Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2021, 18:22   #90
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
James żałował, że nie znaleźli Amosa. Całe to łażenie po jakichś piwnicach było stratą czasu. Gdzieś jednak musiało znaleźć się te łóżko, no, w końcu nie wyparowało. Tymczasem jednak trafili ze spokojnej ciemnicy prosto w wir tej samej walki, która najpewniej toczyła się na zewnątrz.
Ktokolwiek atakował tych biednych szaleńców, nie certolił się o pestki, którymi siali ostro. Najpewniej zorganizowana banda, i chyba na tyle zdeterminowana, że nie bali się o amunicję.
James czuł, że ich obecny, acz szemrany pracodawca mógł maczać w tym ataku swoje palce. A może nie, i po prostu jakaś kolejna ekipa próbowała dobrać się do tortu. O którym wciąż nie mieli pojęcia, czym i gdzie może być. Wydawało się jedynie, że stawka jest wysoka.
Główkowanie nad tym jednak musiało chwilowo poczekać.

"Wpierw przepisowy siad płaski" pomyślał instynktownie przypadając do ściany, nieopodal okna z którego próbował ostrzeliwywać się jeden z akolitów. Dosyć wujowo mu szło, jak na gust Jamesa, bo pociski śmigały jak głupie, i sympatyczny kolega całkiem odważnie sobie w tym okienku poczynał. Prysnęły jakieś drzazgi z parapetu, potem kolejne, a akolita swobodnie sobie repetował swój sztucerek, jakby chronił go sam prorok Rebisu.

"Dobra, potem za kolejną osłone" James wydawał sobie komendy w myślach, bo tak było po pierwsze prościej, po drugie to pozwalało w walce skupić się na konkretnych problemach, a nie rozkminach egzystencjalnych.
Kolejne kule rozbijały jakieś mebelki pod przeciwległą ścianą, a James powoli, na wpół skulony, na wpół w przykucu sadził swoje susy od osłony do osłony, starając się nadążyć za zwinną i niewielką w rozmiarze złodziejką.

Czasem warto było być mniejszym. Może nie pomagało to w daniu komuś w mordę, ale jeśli próbowało się wkurwić wrogiego snajpera, najlepiej byłoby być liliputem. James liliputem nie był. Był nawet kawałkiem sporego klocka, więc pomyślał sobie, że jednak warto będzie nieco pokicać i nie dać sobie odstrzelić kolejnej porcji żeber.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline