wszyscy przy ognisku zastanawiali się, która część opowieści jeńców była prawdziwa. Czy w ogóle mogło kryć się w niej jakieś ziarno prawdy? Opowieść, że któryś z kuzynów miłościwie panującego Katana osiadł w okolicy Nowej Puszczy, uruk słyszał. Obiła mu się również o uszy wieść, że były to ziemie Przeklętej Baronii, pozostałość po wyjętym spod prawa Baronie Huronie Sarassanim. Czarnoksiężniku i banicie. Człeku wyjętym spod praw ludzkich i boskich. Oddającemu cześć demonom i żywiącym się krwią dziewic. Czy czymś tam podobnym. Ale czy to mogło mieć coś wspólnego ze zbójcami? Aleen pamiętał, jak któryś z jego nauczycieli wspominał Hurona Sarassaniego jako uzdolnionego demonologa. Półolbrzym nie orientował się w tych sprawach, ale czuł otaczającą go w lesie wrogość. I nienaturalną ciszę zasypiającego lasu. Malauk pamiętał rycerskie opowieści o walce z demonami przywołanymi przez Tana Hurona, kiedy wysłane przez władców wyspy wojska Todon Garu i Ag-Coto Garu pacyfikowały baronię. Pamiętał również, że jeden z zamków barona zwał się Dziurawą Twierdzą. To wszystko co udało im się wydobyć z pamięci swojej i jeńców. I wiedzieli, że na bazie tych informacji muszą podjąć decyzję co dalej. Choć mieli również świadomość, że posyłający ich na zbadanie łupieży na trakcie Tan Sandinell Querra musiał o wszystkim tym wiedzieć. A mimo to powierzył im misję zbadania napaści na szlaku…



***


Jak zwykle proszę o 5k100. Statystyka.


.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline