Frank spojrzał spode łba na dhampira przyglądając mu się przez chwilę. Wreszcie jakby zdecydował się co robić, wyciągnął rękę w kierunku Neda. - Frank. - przedstawił się. - Żaden "pan".
Spojrzał na obu wpółumarłych, najpierw na jednego, później na drugą, po czym powiedział: - Rozumiem niechęć do słońca, ale... cóż, noc jest bardziej niebezpieczna, również dla was. - westchnął. Albo nie zwykł pracować z innymi, albo nie przywykł do tłumaczenia się ze swoich decyzji. Gdy zaczął, mówił już łagodniejszym, bardziej ugodowym tonem: - W Riggen mogą czekać nas nieumarli z pobliskiej nekropolii, ale będę w stanie nas ustrzec przed ewentualną zasadzką, co do lasu zaś... na pewno spotkamy wilki, wilkołaki i inne bestie, i o ile podzielam entuzjazm do czynienia dobra, naszym celem jest dostarczenie piór do Urbana, nie czyszczenie lasu z plugastwa. - |