Nocny popas przy Leśnej Drodze
Pożywiający się niemo mieszaniec przez dłuższy czas jedynie śledził rozmowę kompanów, w końcu jednak przełamał niechęć do ferowania własnych opinii w obecności szlachetnie urodzonych i odłożył bukłak na kolana.
- Ci, którzy zbiegli, pewnie podnieśli alarm wśród reszty pobratymców – oznajmił półork zerkając kątem oka na uruka i szukając na jego obliczu śladu aprobaty dla swych słów – Cała banda już pod orężem stoi, a dobrze znają teren, skoro grasują na włościach swego pana. Pójdziemy dalej, ani chybi wleziemy w zasadzkę, a szypy tych kurwich synów to ledwie jedna sprawa. Nie lza nam zapominać o dzikich stworach, które tu żerują. Nigdym wcześniej nie widział bestii takiej jak ta, co zeżarła Draugdina. Podpełzła na polanę na naszych oczach i wszamała go jakby to był królik.
Ogar urwał na chwilę, potoczył wokół siebie podejrzliwym wzrokiem próbując przejrzeć na wylot sąsiadującą z polaną gęstwę.
- Daleko mi ku temu, aby doradzać czcigodnym tanom, rzeknę przeto jeno, że gdyby mnie ktoś spytał, radziłbym powrócić do stanicy z więźniami, zdać raport i wyprawić się na Dziurawą Twierdzę w sile setni. Ale czcigodny tan Ingdanu ani chybi wie lepiej, co czynić, tedy jeśli postanowi wysłać zwiad pod Twierdzę, przystanę na ten rozkaz z ochotą i bez wahania wyślę el Aleena, aby przeczesał okolicę i zebrał dla nas wieści.