Gwybed ze zdumieniem obserwował jak Żaboludzie rozprawiają o manufakturach po tym co się tu stało zapewne nie dawno temu stało. Biorąc dodatkowo pod uwagę, że mężczyzna, który perował o organizacji produkcji rybnej, zachowywałby się jakby był z innego świata powodowało, że Gwybed nie miał do niego żadnego zaufania.
Po ochłonięciu z konsternacji Gwydeb przypomniał sobie o grupie, która poszła na gruzy karczmy i postanowił pognać w w tamto miejsce, aby z skraju lasu sprawdzić czy wszystko z nimi w porządku.