Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2021, 07:59   #59
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Po pochowaniu tego co zostało z niedawnych kompanów oraz dwóch zabitych kupców w płytkich mogiłach i uzgodnieniu dalszych poczynań jęli układać się do snu. Czuli w kościach dzień marszu i starcie, które choć zwycięskie kosztowało ich jednak życie dwójki z nich. Na szczęście żaden z nich więcej nie został ranny. Podświadomie czuli, że rana na tej polanie może się brzydko paskudzić. Wcześniej przygotowali drewno na całą noc, by się po zmroku nie szwendać po krzakach. Ognisko rozpalili tak, by było mniej widoczne z traktu, ale by mogli siedząc przy nim blokować ewentualną ucieczkę tym, których złapali. Jeńcy nie protestowali, choć ten bardziej wygadany, mniejszy, o bliźnie przecinającej wargi, coś tam próbował im tłumaczyć. Niby, że są po tej samej stronie, że służą tym samym w końcowym rozrachunku panom, że… Kethrys nie patyczkując się zakneblował mu pysk onucą zdjętą z jednego z zabitych a spowodowane tym protesty uciął krótkim ciosem. Drugi jeniec, Kethrys nie miał zamiaru się ograniczać w tej kwestii, nie protestował gdy mu wciskano w usta śmierdzący kawałek szmaty i mocowano węzłem z tyłu głowy. Wpatrywał się za to w półorka nienawistnym wzrokiem. Tak jakby miało mu to w czymś pomóc. Warta stanęła na uboczu tak by mieć na oku całe obozowisko i trakt wiodący przez bród na polanę. Nie przy ognisku które mogło ślepić. Kładąc się spać byli przekonani, że uczynili wszystko by przespać tę noc bezpiecznie…


***



Bestia obserwowała ich z daleka, z ukrycia. Jej wielotonowe ciało podzielone na indywidualne jestestwa otaczały obozowisko czujnie informując o wszystkim co czynili przybyli na polanę zbrojni. Widziała marnotrawstwo materiału, kiedy pozbyli się ciał zabitych. To było… niekomfortowe. Niekomfortowe, to dziwne słowo, przypomniała sobie jakby mimochodem z tej części jej jaźni, która kiedyś była tak potężna. Zbliżała się do ich obozowiska z wielu różnych stron, choć utrzymywała dystans niezbędny dla zachowania swej obecności w tajemnicy. Wiedziała podświadomie, że tak będzie lepiej. Ale Macierz żądała od niej nowych wzorców, nowych schematów i przede wszystkim poznania, zgłębienia tych, które pozwalały na takie kształtowanie tej dziwnej, elektryzującej energii. Energii, która gdzieś na skraju świadomości Macierzy, była jej znana. Musiała ją sobie tylko przypomnieć i dla tego tak bardzo był jej potrzebny któryś z tych, którzy nią władali. Zwłaszcza, że znów jeden z nich użył jej, wykonując jakieś dziwaczne gesty nad znalezionym ostrzem. To było takie… podniecające…

Podzielona na wiele różnych istnień, Wielość utrzymywała kontakt ze Źródłem poprzez wąskie, nie szersze niż włos powięzi, które na tysiącach włosopodobnych nóżek rozpełzły się do tych większych jej emanacji. Starała się tworząc je upodobnić je nieco do tego, co udało jej się skopiować. Ale nie była na tyle blisko, by móc odwzorowywać całe struktury a jedynie ich powierzchowną strukturę. Z tego też względu póki co czekała wysyłając na zwiad najmniejsze spośród swoich bytów. te, których struktury znała, jak ćmy, chrząszcze, małe istoty, które nigdy nie zwracały na siebie uwagi. Były na tyle małe, by nie mogły się wyrwać spod jej przemożnej mocy. A do zadania nadawały się idealnie. One właśnie pokazały obozowisko, rozmieszczenie przybyszy i ich jeńców,

To podsunęło wielości pomysł na darmowe zwiększenie masy jej ciała. Co dla dalszego rozwoju było przecież kluczowe. Realizując to zadanie Źródło wypuściło ze swego jestestwa jedną mackę, która oddalając się odeń stawała się węższa, coraz węższa. Na granicy obozowiska była już niczym rzemień albo sznur. Posuwała się wśród traw i krzaków powolnym, niemożliwym do zauważenia ruchem. Z dala od budzącego grozę ognia przy którym się rozłożyli przybysze do miejsca w którym leżeli drzemiący jeńcy. Bestia aż zadrżała z rozkoszy. Czuła zbliżający się przyrost masy. Czuła zbliżający się przyrost mocy…


***


Każdy, kto tej nocy był na warcie, czuł dziwną… obecność, która zdawała się kryć na samej granicy percepcji. Niemożliwa do poznania. Jak sylwetka kogoś złowionego kątem oka, jak zapach po przejściu kogoś, kto pozostawał zupełnie niemożliwy do zobaczenia. Jak cichy szept, ślad dźwięku, który wprawiał skupione na nasłuchiwaniu zmysły wręcz ogłuszonymi ciszą. Trzask ognia i szum płynącej wody były jedynymi dźwiękami, które w tym dziwnym lesie otaczały nocą obozowisko. Oraz pochrapywanie śpiących. Jednak każdy z nich nie mógł się pozbyć wrażenia, że „coś” ich obserwuje. Opowieści Kethrysa o „leśnym żarłaczu” oraz

Pół-olbrzym wartował z elfem jako ostatni. Elf cały czas zastanawiał się nad tym czy powiedzieć kompanom o tym, że wyczuł otaczającą ten dziwny nóż energię. To było dziwne uczucie, bo nie miał nigdy do czynienia z taką mocą zogniskowaną w tak małym przedmiocie. Wiedział, że jeśli im o tym powie najpewniej zagarną dla siebie łup. Z drugiej strony bał się konsekwencji, gdyby ktoś wykrył jego kłamstwo. Pół-olbrzym zdumiony nasłuchiwał odgłosów lasu, szukając czegoś co mógłby uznać za … naturalne. Ale był tylko odgłos trzaskającego ognia, szum wody, pochrapywanie śpiących towarzyszy. Świtało.

Myśl uderzyła Tan Uncighta z nagłą mocą! Pochrapywanie śpiących towarzyszy! Przez całą jego wartę żaden z jeńców nawet się nie poruszył. Żaden nie chrapnął, nie ziewnął, nie zacmokał przez sen. Jakby leżały na ziemi kłody. Zdjęty niepokojem skinął na El Aleena i podeszli ostrożnie do skrępowanych jeńców. Przez chwilę zastanawiał się nawet, czy aby nie zadławili się onucą we śnie i nie zdechli lekką śmiercią podczas warty innych jego kompanów.

Widok nagich szkieletów odzianych w strzępy skóry i swą odzież, skrępowanych jak ich zostawili o zmroku, poraził go do cna. Rozejrzał się błyskawicznie w poszukiwaniu „leśnego żarłacza”, ale nie dostrzegł niczego co mogło by być jakimkolwiek zagrożeniem. Nie mniej jednak „coś” tu było. Coś tu się stało. Coś zabiło i zniszczyło ciała ich jeńców.

Natychmiast z El Aleenem podnieśli alarm budząc resztę kompanii. Zagrożenie mogło być tuż tuż…


.
5k100
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline